TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 24 Sierpnia 2025, 09:45
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Spływ kajakowy Bugiem

Spływ kajakowy Bugiem

splyw kajakowy

Nigdy przedtem nie miałam wiosła w rękach. Gdybym wcześniej zdawała sobie sprawę, że to taki duży wysiłek, nie, nie zawahałabym się. Jestem przecież odważna, lubię wyzwania, a już jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że „zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Zadzwoniła do mnie kuzynka i zapytała, czy nie pojechałabym na spływ kajakowy. Spływ rzeką Bug, organizowany był przez Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Kaliskiej. I wyruszyliśmy. 

Było nas czternastu, z księdzem Krzysztofem - piętnastu. Wieczorem dotarliśmy do miejscowości Granne, gdzie już oficjalnie mogliśmy się sobie przedstawić przy ognisku. Wesoło było. Byłam tak zmęczona, że podłoga wydawała się miękka i wygodna. Następnego dnia rozpoczęliśmy spływ, wtedy pierwszy raz wzięłam wiosło w ręce. Nie ja jedyna. Jednak część uczestników bardzo dobrze czuła się w kajaku. Płynęli dobrze, równo i szybko, z księdzem i przewodnikiem na czele. My zamykałyśmy wraz z panią Kingą, ratowniczką, grupę. Trasa była łatwa, pogoda wymarzona! 

Malownicze krajobrazy rekompensowały mi fakt, że zamiast prosto, płynęłam od brzegu do brzegu. Czułam się szczęśliwa. A rano doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę. Msza św. polowa. Ks. Krzysztof zrobił ołtarz ze swojego kajaka i odprawił Mszę św. Zresztą codziennie to robił. Ale wtedy, kiedy staliśmy tak wszyscy gotowi, by zaraz wypłynąć, a ksiądz czytał nam słowo Boże, kiedy jeszcze bladym świtem promienie słoneczne przedzierały się przez chmury, kiedy ptaki radośnie ćwierkały, rzeka powoli szumiała swoim rytmem, a my staliśmy tam i modliliśmy się nad jej brzegiem, czułam nieposkromioną radość i obecność Kogoś, kto czuwa nad nami. Kolejnego dnia płynęliśmy i płynęliśmy. Zmęczenie i wysiłek odcisnęły piętno na każdym. Tak bardzo chcieliśmy nie być na końcu, że w konsekwencji popłynęliśmy za daleko i musieliśmy się wracać. Płynąć pod prąd to zupełnie co innego. Ciężko. Nie można przestać wiosłować ani na chwilę, bo wszystko się straci. Trzeba systematycznie i sumiennie dążyć do celu. Jak w życiu. Trzeba mieć siłę, by pokonać przeciwności losu, by uwierzyć, że jest się w stanie góry przenosić. Udało się. Grupa się zmniejszyła, bo ktoś się rozchorował. Musiał podziwiać kajaki zza szyb samochodu pana Rafała, który organizował nam jedzenie. W nocy padało, ale księdzu udało się zorganizować nocleg w domkach letniskowych w Broku. Przyszedł i ostatni dzień. Wielkim zaskoczeniem była dla nas informacja o kilometrach, które pokonaliśmy przez trzy dni spływu - było ich aż 110! Smutno się trochę rozstawać i wracać do skomercjalizowanego świata. Spokój najdroższy. A tam, nad Bugiem jest go pełno. Najważniejsze, żeby odnaleźć go w sobie. W Granne, przed rozpoczęciem spływu na porannej Mszy, proboszcz tamtejszej parafii życzył nam udanej przygody mówiąc, że Bug jest piękny. Na koniec nasz ks. Krzysztof dodał, że Bóg pisany przez „ó” również. Pamiętajmy o tym, dostrzegając go nie tylko w naturze, ale przede wszystkim w drugim człowieku. Gdybym wcześniej zdawała sobie sprawę, że to taki duży wysiłek, nie, nie zawahałabym się. Mam wrażenie, że Wy też nie.

Laura Pietrzak

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!