TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 08 Sierpnia 2025, 08:19
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Święty Józef jako wzór ojca, małżonka i rodziny

Święty Józef jako wzór ojca, małżonka i rodziny 

Święty Józef, jako wzór ojca, małżonka, i rodziny. Tak brzmi temat, którym będziemy się zajmowali. Wystąpienie nasze zostanie podzielone na trzy części zgodnie z najwspanialszym przykładem wewnętrznego życia Trójcy Przenajświętszej. Składa się na nie przede wszystkim osoba Ojca, w dalszej kolejności związek Ojca z Synem, który wraz z Duchem Świętym staje się trynitarną Rodziną. Skupiając nasze przesłanie na tym trynitarnym życiu, mamy nadzieję na udzielenie dzisiejszemu Kościołowi odpowiedzi na wzniosłe wyzwanie nowej ewangelizacji. Oto, o czym będziemy po kolei mówili:

  1. Józef jako wzór ojca, gdyż jest on figurą i reprezentantem Pierwszego z Trójcy. To on zajmuje pierwsze miejsce.

  2. Józef jest także wzorem Małżonka w swojej dwustronnej relacji z Maryją, gdzie obydwoje odzwierciedlają obraz boskiego związku Ojca z Synem.

  3. Obecność Józefa okazuje się ostatecznie nieodzowna dla stworzenia na ziemi prawdziwej rodziny składającej się z trzech osób na podobieństwo trynitarnego Domostwa.

 

I. Józef czyli pierwszeństwo ojca.

Czym byłaby sama tylko relacja Maryi z Jezusem gdyby Bóg nie zechciał dać im Głowy, Przywódcy, Autorytetu? Józef pośredniczy w uwidocznianiu pomiędzy nimi różnic, po to, by ich połączyć i ich zjednoczyć.

Józef, stróżem porządku

Cieśla z Nazaretu został więc wybrany, by reprezentować, uobecniać w najbardziej konkretnym sensie tego słowa, tego, który jest Pierwszym w Trójcy Świętej. Tego, którego w Credo nazywamy Ojcem wszechmogącym, stworzycielem nieba i ziemi. W tajemnicy Boga istnieje pewna hierarchia. Józef ucieleśnia ten uświęcony porządek w Świętej Rodzinie na ziemi. Biblia rozpoczyna się od tych słów: po hebrajsku „bereszit”, „na początku”, po grecku „én archè”, „na początku Bóg stworzył niebo i ziemię” (Rdz 1, 1). W każdego typu społeczności musi być zachowana funkcja tego, kto jest Pierwszy, miejsce tego, który jest głową, początkiem, cesarzem, królem, księciem, prezydentem i papieżem.

Józef jest więc w Nazarecie Archè, a słowo to oznacza w języku greckim początek i przywództwo, podobnie jak w języku francuskim równoznaczne są słowa „głowa” i „przywódca”, tak jak w łacinie „caput”. To on zapewnia autorytet, władzę, odpowiedzialność, organizację. To on pełni funkcję Początku, Zasady, Pochodzenia, Źródła. Na przykład w dniach dokonywania spisu powszechnego w Betlejem, władca Cesarstwa Rzymskiego zwraca się przede wszystkim do Józefa z pytaniem: jak jest na imię twojemu dziecku? Odpowiedź brzmi „Jezus”. Ojciec powtarza i przejmuje jedynie imię powierzone przez Boga: „nadasz Mu imię Jezus” (Mt 1, 21). Dzięki swojemu przyzwoleniu Józef otrzymał godność i władzę mówienia wraz Bogiem „my, nasze”: „nasze dziecko”. W ten sposób rzuca on światło na przywilej i zaszczyt będący udziałem każdego prawdziwego ojca, przywilej i zaszczyt bycia delegatem i ambasadorem jedynego ojcostwa Bożego.

Jakież emocje musiały ogarniać Józefa, olśnionego i wstrząśniętego, kiedy kontemplował nowonarodzone dziecię w noc Bożego Narodzenia! To antycypacja nowego narodzenia z chrztu Jezusa w Jordanie. Józef może wtedy szeptem wypowiedzieć w łączności z Ojcem Jezusa słowa: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Mk 1, 11).

Nieuporządkowanie spowodowane nieobecnością ojca

Każda społeczność bez nieodzownej dla niego Archè, bez Głowy, która ma za zadanie zjednoczenie Ciała, popada w anarchię, czyli z definicji w stan bez głowy i jedynego początku. W takim przypadku wszyscy i każdy z osobna rości sobie prawo do pierwszeństwa, do najwyższego przywództwa. Zstąpcie do piekła i zapytajcie: „Chciałbym porozmawiać z szefem. Kto nim jest?” Wywołacie tylko kakofonię i sprowokujecie rywalizację, gdyż z każdej strony będą dochodziły wołania: „Ja. Tylko ja. Ja jedyny”. To logiczne w sytuacji, gdy każdy chce być jak bóg, znający dobro i zło i decydujący o prawdzie i fałszu. Będziecie tylko zwiększali liczbę bóstw; każdy bowiem będzie chciał wykluczyć innych. Jeśli zaprzeczacie Stwórcy, o którym wspomniane jest w pierwszym wersecie Biblii, rozpoczniecie jej czytanie od drugiego wersetu i wpadniecie w pierwotny chaos: „Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem, ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód” (Rdz 1, 2) Tak wygląda panowanie pomieszania i bezładu. Nikt nie jest w stanie powiedzieć wtedy „ja”, lecz co najwyżej użyć jakiejś bezosobowej czy anonimowej formy. Konieczną bowiem jest rzeczą, by ktoś na samym początku powiedział do nas „ty” – czy to Bóg Ojciec czy to nasi rodzice, byśmy mogli im odpowiedzieć „ja”: „ja też Cię kocham”.

Opętani wyzuci

Mam na myśli opętanego z Gerazy, którego nikt nie był w stanie poskromić, gdyż nie chciał on nad sobą żadnego pana, a więc i Ojca (Mk 5, 1-20). „Często bowiem wiązano go w pęta i łańcuchy; ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go poskromić”. Kiedy Jezus zadał mu pytanie: „Jak ci na imię? Odpowiedział Mu: "Na imię mi "Legion", bo nas jest wielu” (Mk 5, 9). Oto człowiek, który utracił swoją tożsamość, który nie jest już w stanie powiedzieć „ja” i dokonać wyróżnienia siebie jako kogoś wyjątkowego na świecie. Nie chce bowiem uznać siebie za „syna”, a więc za kogoś związanego z Ojcem, który woła po imieniu każde ze swoich dzieci i sprawia, że nieustannie istnieją. Stał się bowiem sierotą i niewolnikiem wszystkich swoich uzależnień: pieniędzy, wszechmocy absolutnej władzy, przemocy, rozwiązłego seksu, alkoholu, narkotyków, itd. Zamiast wypłynąć na powierzchnię trzymając głowę nad wodą, by w pogodny sposób potwierdzić swoją osobowość, jest zatopiony w masie, w tych słynnych masach ludowych, którymi dyktatorzy i ich ideologie kierują jak chcą ku zwodniczym „śpiewom dni jutrzejszych”.

