TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 17:09
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Stróż stróżów poranka

Stróż stróżów poranka

- Ja zajmuję się tylko „kuchnią” - mówi z uśmiechem ks. Grzegorz Suchodolski, dyrektor Krajowego Biura Organizacji Światowych Dni Młodzieży. Rozmawiamy na chwilę przed spotkaniem z Benedyktem XVI w Sydney w 2008 roku. Kiedy próbuję mu uświadomić, że dzięki jego pracy i wysiłkom Biura, którym kieruje, odmienia się życie wielu młodych Polaków, szybko ucina temat. - Bóg posłużył się nawet oślicą Baalama kiedy było trzeba, więc może się posłużyć kimkolwiek, by utorować sobie drogę do konkretnego człowieka - rzuca bez cienia kokieterii.

Ok, zgadza się. Jednak nie zmienia to faktu, że gdyby nie owa „kuchnia” ks. Grzegorza, wielu z nas nie dotarłoby na światowe spotkania z papieżem i nie doświadczyło tego, czego doświadczyło. 

Rok 1984

- Moje powołanie do kapłaństwa było dla mnie zaskoczeniem - wspomina ks. Suchodolski. - Zamierzałem studiować matematykę! Kiedy mój nauczyciel dowiedział się, że chcę pójść do seminarium, namawiał mnie bym najpierw skończył studia matematyczne, nieważne czy na uniwersytecie, czy na politechnice. „Skończysz matematykę i wtedy wstąpisz do seminarium” - radził. Ale ja wiedziałem, że jeśli pójdę na studia świeckie, to seminarium przepadnie. Wiedziałem, że zaangażuję się w tę matematykę tak bardzo, że później nie będę mógł jej porzucić. I poszedłem do seminarium. Był rok 1982. O Światowych Dniach Młodzieży nikt wówczas nie słyszał. Co wpłynęło na mój wybór? Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski, bardzo mocna - wylicza niedoszły matematyk. - Ruch wolnościowy, który wkrótce potem rozkwitł w kraju, stan wojenny, który wybuchł tuż przed moją studniówką. Internowano wtedy naszego wychowawcę, więc klasa imprezę odwołała. Ogromną pomocą w rozeznawaniu mojego powołania była też modlitwa moich rodziców. W połowie studiów w seminarium, tzn. w 1984 roku, moi sąsiedzi Dorota i Andrzej pojechali do Rzymu na międzynarodowe spotkanie młodych z Janem Pawłem II. Z tego spotkania wyrosły potem Światowe Dni Młodzieży. Ojciec Święty podarował wówczas młodym Krzyż Roku Świętego, który stał się wkrótce rokiem Światowych Dni Młodzieży. Dorota z Andrzejem wrócili i wszystko na gorąco mi relacjonowali. Rok później znów pojechali. To było to spotkanie z papieżem, kiedy  skierował do młodych ów słynny list oparty o ewangeliczny wątek bogatego młodzieńca. Słuchałem ich kolejnych opowieści i czułem ogromną tęsknotę, by także kiedyś wziąć udział w takim wydarzeniu. To był taki pierwszy zew. Proszę pamiętać, że w tamtym czasie były dla nas pozamykane granice, więc moje marzenie wcale nie było łatwe do zrealizowania. Kto wtedy mógł przypuszczać, że tak szybko się to zmieni? Dodam, że Dorota ma dziś biuro obok naszego, a Andrzej został księdzem i pracuje we Włoszech.

Żartując z papieżem

Po święceniach ks. Grzegorz od razu zajął się młodzieżą - oazy, ministranci. Chciał i lubił to. Pracował w siedmiotysięcznej parafii na Podlasiu i prowadził wspólnotę liczącą trzystu młodych ludzi. W roku 1990 Ksiądz Biskup Ordynariusz wysłał go na studia do Włoch. Sześć lat po tym jak młodzi sąsiedzi ks. Suchodolskiego wrócili ze spotkania młodych z papieżem w Rzymie, stała się rzecz, której w połowie lat osiemdziesiątych nie mógł przewidzieć w Polsce nawet najbardziej niepoprawny optymista. Miejscem Światowych Dni Młodzieży stała się Częstochowa. Ks. Grzegorz był w tym czasie w Mediolanie. - Zastępowałem księdza, który wyjechał do Polski z grupą młodych Włochów - śmieje się,
- Znów miałem relacje na gorąco, tym razem telefoniczne i w dodatku z własnego kraju! Jednak czas studiów w Rzymie był błogosławiony. Spotykałem wielokrotnie Jana Pawła II - wspomina ks. Grzegorz. - I to nie tylko w jego prywatnej kaplicy na Mszach, nie tylko na oficjalnych spotkaniach, ale i na przykład na wspólnych posiłkach. Mogłem siedzieć obok niego, rozmawiać o sprawach związanych z duszpasterstwem młodzieży. Widziałem na własne oczy tę jego miłość, z jednej strony do Chrystusa, a z drugiej do młodych, i nią się zarażałem. Jana Pawła II już nie ma z nami, ale pozostała droga, na której również mogę spłacać ten dług wdzięczności za to, że go poznałem. Jak papież Polak zapisał się w moich wspomnieniach? Eucharystia. Ojciec Święty zatopiony w niej całkowicie, totalnie, jakby funkcjonował w innym wymiarze. Po Eucharystii najważniejszy stawał się dla niego człowiek, który akurat przed nim stał. Poczucie humoru. Kiedyś byłem u niego z grupą polskich studentów. To był okres sesji egzaminacyjnej - opowiada ksiądz Grzegorz. - W którymś momencie mówię do Ojca Świętego, że niestety musimy się już z nim pożegnać, bo mamy takie trudne życie, musimy zdawać egzaminy, trwa sesja itd. A on uśmiechnął się i spytał z lekkim przekąsem: „To znaczy, że ja mam łatwe życie, tak?”.

Biskup zapytał czy mógłbym reprezentować Polskę

Jak trafiłem w końcu na światowe spotkanie młodych z papieżem? Ktoś powiedziałby, że to czysty przypadek, ale ja jestem przekonany, że była w tym ręka Boska. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych spadło na mnie doświadczenie choroby nowotworowej. Przeszedłem operację i chemioterapię. W roku 1995 chciałem się trochę zregenerować. Trafiłem do parafii w Fano, by pomagać tam duszpastersko. Był początek Wielkiego Postu, krótko po spotkaniu papieża z młodymi świata w Manili. Pewnego dnia zadzwonił do mnie biskup Tomasik. Powiedział, że we wrześniu ma się odbyć europejskie spotkanie młodzieży z Janem Pawłem II w Loreto, a wkrótce także spotkanie przygotowawcze i zapytał, czy nie mógłbym pojechać żeby reprezentować Polskę. Nikt z Polski akurat nie mógł się tam pojawić. Zgodziłem się. Fano od Loreto dzieliło tylko 90 km. Wtedy po raz pierwszy wszedłem w tę machinę organizacyjną. Z jednej strony Papieska Rada do Spraw Świeckich, z drugiej komitety lokalne z różnych krajów Europy. Przygotowywałem pielgrzymkę Polaków do Loreto. W 1996 roku wróciłem do Polski i biskup Tomasik zaproponował, żebym kontynuował prowadzenie przygotowań do ŚDM. I tak się zaczęła ta moja wielka przygoda, która trwa do dziś. 

tekst Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!