Suchoty
Czasy współczesne przywróciły epidemie chorób zakaźnych na czoło listy ludzkich strachów. Prątek gruźlicy towarzyszył ludzkości przez całą jej historię. W 2020 roku zmarło na gruźlicę 1,5 miliona ludzi.
Ostatnio w mediach dominowały nowy koronawirus i małpia ospa. Te choroby, choć niewątpliwie groźne i ważne zmieniły istotnie sytuację w krajach bogatych. Kraje biedne do dziś zmagają się z dawno znanymi chorobami zakaźnymi, w tym choćby gruźlicą.
Światowy problem
Światowy dzień gruźlicy obchodzony jest w marcu. W tym roku, podobnie jak w dwóch poprzednich, motywem przewodnim był wzrost liczby zgonów na gruźlicę. W samym 2020 roku zmarło na gruźlicę 1,5 miliona ludzi, czyli niewiele mniej niż na COVID-19.
Jednak wykrywalność gruźlicy w ostatnich dwóch latach istotnie spadła. Oczywiście położenie nacisku na zwalczanie epidemii nowego koronawirusa mogło być jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy, ale nie był to powód jedyny. Szacuje się, że nawet ¼ ludności świata może być zakażona prątkiem gruźlicy, w dużej części bezobjawowo i są to w olbrzymiej większości mieszkańcy krajów biednych. Stąd epidemia koronawirusa, obciążając dodatkowo i tak niewydolne zasoby opieki zdrowotnej tych krajów, znacznie pogorszyła zarówno wykrywalność, jak i dostęp do leczenia gruźlicy.
Oczywiście dzięki zbiorowym wysiłkom ilość nowych przypadków gruźlicy na świecie od wielu lat spada i to zwłaszcza w krajach najbardziej nią dotkniętych, czyli tych biedniejszych. Jednak nadal ponad 2/3 nowych zachorowań przypada na południowo-wschodnią Azję i Afrykę. Nowe zachorowania w Europie to z kolei jedynie nieco ponad 2% światowej liczby nowych przypadków, mimo że to jeden z gęściej zaludnionych regionów świata zamieszkiwany przez niemal 10% jego populacji. Jednak nasz kontynent to również jeden z najbogatszych regionów, z dobrze rozwiniętą infrastrukturą, w tym systemową opieką zdrowotną, czyli także dobrym dostępem do diagnostyki i leczenia gruźlicy.
Wyniszczająca choroba
Oczywiście nie zawsze tak było. Prątek gruźlicy towarzyszył ludzkości przez całą jej historię i nie inaczej było w Europie. Już w starożytnej Grecji znaną ją jako phthisis, czyli w dosłownym znaczeniu „zanik”, bo wyniszczała ona, „zjadała” silnych dotychczas ludzi. Podobny źródłosłów ma polska nazwa „suchoty”. Ojciec medycyny rzymskiej Galen zalecał na ową chorobę świeże powietrze, zwłaszcza nadmorskie i spożywanie dużej ilości mleka. Po upadku Rzymu gruźlica w Europie nie znikła, ludzie nadal umierali na chorobę, na którą skutecznego leczenia przecież nie mieli. Uważa się, że św. Franciszek z Asyżu zmarł mając jedynie 44 lata na gruźlicę właśnie.
Sposoby leczenia gruźlicy były w dawnych czasach bardzo różne. Od dotyku dłoni legalnie panującego monarchy, przez specjalne ryty liturgii, upusty krwi, zwierzęce sadło czy okadzanie. Metod było bez liku, efekty niewielkie. Mimo wzrastającej w XVIII i XIX wieku wiedzy o naturze schorzenia nadal nie było możliwe skuteczne jego leczenie i gruźlica trapiła wielkie miasta europejskie, zwłaszcza ich najuboższą ludność. W największych miastach Europy nawet jeden na 100 mieszkańców umierał co roku na gruźlicę. Żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku słynny badacz i lekarz chorób płuc, René Laennec sam zmarł na nią właśnie. W drugiej połowie XIX wieku naukowcy byli już w zasadzie zgodni, że choroba ma zakaźny charakter, a w roku 1882 Robert Koch - niemiecki lekarz i mikrobiolog oraz późniejszy noblista opublikował odkrycie prątka gruźlicy. Próbował także leczyć gruźlicę wstrzykiwaniem tuberkuliny, czyli preparatu pozyskanego z chorych tkanek, co okazało się nieskuteczne w terapii, ale do dziś stosowane jest w uwspółcześnionej formie do diagnostyki tej choroby.
