TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 03 Września 2025, 16:02
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Święty Józef i Rachel

Święty Józef i Rachel

Co łączy św. Józefa z umiłowaną żoną Jakuba, ojca dwunastu pokoleń Izraela?
Okazuje się, że nie tylko pochodzenie.

Gdy św. Józef z Rodziną opuszcza Betlejem, na miejscowość spada wielki cios. Zemsta i lęk Heroda skutkują rzezią chłopców do lat dwóch. Wyznaczona przez króla granica wieku niemowląt oraz obszar geograficzny, który określa Herod, świadczą o jego okrucieństwie. Wymowne jest to, że ziemia, która przynajmniej od dłuższego czasu cieszyła się spokojem, doświadcza zabójczego dramatu właśnie wówczas, gdy nie ma tam Józefa, a z nim Pana Jezusa i Jego Niepokalanej Matki. Możemy przypuszczać, że opiekun Zbawiciela dowiedział się o tym, co się tam wydarzyło, bo wiadomości z Judei nadal do niego docierały – czy to w sposób nadprzyrodzony, czy poprzez przekazy ustne (por. Mt 2, 20-22).
Ponadto św. Mateusz umieszcza w tym miejscu znamienne słowa z Księgi Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma” (Mt 2, 18). Te słowa kojarzą nam się zazwyczaj z zamordowanymi Świętymi Młodziankami. Jednak mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że te same słowa odnoszą się również do św. Józefa wyprowadzającego swoją Rodzinę z Betlejem do Egiptu.

Płacząca Rachel
Judaizm uważa Abrahama, Izaaka i Jakuba za patriarchów narodu wybranego. Natomiast ojcem dwunastu plemion Izraela był Jakub, wnuk Abrahama. Gdy Jakub zapragnął poślubić Rachelę, ojciec jej, Laban, który był wujkiem Jakuba, podstępnie oszukał go, dając mu za żonę inną swoją córkę, Leę, zamiast Racheli (por. Rdz 29). Gdy po upływie wielu lat Rachel w końcu została drugą żoną Jakuba, okazało się, że jest niepłodna. Ubolewając nad tym i słysząc od Jakuba, że to Bóg daje dzieci, a nie człowiek, Rachel zanosiła modlitwy i została wysłuchana przez Pana. Jak podaje Księga Rodzaju, urodziła Jakubowi syna – Józefa (por. Rdz 30). Później Bóg obdarował ją drugim synem, którego zdążyła nazwać „Ben-oni”, czyli „syn mojego cierpienia”, bo jej poród był trudny, a rodząc, zmarła (por. Rdz 35, 18).
Bezpośrednio po jej śmierci Jakub zmienił imię chłopca na Benjamin (Binjamin, czyli „syn prawicy”) – najprawdopodobniej dlatego, że chciał, aby życie dziecka nie kojarzyło się z udręką matki. Niemniej cierpienie Racheli mocno zapisało się w tradycji żydowskiej, która dostrzegła w niej matkę troszczącą się o naród Izraela, zwłaszcza wówczas, gdy doznawał strapienia. Spośród proroków najwyraźniej wyraził to przekonanie Jeremiasz, pisząc, że „w Rama daje się słyszeć lament i gorzki płacz. Rachel opłakuje swoich synów, nie daje się pocieszyć, bo już ich nie ma” (Jr 31, 15). Nie można się więc dziwić, że św. Mateusz wybrał właśnie te słowa, gdy opisywał rzeź betlejemskich chłopców, bo pisał Ewangelię do chrześcijan żydowskiego pochodzenia, dobrze rozumiejących to skojarzenie z płaczem matriarchini. Jednak zamiar Ewangelisty w przytoczeniu tych starotestamentowych słów był głębszy. Na czym polegał?