Czy może niewidomy prowadzić niewidomego?” - stwierdza Jezus. „Czy nie wpadną w dół obydwaj?” (Łk 6,39), właśnie we wspólny dół, o którym świadczą w XX stuleciu liczne cmentarze wojskowe i doły z pomordowanymi. Tragiczne konsekwencje stają się nieuniknione jeśli narody są prowadzone przez dyktatorów, którzy uważają siebie samych za wszechmocnych i przypisują sobie prawo życia i śmierci. Czyż Stalina nie nazywano „ojczulkiem ludów”, Hitlera führerem, Mussoliniego duce, Ceausescu conducatorem, tak jakby potrzebny był w ogóle jakiś śmieszny substytut dla prawdziwego ojcostwa, ojcostwa Boga, który jest w niebie i na ziemi, ojcostwa Józefa sprawiedliwego, którego staje się on uprzywilejowanym świadkiem.

Odpowiedź Syna umiłowanemu Ojcu

Kiedyś, w Królestwie, będziemy mogli w szczegółach kontemplować film z ukrytego życia w Nazarecie i zatrzymywać się na każdym obrazie, na chwili gdy Jezus, pobudzony wszelkimi przejawami dobroci ze strony swego ojca Józefa, zaczął odpowiadać: „Abba! Ojcze”. Jest to powtarzające się w naszych dziejach echo odwiecznego dialogu, który dzieje się w tajemnicy samego Boga. Autor Listu do Hebrajczyków ujawnia nam, że od chwili swego poczęcia Jezus mówił: „Oto idę, abym spełniał wolę Twoją, Boże.” (Hbr 10,7; Ps 40, 7). Takie jest też znaczenie pierwszego krzyku noworodka.

Świat rozdzielania i rozróżnienia w osobach

Bóg stworzył człowieka na własne podobieństwo, napisał Wolter, a człowiek odpłacił mu się za to sowicie”. Wielką pokusą człowieka jest ponowne stwarzanie świata na swoje własne podobieństwo i bez żadnego odniesienia do jego Stwórcy. Wszechświat staje się wtedy narcystycznym zwierciadłem, w którym człowiek sam siebie kontempluje i ma w sobie upodobanie. Zajmując miejsce Boga, człowiek nie pozwala mu już kontynuować Jego dzieła rozdzielania i organizowania. Począwszy bowiem od 3 wersetu Stwórca oddziela światłość od ciemności, wody pod sklepieniem od wód nad sklepieniem, a potem rozróżnia pomiędzy niebem i ziemią, morzem i kontynentami, oraz pomiędzy zwierzętami zgodnie z określonymi dla nich gatunkami.

U samego szczytu najwyższego rodzaju rozróżnienie dotyczy ludzkiej istoty stworzonej mężczyzną i kobietą na obraz Boga. W jaki sposób to rozdzielenie płci może być odbiciem przypominającym boski Wzorzec? Tylko chrześcijanin jest w stanie odpowiedzieć na to w głęboki sposób: dzieje się tak dlatego, że Bóg jest Trójcą, że istnieje w swoim wewnętrznym życiu będącym rozróżnieniem Osób, do tego stopnia, że Bóg jedyny staje się Bogiem zjednoczonym, jedynym Ojcem trwającym w komunii ze swym Synem, również jedynym. W niebie jak i na ziemi istnieje odmienność, jest Ktoś jeden i Ktoś inny z zachowanym hierarchicznie porządkiem pomiędzy tym Pierwszym a tym Drugim. Jezus, Syn nieustannie mówi o swojej całkowitej zależności wobec swojego Ojca, tak w słowie, jak i w czynie. „Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić” (J 12, 49; 8, 26; 10, 37; 8, 28,38.) „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam” (J 5, 17  J14, 10, 31). „Nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba”  J 8, 29, „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 30).

Jeśli Bóg Jest i jeśli naprawdę Istnieje, jest On tą „Prawdą, która wyzwala” (por. J 8, 32). W konsekwencji uznaję logicznie moją radykalną zależność w stosunku do mojego Stwórcy. To słowa i perspektywa, która tak dzisiaj, jak i wczoraj wprawiają w przerażenie, gdyż nie chcemy być z kimś związani, by móc stać się w pewien sposób w pełni wolnymi. Z tego powodu staramy się zniszczyć, także przemocą, wszystkie przywiązania uważane za nieznośne pęta, w tym także i przymierze miłości prawdziwego małżeństwa.

Płeć, o której decyduje wola

Jeśli wskutek arbitralnej decyzji usuniemy wszelkie ojcostwo, wtedy nie będzie istniała ani męskość, ani też naprzeciwko niej nie będzie stała kobiecość i dojdziemy do teorii „gender”, która przyszła do nas ze Stanów Zjednoczonych i której szkodliwość staram się demaskować.

Dla jej zwolenników wielkim nieprzyjacielem jest Natura (Przyroda), gdyż słowo to kojarzące się z „rodzeniem” przypomina w oczywisty sposób, że rodzimy się z matki i ojca na ziemi. Kiedy dwie osoby łączą się, by doprowadzić do rozkwitu zarodka poczęcia, odtwarzają one i przedstawiają wszechmocnego Ojca, którego jedyny Syn, jak mówi Credo jest „zrodzony a nie stworzony”. Na obraz tego Boga, który jest Duchem Maryja poczęła Jezusa bez udziału związku cielesnego, a Józef z kolei zrodził go poprzez duchowe przyzwolenie wynikające z aktu adopcji. To właśnie w ognisku domowym Nazaretu została zapoczątkowana cywilizacja miłości, głoszona przez papieża Jana Pawła II

Przeciwnie zaś – człowiek, który ulega pokusie kłamliwego przywłaszczania sobie wszechmocy ponosi ryzyko budowania cywilizacji pychy, egoizmu i nienawiści. Takie jest królestwo Człowieka, który czyni z siebie Boga, czy królestwo ateistycznego Humanizmu. Zastępuje on Naturę Kulturą. W perspektywie takiej logiki, człowiek sam sobie wybiera płeć, gotowy na jej zmianę Pan każe nazywać siebie Panią i w urzędzie stanu cywilnego każe wpisać taką przemianę.

