Sama u siebie z sobą?
„Rodzina prosiła, by Ci wierzący, którzy spotkają się przy jego urnie, pomodlili się. Odpowiemy na tę prośbę. Nie będzie jednak przemówień, tylko chwila refleksji. Ja natomiast pytam sam siebie, czy jestem uczciwy modląc się na pogrzebie człowieka niewierzącego? Czy jestem uczciwy w stosunku do Stanisława Lema? Klucz znalazłem w wierszu Tadeusza Różewicza, który mówi: «Nie jest ważne co Różewicz myśli o Panu Bogu, ale co Pan Bóg myśli o Różewiczu». I w ten sposób chcemy pokazać Panu Bogu wszystko dobre, co Lem nam pozostawił”.
W takich słowach dominikanin ojciec Jan Andrzej Kłoczowski tłumaczył, dlaczego wziął udział w świeckiej ceremonii pogrzebowej nieukrywającego swojego laickiego światopoglądu Stanisława Lema w 2006 roku. Ja też, dzisiaj, kierując moją osobistą modlitwę za zmarłą Wisławę Szymborską, choć ona sobie jej nie życzyła, wyobrażam sobie, że ważne jest to, co Bóg myśli o Szymborskiej. Zanim jednak nastanie milczenie, w którym może uda nam się wniknąć w Boże myśli o polskiej noblistce, chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami o tym, co sam myślę i o tym, co raczyli wypowiedzieć różni ludzie po jej odejściu.
Przyznam, że mam z Wisławą problem i nie dlatego oczywiście, że w swojej ostatniej woli poprosiła o świecki pochówek: pod tym względem okazała się po prostu konsekwentna i rzekłbym biblijna - „obyś był zimny albo gorący”. Pozostała do końca zimna, choć tylko Bóg jeden wie i ona sama teraz też już wie, co poczuła w tym ciemnym tunelu z światłością na końcu. Ale właśnie z tym zimnem mam problem. Bo jest we mnie takie pragnienie, aby była harmonia, aby piękno łączyło się zawsze z prawdą i z dobrem, i z ciepłem. Czy coś, co nie służy prawdzie i dobru może być piękne? I dlatego fakt nawet młodzieńczego wychwalania stalinizmu i umiejętność wygodnego, spokojnego życia w każdym systemie, płynąc głównym nurtem, nawet za cenę podpisu pod apelem o szybką śmierć rzekomych „wrogów narodu” przeszkadza mi, ale jeszcze bardziej przeszkadza mi, że jakoś tak tylko mimochodem nastąpiło odcięcie się od tamtych zdarzeń. W jakimś sensie Wisława wybrała ucieczkę w dość spokojne terytorium absurdu i ironii, koncentrując się na człowieku. Po tym jak wspierała Ojczyznę w latach 50 i 60. później już się Ojczyzną nie chciała zajmować. Co nie znaczy, że nie była dobrą poetką, ale bardziej przychyliłbym się ku określeniu, które gdzieś wyczytałem, była wielką czarodziejką słowa.
Nie jestem znawcą literatury, ale choćby jednym wierszem Szymborska zaczarowała mnie na amen.
Nic dwa razy się nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodziliśmy się bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny...
Ale proszę ten wiersz przeczytać w całości. Za ten wiersz i jeszcze kilka innych dałbym Szymborskiej Nobla i każdą inną nagrodę literacką. I taki już pozostanę zaczarowany i z moim problemem, bo Szymborska swoje ma już teraz wszystkie przed oczami, wraz z odpowiedziami.
To moje myśli o Wisławie, a myśli innych? Z niesmakiem czytałem dyskusję, która wybuchła w mediach, zwłaszcza elektronicznych, natychmiast po śmierci noblistki. Nie dano jej nawet chwili, bijąc po oczach z jednej strony stalinowską przeszłością (można było choćby poczekać tych kilka dni), a z drugiej strony czynieniem z niej wielkiego autorytetu. Dla pana prezydenta stała się „duchem opiekuńczym”, a dla jednego z ministrów „uważnym świadkiem naszych codziennych zmagań XX wieku”, dla pewnego europosła „przykładem pozytywizmu”, a dla pani wicemarszałek w ogóle stała się „Wisłocką”. Żenada.
Ale najważniejsze teraz jest to, co o Szymborskiej myśli Pan Bóg. Mnie jest przykro, że nie znalazła oparcia w wierze, nie wiem, czy z przekory czy z innych powodów, ale tak wybrała w swojej wolności. Ale Pan Bóg jest Poetą i na pewno dokona właściwej oceny jej poezji: tej piórem i tej życiem pisanej. Z mojej strony: Wieczne odpoczywanie, racz jej dać Panie.
AAK
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!