TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 25 Sierpnia 2025, 22:44
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Światło dla Maryi i Jezusa

Światło dla Maryi i Jezusa

Roraty to zgodnie z tradycją pierwsza Msza św. o wschodzie słońca w okresie Adwentu, dzisiaj jednak najczęściej sprawowana wieczorem. Jest to Msza wotywna o Najświętszej Maryi Pannie. Jej nazwa pochodzi od jej introitu, który zaczyna się od słów „rorate coeli desuper” („spuśćcie rosę niebiosa”). Charakterystycznym jej elementem jest zapalanie specjalnej świecy ozdobionej wstęgą. Świeca ta (roratka) umieszczana jest w pobliżu ołtarza jedynie w Adwencie. Symbolizuje Najświętszą Maryję Pannę. Msza roratnia jest śladem dawnego obchodzenia święta Zwiastowania Pańskiego w Adwencie - 18 grudnia. W starożytnych i średniowiecznych księgach liturgicznych polecano odprawianie tej Mszy św. w tygodniu poprzedzającym Boże Narodzenie lub nawet przez cały Adwent. Tak wyjątkowa obecność Matki Bożej w Adwencie ma głęboki sens. Maryja jest bowiem mistrzynią adwentowego oczekiwania.

Chociaż istnieje ryzyko, że Roraty staną się Mszą dla dzieci, w parafii pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela w Pleszewie przychodzi na nie bardzo wielu dorosłych i myślę, że w wielu parafiach jest podobnie. Zresztą mówi też o tym Ksiądz Wikariusz z Ostrowa. - Na tegoroczne Roraty „Mały Gość Niedzielny” zaproponował taką formę czytania „Pamiętnika papieskiego anioła”. Ten Anioł Stróż Karola Wojtyły, potem Jana Pawła II
wspomina o bardzo ważnych rzeczach dotyczących Ojca Świętego. Kiedy czytałem jego reklamę pomyślałem: znowu materiały o papieżu, znowu Jan Paweł II. Nie, dajmy sobie z tym spokój. Trzeba poszukać innych materiałów, ale przekonała mnie katechetka. Mówiła: „te dzieci, które chodzą na Roraty one najczęściej nie znają Jana Pawła II. Dla nas osoba Jana Pawła II jest już bliska, bo czytamy o nim i oglądamy filmy z nim i wiele osób widziało go na żywo.” To mnie przekonało, bo minęło 6 lat od śmierci Jana Pawła II i ten rok jest bardzo waży, bo była jego beatyfikacja. Pierwszy raz wspominaliśmy go w liturgii. Dlatego znowu temat Jana Pawła II,
ale od innej strony. 

 

Dla dorosłych i dla dzieci

Myślę, że może niektóre z dzieci w pierwszym momencie chodzą na Roraty, bo dostaną karteczkę - nalepkę i figurkę Maryi, bo są nagrody. Ale przez to, że one są w kościele można dużo dobrego zrobić. To jest efekt takiego „cukierka”, tak dzieci reagują, że trzeba jakoś zwizualizować, pokazać, zachęcić przez nagrody, karteczki, czy jakieś niespodzianki. To jest taka zachęta, żeby dzieci przyszły i można wtedy coś z nimi zrobić w Adwencie, by to był piękny czas oczekiwania. Osobiście byłem zdziwiony, że tak wiele dzieci przyszło na tegoroczne Roraty, ponad sto jak na naszą parafię to dużo.

Istnieje pewne niebezpieczeństwo, że Roraty przekształcą się w coś, co jest adresowane tylko do dzieci. Ale ja myślę, że Pan Jezus mówił „Jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa Bożego.” Także te małe treści podawane dzieciom docierają też do dorosłych i każdy może coś dla siebie znaleźć. Oczywiście my szczególnie zapraszamy dorosłych w sobotę. W Adwencie nie ma Rorat rano dla dzieci, tylko jest sobotnia Msza św. roratnia rano dla dorosłych.