Rama
Wyszczególniona w powyższych słowach proroka miejscowość Rama była uważana za rejon, w którym została pochowana Rachel, i to przy drodze wiodącej z Betlejem do Jerozolimy i dalej. Gdy więc Jeremiasz pisał o płaczu Racheli, nawiązał nie tylko do jej wieloletniej niepłodności i cierpień przy porodzie drugiego syna, Benjamina, ale również do jej duchowego towarzyszenia Izraelitom wygnanym do Babilonii.
Po najeździe Babilończyków na Judeę w roku 597 przed Chrystusem deportowani mieszkańcy Judei byli prowadzeni przez wojska babilońskie drogą, która przechodziła przez Rama, gdzie znajdował się grób Racheli. W ten sposób zrodził się w myślach Jeremiasza wzruszający obraz Żydów wygnanych ze swojej ziemi, przechodzących obok grobu swojej matriarchini, która opłakiwała ich z miejsca swojego spoczynku. Jednak prorok dodaje: „Powstrzymaj głos twój od lamentu, a oczy twoje od łez, bo jest nagroda na twe trudy (…) powrócą oni z kraju nieprzyjaciela. Jest nadzieja dla twego potomstwa (…) wrócą synowie do swych granic” (Jr 31, 16-17).
Ewangelista Mateusz co prawda nie przytacza tych dalszych słów Jeremiasza, bo dla zamordowanych betlejemskich dzieci nie było nadziei ocalenia. Natomiast zgodnie z praktyką żydowską cytowanie czegoś ze Starego Testamentu zakładało obecność całego kontekstu. W związku z tym, podobnie jak płacz Racheli nad wygnanymi Izraelitami ma się zamienić w radość z ich powrotu, tak też rzeź niewinnych Młodzianków nie kończy się smutkiem ich matek.
Święta Rodzina, podobnie jak starożytni Izraelici, też była „wygnana” z ojczystej ziemi, ale później miała wrócić za przewodnictwem św. Józefa. Dowodem na to jest fakt, że Jeremiaszowe słowa „Rachel opłakuje swoich synów, nie daje się pocieszyć, bo już ich nie ma” w języku hebrajskim mogą być przetłumaczone z końcowym wyrażeniem „bo jego już nie ma” zamiast „bo już ich nie ma”. Ale kogo już nie ma? Z perspektywy Nowego Testamentu chodzi nie tylko o zamordowanych Młodzianków, ale również o Mesjasza, którego nie ma w Betlejem, bo zabrał go stamtąd św. Józef.

