TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 01:09
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Święty Marcin de Porres

Święty Marcin de Porres

Pomimo usilnych starań autorytetów kościelnych, niesprawiedliwość rasowa była chlebem powszednim hiszpańskich kolonii w Ameryce Południowej. Ludność afrykańskiego i indiańskiego pochodzenia traktowano w najlepszym wypadku z wyższością. 

Taki stan rzeczy odbijał się również na prawnym statusie osób rodzimego bądź mieszanego pochodzenia. Dlatego też potrzebowali oni swojego reprezentanta, człowieka, który stałby się ich głosem. Kimś takim był Święty Marcin de Porres.

Mulacki pies

Święty Marcin doskonale wiedział, co czują tubylcy, gdyż sam był człowiekiem, w którego żyłach płynęła rodzima krew. Przyszedł na świat w stolicy Peru - Limie, jako owoc romansu hiszpańskiego szlachcica Don Juana de Porresa oraz byłej niewolnicy Any Velasquez. Pochodziła ona z Afryki lub, jak chcą inne źródła, miała w sobie indiańską krew. Związek ten okazał się niedopuszczalny społecznie i Don Juan wyrzekł się tak Any, jak i jej syna oraz córki. Dla całej rodziny oznaczało to biedę, a dla małego Marcina wczesne rozpoczęcie pracy zarobkowej. Po ukończeniu dwóch klas szkoły podstawowej rozpoczął staż jako asystent cyrulika. Odtąd zajął się strzyżeniem włosów, goleniem brody oraz medycyną.

Święty Marcin oddawał się modlitwie i pragnął służyć Jezusowi. Bierzmowanie przyjął, podobnie jak św. Róża, od św. Turybiusza z Mogrovejo. Niestety, ówczesne prawo w Peru, zabraniało autochtonom przyjmowania regularnych święceń w zakonach. Marcin był jednak uparty. Postanowił przyłączyć się do dominikanów i wykonywał dla nich szereg najprostszych, służebnych prac. Obok pełnienia zawodu cyrulika, pracował też w kuchni, zajmował się praniem i sprzątaniem. W zamian mógł liczyć na przywdzianie habitu i życie pod opieką zakonu. Kiedy miał już 15 lat zaczął pracować jako służący i działać przy rozdawaniu jałmużny dla ubogich.

Sumienność oraz pracowitość św. Marcina zwróciły uwagę przełożonego Świeckich Dominikanów - Juana de Lorenzana. Zdecydował się on na ominięcie prawa wykluczającego tubylców z pełnienia służby zakonnej. Niestety małość oraz zła wola nie ominęły również nowych towarzyszy zakonnych Marcina. Wielokrotnie wyżywali się na nim, podkreślając jego różnicę rasową oraz nieprawe pochodzenie. Przezywano go „mulackim psem”.

Szykany ze strony współbraci nie zniechęciły św. Marcina, który w 1603 roku, w wieku 24 lat, przyjął śluby zakonne. Nie mógł liczyć na przyjęcie pełnych święceń zakonnych, prawdopodobnie z powodu interwencji jego ojca, który za wszelką cenę chciał uniknąć skandalu. Marcin znosił te upokorzenia z godnością. Kiedy zakon popadł w tarapaty finansowe, zaofiarował się na sprzedaż, podkreślając, że jest tylko „biednym mulatem”.

Ofiarny cudotwórca

W wieku 34 lat nasz bohater rozpoczął pracę w zakonnym szpitalu. Jego ofiarność była tak wielka, że jeżeli zobaczył brudnego bezdomnego, który potrzebował pomocy w przepełnionym szpitalu, zapraszał go do swojego łóżka. Trzymał też rannego w swoim pokoju. Takie zachowanie początkowo wywoływało konsternację jego współtowarzyszy. Jednakże Marcin, z charakterystyczną dla siebie skromnością, kontynuował swoje dzieło. Starał się walczyć z głodem i prosił przełożonych o to, żeby codziennie karmiono do 160 bezdomnych oraz przeznaczono dla nich większe sumy pieniędzy. Dbał też o dzieci, zakładając sierociniec ora szpital dziecięcy.

Z działalnością św. Marcina wiązały się różne cudowne zdarzenia. Już jako młody balwierz miał on dokonać kilku spektakularnych uzdrowień. Praktyka ta rozwinęła się w hospicjum. Świadkowie relacjonowali, że uleczał on choroby jedynie dzięki podaniu szklanki czystej wody. Potrafił też przenikać przez ściany, choćby kiedy podczas epidemii w Limie zamknięto na klucz w izolatce jego chorych braci. Marcin niepomny zagrożenia postanowił im pomóc i dosłownie teleportował się do nich przez drzwi. Poza tym miały miejsce jeszcze inne cuda. Kiedy Marcin był w religijnej ekstazie zdarzało mu się unosić nad ziemią. Kiedy się modlił, znikąd pojawiało się światło. Często dostawał wiedzę bezpośrednio od Boga oraz, jak święty Franciszek, potrafił rozmawiać ze zwierzętami. Dlatego też nie jadł mięsa i często pościł.

Św. Marcin służył w szpitalu przez 25 lat. W wieku 60 lat zaczął jednak poważnie chorować. Niezliczone napady gorączki, drgawek oraz wstrząsów doprowadziły go do agonalnego stanu. Zmarł 3 listopada 1639 roku. Dzięki swojej długiej służbie stał się osobą powszechnie szanowaną wśród zakonników. Jego dzieło i ofiara przyczyniły się w dużej mierze do zasypania przepaści uprzedzeń między kolonizatorami a rdzenną ludnością tubylczą. Cuda, które czynił przyniosły mu rozgłos i stały się przepustką do wyniesienia na ołtarze. Kiedy po 25 latach od jego śmierci dokonano ekshumacji ciała, wyglądało na nienaruszone.

Obecnie Święty jest patronem ludzi mieszanej rasy, a także symbolem walki z niesprawiedliwością społeczną wynikającą z różnic etnicznych. Poza tym opiekuje się golibrodami, pracownikami publicznej służby zdrowia oraz publicznej edukacji. Jego imieniem nazwano szkoły oraz placówki medyczne na Dominikanie, Filipinach i w USA. Został beatyfikowany w 1837 roku przez papieża Grzegorza XVI, a następnie kanonizowany przez Jana XXIII w roku 1962. Jego wspomnienie przypada 3 listopada.

tekst Maciej Cielecki

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!