TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 18:17
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Święty Józef i umieranie

Święty Józef i umieranie

jozef

Józef, który umierał w kochającej obecności Jezusa i Maryi, jest patronem dobrej śmierci, na długo wcześniej niż ona przychodzi.

Tym razem zaczniemy od świadectwa, jakie opowiedział ks. Adam Sikora na spotkaniu księży diecezji przemyskiej w roku 1954. Rzecz dotyczy roku 1930, kiedy to wspomniany kapłan pracował jako wikariusz parafii w Borysławiu.

Wezwanie do umierającego
Pewnego razu, kiedy już spał, ktoś natarczywie dobijał się do zamkniętej okiennicy i wołał: „proszę zaraz iść do chorego, który dogorywa w bloku przy ul. Sobieskiego nr 50 na drugim piętrze”. Ksiądz wstał i wyszedł na ganek, by zobaczyć osobę, która by go zaprowadziła do chorego, ale nikogo nie było. Wrócił więc do mieszkania i położył się do łóżka. Po krótkim czasie usłyszał ponowne pukanie i natarczywe wołanie, by szedł do chorego. Wyszedł na ganek, ale nie było człowieka, który go wzywał. Pomyślał więc, że jest to jakaś prowokacja ze strony zbuntowanych Ukraińców, wrócił do łóżka i położył się w nim, ale tym razem pozostał w ubraniu. Za chwilę, mimo zamkniętych drzwi, wszedł do mieszkania starszy wiekiem mężczyzna, zbliżył się do łóżka, chwycił leżącego księdza i dosłownie wyrzucił go z łóżka mówiąc surowym, rozkazującym głosem: „Natychmiast idź pod wskazany adres, bo ten człowiek umiera!” Po tych słowach tajemnicza postać znikła. Ksiądz zrozumiał, że ma do czynienia z jakimś nadprzyrodzonym zjawiskiem, któremu oprzeć się nie wolno. Pospieszył do kościoła, wziął Najświętszy Sakrament, święte oleje i poszedł na ul. Sobieskiego pod numer 50. Zadzwonił do bramy i oznajmił stróżowi, że jest wezwany do chorego. Stróż stwierdził, że nic mu nie wiadomo, aby tu ktoś chorował i wzywał w nocy księdza. Ostatecznie po podaniu dokładnego adresu przez księdza stróż przypomniał sobie, że faktycznie jest tam chory lekarz, ale jest to człowiek niewierzący, który pewnie księdza nie przyjmie. Jednak na prośbę księdza zaprowadził go na drugie piętro. W drzwiach ukazała się żona lekarza z pytaniem: „Kto księdza tu sprowadza o takiej porze? Przecież ani mąż, ani ja nie prosiliśmy, bo oboje jesteśmy niewierzący, zbyteczna fatyga księdza...” Ksiądz powiedział, że wezwał go do chorego jakiś starszy mężczyzna, wskazał mu dokładny adres i zmusił, by się tu udał.

Posłuchał się mamy
Zaskoczona żona zdecydowała wprowadzić księdza do pokoju chorego. Na widok księdza chory zaintrygowany zapytał: „Kto księdza tu sprowadził?” Ksiądz opowiedział mu przebieg potrójnego wezwania przez jakiegoś starszego człowieka z siwą brodą, który po prostu wyrzucił go z łóżka i nakazał śpieszyć do chorego pod wskazany adres. Lekarz zamyślił się i polecił żonie, by przyniosła z sąsiedniego pokoju wiszący na ścianie obraz. Ksiądz rozpoznał, że to właśnie ten człowiek z obrazu wezwał go do chorego. Wtedy lekarz drżącym głosem opowiedział, jak jego umierająca matka ten obraz Świętego Józefa przekazała mu wraz z przepisaną na kartce modlitwą do Świętego Józefa o szczęśliwą śmierć i nakazała mu, aby tę modlitwę odmawiał przez całe życie. I mówił dalej: „Chociaż straciłem wiarę i nie wierzyłem w Boga wraz z żoną, to jednak, by dotrzymać słowa danego matce tę modlitwę machinalnie odmawiałem. Teraz widzę, że św. Józef nie pozwolił mi zginąć marnie. Proszę mnie wyspowiadać i pojednać z Bogiem”. Po spowiedzi przyjął pobożnie Komunię Świętą jako Boski Pokarm na drogę wieczności oraz sakrament namaszczenia świętym olejem, gorąco dziękując młodemu kapłanowi, który o tej porze przybył do niego.
Ksiądz wyszedł zadowolony z wyświadczonej choremu posługi i skierował się do wyjścia. Nie zdążył dojść do windy, gdy nadbiegła żona chorego i płacząc zawołała: „Księże, mój mąż kona”. Kapłan powrócił, by odmówić modlitwy za konającego. Później ten sam kapłan, na prośbę wdowy odprawił katolicki pogrzeb.