Pamiętam swoje Roraty jeszcze z dzieciństwa. To był szał konstruowania lampionów. Teraz właściwie to zostało zubożone, bo są gotowe lampiony, nie trzeba ich dekorować, wycinać, obklejać. Pamiętam z bratem sami robiliśmy te lampiony. Tata nam konstruował z baterią i żarówką, i to była radość. No i pamiętam to wczesne wstawanie. Roraty były o 6.30. Także trzeba było wstać wcześnie, zjeść śniadanie, iść do kościoła i stamtąd właściwie prosto do szkoły. Co prawda nie codziennie uczestniczyłem w Roratach, ale pamiętam ekscytację, żeby nie zaspać, zdążyć i być w kościele - opowiada
ks. Eugeniusz Synowiec, wikariusz parafii pw. NMP Królowej Polski w Ostrowie Wielkopolskim

 

Rano i wieczorem

Paulina chodzi na Roraty codziennie. Wiadomość, że w sobotę w parafii pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela w Pleszewie mają one miejsce o godz. 7. rano przyjmuje z lekkim niepokojem, czy da radę wstać, bo w dzień powszedni Roraty są o godz. 18., wieczorem. Ania i Karol są jeszcze mali i mówią, że Roraty są po prostu ,,fajne, bo na początku jest ciemno, my idziemy z lampionami, a za nami ksiądz z taką dużą świecą”. Lenka i Ada doskonale wiedzą, że ta świeca jest związana z Maryją. - To dla Maryi te lampiony i światełka - mówią dziewczynki, a mama uzupełnia, wyjaśniając, że pochodzą z innej parafii, ale ponieważ córki chodziły do ochronki, w której opiekę nad nimi sprawowały siostry właśnie z tej parafii i to one zaszczepiły tę tradycję dzieciom, tu chodzą na Roraty. Choć Lena i Ada wyglądają na około sześć i osiem lat, mama mówi, że chodzą na Roraty już kolejny rok. - Lampiony pomaga nam robić mama - dodają dziewczynki. - Z mojego domu do kościoła było 1,5 kilometra, a kiedy ja chodziłem na Roraty, jakieś dwadzieścia lat temu, były one sprawowane rano. Chodziliśmy na Mszę św. jeszcze przed lekcjami i prawie codziennie. Wtedy u nas kapłani nie mieli tyle pomocy, co dzisiaj, żeby dzieci zainteresować, ale rozmawiali z nami podczas kazania. Wtedy też oczywiście chodziliśmy na Roraty z lampionami, ale wtedy nie były one elektryczne. Kilka razy w czasie Mszy św.
zapalaliśmy je i gasiliśmy, a potem trzeba było bardzo się starać, żeby to światło donieść do domu, to było bardzo ważne. Dzisiaj to już niemożliwe, bo lampiony można w dowolnym momencie zapalić - opowiada Jakub. Ale do dzisiaj niektóre dzieci idąc do kościoła niosą już zapalone lampiony.  - Na Roraty chodzę, żeby lepiej przygotować się do świąt Bożego Narodzenia. To ważny czas i chcę, żeby trwał jak najdłużej. Roraty pomagają zastanowić się,   co mogę poprawić w swoim zachowaniu. W ciemnościach podchodzimy do ołtarza. Każdy z nas przynosi własnoręcznie wykonany lampion. Kolorowe światełka tych lampionów sprawiają, że w kościele czujemy się tajemniczo. Bardzo się cieszę, że z wszystkimi dziećmi przebywamy blisko ołtarza. Na Roraty przychodzimy trzy razy w tygodniu, a dla wytrwałych Ks. Proboszcz przygotował figurki Dzieciątka Jezus. Mój młodszy brat jest szczęśliwym posiadaczem figurki i planuje zbudowanie szopki, w czym chętnie mu pomogę - mówi Mikołaj z kaliskiej parafii bł. Matki Teresy z Kalkuty.