Wprawdzie w połowie XIX wieku śmiertelność z powodu gruźlicy w Europie zaczęła maleć, prawdopodobnie dzięki poprawie warunków życia ludności, jednak skutecznej metody leczenia nadal nie było. Z tamtych czasów pochodzi idea sanatoriów, w których próbowano chorych izolować i leczyć metodami naturalnymi. Próbowano też chirurgicznych metod leczenia, np. przez wywoływanie odmy, czyli zapadnięcia się chorego płuca. Jednak dopiero na początku XX wieku pojawiła się pierwsza naprawdę skuteczna metoda walki z chorobą, czyli opracowana przez Alberta Calmette i Camille Guerin szczepionka BCG. Jej podstawą był nieszkodliwy dla człowieka prątek pochodzący od bydła. Ale dopiero pod koniec drugiej wojny światowej Amerykanin żydowskiego pochodzenia, emigrant z terytoriów dzisiejszej Ukrainy Selman Waksman opublikował artykuł o skuteczności wyizolowanej przez niego streptomycyny w leczeniu gruźlicy.
Nierówny dostęp
Mimo, że dziś mamy do dyspozycji wiele leków przeciwgruźliczych jej leczenie pozostaje problematyczne. Dostęp do niego w biedniejszych krajach nie jest powszechny, a i coraz więcej przypadków wywołanych jest przez szczepy oporne na dotychczasowe leki. W tej sytuacji nadal ważną bronią poza szczepieniami pozostaje podnoszenie warunków życia i standardów higienicznych na całym świecie.
Wielu świętych i hierarchów Kościoła, w tym obecny papież, głośno mówią o narastających w świecie nierównościach ekonomicznych. One nie tylko są niesprawiedliwością, ale i stwarzają realne zagrożenie epidemiologiczne, nie tylko z powodu gruźlicy, również dla państw bogatych. Przy czym nie jest wcale tak, że głównym zagrożeniem jest migracja biednej ludności do krajów lepiej sytuowanych. W przypadku gruźlicy kraje bogatsze, takie jak nasz, nie tylko mają wysoki odsetek populacji zaszczepionej przeciwko gruźlicy, ale i lepsze warunki życia, lepszą diagnostykę i wiele innych czynników odpowiadających za mniejszą zapadalność. Stosunkowo łatwo jest tu nosicieli prątków identyfikować, izolować i leczyć. Jednak gdy wyjeżdżamy do regionów biedniejszych ryzyko zakażenia rośnie. Zwłaszcza, że w krajach
o słabych możliwościach diagnostycznych i terapeutycznych szybciej dochodzi do selekcji prątków opornych na leki. W żywotnym interesie krajów bogatych pozostaje zatem poprawa warunków życia w krajach biednych.
Święci w walce z chorobą
Walce z gruźlicą wśród biednych poświęciło swoje życie wielu świętych i błogosławionych. Można wręcz powiedzieć, że była to choroba świętych, bo z racji zajmowania się biednymi tego świata, bardzo wielu z nich również zmarło na tę chorobę i to w młodym wieku. Z tych najbardziej znanych choćby Mała Tereska, czyli św. Teresa z Lisieux czy s. Faustyna Kowalska. Chociaż bardziej znana z zajmowania się chorymi na trąd, również Matka Teresa z Kalkuty oferowała pomoc także chorym na gruźlicę, którzy w tamtych czasach i okolicznościach byli po prostu zostawiani sami sobie, bez większej szansy na leczenie i najprostszą pomoc, jeśli nie mieli na to własnych środków finansowych.
Pomoc chorym na gruźlicę w krajach misyjnych niosą w sposób zorganizowany zgromadzenia o charyzmacie szpitalnym, jak bonifratrzy i kamilianie oraz liczne zgromadzenia żeńskie. Chorych wspomagają także dzieła świeckie, w tym liczne fundacje. Nie wolno zapominać, że w walce z gruźlicą kwitnie też praktyczny ekumenizm, a swe działania wspierają wzajemnie organizacje różnych denominacji chrześcijańskich pospołu z na przykład muzułmańskimi. Działania te może też wspierać każdy z nas, choćby datkiem celowym. ■
Tekst dr Jarosław
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!