Święty Franciszek krzyżowcem??
Św. Franciszek zaryzykował życiem i udał się do sułtana, żeby porozmawiać z nim osobiście?
Przy okazji opowieści o wyprawach krzyżowych, warto przypomnieć zapomnianą
już nieco historię o tym, jak ze swoją własną misją wyruszył w dobie krucjat do muzułmanów św. Franciszek z Asyżu.
Franciszek był zdania, iż muzułmanom należy głosić Ewangelię dokładnie takimi samymi metodami, jakimi obwieszczali Chrystusa pogańskim narodom Apostołowie. Czyli przede wszystkim pokojowo, bez użycia miecza. I by nie być gołosłownym, jak czytamy w „Kwiatkach Świętego Franciszka”, Biedaczyna z Asyżu osobiście postanowił dać przykład takiej ewangelizacji, wyprawiając się do Ziemi Świętej z krzyżowcami piątej krucjaty. Niemniej, pamiętać należy, iż Franciszek w pełni popierał konieczność zbrojnego odzyskania świętych miejsc chrześcijaństwa oraz ochrony pielgrzymów przed bandami łupieżców i Arabami.
W kraju Saracenów
Wziąwszy ze sobą dwunastu towarzyszy, Franciszek wyruszył do kraju Saracenów (określeniem Saraceni średniowieczni Europejczycy określali Arabów, a z czasem również wszystkich wyznawców islamu, niezależnie od narodowości), gdzie jak zapewnia autor wspomnianej książeczki, przybywających tam chrześcijan, natychmiast zabijano. Nasz święty doskonale o tym wiedział, nie mniej wizja męczeństwa ani trochę go nie deprymowała, a wręcz, rzec by można, inspirowała. Z woli Boga jednak, Franciszek i jego współbracia nie zostali przez Saracenów zabici, a pojmani i wtrąceni do więzienia. Następnie wychłostani, związani i zaciągnięci zostali przed oblicze sułtana. Stojąc przez sułtanem, natchniony przez Ducha Świętego Franciszek przemawiał tak porywająco, że władca Saracenów nie był w stanie oprzeć się jego słowom. Jak czytamy w „Kwiatkach Świętego Franciszka” słuchając słów Biedaczyny z Asyżu: „sułtan powziął dlań cześć wielką, tak dla stałości wiary jego, jak i dla pogardy świata, którą w nim widział. Oraz, że: odtąd sułtan słuchał go chętnie i prosił, by często wracał do niego, pozwalając jemu i towarzyszom kazać (kazać, czyli nauczać - przyp. Autorki) swobodnie wedle upodobania swego. I dał im znak, dzięki któremu nikt obrazić ich nie mógł”. Wobec powyższych, tak bardzo sprzyjających ewangelizowaniu okoliczności, Franciszek posłał swoich towarzyszy po dwóch do pobliskich pogańskich krain, by tam głosili Chrystusa. Jakiś czas później, święty z Asyżu wraz ze współbraćmi, którzy powrócili z misji, udał się na dwór sułtański, by pożegnać się z władcą Saracenów. A tam, tuż przed rozstaniem sułtan skierował do niego takie oto słowa: „Bracie Franciszku, nawróciłbym się chętnie na wiarę Chrystusową, atoli lękam się uczynić to teraz. Albowiem gdyby ci o tym się zwiedzieli, zabiliby ciebie i mnie wraz z wszystkimi towarzyszami twymi. Ponieważ zaś wiele dobrego czynić jeszcze możesz, ja zasię dokonać mam pewnych rzeczy bardzo wielkiej wagi, nie chcę sprowadzać teraz śmierci twojej i mojej. Atoli poucz mnie, jak bym mógł być zbawiony; gotów jestem uczynić, co mi rozkażesz”. Święty odparł, że w nidługim czasie zakończy swe ziemskie życie, jednak, kiedy już będzie w niebie, będzie czuwał nad sułtanem i w odpowiednim momencie przyśle do niego swoich braci, którzy udzielą mu chrztu. „Ty zaś wyzwól się tymczasem od spraw wszelakich, aby łaska Boża, kiedy przyjdzie do ciebie, zastała cię przygotowanego do wiary i pobożności” - pouczył władcę na zakończenie. Niedługo po śmierci Biedaczyny z Asyżu, poważnie zapadł na zdrowiu i sułtan. Niemniej, choć złożony ciężką chorobą, rozkazał rozstawić specjalne straże na rozstajach dróg i wypatrywać im dwóch braci „w szatach Franciszka z Asyżu”, a w razie ich pojawienia się, pod eskortą doprowadzenia ich przed jego oblicze. Mniej więcej w tym samym czasie Franciszek ukazał się w widzeniu swoim dwóm współbraciom i polecił im bezzwłocznie wyruszyć do umierającego sułtana. Franciszkanie pokonawszy morze, dotarli do kraju Saracenów, gdzie czekały już na nich pomocne, sułtańskie straże. „Sułtan ujrzawszy ich uradował się wielce i rzekł: Wiem teraz istotnie, że Bóg przysłał do mnie sługi swoje dla zbawienia mego, wedle obietnicy, którą św. Franciszek dał mi z objawienia Bożego” - zapisano w „Kwiatkach Świętego Franciszka”. „I pouczony o wierze Chrystusowej, otrzymawszy chrzest święty od braci owych, odrodzon w Chrystusie, zmarł podczas tej choroby, i była zbawiona dusza jego przez zasługi i modły św. Franciszka”.
Sułtan przyjazny chrześcijanom
Co na to przekazy historyczne? Otóż bezsprzecznym faktem jest, iż w 1219 roku nasz Święty wyruszył na Bliski Wschód. W czasie rzeczonej wyprawy dotarł do Egiptu, gdzie bez wątpienia spotkał się z sułtanem Melek el-Kamelem i zaprosił go do porzucenia nauk Mahometa na rzecz nauki Chrystusa. Propozycja ta była nie lada ryzykowna. Muzułmanie bowiem, a już zwłaszcza sułtan, traktowali ją jako jawną obrazę. Melek el-Kamel jednak, słysząc zachętę mnicha z Asyżu, nie wydał rozkazu zabicia go, ale zapytał co Franciszek może uczynić, by dowieźć prawdziwości swojej nauki. Ten poprosił, by sułtan rozpalił wielki ogień przez, który nasz Święty i sułtańscy derwisze mieliby przejść. W czasie przechodzenia przez ogień Bóg miał uczynić sąd i jeśli taka byłaby Jego wola, Franciszek przeszedłby nietknięty płomieniami. Derwisze nie podjęli wyzwania, natomiast odwaga Świętego z Asyżu sprawiła, że Melek el-Kamel odesłał go ze specjalnym glejtem zapewniającym mu nietykalność na ziemiach muzułmańskich. Sam Melek el-Kamel zapisał się w historii dwoma dość sprzecznymi ze sobą wydarzeniami. Po pierwsze, odparł aż dwie krucjaty, za co był wielbiony przez poddanych. Po drugie, oddał Jerozolimę chrześcijanom, za co był ostro krytykowany. W czasie piątej krucjaty, pod wpływem Franciszka (dobrze wiedzieć, że o spotkaniu tym mówią kroniki krzyżowców, kroniki mahometan i list Jakuba de Vitry) sułtan przestał prześladować wyznawców Chrystusa i mordować ich za przynależność do Kościoła. Jednak według zachowanych źródeł historycznych, Święty z Asyżu nie zdołał nawrócić Meleka el-Kamela.
Tekst Aleksandra Polewska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!