Podaję jako przykład przypadek w Bretanii pewnego żonatego mężczyzny, który chciał stać się kobietą i który został uznany oficjalnie za kobietę przez urząd stanu cywilnego. Dwoje jego dzieci było głęboko zmieszanych, gdyż od tej pory mieli oni dwie matki, stracili swojego ojca, który wcześniej zawsze był z nimi, a którego od tej pory musieli nazywać „mamą”. Gdybyście zaś publicznie wyrazili swój sprzeciw, moglibyście być oskarżeni o dyskryminację, o zamach na wolność i na równość. Wracaj Józefie, bo oni już zwariowali.

Rozważając rzecz w tej perspektywie godzina nadchodzi, albo już nadeszła, gdy będą was ciągnęli przed sądy za kontestowanie nowego porządku. Jezus nas uprzedza: „Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić” (Mt 10, 19). Czas świadków i męczenników nie dobiegł jeszcze końca.

Teoria gender

We Francji wprowadzono 20 marca pewną poprawkę mającą na celu wprowadzenie teorii gender do szkół, począwszy od 6 roku życia. Jak twierdzi Julie Sommaruga, socjalistyczna deputowana, teoria ta ma na celu dekonstrukcję stereotypów płciowych „by takie kategorie jak płeć czy różnice płciowe, które odnoszą się do biologii, zastąpić pojęciem gender, które wskazuje, że różnice między mężczyznami a kobietami nie bazują na naturze, ale są kreowane historycznie i społecznie odtwarzane”.

A oto definicja utworzona przez studentów Nauk Politycznych, dla których nauczanie „gender” stało się obowiązkowe: „Różnica płci jest dyktaturą ponieważ została narzucona przez Przyrodę. Jeśli człowiek chce być wolny, musi mieć możliwość wyboru. Jego najbardziej podstawowym prawem jest „prawo do bycia sobą”, do nieustannego dokonywania wyboru siebie, podczas gdy przyroda narzuca mu bycie mężczyzną, albo kobietą.”

Małżeństwo dla wszystkich

Podążając w tę samą stronę, w wielu europejskich krajach, (w tym momencie dzieje się to we Francji, ale myślą o tym także Stany Zjednoczone i Szwajcaria), rządy chcą wprowadzić „małżeństwo dla wszystkich”, czyli umożliwić legalne małżeństwo osobom tej samej płci, homoseksualistom i lesbijkom.

Przy głębokiej nieświadomości społeczeństwa zaprzeczono podstawowej i źródłowej różnicy płci, która jest faktem, jest darem przyrody i zastąpiono ją ogólnym i upowszechnionym brakiem zróżnicowania. Jest to socjetalna rewolucja. Niektórzy chcą wpisać ją do Kodeksu Cywilnego zmieniając definicję małżeństwa, aż do tej pory będącego związkiem mężczyzny i kobiety, ale które od tej pory może także legalnie odnosić się do związku osób tej samej płci. Żywiołowe manifestacje na ulicach Francji nie zmieniły nastawienia ustawodawców. Są oni wszechmocni gdyż mają większość. Pragną oni ustanawiać prawa poprzez podążanie za przemianami obyczajowymi i poprzez ich sankcjonowanie do tego stopnia, że to, co legalne, ma zastąpić to, co moralne. Jest to prawdziwe wyrzucenie tego, co święte, lub raczej negowanie wszystkiego, co święte, a więc także rozróżnienia pomiędzy mężczyzną a kobietą, a poprzez to, także i pomiędzy dobrem a złem. Pretekstem jest wolność i równość. Nie wolno naruszać wolności jednostki, lecz należy chronić ją przed zapóźnionymi, którzy bronią tradycji i twierdzą, że są gwarantami porządku moralnego, gdyż chcą podążać za nakazami swojego sumienia.

Dziecko jako przedmiot

Co dzieje się w takim kontekście z dzieckiem, które nie jest już podmiotem, ale przedmiotem, przedmiotem pożądania? Jest, jak i wszystko inne, podporządkowane nieograniczonej woli dorosłego. Zamiast narodzić się w całkiem naturalny sposób z naturalnie odmiennej miłości swego ojca i swej matki, będzie mogło albo być adoptowane przez związki osób tej samej płci, gotowe posunąć się albo do sztucznego zapłodnienia, albo do pomocy surogatki.

Myślę o słowach Jezusa na temat dwóch dróg z Mt 7, 13-14. Z jednej strony Wąż stawia przed nami miasto o tysiącach bram: wejdziesz kiedy zechcesz, jak zechcesz, wyjdziesz w podobny sposób i bez żadnych problemów, sam o tym decydujesz. Jezus demaskuje jednak kłamstwo: „Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą” (Mt 7, 13).

Dodaje: „Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” Ten, który zawsze chciał doskonale pełnić wolę Ojca wskaże na jedyną Drogę: Ja jestem bramą” (J 10, 9). „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6).

Jezus posłuszny swemu Ojcu

Łukasz pisze, że po epizodzie z Jezusem zgubionym i odnalezionym w Jerozolimie Jezus „poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany”(Łk 2, 51). Jakże wielkim musiał być ten Józef, ojciec Jezusa, aby poddane mu było Słowo, które Ciałem się stało, ten, który wraz z Ojcem był Początkiem wszystkiego (J 1, 1), Ten, który brał udział w dziele stworzenia, Ten, który rządzi słońcem i gwiazdami.

Przenieśmy się do Nazaretu gdzie słyszę jak Józef mówi do swego Syna: „Jezusie, idź z mamą zaczerpnąć wody ze studni, zanieś ten pług do swego wujka Jakuba, nakarm owce na pastwisku i kury w ogródku, patrz jak posługuję się narzędziami w warsztacie i sam rób tak samo” (por J 5, 19).

W Jezusie było jedynie „tak” (por 2 Kor 1, 19). Każę to powtarzać dzieciom w szkole Sainte-Marie, którą często odwiedzam. Na pytanie: „kiedy Pan, albo nasi rodzice proszą nas o przysługę, to jak należy odpowiedzieć?”. Odpowiedź jest natychmiastowa niczym odruch, zawsze mówią: „tak, natychmiast i z uśmiechem”. Jezus nigdy nie uległ pokusie zajęcia miejsca swojego ojca, tak tego na ziemi, jak i Tego w niebie. Na tym polega największa pokusa: „Jeśli jesteś Synem Bożym, nakazuje mu Wąż, uwolnij się od Ojca, stań się wyemancypowanym Synem, dorosłym, rób, co uważasz, kiedy uważasz, jak uważasz”. Tak naprawdę to ten zwodziciel jest złodziejem i rozbójnikiem (por J 10, 8). To on dokonał „zabójstwa Ojca”, co jest bogobójstwem i morderstwem jednocześnie. Jezus demaskuje go jako „Kłamcę i ojca kłamstwa” (J 8, 44).

