TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 22 Sierpnia 2025, 17:58
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Sprawa Kramera

Sprawa Kramera

Po światowym sukcesie „Kodu Leonarda da Vinci” Dan Brown nieoczekiwanie sam dla siebie, stał się dla milionów czytelników niekwestionowanym autorytetem w tematyce dziejów Kościoła. Mimo faktu, iż do znudzenia powtarza, że wszystko, co napisał jest tylko stylizowaną na historię fikcją, jego fani wciąż wierzą, że kuriozalne dzieło „Młot na czarownice” było zatwierdzonym przez papiestwo, oficjalnym podręcznikiem inkwizytorów.

 

Jak już wspominałam ostatnio, niemiecki dominikanin i inkwizytor Heinrich Kramer (1430 - 1505) był tym człowiekiem, który pozwoliwszy ponieść się obłędowi walki z czarami, jakiemu dały początek szwajcarskie sądy świeckie, na wieki wplątał Kościół w czarną legendę polowań na czarownice. Ojciec Kramer przeszedł również do historii jako autor „Młota na czarownice”. Ta opasła księga zasłynęła w literaturze światowej jako jedno z najbardziej perwersyjnych, krwiożerczych i paranoicznych pism wszechczasów. Jak mówią historycy, stężeniem szaleństwa, ustępuje ona tylko „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. Dan Brown na stronicach „Kodu Leonarda da Vinci” twierdzi, że owo kuriozalne dzieło Kramera, zostało opublikowane na zlecenie i koszt Świętej Inkwizycji. W rzeczywistości „Młot” Heinrich Kramer opublikował własnym sumptem, składając stosowne zamówienie w jednej z drukarni w Speyer. „Malleus Maleficarum”, bo tak brzmi oryginalne, łacińskie brzmienie tytułu dzieła, w świetle wiekowej już dziś, antykościelnej propagandy, pełniło rolę oficjalnego, pobłogosławionego i zatwierdzonego przez papiestwo podręcznika dla sędziów i śledczych Świętej Inkwizycji. Tymczasem fakty historyczne wyraźnie temu przeczą. Ojciec Kramer, inkwizytor o skażonej reputacji, kontrowersyjnych zachowaniach, uznawany przez biskupa diecezji Brixen za „wielce zdziecinniałego” i „niespełna rozumu”, a przez znające go osoby za odludka, dziwaka i ekscentryka, wiedziony paranoicznym natchnieniem oczyszczania świata ze sług demona, jakim były według niego wszechobecne czarownice, wkradłszy się w łaski papieża Aleksandra VI, zjednawszy sobie jego zaufanie i powołując się na jego rzekome pełnomocnictwa, rozpoczął swoją prywatną wojnę z czarownicami. 

Ta, która ma mniejszą wiarę

Procesy o czary kładąc się cieniem na dziejach Kościoła, wpisały się niestety trwale w kroniki jego najsłynniejszych postępowań sądowych. „Malleus Maleficarum” zaś, niczym ewangeliczny wilk w owczej skórze, wkradło się podstępnie na scenę historii chrześcijaństwa i zawłaszczyło rolę oficjalnej, liczącej 800 stron, instrukcji procesowej. I choć - jak pisze Rainer Decker w znakomitej publikacji „Papieże i czarownice” - działalność Kramera, która trwała stosunkowo niedługo, zrażając wkrótce do proponowanych przez niego metod nie tylko duchowieństwo, ale i sądy świeckie, i choć wraz z jego osobą praktycznie zakończyła się w Niemczech era inkwizycji, do dziś jego wątpliwe dzieło, przedstawiane jest jako oficjalna doktryna inkwizycyjnych zbrodni. A o czym konkretnie owa „oficjalna doktryna” mówiła? Księga składała się z trzech części, które poprzedzał tekst Bulli papieskiej z 1848 roku Desiderantes. Zamieszczenie bulli na pierwszych stronach „Młota” było sprytnym i typowym dla Kramera posunięciem. Sugerowało wyraźnie, że sam następca Chrystusa na ziemi, przyłożył rękę do owego dzieła i uwiarygodniało je. Pierwszą część otwiera definicja czarów i stwierdzenie, że przestępstwo uprawiania magii może popełnić tylko kobieta. Mimo to, iż wspomniana bulla mówi w tym zakresie o osobach „obojga płci”. Kramer głosi, iż kobieta została upośledzona już przy stworzeniu, gdyż utworzono ją z żebra Adama (Kramer był zdeklarowanym wrogiem kobiet), a następnie popadła w grzech i dlatego od samego zarania podatna jest bardziej na pokusy diabła. Etymologię łacińskiego słowa kobieta - femina - autor „Młota” przedstawia nader karkołomnie. Wychodzi od fides, czyli „wiara” i przechodzi do minus, czyli „mniej”. Konkluduje, iż słowo femina znaczy tyle co: „ta która ma mniejszą wiarę”. Według teorii Kramera kobiety to istoty niezaspokojone seksualnie i uprawiające stosunki intymne z demonami. Dzięki paktowi z szatanem otrzymują magiczne siły, których używają do omamiania mężczyzn. Druga część „Młota na czarownice” poświęcona jest głównie lubieżnym praktykom i metodom ochrony przed urokami i ich skutkami. Pisząc o powyższym Kramer (o zgrozo!) powołuje się na teologów i Ojców Kościoła, podpierając (sic!) ich nauczanie własnymi eksperymentami i obserwacjami.

W teorii i praktyce

Trzecia część w pełni dotyczy teorii i praktyki procesów czarownic. Nie sposób opisać tutaj wszystkiego, choćby w skrócie, toteż ograniczę się do kilku ciekawostek. Zatem dla przykładu, wystarczającą przesłanką do wszczęcia procesu była zwykła plotka. Żywa obrona oskarżonej uznawana była za dowód jej opętania przez diabła. Precyzyjnie wyłożone zostały sposoby wymuszania zeznań, a w tym, sugestie co do kolejności stosowania tortur służących takiemu wymuszaniu. Słynne próby wody, próby ważenia, czy nakłuwania znamion uważanych za ślady diabelskie były zalecanymi przez autora „Młota” metodami śledczymi. Kramer odnosił się też do sytuacji, w których sędziowie inkwizycji obiecywali podsądnemu, że jeśli złożą zeznania, nie zostaną skazani na śmierć. W praktyce, dochowanie tych obietnic było sprawą honoru inkwizytorów, w związku z czym nie łamali oni danego słowa. Autor „Młota” zalecał jednak inne zachowanie. Składanie obietnic - jak najbardziej, jeśli tylko służyło śledztwu. Dotrzymywanie ich - zdecydowanie nie. Kramer proponował w takich przypadkach np. zmianę sędziego. Jeden sędzia obiecuje, drugi, po złożeniu zeznań, przejmuje sprawę i skazuje oskarżonego na śmierć. Niestety, jeszcze ćwierć wieku po śmierci Kramera, jego „Młot” inspirował i zagrzewał do polowań na czarownice zarówno cesarza Karola V, wielu książąt i władze licznych miast.

Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!