Sztuka dobrego umierania
Powyższe świadectwo jest praktycznym i relatywnie współczesnym potwierdzeniem tego, czego uczy nas Kościół i co możemy znaleźć w różnych publikacjach: św. Józef jest patronem dobrej śmierci i jak się okazuje, zasłynął w tej roli szczególnie w XVII wieku, podczas ostatniego z gwałtownych wybuchów zarazy pustoszącej Europę. W obliczu gwałtownej śmierci wielu ludzi szczerze zapragnęło pomocy do dobrego jej przyjęcia. I właśnie na tę potrzebę, jak czytamy u Louise Perrotty, odpowiedzieli jezuici, ukazując św. Józefa jako wzór dobrej śmierci, przeżywanej w bliskości Jezusa. Aby zapewnić pomoc do realizacji tego celu, założyli „Bractwo Dobrej Śmierci” i wydawali różne opracowania, jak na przykład „Sztuka dobrego umierania”, autorstwa kardynała i teologa, św. Roberta Bellarmina. Ojciec Michael Malone tłumaczył, że przesłanie było zasadniczo jedno: życie w bliskości Jezusa - poprzez częste przyjmowanie sakramentów, modlitwę i dobre uczynki - jest „najlepszą drogą do osiągnięcia pokoju na tym świecie i wiecznej radości w świecie przyszłym”.
Choć opisane powyżej świadectwo zdaje się temu przeczyć, to jednak w naszych czasach postęp medycyny oraz, można powiedzieć, degrengolada kulturowa starają się odsunąć od nas jak najdalej wszelką myśl o śmierci. Jeśli już ten temat w ogóle się pojawia, mówi się o tym, jak oswoić, zmanipulować czy nawet zaprojektować własną śmierć. David Brooks w żartobliwym artykule przepowiedział, że ten dominujący ton przybierze jeszcze na sile, kiedy pokolenie wyżu demograficznego lat sześćdziesiątych wejdzie w swój „optymalny czas odchodzenia”. Usłyszymy wówczas o tym, jak „przekształcić śmierć w formę autoekspresji”. Do dobrego tonu będą należały stwierdzenia typu „nie zamierzam tak po prostu umrzeć, ale skorzystać z przysługującego mi prawa do śmierci” i nabywanie poradników zatytułowanych na przykład: „Siedem sekretów satysfakcjonującego umierania”. Ze śmierci nie wolno żartować, ale taka postawa jedynie ukrywa czy maskuje głęboko zakorzeniony lęk przed śmiercią, który jest udziałem każdej ludzkiej istoty i być może dzisiaj jeszcze bardziej niż w poprzednich epokach potrzebna jest nam pomoc i wstawiennictwo patrona umierających. Św. Józef, patron szczęśliwej śmierci, jest gotów zaspokoić tę potrzebę, ale też być może potrzebujemy bardziej pogłębionej refleksji na jego temat i tego konkretnego patronatu.