Rachel i Józef Egispski
Gdy synowie Jakuba przybyli do Egiptu, aby tam postarać się o żywność dla swojej rodziny w Kanaanie, udali się do swego brata Józefa, który pełnił najwyższy urząd po faraonie. Nie rozpoznali go, dopóki im nie oznajmił, że to on jest ich bratem, którego wiele lat wcześniej próbowali zabić. Wtedy Józef sprowadził braci i ojca – Jakuba – aby osiedlili się w Egipcie. Zaznaczył jednak, że on sam pragnie być pochowany na ziemi, którą Bóg obiecywał Abrahamowi. Józef zatem zobowiązał braci, aby ich potomkowie spełnili jego prośbę. Dlatego też gdy 400 lat później Izraelici pod przewodnictwem Mojżesza opuścili Egipt, zabrali ze sobą kości Józefa. W ten sposób Józef egipski „powrócił” do swojej ojczyzny z „wygnania”. W związku z tym Żydzi na przestrzeni wieków nazywali oczekiwanego przez nich Mesjasza nie tylko synem Dawida, ale również synem Józefa. Wraz z Eliaszem i Mojżeszem Józef egipski był uważany przez wyznawców judaizmu za osobę, która pojawi się ponownie krótko przed nadejściem Mesjasza.
W tych żydowskich oczekiwaniach możemy dostrzec intuicyjną zapowiedź, która co prawda nie spełniła się wprost tak jak Żydzi myśleli, ale zrealizowała się w osobie św. Józefa w sposób nieprzewidywany. Jeżeli św. Mateusz przywołuje słowa proroka Jeremiasza o płaczącej Racheli w odniesieniu do zamordowanych betlejemskich Niemowląt, to dlaczego nie moglibyśmy powiedzieć, że odniósł jej płacz do „wygnania” Świętej Rodziny z Betlejem do Egiptu?
Na tej samej zasadzie możemy zrozumieć słowa Jeremiasza o powrocie Żydów z wygnania: tak jak oni wrócili z Babilonii, tak też Józef zaprowadził Mesjasza i Jego Najświętszą Matkę z powrotem do ziemi ojczystej. Rzecz jasna, że z perspektywy życia wiecznego i obcowania świętych zamordowani betlejemscy Chłopcy są dzisiaj świętymi w Niebie, a Kościół wspomina ich w kalendarzu liturgicznym cztery dni po uroczystości Bożego Narodzenia. Niemniej już w samym powrocie Świętej Rodziny z Egiptu można dostrzec nadprzyrodzoną radość, która wybrzmiewa w słowach Jeremiasza piszącego o nadziei powrotu Izraelitów z wygnania.
Inaczej mówiąc, płacz Racheli to nie tylko ubolewanie nad Benjaminem, którego porodziła w wielkim bólu; nie tylko pośmiertny smutek w wyniku „wygnania” jej syna Józefa przez własnych zazdrosnych braci do Egiptu; nie tylko pośmiertny żal nad przyszłymi Izraelitami wygnanymi do Babilonii; nie tylko ból nad zamordowanymi betlejemskimi Dziećmi. Płacz Racheli jest również ubolewaniem nad odejściem Jezusa, Maryi i Józefa z Betlejem. Ale tak jak kości Józefa egipskiego wróciły z Egiptu; tak jak Izraelici wrócili z wygnania; tak jak Młodziankowie „wracają” do nas jako święci cieszący się, że mogli przelać krew za Chrystusa, tak też Józef przyprowadza Syna Bożego i Jego Niepokalaną Matkę z powrotem do ziemi Izraela, aby tam Mesjasz dokończył swoje dzieło Odkupienia.

Św. Józef niespodziewany
Niespodziewany sposób spełnienia proroczych słów Jeremiasza w osobie Jezusa (dzięki działaniom św. Józefa) mówi nam coś ważnego o sposobie duchowego działania opiekuna Zbawiciela. Wiele osób modlących się do św. Józefa w kwestiach beznadziejnych zauważa, że przedstawione mu problemy, jak również skierowane do niego prośby modlitewne, realizują się według ciekawej zasady. Mianowicie Józef często spełnia nasze marzenia inaczej, niż byśmy się spodziewali. Innymi słowy, on spełnia nasze pragnienia, ale w sposób przez nas nieprzewidywany. Pod tym względem jego działanie ma w sobie coś z działania starotestamentowej Racheli, matki Józefa egipskiego. Jej miejsce spoczynku na trasie późniejszych wygnańców okazało się opatrznościowym wsparciem duchowym dla jej potomków. Kto by się tego spodziewał za życia tej matriarchini? Św. Józef też umożliwia spełnienie się proroctw Starego Testamentu, gdy prowadzi Syna Bożego z miejsca na miejsce, w sposób nieprzewidywany przywracając nadzieję tam, gdzie już znikła. Przykładem jest jego objawienie w 1660 roku we francuskiej miejscowości Cotignac. Ukazał się wtedy pasterzowi Gaspardowi Ricardowi, który podczas upału zasłabł z pragnienia, nie mając nigdzie wody do picia. Nagle ukazał mu się św. Józef, wskazał na dużą skałę i kazał Gaspardowi ją podnieść, aby znaleźć pod nią wodę. Pasterz zdziwił się, bo nikt nie mógłby podnieść tak wielkiej skały. Niemniej podszedł i ku wielkiemu zdziwieniu podniósł ją z łatwością i znalazł wodę, której się napił.
Szukajmy zatem pomocy u św. Józefa w sprawach beznadziejnych. Bo on zawsze widzi nadzieję, nawet tam, gdzie jej nie ma. Wówczas nasze problemy też się rozwiążą, i to w sposób najbardziej nieprzewidywalny.

Ks. Jacek Stefański

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!