Świadectwo o uzdrowieniu Józefy Liptak z domu Opiela
Prezentujemy łaski otrzymane za wstawiennictwem bł. Edmunda Bojanowskiego, które spisano na przestrzeni lat tj. przed rozpoczęciem procesu beatyfikacyjnego, aż do czasów współczesnych.
W czerwcu 2009 roku pojechaliśmy z mężem do rodziców na Boże Ciało. Byłam wtedy w szóstym miesiącu ciąży. Wróciliśmy zaraz po nim w piątek do siebie, do Krakowa, ponieważ w sobotę, 13 czerwca i niedzielę, 14 czerwca miałam egzaminy na studiach. W sobotę pojechałam na uczelnię, cały dzień trochę bolała mnie głowa, ale będąc już na mieszkaniu na szczęście przestała i mogłam siąść do nauki na kolejny egzamin, który miałam w niedzielę. Po dłuższym czasie nauki poszliśmy z mężem do sklepu, który znajduje się w naszym bloku, aby kupić coś na kolację. Po powrocie zaczęła mnie bardzo boleć głowa. Było to około godz. 20.00. Położyłam się z myślą, że przestanie boleć. Niestety ona bolała mnie coraz bardziej. Miałam wrażenie, że mi pęknie, była to kwestia 10 minut. Prosiłam męża, aby posmarował mi ją „alpą” z myślą, że mi po posmarowaniu przejdzie, niestety to nic nie pomagało, ból coraz bardziej się nasilał. Nigdy takiego nie miałam. Biorąc pod uwagę to, iż jestem w ciąży nie zażywałam żadnych lekarstw, by nie zaszkodzić naszemu dziecku. Gdy zaczęło mi się robić niedobrze powiedziałam do męża: „Kochanie proszę pomóż mi, bo nie wytrzymam z bólu, zaraz się wykończę...” - w tym momencie straciłam świadomość, nie pamiętam co się ze mną dalej działo.
Z relacji męża było tak: mąż zadzwonił po pogotowie i ze strachem czekał. Z pogotowia stwierdzili, że zabierają mnie do kliniki w Krakowie na ul. Botaniczną. W szpitalu bali się robić szczegółowych badań takich jak tomograf, aby nie zaszkodzić dziecku. Jednak po konsultacji zdecydowali, że badanie zostanie przeprowadzone. Wyniki badań potwierdziły przewidywania lekarzy. Okazało się, że miałam wylew wewnątrzkomorowy. Lekarze mieli duży dylemat w podjęciu decyzji. Nie mogli mi podawać żadnych lekarstw powstrzymujących pogłębienie się wylewu, gdyż mogły one zaszkodzić dziecku. Mój stan szybko się pogarszał i lekarze zdecydowali, że konieczne jest przeprowadzenie operacji. Poinformowali o tym męża stwierdzając także, że jest duże prawdopodobieństwo, że operacji nie przeżyję, a jeżeli przeżyję to na pewno będę uszkodzona neurologicznie. Mąż wyraził zgodę na operację i ok. godz. 2oo w nocy zostałam przewieziona na salę operacyjną. Mąż powiadomił o tym fakcie moją rodzinę. Wszyscy zaczęli się modlić. Od razu zostały powiadomione o mojej chorobie moje siostry zakonne (s. Elia
i s. Loyola) i siostry ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Dębickich modliły się o powrót do zdrowia dla mnie przez wstawiennictwo bł. Edmunda Bojanowskiego. Rano mąż uzyskał informację, że przeżyłam operację i znajduję się na oddziale intensywnej opieki medycznej. Około godz. 14oo lekarze poinformowali, że brak informacji jest dobrą wiadomością.
Po dwóch dniach Siostry Służebniczki Dębickie z Krakowa (s. Symeona Liro i s. Akwilla Lipiak) przyniosły mi do szpitala relikwie bł. Edmunda, którymi pielęgniarka potarła mnie i pozostawiła relikwie na szafce obok łóżka. Moja siostra Zosia przywiozła mi także olejek z groty Pana Jezusa z Ziemi Świętej i nim zaznaczyła mi na czole znak krzyża. Pierwsze moje skojarzenia, które pamiętam, to pochylające się nade mną zniekształcone twarze. Było to tydzień po operacji. Rozmawiałam z mężem i rodziną, ale żadnej rozmowy nie pamiętam, a to co mówiłam to bardzo często mijało się z rzeczywistością. Opowiadałam o czymś, co nigdy nie miało miejsca. W mojej pamięci zostało to, co działo się po pierwszym tygodniu po operacji. Od tego czasu kojarzę niektóre fakty. W mojej pamięci zostały historie, które miały miejsce w szpitalu oraz takie, które nigdy się nie wydarzyły. 1 lipca 2009 roku zostałam przewieziona na oddział ginekologii na obserwację. W szpitalu przebywałam do 6 lipca 2009 roku i zostałam wypisana do domu. 17 września 2009 roku urodziłam, poprzez cesarskie cięcie zdrowego chłopczyka (waga 3000 g, wzrost 54 cm). Jesteśmy teraz szczęśliwymi rodzicami.
Przez cały czas wszystkie Siostry Służebniczki, nie tylko Dębickie, ale cała Federacja Sióstr Służebniczek NMP oraz rodzina modlili się za nas do bł. Edmunda Bojanowskiego i przez jego wstawiennictwo wypraszali nam łaskę zdrowia. Były także odprawiane Msze św. w naszej intencji. Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za zdrowie i wszelkie łaski, jakie nam udzielił przez wstawiennictwo bł. Edmunda Bojanowskiego oraz siły, jakimi obdarzył mojego męża i całą rodzinę w czasie choroby i oczekiwania na narodzenie naszego synka Piotrusia. Wielkiej pomocy i duchowego wsparcia udzielały nam Siostry Służebniczki z ul. Biskupiej 16 w Krakowie – a szczególnie s. Symeona i s. Akwilla. Dziękujemy także ludziom za bliskość, wytrwałą modlitwę i miłość, która pomagała nam nie tylko przetrwać najtrudniejsze momenty i wracać do zdrowia, ale także i doświadczać, prawdy jak Wielki i Dobry jest Bóg, który działa w swoich świętych.
Józefa Liptak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!