Na zasadzie kontrastu Jezus sam siebie określa w ten sposób: „Ja jestem prawdą, (J 14, 6) i Światłem (J 8,12; 12, 46). Podkreśla swój ścisły związek z tym Bogiem, który przede wszystkim jest Prawdą i Światłem, a którego naśladuje w sposób synowski i doskonały. „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam” (J 5, 17). Obydwaj nie przynoszą nam śmierci, lecz w ścisłej współpracy przekazują nam życie wieczne, życie Trójcy Świętej (J 5, 19-30): „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” J 10, 10.

Akceptacja ograniczeń

Ojcostwo Boga i ojcostwo Józefa stają przed Jezusem jako pewne ograniczenie. Zgadza się na nie wielkodusznie. To przecież naturalne, to przecież normalne, gdyż jest tym Drugim, a nie Pierwszym. Syn, tak na ziemi, jak i w niebie, zawsze przychodzi po ojcu, którego jest potomkiem. Już w zwykłej, ludzkiej perspektywie, Józef jest starszy od Jezusa i to on będzie Go uczył swojego zawodu jak i języka swego kraju. Takie poddanie jest przejawem naturalnej pokory, natomiast jednostki zbuntowane przekształcają ją w nieznośne upokorzenie i w zniewolenie.

Być pierwszym i największym

Pycha tworzy podziały, czego przykładem jest ambicja Jakuba i Jana, którzy domagali się miejsca po prawicy i po lewicy Jezusa, co spowodowało rywalizację w grupie Dwunastu: „Powstał również spór między nimi o to, który z nich zdaje się być największy. Lecz On rzekł do nich: "Królowie narodów panują nad nimi, a ich władcy przyjmują nazwę dobroczyńców. Wy zaś nie tak [macie postępować]. Lecz największy między wami niech będzie jak najmłodszy, a przełożony jak sługa! Któż bowiem jest większy? Czy ten, kto siedzi za stołem, czy ten, kto służy? Czyż nie ten, kto siedzi za stołem? Otóż Ja jestem pośród was jak ten, kto służy” (Łk 22, 24-27).

To słowo „ograniczenie” jakie niesie ze sobą w konsekwencji wszelkie ojcostwo, jest znienawidzone przez te osoby, które żyją pretensjami do tego, by w nieskończoność, a raczej w nieokreśloność, być dla siebie samego bogiem jednym, jedynym, absolutnym, bez ograniczeń i barier, które mogłyby ukierunkować i zawrzeć w sobie ich wolność. A ja jednak odważę się powiedzieć: „błogosławiona skończoność”, gdyż ta kruchość daje nam nadzieję na odkrycie po drugiej stronie nieuchronnej granicy, nowego, nieznanego jeszcze terytorium, daje obietnicę ubogacenia. Bogacz myli„skończoność z poczuciem winy” – pisze Paul Ricoeur. Bogacz z definicji jest tym, który jest wypełniony samym sobą i odesłany zostaje z pustymi rękami, gdyż nie chce, a w konsekwencji nie może niczego otrzymać od innych, zamyka się w biedzie i smutku swojej samotności.

Żyjemy w świecie, w którym zbyt wielu ojców zrezygnowało ze swych funkcji i odrzuciło wszelkie zakazy pod fałszywym pretekstem pedagogicznym pozostawienia całkowitej wolności swojemu dziecku. Nie chcą ograniczać przestrzeni możliwości dziecka pragnąc obdarować wszechmocą tego, który i tak w nieunikniony sposób spotka na swej drodze przeciwności i przeszkody, które przynosi samo życie i obecność innych. Konsekwencją będzie stosowanie przemocy, aby usuwać przeszkody.

Jezus pozwolił wychowywać się przez Józefa w pedagogice prawdziwego szczęścia, jakie przedstawi później w swoim programie błogosławieństw, będących świetnym podręcznikiem dla młodzieży. Wystarczy tylko, jak czyni to Ojciec i za przykładem Jego Syna, zaakceptować prawa natury, zgodzić się z naszą ludzką dolą i szanować wolność innych ludzi. Jezus pójdzie tą drogą aż po podporządkowanie się przejawom złej wolności, która będzie starała się Go ukrzyżować i ogłasza błogosławionymi tych, którzy są prześladowani dla sprawiedliwości. Odpowiedzią Jezusa jest „szczyt miłości agapè” (Hbr 10, 14), jak stwierdza piękne wyrażenie z Listu do Hebrajczyków, kiedy nadeszła godzina umiłowania aż do samego końca (por. J 13, 1).

Ojcowska czułość i stanowczość

Nasz papież Franciszek mówi: „Nie lękajcie się dobroci i czułości”. Dzisiaj, w większym stopniu niż kiedykolwiek wcześniej oczekujemy ojców o sercach pełnych nieskończonej życzliwości i wymagającej stanowczości. Będzie to solidna Skała, na której ich dzieci będą mogły wznieść dom nie dający się zburzyć, dom chroniony przed wszelkimi burzami. Jego łagodność nie jest brakiem charakteru, jego pokora nie jest rezygnacją czy ucieczką przed czasem. Stopniowo przygotowuje on wiek dojrzałości, chwilę, w której będzie mógł wesprzeć się na swoim czeladniku, który w międzyczasie stał się mistrzem, a przy swojej śmierci pozostawi przez testament całe swoje dziedzictwo (Hbr 9, 16-17). Józef musiał organizować stopniowo, podobnie jak Stwórca wieczorem siódmego dnia, przekazanie wszystkiego, co posiadał w swoim domu i w swoim warsztacie ciesielskim. Możemy tylko wyobrazić sobie jego ostatnie słowa: „Jezu, mój umiłowany Synu, wszystko moje do ciebie należy” (por. Łk 15, 31; J 17, 10).

Drogi nam papież Jan Paweł II oznajmił: „Permisywizm nie czyni ludzi szczęśliwymi”. Porzucenie zadań przez ojca sprawia, że dzieci stają się rozkapryszone czyli zepsute; w obliczu nieuniknionych przeciwności życia, będą poszukiwały jakiejś kompensacji dla swego rozczarowania, na przykład narkotyków, niepohamowanej pogoni za pieniądzem i przyjemnościami, a w skrajnych przypadkach rozczarowania niektórzy będą dążyli do drogi bez wyjścia, jaką jest samobójstwo, ku wielkiej rozpaczy nierealizującego swego powołania ojca: „Symu, mój Synu czemuś mnie opuścił?”

