TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Lipca 2025, 07:32
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Święty Filip de Jesus Las Casas

Święty Filip de Jesus Las Casas

Życie ludzkie często porównuje się do Chrystusowej Drogi krzyżowej. Tak jak pod ciężarem drewnianych belek upadał Jezus, tak pod ciężarem grzechów upada człowiek. Żywot Filipa de Jesus Las Casas przetykały właśnie takie upadki. Ostatecznie jednak jego męczeńska śmierć została otoczona nimbem świętości, tym bardziej, że podobnie jak nasz Pan, umarł na krzyżu.

Filip de Jesus Las Casas urodził się w 1572 roku w Meksyku. Jego rodzice byli hiszpańskimi imigrantami pochodzącymi z kastylijskiej miejscowości Illescas. Odznaczali się dużą pobożnością, przez co dwaj bracia Filipa wstąpili do zakonu augustianów. On sam natomiast pędził burzliwe życie nastolatka. Według biografów prowadził się źle. Do tego stopnia, że rodzice zostali zmuszeni do wyeksmitowania go z domu. Potem przyszło nawrócenie i młodzieniec zdecydował się wstąpić do prowincji zreformowanych franciszkanów (alkantarynów) pw. św. Dydaka, założonej przez św. Piotra Baptystę. Niestety już po roku znudził się regułą zakonną i odszedł ze zgromadzenia w 1589 roku. Co więcej, postanowił zająć się dalekosiężnym handlem i żyć wśród ziemskich uciech. Żeby móc zrealizować swój plan, przeniósł się aż na Filipiny.

Nawrócony rozbitek
Pobyt w Manilli upływał Filipowi przede wszystkim na zarabianiu pieniędzy i korzystaniu z uciech życia doczesnego. Znowu jednak zaczęły go męczyć dylematy natury duchowej. Zrozumiał, że porzucenie zakonnego życia było błędem i planował ponownie wstąpić do franciszkańskiego zgromadzenia. Pojawił się jednak techniczny problem. Otóż filipińskie wyspy zostały dopiero co skolonizowane przez Hiszpanów i tamtejsze tereny nie posiadały jeszcze swojego biskupa, który dopełniłby jego konsekracji. Dlatego też po kilku latach nauk Las Casas udał się z powrotem do Meksyku.
Filip wypłynął z Manilli 12 lipca 1596 roku. Sztorm, jaki rozpętał się na Pacyfiku, ściągnął jego okręt z właściwego kursu. Zamiast do Meksyku rozbitkowie przybili do brzegów Japonii. Pośród ocalałych znajdowali się między innymi Las Casas, inny franciszkanin Juan Zamorra, dwóch augustianów oraz dominikanin. Gubernator prowincji od razu nabrał podejrzeń, co do przybyszów. Statek posiadał działa i zachodziła obawa, że stanowi on forpocztę większych sił mających podbić wyspę. W tamtym okresie Japonia zaczynała coraz bardziej skręcać w stronę izolacjonizmu politycznego. Kierunek ten obrał Toyotomi Hideyoshi - jedna z najwybitniejszych postaci japońskiej historii. Pod jego rządami czasy jezuickich misji Franciszka Ksawerego zaczęły odchodzić w przeszłość. Te nowe okoliczności niestety nie zwiastowały niczego dobrego dla uwięzionych duchownych.

26 męczenników
Pierwszym więzieniem mnichów był klasztor w Kioto, a nastepnie przeniesiono ich do miejskiego aresztu. Tam też dołączyli do innych duchownych, wśród których znajdował się św. Piotr Baptysta i japoński jezuita Paweł Mika. Biorąc pod uwagę antychrześcijańską postawę Hideyoshiego cała ta 26-osobowa grupa musiała szykować się na najgorsze. To zaś nadeszło 3 stycznia 1597 roku, kiedy to każdemu z braci obcięto końcówki uszu. Wtedy też rozpoczął się istny spektakl poniżenia, przypominający sposób, w jaki urągano samemu Jezusowi Chrystusowi. Jeszcze tego samego dnia urządzono w Kioto marsz pokazowy z udziałem więźniów. Po trzech tygodniach - 21 stycznia - identyczna procesja miała miejsce w Osace, a 5 lutego w Nagasaki.
Ostatnia przystań również miała swoją Chrystusową symbolikę. Wszyscy bracia bowiem mieli zginąć brutalną śmiercią na krzyżu. Żeby całemu wydarzeniu nadać jeszcze bardziej propagandową rangę, na miejsce kaźni wybrano wzgórze znajdujące się nieopodal Nagasaki. W przyszłości zostanie ono nazwane „Wzgórzem Męczenników”. Mnisi zostali zagonieni na sam jego szczyt, a następnie przybici do krzyża. Trzeba przy tym pamiętać, że Japończycy doczepiali do całej konstrukcji belkę stanowiącą podnóżek dla skazanego oraz żelazny kołnierz mający trzymać jego ciało w pionie. W przypadku Filipa zawiodła jednak dolna podpórka, która uległa złamaniu. Na skutek tego zaczął obsuwać się w dół i udusił się pod naciskiem kołnierza. Tym samym zginął najwcześniej z całej grupy, a przez to został uznany za pierwszego meksykańskiego męczennika oraz osobę, która swoją ofiarą otworzyła listę wielu tysięcy świętobliwych ofiar japońskiej przemocy religijnej. Chwilę później los Las Casasa podzielili także jego towarzysze, tak jak Jezus Chrystus dobijani włóczniami przez siepaczy Hideyoshiego.
Śmierć Filipa de Jesus Las Casasa odbiła się szerokim echem w katolickim społeczeństwie. Dosyć szybko, bo już w 1627 roku został on beatyfikowany przez papieża Urbana VIII. Kanonizacja nastąpiła natomiast po ponad 200 latach w 1862 roku Filip stał się jednym z najważniejszych świętych Meksyku i patronem Mexico City. To właśnie do niego zanosili swoje modły meksykańscy Cristieros, walczący w latach 1926-1929 z bezbożnym rządem prezydenta Callesa. Pamięć o nim i o innych świętych męczennikach przetrwała również w Japonii. Jej wyraźnym symbolem jest katedra w Nagasaki nosząca imię 26 męczenników. Budowla ta powstała w miejscu potajemnych spotkań japońskich wyznawców katolicyzmu. W 1945 roku została zniszczona przez amerykańską bombę atomową, a następnie odbudowana, by po dziś dzień przypominać o doniosłych wydarzeniach sprzed ponad 400 lat.

tekst Maciej Cielecki

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!