TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 11:57
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Śnieżne szaleństwo

Śnieżne szaleństwo

Sanie są starsze od koła, podobno używano ich w Egipcie podczas budowania piramid na pustyni. A nam kojarzą się tylko ze śniegiem, szczególnie teraz kiedy zaczęły się w niektórych województwach ferie, a w innych uczniowie już na nie czekają.

Sanki - dla nas to oczywiste, to sprzęt służący do poruszania się po śniegu lub lodzie. Ale kiedy zaczęłam szukać słowa „sanki” w słowniku języka polskiego, tym internetowym, wyskoczyło mi zaskakujące powiedzenie z nim związane: „ktoś grzeje sanki”. Po raz pierwszy z nim się spotkałam. Według słownika oznacza, że „ktoś przebywa w areszcie lub w więzieniu”. Okazało się też, że historia sanek, które znamy od dzieciństwa, ma w sobie wiele zaskakujących faktów.

Transport czy rekreacja

Nie wiedziałam, że sanki są starsze od koła i miały swój udział, jak wspomniałam na początku, w budowaniu piramid, jako sprzęt wyposażony w płozy był tam wykorzystywany do transportu. Czyli zamiast śniegu jeżdżono nimi po pustynnych piaskach, wiadomo piramidy egipskie położone są na pustyni niedaleko Gizy. Do transportu używano je też w Chinach na początku XV wieku w czasie budowy Zakazanego Miasta, czyli pałacu cesarskiego dynastii Ming i Qing znajdującego się w centrum Pekinu. Wtedy na saniach przewożono bloki marmuru ważące ponad 100 ton drogą pokrytą lodem, którą nawet polewano wodą, żeby było bardziej ślisko. A my najczęściej robimy odwrotnie, czyli posypujemy na przykład piaskiem, żeby tak nie było. Ciekawe, jak obsługujący sanie radzili sobie ze zjazdami ze wzniesień z takim ciężarem. Zresztą o saniach wykorzystywanych do transportu przez Germanów wspominał w swoich pismach już w II wieku jeden z największych pisarzy starożytnej Grecji, historyk, filozof-moralista i orator Plutarch. Z kolei sięgając do historii sanek w czasach nam bliższych, trafimy na pierwszy rekreacyjny zjazd na nich. W 1817 roku feldmarszałek August Wilhelm Antonius graf Neidhardt von Gneisenau pokonał wtedy zjazd z Przełęczy Okraj w Karkonoszach. Wkrótce podobnie zaczęli zjeżdżać inni i okazało się, że to radość, zabawa i możliwość wspólnego spędzania czasu.

Wracając do samych sanek – wykonywano je z drewna jesionowego lub bukowego, a płozy obijano paskami żelaznej blachy. Takie powstały w 1870 roku w hotelu w Sankt Moritz w południowo-wschodniej Szwajcarii, uzdrowiskowej miejscowości położonej na wysokości około 1 822 m n.p.m. nad jeziorem o tej samej nazwie. Obecnie to jeden z najbardziej znanych ośrodków sportów zimowych na świecie. Wtedy wykonano je najprawdopodobniej dla odpoczywających tam brytyjskich turystów.

Opisywana jest jeszcze jedna historia pochodzenia sanek, takich powiedzmy w skrócie rekreacyjnych. Podobno mają one swoje korzenie w fotelu bujanym. Niemiecko - austriacki producent giętych mebli stolarz Michael Thonet w XIX wieku wpadł na pomysł, by bieguny fotela przerobić na płozy, do tego dorobić siodełko i tak udało mu się wymyślić sanki. Natomiast w Stanach Zjednoczonych jego pomysłem zajął się Henry Franklin Morton, który nie mógł znaleźć pracy z powodu kłopotów ze wzrokiem. W 1861 roku zaczął więc produkować sanki w domu, a jego żona malowała je w kuchni w kolorowe wzory. Tak pan Henry otworzył własną firmę Paris Manufacturing Company, która błyskawicznie się rozwinęła. To właśnie ona dostarczyła w 1908 roku sanie dla członków wyprawy admirała Roberta E. Peary’ego z Nowego Jorku na Biegun Północny, jak i w 1913 roku dla Donalda MacMillana.

W kształcie łabędzi

Sanki Mortona podobne były do tych, które znamy, czyli miały metalowe płozy i w wersji dla chłopców nie miały oparcia. Ale nie każde tak wyglądały. Na przykład w Polsce na przełomie XVII i XVIII wieku podczas kuligów używano bogato zdobionych sań. Ba, nawet zdarzały się wehikuły w kształcie łabędzi lub orłów, rzeźbionych i zasłaniających skrzydłami wnętrze pojazdu.

