TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Sierpnia 2025, 07:46
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Stworzenie

Stworzenie 

W kwietniu bieżącego roku ukazał się drugi raport grupy „Troska o stworzenie” zajmującej się analizą stosunku katolików do zwierząt i przyrody. Wnioski z niego nie są zbyt optymistyczne. Twórcy raportu stawiają sporo zarzutów zarówno wspólnocie wiernych, jak i Kościołowi instytucjonalnemu, ale czy aby na pewno główny problem leży po stronie katolików i Kościoła?

Według zasad naszej wiary wszelkiemu stworzeniu należy się szacunek jako rzeczywistości stworzonej przez Boga, której nie jesteśmy właścicielami, a jedynie zarządcami czy może raczej opiekunami. Encyklika Laudato si jasno stwierdza, że nie zostaliśmy powołani do panowania nad ziemią, jak to niektórzy przypisują chrześcijanom błędnie interpretując słowa z Księgi Rodzaju, ale do „uprawiania i doglądania ogrodu świata”. Jeśli tego nie robimy lub zaniedbujemy, to nie kierujemy się nauczaniem Kościoła. Chrześcijańska odpowiedzialność wobec ziemi należącej do Boga wymaga szanowania praw natury i dbania o subtelną równowagę w przyrodzie w trakcie korzystania z jej dóbr. I jest to nakaz, który kompletnie nie zależy od tego, czy przyznajemy pewnym elementom przyrody jakieś szczególne prawa czy nie. Katolik ma obowiązek troszczyć się o poszanowanie równowagi i praw natury tak samo w świecie ludzi, zwierząt, roślin oraz materii nieożywionej. Co nijak nie oznacza zakazu rozumnego korzystania z zasobów dowolnego z tych światów.

Ekonomika cierpienia
Dbanie o równowagę w świecie ożywionym można uzasadnić także tym, że z całą pewnością ludzie, a z dużym prawdopodobieństwem wszelkie zwierzęta, a może i rośliny mogą cierpieć z powodu naszych nierozważnych działań. Szkopuł w tym, że cierpienie jako takie jest naturalnym elementem świata ożywionego i może istnieć bez niczyjej winy. Z tego faktu łatwo wyciągnąć nieuprawniony wniosek, że jego czynne zadawanie nie jest niczym szczególnie złym, zwłaszcza gdy równoważy się je jakimś abstrakcyjnym, ale potencjalnie cennym „dobrem”. Wiele horrendalnych reżimów i zbrodniczych ideologii taki właśnie wniosek wyciągało. Jako katolicy musimy bronić się przed takim pojmowaniem rzeczywistości – nie wolno nikomu ani niczemu zadawać cierpienia, nawet w obronie wartości dla nas najświętszych. 


Cierpienie a świadomość
Nie ma jednak do dziś pełnej zgody, co do tego, które organizmy są zdolne do odczuwania cierpienia. I trudno się dziwić, bo zdolność do odczuwania cierpienia wraz ze zdolnością do odczuwania radości jest podstawową, zgrubną definicją świadomości. Przyznając jakiejś kategorii stworzenia świadomość napotykamy zaś liczne nowe problemy etyczne i moralne. Mniej więcej do lat 50’ ubiegłego wieku świat nauk przyrodniczych dosyć powszechnie uznawał, że zwierzęta są wprawdzie zdolne do reagowania na ból, ale nie do odczuwania związanego z nim cierpienia. Więcej, z grubsza aż do lat 80’ uznawano, że podobna właściwość dotyczy ludzkich noworodków, więc niekonieczne jest u nich skuteczne leczenie bólu, w tym podawanie leków przeciwbólowych w trakcie zabiegów operacyjnych.

Dziś jednak wiemy, że zwierzęta, przynajmniej kręgowce, a także ludzkie noworodki oraz płody jak najbardziej zdolne są do odczuwania cierpienia związanego z bólem, chociaż nie są w stanie tego cierpienia wyrazić słowami. Struktury nerwowe, w który procesy odczuwania cierpienia zachodzą, mają zresztą nie tylko kręgowce, wykazano je także u niektórych bezkręgowców, np. ośmiornic. Natomiast najprostsze struktury pamięci roboczej, umożliwiające choćby unikanie w przyszłości szkodliwych bodźców mają nawet zwierzęta bardzo proste, a być może jakiś rodzaj pamięci tego rodzaju występuje również u roślin. Nauki przyrodnicze dają zatem jasne dowody, że szacunek należy się każdemu rodzajowi stworzenia. Św. Franciszek głoszący kazania kwiatom bynajmniej nie był niedouczonym szaleńcem. 


