TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 16:13
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Starego radia wdzięk

 

Starego radia wdzięk
Ks. Tomasz Kaczmarek nie wyobraża sobie, by świat mógł istnieć bez muzyki i książek. W jego domu można zobaczyć kolekcję co najmniej kilkudziesięciu radioodbiorników, magnetofonów, gramofonów i innych urządzeń do słuchania muzyki.

Księże Tomaszu, na początku chciałbym od razu wyjaśnić pewną rzecz. Otóż, zawsze mnie denerwuje, kiedy w różnych programach telewizyjnych pojawiają się nasi współbracia w kapłaństwie i są przedstawiani jako wyjątkowi i wspaniali księża, ponieważ mają jakąś pasję: a to jeżdżą na motocyklu, rozdają paczki albo wspinają się w góry. I to ma ich czynić wyjątkowymi, a nie to że wybrali Chrystusa i pełnią posługę kapłańską. Powiedzmy więc sobie od razu, że dla nas księży pierwszą i największą pasją jest właśnie Jezus, który pokochał nas taką miłością, że nie można było się oprzeć i pójść inną drogą. Czy ksiądz się ze mną zgadza?

Ks. Tomasz Kaczmarek: Oczywiście, pierwszą pasją jest Pan Jezus i co do tego nie ma żadnych wątpliwości.

To proszę nam opowiedzieć najpierw o tej pasji największej, jak ona się zaczęła?

Tak naprawdę punktem przełomowym była szkoła średnia. W mojej parafii, a właściwie nieco szerzej, bo w moim mieście Krotoszynie, w którym jest więcej parafii, zaczęto odprawiać takie specjalne Msze Święte dla młodzieży w kościele św. Rocha. Ponieważ ja do szkoły średniej chodziłem już do innego miasta i nieco urwał się kontakt z kolegami z podstawówki to w jakimś wymiarze uczestniczenie w tych Mszach pozwoliło mi ponownie nawiązać kontakt z nimi, no i przede wszystkim to było pierwszy raz coś więcej, niż tylko Msze niedzielne. I od wtedy to coś więcej trwało, a potem był taki kolejny moment, miałem wtedy dziewiętnaście lat, kiedy Pan Bóg jakoś pozwolił mi zrozumieć, że chce ode mnie jeszcze więcej, że chce abym był księdzem. To był dokładnie początek sierpnia 1985 roku i w tamtym momencie Pan Jezus wywrócił moje życie do góry nogami i wtedy zaczęła się prawdziwa zażyłość z Jezusem i ona trwa do dziś.

Byłoby ciekawie pociągnąć ten wątek, jak Tomasz został księdzem, potem proboszczem, a także współpracownikiem „Opiekuna” pisującym komentarze biblijne, ale dzisiaj spotkaliśmy się z innego powodu i ten powód można dostrzec niemal w każdym zakątku plebanii w Rogaszycach, gdzie ks. Tomasz jest proboszczem, a w pokoju, w którym się znajdujemy można wręcz poczuć się jak w muzeum. Mamy tu przynajmniej kilkadziesiąt egzemplarzy radioodbiorników, magnetofonów, gramofonów i innych urządzeń do słuchania muzyki. Przejdźmy więc do tej pasji. Czego słuchało się w 1985 roku, kiedy Pan Jezus wywracał życie dziewiętnastoletniego Tomka do góry nogami?

Słuchało się „Trójki”, a jeśli chodzi o muzykę to była to szeroko pojęta muzyka rockowa i jazz. Ta muzyka właściwie od końca szkoły podstawowej była obecna w moim życiu, bardzo lubiłem słuchać i ja sobie po prostu nie wyobrażam życia bez muzyki, zwłaszcza że na pewnym etapie pojawiła się również muzyka klasyczna, a także chorały gregoriańskie, więc można powiedzieć, że również muzyka pomagała w jeszcze większym zbliżeniu się do Pana Boga i tak już jest po dziś dzień.


A na czym wtedy słuchał ksiądz tej muzyki?

Pamiętam, że wówczas w domu mieliśmy taki dwuścieżkowy magnetofon szpulowy marki Grundig, potem w szkole średniej wszedłem w posiadanie gramofonu Emanuel i radiomagnetofonu na kasety Marta. Ponieważ gramofon nie miał swojego wzmacniacza, więc aby słuchać płyt musiałem podłączyć go do tego radiomagnetofonu. To była taka prowizorka, ale takie były czasy.

Wymienił ksiądz trzy różne urządzenia do słuchania muzyki, które pojawiły się w domu rodzinnym, ale tutaj ja widzę tych urządzeń kilkadziesiąt. Rozumiem miłość do muzyki, sam też ją odczuwam, ale gromadzenie tych wszystkich urządzeń, to na pewno coś więcej. Kolekcjonerstwo, zamiłowanie do urządzeń z duszą, czy jak to możemy nazwać?

Zawsze podobał mi się starszy sprzęt mam do niego jakiś sentyment i nigdy nie zabiegałem o rzeczy najnowsze. Kiedyś oczywiście nie mogłem sobie pozwolić, aby wszystkie te urządzenia, które mi się podobały nabyć i chodziło tu zarówno o możliwości finansowe, jak i w ogóle ich dostępność. Dzisiaj dzięki Allegro i innym aukcjom internetowym można różne fajne cudeńka kupić często za niewielkie pieniądze, żeby nie powiedzieć, za grosze. Nie wiem, czy to nazwać pasją, ale po prostu podobają mi się takie sprzęty i dobrze się pośród nich czuję.

