TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Kwietnia 2024, 00:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Siostra Starsza Bernardyna - Święty Brat Albert

Siostra Starsza Bernardyna

W siostrze Bernardynie było coś anielskiego, dobroć, pokój, ciche szczęście. Im dłużej się na nią patrzyło, tym, bardziej się ją kochało, a właściwie Boga w niej. Nawet Brat Albert dziwił się; „Co ty robisz, żeby być tak przez siostry kochaną?”

Zatrzymamy się jeszcze na osobie Marii Jabłońskiej, czyli siostry Bernardyny, którą Brat Albert nazywał „małą zawieruchą”, „gorącą lawą” albo „wulkanem”.

Wszystko na maksa
Maria Winowska pisze, że podobnie jak poskromienie rasowego konia wymaga znacznie więcej inteligencji i zręczności niż powożenie szkapą, tym bardziej duchowa „obróbka” tak szlachetnej duszy nie mogła być czymś łatwym. Sam Brat Albert zwykł był mawiać do Bernardyny z uśmiechem, że w żadnym innym klasztorze by z nią nie wytrzymali. Rzeczywiście ta młoda kobieta nie potrafiła niczego robić połowicznie, ani kochać, ani pragnąć, ani cierpieć. Wystarczy popatrzeć na to co pozostawiła po sobie na piśmie, aby zrozumieć, że „totalność” jest kluczem do zrozumienia jej duszy. Od zawsze wychowana na łonie natury kochała ją i podziwiała, ale teraz ten zachwyt ma inny charakter: „Boże, uwielbiam Cię w wietrze, który wieje, w ciemnych mgłach porannych i nadchodzącej nocy. Wychwalam Cię za dni, które nam dajesz i za dni Twojego człowieczeństwa! Uwielbiam Cię, błogosławię w utrapieniach każdego dnia i każdej godziny. Bądź pochwalony, o Ty Wielki, Nieskończony, Niepojęty! Uwielbiam Cię i błogosławię, kocham Cię i oddaję się Tobie, o Ty Święty świętych, którego nie ogarniam, którego nie pojmuję, którego objąć nie mogę”.

Krzyżyk zwany nocą duchową
Jednakże wiemy, że Bóg wobec tych, którzy szczególnie przeżywają Jego bliskość ma też szczególny sposób postępowania: w miarę jak ktoś Mu się oddaje, On się usuwa. Owo doświadczenie nocy ciemnej, oschłości, czy wręcz nieobecności Boga, przechodzili wszyscy mistycy, nie zostało one oszczędzone również siostrze Bernardynie. Tak uspokajał ją Brat Albert: „Ten krzyżyk, który siostra cierpi, nazywa się noc duchowa, po której przychodzi świt i słońce; dusza się nudzi, bo chce zobaczyć Ukochanego i z Nim się połączyć – (a nie może to nastąpić dopóki ją Pan Jezus w Siebie nie przemieni), a nic mniejszego jej nie wystarczy – a więc schnie biedactwo głodne miłości”. Ciekawa rzecz, zanim jeszcze papież wypowiedział się co do częstej Komunii Świętej, Brat Albert, który miał niesamowicie wyrobiony zmysł katolicki, widział w częstej Komunii Świętej najlepszy środek na „napaści i złe wpływy nadprzyrodzone”. Często nalegał wobec swojej duchowej córki: „Idź czym prędzej do księdza i proś go w moim imieniu o pozwolenie codziennej Komunii Świętej”. Możemy z tego wnioskować, że siostra Bernardyna musiała doznawać silnych pokus ze strony szatana przeciwko Jezusowi w Eucharystii.
W Wielką Sobotę 1899 roku przybiegła wzburzona do Brata Alberta, krzycząc, że nie kocha Boga i że będzie potępiona. A kiedy Brat Albert wytłumaczył, że wystarczy chcieć, odpowiedziała, że sama już nie wie, czy chce, czuła się jak porażona i niezdolna do żadnego czynu. Wówczas Brat Albert sięgnął w fałdy swojego habitu i wyciągnął najwyraźniej przygotowaną wcześniej karteczkę, na której było napisane, jak to nazwał, zobowiązanie na wieczność. Powiedział jej, że jest to dokument czystej miłości i ma się dobrze zastanowić przed Najświętszym Sakramentem, zanim go podpisze. A w chwilach najcięższych pokus Brat Albert wraz z tym podpisanym oświadczeniem będzie jej świadkiem i wsparciem. Po kilku godzinach Bernardyna oddała Bratu Albertowi podpisany dokument. Jego treść była następująca: „Oddaję Panu Jezusowi moją duszę, rozum, serce i wszystko co mam. Ofiaruję się na wszystkie wątpliwości, oschłości wewnętrzne, udręczenia i męki duchowne, na wszystkie upokorzenia i wzgardy, na wszystkie boleści ciała i choroby, a za to nic nie chcę ani teraz, ani po śmierci, ponieważ tak czynię z miłości dla samego Pana Jezusa”. Dokument ten, jak to określił o. Lewandowski, przygwoździł ją raz na zawsze do krzyża jej świętego powołania a w chwilach próby przypominała sobie jego treść.

Przełożona promieniejąca dobrocią
Już po paru latach, 7 kwietnia 1902 r., Brat Albert mianował zaledwie 24-letnią Bernardynę przełożoną generalną zgromadzenia. Na tym stanowisku pozostała do śmierci. Z duchem modlitwy sięgającej kontemplacji, łączyła niezwykłą dobroć serca na wzór Bożego Serca, pełnego miłości i dobroci. W dobroci tej zdawała się być wiernym odbiciem Brata Alberta. Niemal wszystkie siostry, które znały siostrę Bernardynę, w swoich wspomnieniach o niej podkreślają tę wielką dobroć, jaką darzyła wszystkich. Ona sama tak pisała: „Chciałabym zadośćuczynić każdej prośbie, otrzeć każdą łzę, pocieszyć słówkiem każdą zbolałą duszę, być dobrą zawsze dla wszystkich a najlepszą dla najnieszczęśliwszych”. Tą dobrocią promieniowała na otoczenie i do niej zachęcała podległe jej kierownictwu siostry. Zasadą jej życia było: dawać, wiecznie dawać. Jedno z jej ostatnich poleceń brzmiało: „Czyńcie dobrze wszystkim”. Jej ostatni spowiednik o. Matlak, który doskonale ją znał, tak mówił w mowie pogrzebowej o jej miłości do drugiego człowieka: „Można powiedzieć, że dał jej Bóg przestrzenność serca jak piasek, który jest na brzegu morskim”.
Maria Winowska pisze, że „Klara z Asyżu czyni Franciszka bliższym i bardziej dostępnym: siostra Bernardyna wciela arcydzieło równowagi i łagodnego wdzięku gorący ideał Brata Alberta”. Dzięki Bernardynie, której powierzona została żeńska gałąź, Brat Albert ze spokojnym sercem mógł pójść dalej.

Tekst ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!