TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Sierpnia 2025, 02:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Rośnie niepospolity człowiek

Rośnie niepospolity człowiek

Gdyby ktoś, przypadkiem, marzył o wakacyjnej wyprawie śladami Adama Asnyka, to jako koninianka, z dumą polecam leżące w powiecie konińskim Siąszyce. Tym bardziej, że leżą one mniej więcej w połowie trasy Kalisz – Konin. Czyli w bardzo przyjaznej odległości.
Jeśli ktoś o Siąszycach słyszy dziś pierwszy raz, śpieszę wyjaśnić, że to mała miejscowość w pobliżu Rychwała, którą w połowie XIX stulecia, rozsławił wspaniałą hodowlą koni, niejaki Wojciech Gałczyński, społecznik, powstaniec, zesłaniec, późniejszy teść Juliusza Kossaka, dziadek Wojciecha i Tadeusza Kossaków, pradziadek Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Magdaleny Samozwaniec i Zofii Kossak-Szczuckiej. I do tego serdeczny przyjaciel Kazimierza Asnyka, ojca Adama. Adam pojawił się w siąszyckim dworze jako dorastający młodzieniec i przebywał tam kilka miesięcy. Dlaczego? Bo jak pisze Zofia Kossak-Szczucka w pierwszym tomie sagi rodzinnej „Dziedzictwo” - miał pierś wklęsłą i papierowe policzki, a te dolegliwości świetnie niwelowało świeże, wiejskie, siąszyckie powietrze.

Na koniu siedział jak pies na płocie
Chłopiec był dumny, wrażliwy, przesadnie nieśmiały, rozmiłowany w poezji – relacjonuje Zofia Kossak – Szczucka.
– Sam pisywał wiersze, nie przyznając się do tego nikomu. Bał się panien, szczególnie Zofii (przyszłej pani Kossakowej – przyp. autorki), której żywość, pewność siebie, imponująca uroda napełniały go poczuciem własnej nicości. Łagodna Cesia była przystępniejsza. Próbował parokrotnie nawiązać rozmowę o ulubionych książkach, ale nie szło, gdyż Adaś lekceważył panów Dumasa i Sue, Cesia zaś nie słyszała nigdy nawet tytułów książek, w których zagłębiał się Adaś. Na koniu siedział jak pies na płocie, lecz za konną jazdą przepadał. Ma on dobrze w głowie – mawiał Wojciech Gałczyński. – Wyrośnie z niego dla Polski pociecha. Ciotka dziedzica nie podzielała tego entuzjazmu. Jeśli się chudzina wychowa – wzdychała. – Wątłe to, niedokarmione… Adam wyglądał wątle m.in. dlatego, bo jak czytamy w „Dziedzictwie” był nad swój wiek wyrośnięty. Poza tym był poważny, a ta powaga sprawiała, że wyglądał na starszego niż był w rzeczywistości