Ja mam tak z książkami, ale widzę, że u księdza też książek nie brakuje...

No właśnie, to jest druga taka rzecz, oprócz muzyki, bez której sobie nie wyobrażam, aby świat mógł istnieć.

Na moich studiach specjalistycznych dowiedziałem się, że media dzielą się na zimne i gorące. A gorące to właśnie książki i w ogóle media drukowane i radio, ponieważ oddziaływują na jeden zmysł, a resztę trzeba sobie wyobrazić, podczas gdy zimne media, jak telewizja podają wszystko na tacy. Czyli ksiądz stawia na media gorące?

Powiem tak, telewizora nie mam wcale, więc rzeczywiście pozostają mi książki, prasa i radio. Słucham głównie lokalnego Radia Poznań.

Ale wróćmy do tej kolekcji, wśród której dobrze się ksiądz czuje. Który eksponat zasługuje na szczególną uwagę?

Myślę, że najciekawszy egzemplarz to polskie radio Pionier produkowane od 1948 roku do końca lat sześćdziesiątych wzorowane na modelu radia Philips z lat czterdziestych. Wtedy nie było jeszcze rozwiązań licencyjnych, dlatego mówię o wzorowaniu, licencje pojawiły się dopiero w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i polskie zakłady pozyskały licencję od firmy Telefunken na gramofony, od Grundiga na magnetofony szpulowe, od firmy Sanyo na amplitunery, chodzi tu o amplituner Elisabeth. Ale warto też podkreślić, że później również Polacy zaczęli robić sprzęt pod zachodnimi markami na przykład dla francuskiego Thompsona, Tonsil produkował głośniki dla Pioniera, więc to poszło również w drugą stronę. Zakłady Diora na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych pozyskały sporo zamówień na produkcję sprzętu, ale nie miały pieniędzy na zakup materiałów, nie uzyskały kredytów i właściwie zostały rozłożone.

I dzisiaj nie mamy wielkich marek w sprzęcie elektronicznym...

Nie mamy wielkich marek, ale jest wielu małych producentów, raczej niszowych, którzy produkują całkiem porządny sprzęt, ale raczej dla koneserów, czy audiofilów.

A czy ksiądz jest audiofilem? Czy wzmacniacz jest u księdza połączony z głośnikami kablami ze złota?

Nie. (śmiech). Nie stać mnie, ale może jakby mnie było stać, to rzeczywiście wolałbym kupić dobry sprzęt niż samochód, choć pewnie raczej nie kable ze złota.

Wracamy więc do księdza kolekcji. W jaki sposób pozyskuje ksiądz eksponaty?

Trudno powiedzieć, bo nie mam jakichś wypracowanych metod. Czasami ktoś wiedząc o moich zainteresowaniach znajdzie coś ciekawego i mi po prostu podaruje, ale ostatnimi czasy najczęściej korzystam z Allegro, gdzie jak powiedziałem wcześniej, za niewielkie pieniądze można pozyskać fajne urządzenia.

Czy powrócił ksiądz do słuchania muzyki z płyt winylowych?

Jeszcze nie, ale właśnie szykuję sobie taki niemiecki gramofon Dual, bardzo fajny sprzęt, który jednak musi być wyregulowany. Mam kilka funkcjonujących gramofonów, ale nie są podłączone, więc na razie jeszcze winyli nie słucham, ale już wkrótce jak najbardziej.

Z tym winylami to tylko taka moda na vintage, czy jakaś trwalsza tendencja?

Myślę, że ludzie, którzy w latach siedemdziesiątych słuchali winyli u swoich rodziców, a nie stać ich było potem na swój sprzęt i kolekcje płyt, dzisiaj mają pieniądze i chcą do tego wrócić. Moim zdaniem wiąże się to również z faktem, że z płytą winylową jest po prostu bliższy kontakt fizyczny, trzeba ją wziąć do ręki, przełożyć na drugą stronę, jest więcej obsługi manualnej. Ja na przykład zupełnie nie używam pilotów. Wolę podejść, nacisnąć, przełożyć kasetę...

Ksiądz słucha jeszcze muzyki z kaset magnetofonowych?

Tak. Mam sporą kolekcję kaset oryginalnych, ale też i z nagranymi z radia koncertami, audycjami literackimi, słuchowiskami poetyckimi... Mam tego jeszcze sporo i słucham.

Ulubiona audycja radiowa?

Kiedyś były to transmisje z festiwalu Jazz Jamboree nadawane przez program II Polskiego Radia. Transmitowali oni wszystko, jak leciało, cale koncerty, rozmowy z muzykami, wypowiedzi dziennikarzy. To była uczta! Potem niestety to przeszło zdaje się do „Trójki” i tam już zaczęli to ciąć i to już nie było to samo. Natomiast dzisiaj najbardziej lubię audycję Radia Poznań prowadzoną przez pana Tomasza Budzyńskiego „Melodramat. Magazyn muzyka nieobecnej”, gdzie rzeczywiście można posłuchać muzyki której nigdzie indziej nie ma. Szczerze polecam!

Słuchając księdza i rozglądając się po tej kolekcji można pomyśleć, że znakiem firmowym księdza powinien być skrót UKF, albo coś w tym stylu, ale z tego co wiem, to esemesy zawsze zaczyna ksiądz od akronimu IHS?

Niezmiennie. Bo On jest zawsze najważniejszy.

Tekst ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!