Rysio, Róża i Tusia o czujności
Uff! Ale gorąco! Kto zamówił taką pogodę? Już od samego rana słońce świeciło bardzo mocno. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a w prognozie pogody ani słowa o choćby jednej kropli deszczu. Czapka z daszkiem, kapelusz i odpowiedni krem to podstawa, jeśli w ogóle ktoś chciałby wyjść na dwór.
I oczywiście butelka z wodą. Duużo wody! Pani Paulina przeniosła kwiaty z balkonu do domu. Czerwone pelargonie z pewnością nie przetrwałby na takim słońcu. Każda łodyżka, każdy listek i płatek zdawały się wołać: „Pić! Chcemy pić!”. Za oknami cisza jak makiem zasiał. Póki co nie było śmiałka, który chciałby zażyć tej miejskiej, słonecznej kąpieli. O! A jednak! Sąsiadka z klatki obok. No tak. Kto ma psa ten musi przekonać się do każdej pogody.
- Wygląda na to, że całą niedzielę przesiedzimy w domu – burknął Rysio.
- A miało być tak fajnie! - odezwała się Tusia. - Ja już naszykowałam koło ratunkowe i wiaderko i łopatkę.
- Wiedziałam, że tak będzie! - syknęła Róża. - Co za pogoda!
Pan Mariusz spojrzał na dzieci.
- Oho! Zaraz zacznie padać! - powiedział. - Przecież jesteście jak burzowe chmury. - No! Ubierajcie się, idziemy do kościoła.
Dzieci ubrały się z prędkością światła, zwłaszcza, że tata wyjaśnił im, że owszem pojadą nad jezioro tylko nie po śniadaniu lecz po obiedzie. Plany, w związku z pogodą, musiały nieco się zmienić, ale „klamotki, o których pomyślała Tusia na pewno się przydadzą. Późnym popołudniem dzieci wreszcie wskoczyły do wody, a mama i tata mogli wygodnie położyć się na kocu. Słońce nie dawało za wygraną, ale nie grzało już tak wściekle jak wcześniej. Zapowiadał się całkiem przyjemny, ciepły wieczór. Kolacja spokojnie czekała w torbie termicznej. Róża, Rysio i Tusia nie myśleli jednak o kolacji. Wodne szaleństwo dopiero się zaczęło i na całej długości plaży słychać było pisk i śmiech szczęśliwych dzieci. Tusia już prawie kończyła budować zamek z piasku. Pan Mariusz co chwilę przynosił jej wiaderko wody. Nie ma to jak ubrudzić się we własnoręcznie zrobionym błoćku! Inni rodzice musieli mieć taki sam pomysł na spędzenie dnia, bo na plaży było naprawdę tłoczno.
- Pomyśl Mariusz – pani Paulina zagadnęła męża. - Wystarczy na chwilę odwrócić wzrok i… - mówiła.
W tym momencie kobieta, która siedziała za nimi zaczęła krzyczeć. Jej mąż rozglądał się nerwowo, biegał tam i z powrotem, pytając ludzi, czy nie widzieli małego chłopca, ubranego w niebieskie majteczki i szarą czapkę z daszkiem. Matka dziecka zanosiła się płaczem i wołała synka po imieniu. Na plaży zrobiło się ogromne zamieszanie. Rodzice malca z przerażeniem spoglądali na taflę wody myśląc już o najgorszym. Nagle kilkanaście metrów dalej ludzie zaczęli klaskać w dłonie. Klaskali coraz głośniej, aż w końcu ktoś domyślił się o co chodzi.
- To znak, że dziecko się odnalazło! Widziałem taki filmik w internecie! - krzyknął ktoś obok. - Biegnijcie tam!
Rodzice chłopca ruszyli w kierunku zbiegowiska, choć nie do końca rozumieli o co chodzi. Na miejscu jakiś mężczyzna trzymał ich synka na ramionach. Mały Antoś wyciągał ręce w stronę mamy i już po chwili mocno się do niej przytulił. Był bezpieczny. Plażowicze klaskali dalej, ale był to już wyraz radości z odnalezienia dziecka. Tym razem nic złego się nie stało, choć wszyscy najedli się strachu. Jego matka tuląc go powtarzała, jakby chcąc się wytłumaczyć, że przecież cały czas miała go na oku…
Słyszeliście o czymś takim? Historię z klaskaniem na plaży, by dać znak, że odnalazło się dziecko widziałam w internecie. Każdy rodzic wie, że w zatłoczonym miejscu trzeba mieć oczy dookoła głowy, jeśli sprawuje się opiekę na dzieckiem. Bardzo ruchliwym, ciekawym wszystkiego dzieckiem. Wasi rodzice też o tym wiedzą. Ale czujność warto zachować nie tylko w takich okolicznościach. Wy, jako dzieci, też możecie być wyczuleni na to, co się dzieje obok was. Ktoś potrzebuje pomocy, albo widzicie, że za chwilę wydarzy się coś niedobrego. Wielu takich sytuacji można uniknąć, jeśli w porę zauważy się niebezpieczeństwo. Wiem, wiem… Wakacje to czas beztroskiej zabawy. Niech będzie bezpieczna. To najważniejsze.
EM
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!