Opuszczony ojciec

W taki właśnie sposób rozpacza żalem nieutulonym król Dawid, dowiedziawszy się o tragicznej śmierci Absaloma, swego buntowniczego syna, który chciał wydać wojnę swemu ojcu i zawładnąć jego tronem. Posłuchajmy 2 Księgi Samuela, rodział 19, wers 1: Król zadrżał. Udał się do górnego pomieszczenia bramy i płakał. Chodząc tak mówił: "Synu mój, Absalomie! Absalomie, synu mój, synu mój! Kto by dał, bym ja umarł zamiast ciebie?

Każdy człowiek potrzebuje pośredników

W Józefie możemy dostrzec wzór autorytetu. Słowo to, podobnie, jak imię Józef oznacza w języku hebrajskim, tego kto sprawia wzrost, kto pozwala innym istnieć, rozwijać się, wzrastać. Świadkiem tego jest Łukasz, który streszcza w ten sposób lata dzieciństwa i młodości Jezusa: „Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” Łk 2, 52. Dewizą Józefa mogłaby być także dewiza Jana Chrzciciela, gdyż określa ona stopniową przemienność posiadania, bycia i możności: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał (J 3, 30).

Kiedy Jezus dorósł, zapamiętał dobrze lekcję Józefa sprawiedliwego. Chce on pełnić wszystko, co sprawiedliwe poprzez posłuszeństwo wobec innych i zaakceptowanie mediacji, choć On sam jest jedynym Pośrednikiem. Jednak ten najwyższy stopień pokory i zależności od innych jest przecież wpisany w ludzką dolę. Nasi bracia protestanci i ewangelicy nie są w stanie znieść tej prostej prawdy. Nawet jeśli nie będziemy mówili o pośrednictwie Maryi, koniecznym do wcielenia i trwającym przez dziewięć miesięcy ciąży, to i tak Jezus podporządkowuje się Janowi Chrzcicielowi, który przeciwko temu protestuje, a nawet podporządkowuje się prostej materii, którą reprezentuje woda Jordanu: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe (Mt 3, 15). Dzięki takiemu posłuszeństwu Jezusa niebo się otwiera a Bóg składa tę fantastyczną deklarację miłości: „Ten jest mój Syn umiłowany. Dzięki tym wszystkim ludzkim i fizycznym pośrednikom, w chwili chrztu zostaje uwolniony Duch, który pochodzi od Ojca a z tą chwilą także i wspólnie od obdarzonego człowieczeństwem Syna. Również w ten sam sposób, w sakramentach Kościoła łączy się działanie celebransa, słowa i materii.

Sam Jezus uznaje władzę Piłata, który może decydować o Jego losie: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry (J 19, 11). Jezus, poprzez twarz rzymskiego namiestnika, któremu przebacza, gdyż ten nie wie, co czyni, dostrzega zniekształcone oblicze Ojca. Odda swoje szaty, które są z niego zdzierane i nadstawi swoją dłoń żołnierzowi przebijającemu ją gwoździem (por Łk 6, 29-35; Mt 6, 7).

W przeddzień, uczynił w trakcie pierwszej Mszy, w sposób w pełni wolny, dar ze swego Życia, ze swego Ciała i swej Krwi, które Jego prześladowcy odbiorą Mu na krzyżu. „królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” (Mt 11, 12). Nie należy do tych, którzy okazują innym przemoc, lecz do tych, którzy jej doświadczają i ją przemieniają, gotowi do przejścia przez straszną agonię Gethsemani. Święty Paweł pisze wspominając zwycięstwo zmartwychwstania,jakie następuje po uniżeniu Jezusa: „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię… Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca”(Flp 2, 9-10).

Niech każdy podejmie na nowo wyznanie wiary setnika na widok umierającego syna Józefa: „Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy” (Łk 23, 47), „Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym” (Mk 15, 39, Mt 27, 54).

II. JÓZEF JAKO WZÓR MAŁŻONKA

Przemienność władzy w rodzinie

Józef jest nie tylko wzorem ojca, ale jest także wzorem jako małżonek Maryi. Obydwoje bowiem odruchowo naśladują najwyższy Przykład Bożego związku, Ojca i Syna. Józef oddaje Maryi swój przywilej bycia tym pierwszym. To Ona bowiem jako pierwsza została uprzedzona o przyjściu Mesjasza. Józef dopiero w drugiej kolejności zostanie powiadomiony o tej dobrej nowinie. W ten sposób Stary Testament ustępuje miejsca Nowemu Przymierzu. Wraz z przyjściem Jezusa, Dziecię stanie się królem, a ojciec wówczas zajmuje dopiero trzecie miejsce zanim całkowicie usunie się w cień przekazując w swojej śmierci całe swoje dziedzictwo.

Takie następstwo ról i misji staje się celem i planem dla naszego społeczeństwa, w którym pierwsi powinni stać się ostatnimi. Prawdziwy postęp dokonuje się w awansie społecznym kobiety i tych najmniejszych. Można byłoby dostrzec pewnego rodzaju Boski wzorzec w następujących po sobie objawieniach każdej z Osób Trójcy Świętej w naszych dziejach, jak stwierdza Święty Grzegorz z Nazjanzu w pewnym znanym tekście. Ojciec objawia siebie jako pierwszy, potem objawia się Syn, na koniec zaś Syn usuwa się, by mogła rozpocząć się misja Ducha Świętego.

Stary Testament głosił wyraźnie Ojca, Syna zaś bardzo niejasno. Nowy objawił Syna i pozwolił dostrzec Bóstwo Ducha. Teraz Duch mieszka pośród nas i udziela nam jaśniejszego widzenia samego siebie. Nie było bowiem rzeczą roztropną głosić otwarcie Syna, gdy nie uznawano jeszcze Bóstwa Ojca, i dodawać Ducha Świętego jako nowy ciężar, jeśli można użyć nieco śmiałego wyrażenia, kiedy jeszcze Bóstwo Syna nie było uznane... Jedynie na drodze postępu i przechodzenia "od chwały do chwały" światło Trójcy Świętej zajaśnieje w pełniejszym blasku” - św. Grzegorz z Nazjanzu, Orationes theologicae, 5, 26: PG 36, 161 C (cytowane w KKK 684).