Sklep przy Placu św. Józefa
W domu Wojciecha Gałczyńskiego były panny na wydaniu, ale żadna z pań zamieszkujących w jego dworze nie widziała Adama w roli męża żadnej z panien Gałczyńskich. Rodzinę Asnyków uważały jednak za dobrą rodzinę. Ojciec jego – pisze Kossak-Szczucka – wróciwszy przed laty z zesłania, osiadł w Kaliszu i tu handlował skórami. Gadano powszechnie, że jął się tego zajęcia, robiąc konkurencję Żydom, zamiast u zamożnych krewnych zostać rezydentem. Pani Asnykowa mogłaby tam zarządzać spiżarnią albo garderobą, pan Asnyk – prowadzić dziedzicowi rachunki, i żyliby spokojnie, pozostając w swojej sferze. Jeden Gałczyński był innego zdania, decyzję kolegi chwalił, a że Adaś miał pierś wklęsłą i papierowe policzki (może od smrodu juchtowego, jaki w mieszkaniu panował), wziął go za zgodą rodziców do Siąszyc, by się na świeżym powietrzu poprawił. W tym miejscu warto dodać, że Kazimierz Asnyk prowadził swój sklep ze skórami przy Placu św. Józefa. Interes szedł mu dobrze, bo następnie otworzył księgarnię i hotel.Kossak-Szczucka pisze dalej, że Wojciech lubił prowadzić z Adamem długie rozmowy. Poruszali różne tematy, przeważnie społeczne lub polityczne – czytamy w „Dziedzictwie”. – Dyskutowali. Adaś Asnyk pozbywał się w tych chwilach nieśmiałości, a małomówny zazwyczaj Wojciech chętnie wyrażał swoje poglądy, tak rzadko znajdujące zrozumienie. Jakie to poglądy Gałczyńskiego nie znajdowały zrozumienia?Wojciech, mimo, że podobnie jak Kazimierz Asnyk brał niegdyś udział w Powstaniu Listopadowym, 20 lat później był zagorzałym przeciwnikiem zrywów narodowych. Podobnie jak Kazimierz był też na Sybirze i tłumaczył Adamowi, że spotkał tam „co najlepszego w narodzie”, prawdziwych patriotów. Często z zimna nie mogli spać, więc rozmawiali. Głównie o Polsce. Jednogłośny wniosek był – relacjonuje Kossak-Szczucka odtwarzając opowieść pradziadka – nasza klęska powstała, że rozumu nie dopuszczono do rządów. Poryw u nas decyduje, zapał szlachetny, cóż kiedy durny – nigdy rozum, nigdy stateczna dojrzałość. Opamiętanie przychodzi za późno. Jak powiada przysłowie: mądry Polak po szkodzie… Podchorążaki były dzielne chłopy, ale należało ich na odwach zamknąć, miast pozwolić rewolucję rozpętać.

Pisał, kreślił, bazgrał
Czy tamte młodzieńcze rozmowy z Wojciechem Gałczyńskim inspirowały Adama do tworzenia wierszy? Zofia Kossak–Szczucka pisze, że pewnego wieczoru Adaś, w trakcie dyskusji z Wojciechem, poczuł nagły przypływ natchnienia. Zerwał się nagle i wybiegł z pokoju ślizgając się po posadzce i machając w podnieceniu długimi rękami – zapisała. - Wszyscy patrzyli za nim ze zdziwieniem. Ugryzło go co? – zdziwił się pan domu. Zostawcie go moi drodzy – doradziła pani Melania. – Schab tłusty był na obiad i ten chudziaczek wolności żołądka dostał…Tymczasem Adam Asnyk w pokoiku na facjatce drżącymi dłońmi krzesał ognia, by zapalić świecę. Kiedy zapłonęła, chwycił gorączkowo zeszyt, pióro, otworzył kałamarz i pisał, kreślił, bazgrał, usiłując znaleźć słowa wyrażające uczucia, wzbudzone opowiadaniem gospodarza. Mruczał sam do siebie niezrozumiale. Przegarniał określenia, szukając, które by dźwiękiem i sensem odpowiadało do wtóru. Kilkumiesięczny pobyt na wsi uczynił Adama „znacznie zdrowszym i czerstwiejszym”. Dziękując przy wyjeździe za gościnę, był tak zakłopotany, tyle razy oddawał swoje najniższe usługi, że po jego odjeździe, przyszła pani Kossakowa i prababcia Zofii Kossak–Szczuckiej, rozśmieszała wszystkich naśladując jego pożegnalną przemowę. Śmiejcie się – powiedział wtedy Wojciech – a ja wam powiadam, że to rośnie niepospolity człowiek.Czy w „Dziedzictwie” znalazły się również inne historie dotyczące młodego Asnyka? Nie odpowiem, a po prostu zaproszę do lektury. Co prawda, ta trzyczęściowa saga rodzinna od bardzo dawna nie była wznawiana, lecz w bibliotekach i antykwariatach na pewno warto jej poszukać. To prawdziwy cymes literacki i historyczny. Dwór Gałczyńskich nie zachował się niestety do dziś, a drewniany kościółek w pobliskich Grochowach, w którym Zofia Gałczyńska i Juliusz Kossak brali ślub i w którym zapewne nie raz był na niedzielnej Mszy młody Adam, zamienił się w kościół murowany. Warto natomiast zobaczyć w Siąszycach izbę pamięci poświęconą Juliuszowi Kossakowi, który przybył do Siąszyc niedługo po wyjeździe Asnyka. Ale to już zupełnie inna historia… 

Aleksandra Polewska – Wianecka

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!