Sekretarz królowej Marysieńki Ludwik Clermont opisując kulig zorganizowany 20 stycznia 1695 roku wspomina właśnie o takich saniach: „Najpierw ruszyło 24 Tatarów konno. Potem dziesięcioro sań, każde zaprzężone w cztery konie, z Żydami grającymi na cymbałach, Ukraińcami z teorbanami, trębaczami i janczarami. Za nimi wystrojone sanie z uczestnikami wyprawy. Pojazdów było 107, na końcu jechały sanie w kształcie skrzydlatego Pegaza, z którego młodzieńcy rozrzucali napisane specjalnie na tę okoliczność wiersze”. Jak przeczytałam na Facebooku Fundacji Książąt Lubomirskich, korowód królowej Marysieńki był długi na ćwierć mili, a każde z sań kryte były perskimi kobiercami, lamparcimi i sobolowymi futrami, ciągnięte przez „cugi zdobione piórami, czubami i kokardami. Na każdych saneczkach podróżowało kilka osób, a młodzież dworska konno otaczała całą paradę. Orszak przemieszczał się między pałacami, zatrzymując się m.in. u Sapiehów, księżnej Radziwiłłowej, wojewody Potockiego, a także u księcia Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, mieszkającego w Zamku Ujazdowskim. (…) Ostatnim etapem tej historycznej podróży był Wilanów, gdzie królowa Marysieńka i król Jan III Sobieski byli równie gościnni, hojnie częstując nie tylko gości, lecz także ich służbę. Cały orszak, oświetlony 800 pochodniami, wrócił do miasta, pozostawiając po sobie pamięć o niezapomnianym kuligu nad kuligami”.

Teraz dla odmiany o wyglądającym bardzo skromnie szczególnym typie fińskich sanek, czyli kicksled, na których jeździ się w pozycji stojącej, przy pochylonej nieco postawie ciała. Poruszając się nimi trzeba trzymać się uchwytów umieszczonych w oparciu krzesełka. Te sanki wprawiane są w ruch przy pomocy odbić od podłoża nogą, podczas gdy drugą kładzie się na wyposażonej w specjalną podkładkę płozie. Niektórzy twierdzą, że jazda na nich przypomina poruszanie się na hulajnodze. I często używane są w psich zaprzęgach.

140 km/h

Z sankami wiąże się saneczkarstwo, czyli inaczej sport saneczkowy. Pierwsze zawody w zjazdach odbyły się w szwajcarskim Klosters-Davos w 1883 roku i wygrał je student George Robertson z Australii. Inni twierdzą, że pierwsze zawody odbyły się w Alpach na saniach rogatych zwanych Hornschlitten, na których zimą przewożono siano i drewno. Co to takiego rogate sanie? Popatrzcie na zdjęcie zamieszczone obok, to te, które mają charakterystyczny przód zakrzywiony jak rogi. Te sanie pojawiły się też w Karkonoszach w XVI wieku i służyły do transportu drewna i surowców mineralnych z górskich kopalni. Pierwsze turystyczne zjazdy saniami odbyły się tam dopiero w 1815 roku, była to trasa z Przełęczy Okraj do Kowar. Ich popularność rozwijała się do II wojny światowej, potem bardziej popularne stały się tam narty.

Kolebką polskiego saneczkarstwa została Krynica Górska, gdzie po I wojnie światowej założono klub saneczkarski i na Górze Parkowej zaczęto budowę toru. Pierwsze mistrzostwa Polski odbyły się na nim w 1930 roku, a zimą 1935 roku mistrzostwa Europy. Wielkim sukcesem polskiego saneczkarstwa zakończyły się Mistrzostwa Świata w Krynicy w 1958 roku, podczas których reprezentanci Polski zdobyli siedem na dziewięć możliwych do zdobycia medali. Niestety ten historyczny tor w latach 80. XX wieku popadł w ruinę, a potem został rozebrany.

Obecnie w Polsce najpopularniejsze są tory saneczkowe - Kasprowy Wierch w Zakopanem i w Krynicy-Zdroju, a o zwycięstwie w zawodach decyduje łączny czas przejazdów, tzw. ślizgów. Kobiety jadąc w dół toru mkną z prędkością od 100 do 130 km/h, a mężczyźni potrafią osiągnąć jeszcze więcej - 140 km/h. Przy tym zawodnicy nie są w żaden sposób zabudowani ani przypięci, mają tylko kask na głowie. To chyba jedna z najbardziej szalonych dyscyplin.

Już najmłodsi

Dla nas zjazdy na sankach to zabawa poprawiająca humor i aktywny wypoczynek, z którego możemy korzystać tylko zimą. Jak ktoś napisał, jazda na sankach to radość, mogą z niej korzystać już najmłodsze dzieci, nawet te, które jeszcze nie potrafią samodzielnie chodzić. Warunkiem jest umiejętność siedzenia, a o resztę zapewne zatroszczą się rodzice. Dziecko, które pewnie siedzi, można wozić na sankach z oparciem, z nieco starszym pozjeżdżać z górki, a trzylatek może sam spróbować swoich sił na małym zboczu. Oczywiście pierwsze zjazdy z górki powinny odbywać się w towarzystwie opiekuna, bo sterowanie sankami nie jest proste, ale na pewno warto. Korzystajmy z okazji, gdy tylko spadnie choć trochę śniegu, bo na kolejne zimowe, śnieżne, szaleństwo na sankach będziemy musieli czekać cały rok. ■

Tekst Renata Jurowicz
Zdjęcie: Wikimedia

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!