Wystarczy porównać zapowiedź przekazaną Józefowi w Ewangelii według św. Mateusza, która kierowana jest do Żydów, z zapowiedzią skierowaną do Maryi w Ewangelii według św. Łukasza, który pisze dla świata pogańskiego. Genealogia u Mateusza kończy się na nazwaniu „Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem” (Mt 1, 16). W Ewangelii dziecięctwa Łukasza przeciwnie zaś w centrum znajduje się postać Maryi. Kiedy Łukasz pisze: „(Jezus) był, jak mniemano, synem Józefa, syna Helego” (Łk 3, 23), przypomina nam, że ludzkie ojcostwo Józefa nie leżało w porządku biologicznym, tym, który przemija, ale duchowym, tym, które trwa.

Genealogia Jezusa u Łukasza następuje bezpośrednio po wydarzeniu chrztu w Jordanie. Odpowiada na pytanie: Kim jest więc ten Jezus, któremu Bóg dał przed chwilą to Imię: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Ja Ciebie dziś zrodziłem)”? (J 3, 22)

Usunięcie się Józefa na rzecz Maryi, a potem na rzecz Jezusa musiało dokonywać się stopniowo, gdyż w przypadku ojców rodziny nie ma możliwości usunięcia się zbyt gwałtownie przez porzucenie żony i dziecka. Rola jaką pełni Józef pozostaje na drugim planie, ale nie jest wcale drugorzędna, poświęca się on cały służbie Dziecku i jego Matki, (te dwa pojęcia występują razem czterokrotnie w pierwszym rozdziale u świętego Mateusza, tak jakby chodziło o kogoś jednego - Mt 1, 13, 14, 20, 21) w oczekiwaniu aż dziecko samo odłączy się od swej matki. Co do ojca, to pozostaje on przede wszystkim sługą.

To do niego zwraca się Bóg kiedy w środku nocy musi on obudzić Dziecko i matkę, by uciekać do Egiptu lub by potem wracać do kraju, do Izraela : „Gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie, i rzekł: "Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia”. On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela”.

Można byłoby powiedzieć, że prymat Maryi leży w jej najściślejszym związku z Dziecięciem, z Synem, podczas gdy Józef pozostaje w szczególnym związku z Bogiem Ojcem. Na tym podwójnym przykładzie powinni wzorować się małżonkowie dla budowania koniecznej harmonii i dla wyrażania swych zróżnicowanych ról. Ojciec i mąż jest królem, który staje się sługą, matka i żona jest królową, która staje się służebnicą, a obydwoje łączą swoje działania i swoją miłość na służbie Dziecku znajdującemu się na drodze ku swej królewskiej dojrzałości. Kiedy godzina nadejdzie, odejście rodziców rozumiane jest jako przekazanie misji. Na przykład kiedy w Kanie Maryja mówi do służących: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5), tak naprawdę to ona oddaje mu głos sama od tej pory milcząc. Jeśli w rodzinie nie ma miejsce takie przekazywanie władzy, pojawia się zagrożenie, że wpadnie ona w brak równowagi wynikającej z przesadnej męskiej, lub żeńskiej dominacji.

Dla uniknięcia takich zniekształceń, relacja pomiędzy mężczyzną a kobietą w związku powinna być w pierwszym rzędzie natury duchowej. Małżeńskie zaangażowanie Józefa polega w pierwszym rzędzie na powiedzeniu „tak” Bogu: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki” (Mt 1, 20).

Musiał wówczas szybko zdradzić Maryi tę wielką zażyłość, by i jej przekazać swoje „tak”. Mamy więc w tym miejscu wszystkie składniki wzorowego małżeństwa. Celebransem jest sam Bóg, który przewodniczy wymianie wzajemnych deklaracji. „Maryjo, kocham Cię i chcę być twoim mężem, a czy Ty chcesz mnie za swojego małżonka? - Tak, Józefie, zgadzam się być Twoją żoną. Ja również cię kocham”. I obdarzają się pocałunkiem pokoju.

Cóż to za lekcja dla dzisiejszych ochrzczonych, którzy dzięki temu mogą dostrzec, że zbawienie w ich ludzkiej miłości, a więc także w ich prawdziwym szczęściu może mieć swoją pełnię jedynie w sakramencie małżeństwa, który podkreśla pionowy, boski i najważniejszy wymiar ich związku. Kapłan jest pokornym świadkiem ich obopólnej zgody, gwarantem, że ta wzajemna wymiana ma miejsce we wspólnocie Kościoła i w obliczu Boga, który ich ze sobą łączy.

Stopniowość działań pedagogicznych

Nie możemy w tym miejscu pomylić stopniowości prawa z prawem stopniowości. W pierwszym przypadku nie ma mowy o tym, by ustępować przed stopniowością prawa, czyli dopasowywania go do tego, co robią ludzie co grozi błogosławieniem związków nie odpowiadających ideałowi, jaki przedstawił nam Jezus, kiedy na przykład powiedział: „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19, 6). Niemniej jednak chociaż możliwą rzeczą jest wydawanie obiektywnego sądu na temat zachowań, to nie możemy potępiać osób i je wykluczać, ponieważ Jezus przyjmował grzeszników, jedząc z nimi i okazując im nieskończone miłosierdzie Ojca w stosunku do wracającego dziecka.

Chodzi o to, by dotrzeć do ludzi tam, gdzie się znajdują, by szanować ich w ich wolności i ich drodze oraz by ich zapraszać do wejścia na drogę wskazywaną przez przykład Józefa i Maryi. Na tym polega prawo stopniowości. Oczywiście, zawsze należy utrzymywać ideał wskazany przez Boga: „Bądźcie doskonali jak wasz Ojciec jest doskonały”, ale należy z uwagą i współczuciem rozpatrywać każdy przypadek zachęcając najsłabszych do przybliżania się poprzez kolejne stopnie do wypełnienia Prawa, Prawa Miłości.

W swoim przemówieniu do Équipes Notre-Dame 23 września 1982, Jan Paweł II powiedział:

W Adhortacji Familiaris Consortio nr 9 i 34 nie mówiłem o stopniowości prawa gdyż wymagania dzieła stworzenia i dzieła odkupienia ciała odnoszą się do nas wszystkich, ale o pedagogicznym procesie wzrostu” (por. też artykuł ‘Gradualité et Conversion’ kardynała Lustigera, Documentation Catholique, 21 mars 1982, str. 315-322).

