TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Lipca 2025, 01:24
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Słowo na niedzielę (13 IX 2023)

XIX niedziela zwykła, 13 sierpnia
1 Krl 19, 9a.11–13a; Ps 85; Rz 9, 1–5; Mt 14, 22–33

Z Pierwszej Księgi Królewskiej

Gdy Eliasz przyszedł do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Bóg rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pana nie było w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pana nie było w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pana nie było w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty.

Z Księgi Psalmów

Refren: Okaż swą łaskę i daj nam zbawienie.

Będę słuchał tego, co Pan Bóg mówi:
oto ogłasza pokój ludowi i swoim wyznawcom.
Zaprawdę, bliskie jest Jego zbawienie †
dla tych, którzy Mu cześć oddają,
i chwała zamieszka w naszej ziemi.

 

Łaska i wierność spotkają się z sobą,
ucałują się sprawiedliwość i pokój.
Wierność z ziemi wyrośnie,
a sprawiedliwość spojrzy z nieba.

Pan sam szczęściem obdarzy,
a nasza ziemia wyda swój owoc.
Sprawiedliwość będzie kroczyć przed Nim,
a śladami Jego kroków zbawienie.

Z Listu Świętego Pawła Apostoła do Rzymian

Bracia:
Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, potwierdza mi to moje sumienie w Duchu Świętym, że w sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieustanny ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą, odłączonym od Chrystusa dla zbawienia braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami. Są to Izraelici, do których należą przybrane synostwo i chwała, przymierza i nadanie Prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice. Do nich należą praojcowie, z nich również jest Chrystus według ciała, Ten, który jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki. Amen.

Słowa Ewangelii według św. Mateusza

Jezus chodzi po jeziorze

Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!» Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!» A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!» Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?» Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym».

Komentarz do Ewangelii

Na wyciągnięcie ręki

Pierwszą myślą, która kołacze mi w głowie podczas lektury dzisiejszej Ewangelii jest pytanie „Dlaczego?” Dlaczego Jezus kazał uczniom płynąć na drugi brzeg nie wsiadając z nimi do łodzi? Dlaczego zerwała się burza i dlaczego Apostołowie byli bezradni w tej sytuacji, choć na łodzi było przynajmniej czterech doświadczonych rybaków obytych w podobnych sytuacjach? Dlaczego byli przerażeni, gdy Jezus pojawił się tuż za łodzią? Dlaczego Piotr nie mógł na wzór Mistrza utrzymać się na falach, ale zaczął tonąć? Dlaczego…?

Wydaje się, że w poszukiwaniu odpowiedzi trzeba się cofnąć w lekturze Ewangelii i przypomnieć sobie, co się wydarzyło tamtego dnia. Kilkanaście wersetów wcześniej przeczytamy, że „uczniowie Jana (Chrzciciela) odebrali z więzienia jego zwłoki, by godnie je pogrzebać, Następnie powiadomili Jezusa o wszystkim, co się wydarzyło. W tej sytuacji Jezus postanowił odpłynąć łodzią w odludne miejsce” (Mt 14, 12n NPD).

Dopiero co Chrystus dowiedział się o śmierci swojego kuzyna – może nie najbliższego pod względem obecności, bo przecież Jana trudno było spotkać w domu rodzinnym najpierw z powodu życia pustelniczego, później ze względu na misję pełnioną nad Jordanem, a na koniec za sprawą uwięzienia w Macheroncie. Nie można jednak zaprzeczyć, że Jan był dla Jezusa osobą bardzo bliską przez podobieństwo serc oddanych całkowicie Bogu Ojcu. I trudno się dziwić, że Chrystus chciał zwyczajnie opłakać śmierć krewnego, przeżyć ten dzień w samotności bez nagabywania ze strony wszędobylskiego tłumu. Jednak – jak wiemy z relacji Ewangelisty – nie udało się. Po wyjściu z łodzi od razu zbiegli się ludzie, których bieda duchowa wzruszyła Jezusa i nie trzeba było długo czekać na reakcję miłości – nauczał przez cały dzień, a później wszystkich nakarmił do syta rozmnażając chleb i ryby.

Dopiero wtedy mógł odpocząć i wyrzucić z siebie napięcie całego dnia, a szczególnie ból serca spowodowany śmiercią kuzyna. I gdy trwał głęboko zanurzony w rozmowę z Ojcem szukając po ludzku pocieszenia i słuchając słów zapewniających o ojcowskiej miłości (bo dlaczego miałoby być inaczej?), nagle dostrzegł uczniów bezradnych wobec burzy (a właściwie wobec wściekłości diabelskiej) i bezzwłocznie ruszył do nich nie zwracając nawet uwagi na to, że biegnie po wodzie. Nie dziwi zatem zdominowana strachem reakcja uczniów, którzy wyraźnie nie radzą sobie w tej sytuacji mimo lat doświadczenia w połowach na jeziorze Genezaret. Nie powinna też zaskakiwać przerażona mina Piotra, gdy po chwili chodzenia po falach (choć w sensie duchowym deptał w tym momencie głowy demonów) zaczyna tonąć i w rozpaczliwym geście wyciąga do Jezusa ręce z okrzykiem „Ratuj!” Na szczęście dla Piotra Chrystus był „na wyciągnięcie ręki”, bo (również na szczęście dla każdego z nas) nie ma takiej otchłani grzechu i śmierci, z której Jego Miłość nie mogłaby nas wydobyć.

Być może nie otrzymamy wyczerpujących odpowiedzi na pytania postawione na początku tego komentarza, ale po pierwsze cieszy mnie dziś to ważne przypomnienie, że Jezus nigdy nie zostawi „na pastwę losu” tych, którzy są Mu bliscy, a po drugie czuję w sobie przynaglenie do głębokiej wdzięczności za Kościół. Nie mam wątpliwości, że podczas rozmaitych burz wewnętrznych i zewnętrznych właśnie w Kościele zawsze mogę spotkać Boga, który reaguje potęgą miłosierdzia i miłości na każdą ludzką niemoc.

ks. Grzegorz Mączka

 

 

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!