Badanie świata
Lubimy się ekscytować informacjami, że oto zlokalizowano jakieś miejsce w mózgu, gdzie zachodzą konkretne procesy myślowe lub emocjonalne, ale to w niewielkim stopniu zbliża nas do zrozumienia ich istoty. Dokładnie tak samo, jak z faktu, że wiemy gdzie na płycie komputera znajduje się jego pamięć operacyjna nie wynika, że zrozumiemy dużo więcej z działania jego systemu operacyjnego. Badania nad świadomością i odczuwaniem złożonych emocji u różnych gatunków zwierząt trwają od wielu lat. Wielkiego przełomu póki co nie było, ale większość naukowców skłania się ku poglądowi, że przynajmniej kręgowce pewien rodzaj świadomości posiadają. Wynika z tego, że są w stanie również w jakiś sposób cierpieć.

Jasnym jest zatem, że, dokładnie tak jak naucza katechizm, nie należy im cierpienia zadawać. Nijak nie wynika z tego jednak, że nie wolno ich np. pośmiertnie zjadać. Warto też zwrócić uwagę, że przemysłowa hodowla zwierząt na ubój, krów mlecznych czy kur niosek, która zapewne jest dla tych zwierząt źródłem cierpienia nie jest wymysłem katolików. Przeciwnie, stworzyli ją ludzie kierujący się logiką maksymalizacji zysku i efektywności produkcji, które to kategorie w ogóle nie istnieją w katolickiej nauce społecznej, a w encyklikach papieskich jasno określane są jako źródło niesprawiedliwości we współczesnym świecie. W rozumieniu katolickiego nauczania praca ma bowiem służyć dobru człowieka, nie zyskowi. A dobro człowieka jest z dobrem przyrody związane absolutnie nierozerwalnie. 

Mądre rozróżnienie
Z drugiej strony istnieje niemałe ryzyko, że przestaniemy rozróżniać świadomość charakterystyczną dla ludzi, od tej występującej u zwierząt. Źródłem takiego podejścia już dziś jest „uczłowieczanie” zwierząt, zwłaszcza domowych pupili, co nie tylko jest błędne logicznie, ale i niekoniecznie zwiększa ich zadowolenie z życia. Kot czy pies raczej nie chce być wożony w wózeczku i traktowany jak niemowlak. Jego rzeczywiste potrzeby i źródła radości w życiu bardzo różnią się wszak od ludzkich. 


Cenne wątpliwości
Współczesny człowiek świecki, mimo szczytnych haseł nie jest, bynajmniej konsekwentny w ochronie świata, w którym żyjemy. W cytowanej już encyklice papież Franciszek stwierdza, że owa ochrona i dbałość musi być solidarna, dotyczyć zarówno świata ludzi, jak i przyrody ożywionej oraz nieożywionej. Tymczasem, co papież otwarcie zarzuca światu, część mieszkańców ziemi bezrefleksyjnie eksploatuje nie tylko zasoby przyrody, ale i innych ludzi. Co więcej, osiągnięcia nauki i wypracowane dzięki nim technologie, które mogłyby służyć całemu światu wykorzystuje się do umacniania władzy nielicznych, najbogatszych nad całą resztą ożywionego i nieożywionego świata.

Taki kierunek rozwoju z całą pewnością nie jest zgodny z nauczaniem Kościoła. Nie jest on zgodny również z naukowym światopoglądem. Miewamy współcześnie tendencję do nadawania nauce statusu swego rodzaju bożka, podczas gdy nauka jako taka jest ciągłym wątpieniem we wszystko, co dotychczas uznajemy za pewne. Datujący się od czasów oświecenia burzliwy rozwój nauki i technologii wynika właśnie z rozwoju takiego sposobu myślenia, w którym nic nie uważa się za dane raz na zawsze, w którym nie istnieją dogmaty, a badania naukowe robi się zasadniczo nie po to, żeby coś udowodnić, ale raczej podważyć i obalić coś, co dotychczas uważaliśmy za niepodważalne. Paradoksalnie w ten właśnie sposób nasza wiedza o stworzeniu zwiększa się, zgodnie z Bożym zamysłem. ■

Dr jarosław

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!