Trzy formy małżeństwa

W takim rozeznawaniu pożyteczną rzeczą jest rozróżnienie pomiędzy różnymi wzorami związków, jakie występują w dziejach. Jeszcze dzisiaj odnajdujemy związki, które umiejscowić można na jednym z tych trzech etapów:

  1. Małżeństwo naturalne, to które Bóg ustanowił jako powszechne i widział, że było dobre (por. Rdz 1, 26-31)

  2. Małżeństwo religijne, takie, które jest po prostu postawione w relacji z Bogiem, i jak mogą je przeżywać pary małżeńskie w innych religiach, jak choćby u żydów czy muzułmanów. Tak też wyglądają przypadki niektórych chrześcijan, którzy zapomnieli o swoim chrzcie, a chcą w szczery sposób, by ich miłość pozostawała w relacji z najwyższą Mocą, która wszystko stworzyła. Czy nie powinniśmy w związku z tym przystosować ceremonii do tego w jakim miejscu drogi się znajdują i do ich postępu na niej, na przykład, bez Eucharystii, jednak przy zachowaniu tego, co najistotniejsze?

  3. I na koniec małżeństwo chrześcijańskie, w którym osoba Jezusa uznawanego za Chrystusa i Syna Bożego znajduje się w centrum zaangażowania narzeczonych. W tym przypadku to sam Jezus stanowi osobiście ich „małżeńską więź”, dyskretną, a przy tym nieustannie obecną. Będąc od Niego oddzieleni nic nie jesteśmy w stanie uczynić, lecz wraz z Nim Jego Duch pomaga nam wzrastać w prawdziwej miłości, wierności i promieniowaniu naszego domowego ogniska.

W takiej właśnie perspektywie możemy przedstawiać Józefa i Maryję jako pierwsze chrześcijańskie małżeństwo, ponieważ obydwoje budowali swój związek w bezpośredniej relacji z Chrystusem, ich wspólnym dzieckiem, dzięki przyzwoleniu Maryi na Jego poczęcie i przyzwoleniu Józefa na Jego przyjęcie.

Miłować ciałem, duszą i duchem

Idąc tropem antropologii biblijnej, która określa nas jako ciało, duszę i ducha (por. 1Tes 5, 23), umieścimy przykładową miłość Józefa i Maryi przede wszystkim na trzecim, duchowym, poziomie. Taki związek utworzony przez dwie osoby przeznaczony jest do trwania na zawsze i z wiekiem winien się tylko umacniać. Znajdujemy się w tym momencie na trzecim stopniu.

Drugi stopień mieści się na psychologicznym poziomie uczuć. Może on doświadczać wzlotów i upadków, ale nie należy sądzić, że sam związek przestaje istnieć, kiedy miłość wydaje się być już zapomniana. Kochać to chcieć kochać, jak twierdził Karol de Foucauld, i ta prawda odnosi się także do naszej relacji z Bogiem, który może przechodzić także przez okresy pustyni.

Pierwszym poziomem jest poziom odczuwania i fizycznego wyrażania miłości. Józef i Maryja musieli wzrastać w swojej miłości poprzez czyny czystości, czyli poprzez uwolnione od wszelkiego egoizmu gesty takie jak uśmiech, spojrzenie, pieszczota, pocałunek, dzielenie się podarkami, kwiatami, owocami czy pożywieniem. Jednak ich ciała nie doświadczały pełnego związku z racji dziewictwa Maryi.

Ludwik i Zelia Martin, rodzice Świętej Teresy, chcieli początkowo naśladować ten przykład, który pociąga małżonków ku górze, ale pewien rozsądny kapłan poradził im, by podążali za porządkiem ustanowionym przez Stwórcę: będą już jednym ciałem (Rdz 2, 24 ; Mt 19, 4-6). I Bóg widział, że to było bardzo dobre (Rdz 1, 31), gdyż dzięki takiemu uświęceniu ich ciał na świat przyszło pięć córek. Kiedy w życiu małżeńskim, ten fizyczny dar zanika z powodu wieku, albo choroby, czy nawet owdowienia, wzór dziewiczej miłości Józefa i Maryi wskazuje, że nie wszystko zostało stracone, że należy zwrócić się ku temu, co najistotniejsze i wzrastać w miłości duchowej, która będzie tworzyła z nich towarzyszy wieczności.

Na tym poziomie, boski związek Ojca i Syna pozostaje najwyższym wzorem do naśladowania, z racji cechującej go wielkoduszności, miłości, nierozerwalności, wierności i owocności.

III. JÓZEF WZOREM DLA RODZIN

Osoba Józefa jako ojca i małżonka zorientowana jest ku ukonstytuowaniu rodziny. Jego ojcostwo jest czymś nieodzownym dla strukturyzacji człowieczeństwa Jezusa. Sama tylko relacja matki i dziecka nie wystarczy do budowy struktury prawdziwej rodziny. Psychoanalityk „Lacan uważa, że psychiczna przyczyna nerwicy leży w wykluczeniu ojca ze struktury rodziny, wraz z redukcją, jaka z tego wynika w relacjach matka-dziecko”.1

Istotnie bowiem dziecko ma prawo do dwojga rodziców, i dodam: różnych rodziców, ni mniej, ni więcej. Bez obecności trzeciej osoby, która potrzebna jest do tego, by przeciąć, choćby symbolicznie, pępowinę, relacja dwóch osób może popaść w dwa rodzaje przesady:

  1. Fuzję i konfuzję (pomieszanie), miłość fuzjonalna żyje marzeniami i odrealnieniem. Przebudzenie może okazać się dramatyczne.

  2. Zaborcza miłość matki w końcu dusi dziecko, które staje się niezdolne do autonomicznego rozwoju.

  3. Zbuntowany młody człowiek stara się uzyskać niezależność i szuka wyrwania się poprzez przemoc, a więc postawę, która może wyrażać się zamknięciem, agresją, ucieczką czy próbą samobójczą.

Obecność Józefa umożliwia Świętej Rodzinie z Nazaretu bycie rodziną w pełni trójczłonową, trójskładnikową i trynitarną.

Ojciec Marc Oraison pisze: „Przechodząc od relacji dwubiegunowej (z rodzicem o przeciwnej płci) do relacji trójbiegunowej, dziecko automatycznie, zostaje w wirtualny sposób otwarte na tego, czy na tę, z którym będzie skłonne samo stworzyć związek, na swe własne dzieci, na wszystkie pozytywne możliwości relacji z innymi mężczyznami i kobietami, w afektywnym poczuciu bezpieczeństwa, które to umożliwia. Uderzającą rzeczą jest możliwość zwrócenia uwagi na to, że z psychologicznego punktu widzenia jest rzeczą bezwzględnie konieczną by przejść z ,relacji we dwoje’ do ,relacji we troje’ po to, by jakiekolwiek istnienie, urzeczywistnienie siebie i miłości było naprawdę możliwe”.2 

Gdzie jednak możemy odnaleźć uniwersalny wzór takiej ,relacji we troje’, taką komunię trzech oddzielnych osób, jak nie w tajemnicy Trójcy Przenajświętszej? Rodzina z Nazaretu zanurzona była w tym strumieniu miłości i szczęścia życia trynitarnego, ponieważ na ziemi, jak i w niebie, ta Druga Osoba, Syn, zajmowała środkowe miejsce. Ks. Marc Oraison pisze w dalszym ciągu: „Dla prawdziwego podobieństwa do nieskończonego dynamizmu relacji jakimi jest sam Bóg, Jeden i w Trójcy, gatunek ludzki został także stworzony w tym rytmie na trzy, na który jasno wskazuje współczesna nauka. Dwie osoby zmierzają ku sobie nawzajem i stają się jednym ciałem (por. Rdz 2,24), a ich jedność sprawia pojawienie się trzeciego wymiaru osobowego, Dziecka, kogoś innego, który z nich się bierze”.

