o… tęsknocie
Wrzesień bywa trudny. Pod każdym względem. Pogoda już nie rozpieszcza i choć czasem wrześniowe dni zaskakują ciepłem i bezchmurnym niebem, to przecież wiadomo, że jesień już czeka, już prawie puka do drzwi.
Właściwie wrzesień, gdyby miesiące umiały mówić, mógłby wreszcie zapytać, dlaczego jest tak nielubiany. Dzieci go nie lubią. Wiadomo, we wrześniu zaczyna się szkoła i aż dziesięć dłuuugich miesięcy nauki. Rodzice chyba też nieszczególnie czekają na ten powakacyjny czas. No, może później, gdy już każdy przyzwyczai się do nowej sytuacji, ogarnie plan lekcji, zajęcia dodatkowe i nerwowe poranki, jest trochę lepiej, ale początek roku szkolnego to prawdziwe wyzwanie dla wszystkich.
Rysio, który pierwszego września pomaszerował do szkoły, pewny, że zobaczy swoją panią, kolegów i koleżanki, wrócił do domu zapłakany i smutny. Gdy tylko wszedł do pokoju i cisnął poduszką o ścianę, nikt z domowników nie miał wątpliwości, że Rysio jest również wściekły. Podobnie jak jego rówieśnicy z klasy II b. Apel z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego przebiegał jak zwykle. Wniesiono sztandar szkoły, odśpiewano hymn szkolny i państwowy. Pani Dyrektor powitała uczniów i życzyła wszystkim powodzenia w nauce. Po tej oficjalnej części przyszła pora na występy uczniów starszych klas, którzy w ten sposób witali w szkolnych murach najmłodszych, nieco przestraszonych pierwszaków. Chłopcy i dziewczęta z klasy Rysia też byli wystraszeni, ale zupełnie czymś innym. Przez cały czas dało się słyszeć pochlipywanie i pociąganie nosami. I chociaż pani wychowawczyni stała tuż obok, nie była w stanie nic zrobić, bo… to nie była pani Bogusia! Okazało się, że klasa II b rozpoczyna nowy rok szkolny z zupełnie nową panią. Nikt nic wcześniej nie wiedział, nawet rodzice, ani nawet pani Bogusia. Przecież gdyby wiedziała na pewno uprzedziłaby o tym swoich uczniów. Mama Rysia i inne mamy i tatusiowie bardzo chcieli dowiedzieć się, co się stało i czy ukochana nauczycielka wróci do pracy. Dzieci też czekały na jakieś wyjaśnienie, ale NOWA PANI, czyli pani Klaudia zapewniła, że tak musi być, że pani Bogusia dowiedziała się w ostatniej chwili i że od dawna starała się o to stanowisko. Zwróciła się też do dzieci, mówiąc z trochę wymuszonym uśmiechem, że gdy tylko wzajemnie się poznają, na pewno stworzą zgraną paczkę.
- Ja nie chcę tej pani! - krzyczał Rysio. - Chcę panią Bogusię!
Pani Paulina wzięła głęboki oddech, a pan Mariusz poszedł do kuchni po szklankę z wodą. Po chwili wrócił z jeszcze jedną, bo stwierdził, że przyda się i Rysiowi i jego żonie. To nie była łatwa rozmowa. Mama wytłumaczyła Rysiowi, że pani Bogusia pracuje teraz w szkole specjalnej, że bardzo chciała uczyć dzieci, które wymagają większej uwagi i potrzebują więcej czasu i pomocy.
- Ale ja za nią tęsknię!- szlochał przytulony do mamy. - Myślisz, że przyjdzie nas odwiedzić?
- Myślę, że tak - zapewniła mama. - I wiesz co? Możecie, jeśli namówisz kolegów i koleżanki, przygotować jakąś laurkę albo złożyć w całość wasze rysunki, na przykład z wakacji.
- I dać pani Bogusi żeby o nas pamiętała? - Rysio przetarł oczy i zamyślił się. - Będę za nią tęsknił przez cały rok – powiedział, a pani Paulina wypiła duszkiem całą wodę.
Tęsknić za kimś przez jeden rok. To dużo czy mało? Pewnie Rysio będzie pamiętał o swojej nauczycielce o wiele dłużej, a z czasem przyzwyczai się do nowej pani. Za kim i za czym można tęsknić? Co się wtedy czuje? Jak długo można czekać? A jeśli ktoś, za kim tęsknimy już nie pojawi się obok nas? Czy jeśli przestajemy tęsknić albo czujemy, że tęsknimy mniej to znaczy, że mniej kochamy? Że już nam nie zależy? Co możemy zrobić żeby tęsknotę jakoś „pomniejszyć”? A może wcale nie trzeba tego robić?
EM
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!