Oswoić się z własnym umieraniem
Dlaczego św. Józef jest patronem dobrej śmierci, czy umierających? Choć nie ma na to źródeł biblijnych, wskazuje się, że jego śmierci towarzyszyli Jezus i Matka Najświętsza. Jak napisał o. Aleksander Jacyniak, była to, owszem, bardzo piękna śmierć, ale czy rzeczywiście tylko to mogłoby wystarczyć, żeby św. Józef był patronem dobrej śmierci? A może należy poszukać innych aspektów, które sprawiają, iż św. Józef jest bardzo słusznie czczony jako patron dobrej śmierci? I może te aspekty pomogą nam jeszcze bardziej docenić jego rolę w naszych czasach? Spróbujmy pójść tym tokiem myślenia i znaleźć te inne aspekty. O. Jacyniak mówi o „oswajaniu się” z nadchodzącą śmiercią w trakcie życia Jezusa z dorastającym Jezusem. Bardzo możliwe, że w tym okresie podstawowym dla Józefa było doświadczenie, gdy wraz z Maryją i dwunastoletnim Jezusem poszedł do świątyni jerozolimskiej. Mógł on uświadomić sobie, że jego Syn nie Syn, Jezus wchodzi w inną perspektywę swojego życia. Gdy Matka Najświętsza mówi Jezusowi: ,,Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy ciebie” (Łk 2, 48), Jezus odpowiada: ,,Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). Ukazuje, że na plan pierwszy wysuwa się inny Ojciec i że Józef jako ziemski ojciec może powoli odchodzić z tego życia lub przynajmniej ze spokojem akceptować perspektywę własnej, zbliżającej się śmierci. W odniesieniu do tego wydarzenia i tego procesu św. Józef może być patronem dobrej śmierci dla tych wszystkich, którzy przeżywają kryzys połowy życia i którzy czynią niesamowite wysiłki, żeby zagłuszyć, zanegować, zakrzyczeć w sobie myśl o przybliżaniu się do własnej śmierci. Jeśli zaś tak czynią, przedłużają jedynie swoją walkę, która i tak prędzej, czy później skazana jest na przegraną: człowiek nie uniknie procesu przybliżania się do śmierci, nawet jeśli stara się zagłuszyć go - jak pisze o. Jacyniak - poprzez zaangażowanie w kolejne studia, poszukiwanie nowej miłości, czy też troskę o utrzymanie swego ciała w stanie niekończącej się młodości.

Nie jestem Bogiem
W jakim jeszcze znaczeniu w tym św. Józef może być patronem dobrej śmierci? Wszystko wskazuje na to, św. Józef umarł przed Jezusem, a więc po przekroczeniu granicy śmierci, poszedł jeszcze do otchłani i milionom zgromadzonych tam ludzi, począwszy od pierwszych rodziców, mógł ogłosić, że ich zbawienie już się rozpoczyna. Mesjasz jest już na tym świecie. Pozostało nam bardzo niewiele oczekiwania. Nie traćcie nadziei. W odniesieniu do tego św. Józef może być patronem dobrej śmierci dla tych wszystkich, którzy tracą nadzieję pośród dramatu przechodzenia przez tajemnicę śmierci. Przechodzenie przez tajemnicę śmierci jest czasem nowych narodzin. Jest procesem bolesnym, ale prowadzącym do życia nowego i może być czasem nowych narodzin także dla tych, którzy odchodzą z tego świata w stanie bardzo wielkiej grzeszności. W trakcie przechodzenia przez śmierć każdy człowiek uświadamia sobie, jeśli nie uczynił tego wcześniej, że nie jest Bogiem lub prawie Bogiem. Bóg bowiem nie umiera, a człowiek umiera. W trakcie przechodzenia przez śmierć uświadamia sobie, jak wielką iluzją było w jego życiu to wszystko, co nie służyło Bogu, jeżeli Bóg znajdzie minimum otwarcia na niego, pośród człowieczego przechodzenia przez śmierć, znajdzie sposób, żeby takiego człowieka pomimo wszystko przyciągnąć do Siebie. Nieustannie pomagającym w tym procesie jest św. Józef, który oby towarzyszył także nam, w naszym przechodzeniu przez śmierć. Jakby na to nie spojrzeć, bez względu na poziom naszej wiary (oby wzrastał) warto mieć blisko siebie św. Józefa. Teraz, ale chyba jeszcze bardziej w tym momencie, który wszystkich nas ponownie uczyni równymi i bez wyjątków.

Tekst ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!