Sądzę, że nowa ewangelizacja polega na umieszczeniu Trójcy Świętej w samym sercu chrześcijańskiego przesłania. W swojej mowie pożegnalnej, Jezus ogłasza przekazanie swej misji Duchowi Świętemu i w ten sposób zarysowuje przyszłość Kościoła i ludzkości: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy”(J 16, 12-13). Ten Duch, zgodnie z tym, co pisze św. Maksymilian Kolbe jest Owocem wzajemnej miłości Ojca i Syna (17 03 41). Jest On poczęciem, które pochodzi od Ich wspólnej płodności. Dzięki tej Trzeciej osobie, nie tylko związek małżeński dwojga osób, ale i ludzka rodzina jest budowana na obraz Boga.

Cóż więc dzieje się wewnątrz niewysłowionej tajemnicy Bożej Rodziny, byśmy mieli z niej czerpać wzór? Jest Ojciec, który podejmuje inicjatywę przekazania wszystkiego, co ma, co czyni i czym jest, swemu Synowi. Zrodzony Syn rodzi się na nowo i podejmuje to ojcowskie działanie, które dzięki Niemu stanie się synowskim. Z ich związku pojawia się odwiecznie Osoba Ducha Świętego. Chodzi tu o cechujący związek akt poznania z biblijnym znaczeniu tego słowa. Świadczy o tym czwarty rozdział Księgi Rodzaju: „Potem Adam poznał Ewę, żonę swoją, która poczęła i porodziła Kaina, i rzekła: Otrzymałam męża od Pana”(Rdz 4, 1, Biblia Gdańska). Wielka jest tajemnica miłości w niebie i na ziemi! Streszcza się ona w trzech słowach : rodzenie, odrodzenie i wdzięczność (te trzy słowa w jęz. francuskim mają wspólny rdzeń – rodzenie: naissance, renaissance, reconaissance).

Wszystko to znajduje swoją kulminację w konkretnej chwili kiedy na krzyżu Jezus oddaje swe ostatnie Tchnienie: „skłoniwszy głowę oddał ducha” (J 19, 30). Ostatnie tchnienie umierającego mogłoby wyrwać z nas krzyk rozpaczy komentujący absurdalność ludzkiego losu, jednak przeciwnie, oznacza on szczyt wyrzeczenia, zawierzenia, altruizmu, bezinteresowności i owocności. Jest proklamacją pełnego i powszechnego odpuszczenia, dzięki nieskończonemu miłosierdziu, które przebacza siedemdziesiąt razy siedem razy (Mt 18, 22).

Święty Paweł w Liście do Filipina, opisuje nam to uniżenie, ową kenozę Jezusa, który ogołocił się ze wszystkiego, by świat napełnić swoim Duchem. Takie posłuszeństwo aż do śmierci umożliwia oddanie najwyższej chwały, gdyż dzięki temu zyskuje On Imię Boże, które jest ponad wszelkie Imię (Flp 2, 5). „Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić.” (2 Kor 8, 9).

Jeśli poprzez łaskę jesteśmy „w naturalny sposób” synami Bożymi (Ef 2, 10; Rz 8, 28-30), synami w Synu, to takie „nadprzyrodzone prawo” może leżeć jedynie w perspektywie etyki trynitarnej. Przewyższa ono czysto naturalne prawo, prawo filozofów, uczonych w Piśmie, faryzeuszy i większości śmiertelników (Mt 5, 20, 46). Zachęca nas ono do naśladowania w doskonałości miłosierdzia Ojca (Łk 6, 27-38)

Duch Syna pozwala nam wołać „Abba, Ojcze” (Rz 8, 15; Gal 4, 6).

W świetle takiego objawienia możemy zejść na ziemię, w naszą codzienność i ponownie odkryć ukryte skarby tego, czym żyła Święta Rodzina z Nazaretu, co nazywam „zachwytem nad zwyczajnością”, zupełnie prostym życiem, tak bardzo podobnym do życia naszych rodzin ziemskich, ponieważ Jezus jest zawsze z nami, obecny pośród naszych ludzkich relacji. Ponieważ Józef był mężem sprawiedliwym, w instynktowny sposób dostosował swoją rolę do Bożego ojcostwa. Poprzez swoje drobne gesty dobroci objawiał człowieczeństwu Jezusa niezmierzoną Bożą miłość.

Przypominam sobie z pielgrzymki do Ziemi Świętej kierowcę, który zabrał ze sobą dziesięcioletniego chłopca; ten kierował swój, pełen ufności wzrok ku swemu ojcu mówiąc do niego: „abbi”, co znaczy „tatusiu”!

Sam też doświadczyłem Bożego ojcostwa. Wracając pewnej niedzieli wieczorem ze spaceru ze swoim ojcem, a miałem wtedy około sześciu lat, wskazałem ojcu palcem wspaniałe czerwone kręgle wiszące w sklepie mojej mamy: prowadziła ona w wiosce mały sklepik spożywczo-przemysłowy. Zaszliśmy tam z tatą, bo chciał się jej poradzić w pewnej rodzinnej sprawie, gdyż w małżeństwie nigdy nie decyduje się samemu o niczym. Powrócił i bez słowa wziął drabinę i zdjął dla mnie ten skarb, by złożyć go w moich dłoniach. Tego dnia, podobnie jak Jezus z Nazaretu, przeżyłem i zrozumiałem poprzez małżeńską miłość rodziców niezmierzone Boże ojcostwo.

Ojciec Daniel Foucher

Referat wygłoszony podczas 44. Sympozjum Józefologicznego w Kaliszu

1 Jan-Pierre Cléo « Le vocabulaire de Lacan », Ellipse, Paris, 2002, p. 34

2 Marc Oraison « Le mystère humain de la sexualité », p. 125

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!