 

Z lampionem i świecą

- Polubiłam chodzenie na Roraty dwa lata temu, kiedy przygotowywałam się do przyjęcia I Komunii św. Wtedy pani katechetka powiedziała nam, żebyśmy kupili takie lampiony, które włącza się na baterię i palą się kolorowo. Zawsze brała nas do kruchty i razem z księdzem, który miał odprawiać Mszę św. wchodziliśmy w procesji do kościoła. Szły tam wszystkie dzieci, które miały ze sobą lampiony. Bardzo mi się to podobało. Oprócz tego miałam także drugi lampion, który zrobiłam z babcią. Losowaliśmy też figurkę Matki Bożej, jeśli ktoś ją wylosował, to brał i następnego dnia przynosił. Przez ten czas się modliliśmy w domu. Msza św. roratnia w zasadzie nie różni się specjalnie od innych Mszy św. poza tym, że pali się świeca roratnia i śpiewane są pieśni adwentowe. Nie chodzę na Roraty po to, żeby coś wygrać, ale obiecałam to Matce Bożej Częstochowskiej jak była w naszej parafii całkiem niedawno - zapewnia Weronika z parafii pw. św. Piotra i Pawła w Kaliszu.

- W Mszach roratnich biorę udział chyba od trzech lat. Przychodzę, bo lubię się spotkać z Panem Jezusem i uczyć się o Nim. Ksiądz fajnie mówi, dlatego dzieci to rozumieją. Roraty trochę się różnią od niedzielnej Mszy Świętej, bo inne są pieśni i przychodzi się z lampionami. Najbardziej podobają mi się pieśni: „Przyjdź, przyjdź” i „Oto Pan Bóg przyjdzie”. Mam w tym roku nowy lampion, bo stary – papierowy trochę się zepsuł. Lampion jest po to, by oświetlić drogę Panu Jezusowi, bo już niedługo święta Bożego Narodzenia. Tak ksiądz mówił. W kościele zapalona jest też pierwsza świeca adwentowa. W domu też mam cztery świecie na wieńcu adwentowym - wyjaśnia Weronika z parafii pw. NMP Królowej Polski w Ostrowie Wielkopolskim. Hania z tej samej parafii również zapewnia, że chodzi na Roraty z miłości do Jezusa, by się z Nim spotkać. Pani Maria natomiast zabiera wnuki na Roraty, żeby im przekazywać miłość do Kościoła, pewne przeżycia z tym związane i dobre treści. Zawsze coś z tego co słyszą w kościele w nich pozostanie. Potem w domu jeszcze o tym rozmawiają i dzieci chętnie idą. Zosia ma pięć lat i Agusia też pięć. Choć najczęściej dzieci mówią, że Roraty są po prostu ,,fajne” to intuicyjnie wyczuwają jak wielką wagę ma tu symbolika światła, ciemności, oczekiwania i Matki Bożej.
- Pierwsze co mi przychodzi do głowy na słowo „roraty” to lampion lub świeca. Ja na swoich pierwszych roratach byłem w wieku pięciu czy sześciu lat. Nie zraziło mnie poranne wstawanie, czy mrok panujący w kościele i tak rozwiany przez jasne płomyki świec. To taka mistyczna chwila, a jednocześnie wspaniała. Patrzeć jak słaba iskierka rozchodzi się wśród ludzi i rozprasza ciemność. Tak jak Chrystus pokonuje diabła i rozszerza się na świecie wiara, tak światło zwycięża mrok. Nie wiem, jak dokładnie opisać uczucie, które wtedy panowało w mojej duszy… Radość. A może podziw czy lęk. W każdym razie byłem pewny, że wcześniej nigdy czegoś takiego nie doznawałem. Później nastąpił mini-konkurs na najlepiej wyglądający lampion. Te najczęściej były czworoboczne z bibułowymi witrażami na ściankach. Po podświetleniu całość prezentowała się cudownie… W tym roku też wybieram się na Roraty - mówi dwunastoletni Adam. 

AAD, RJ, AW


 

 

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!