Rodzinna droga do świętości
Od 22 do 26 czerwca w Rzymie odbyło się X Światowe Spotkanie Rodzin z udziałem ponad dwóch tysięcy delegatów. Na spotkanie to wybrali się państwo Aleksandra i Jan Tonderowie z Katowic z czwórką dzieci.
Jesteście Państwo świeżo po spotkaniu, na początek prozaiczne pytanie, jak to się stało, że zdecydowaliście się pojechać całą rodzinką. A może zostaliście wydelegowani z parafii, by reprezentować swoje środowisko?
Aleksandra Tonder: Pojechaliśmy do Rzymu, aby spełnić marzenia naszych dzieci, które chciały zobaczyć Ojca Świętego Franciszka. Marzenie dzieci stało się marzeniem całej rodziny. Tak więc była to prywatna inicjatywa.
Jan Tonder: Staramy się podróżować z dziećmi, ponieważ jest to dobra okazja do poznawania świata, ale też nauczenia się czegoś nowego. Zwykle do tych podróży bardzo mocno się przygotowujemy, czytamy różne książki o miejscach, do których się udajemy, bądź inspirujemy się innymi rodzinami, które już podróżowały w dane miejsca. Jadąc do Włoch część drogi odbyliśmy pociągiem, co umożliwiło dzieciom poznanie tego kraju z innej perspektywy. Dodatkowo specjalnie na to wydarzenie stworzyliśmy zeszyt zadań, w którym umieściliśmy ciekawostki o Watykanie. Miały one ułatwić dzieciom zwiedzanie poszczególnych miejsc, zarówno w Rzymie, jak i w samym Watykanie. Dodam, że zeszytów tych wydrukowaliśmy większą ilość i w trakcie naszego zwiedzania, gdy tylko usłyszeliśmy głos polskich dzieci, wręczaliśmy im zeszycik.
Czym dla Państwa było uczestnictwo w tym spotkaniu, czy towarzyszyła jakaś intencja? Czy na co dzień Państwo uczestniczą w życiu Kościoła?
Aleksandra: Nasz wyjazd do Rzymu był przede wszystkim wielkim dziękczynieniem za dar małżeństwa i rodziny jaki otrzymaliśmy. A mamy za co dziękować. Mamy czwórkę wspaniałych dzieci, najstarsza jest Hania - ma 10 lat, Krzyś 8, Staś 6 i Marysia 4 latka. Dzieci są dla nas największym bogactwem. Na co dzień jesteśmy zaangażowani w Domowym Kościele w naszej parafii Matki Bożej Piekarskiej w Katowicach. Uczestnictwo we wspólnocie daje nam mobilizację do tego, żeby to nasze życie wiarą było głębsze, w związku z czym staramy się angażować w różne wydarzenia nie tylko jako małżonkowie, ale jako cała rodzina. Bardzo nam zależy, aby nasze dzieci dorastając i potem będąc już dorosłymi kierowały się w swoim życiu wartościami. Dlatego uważamy, że nie tylko formacja związków małżeńskich, ale całych rodzin jest ważna. I dlatego uczestnictwo we wspólnocie daje nam możliwość, aby bardziej o to zadbać. Wyjazd na spotkanie rodzin do Rzymu, był wielkim wyzwaniem, a jednocześnie radością ze spotkania z głową Kościoła i zobaczeniem Kościoła u jego źródeł. Była to wielka przygoda, ale przede wszystkim była pogłębieniem naszej wiary i odkrywaniem wiary przez nasze dzieci.
Miłość rodzinna: powołanie i droga świętości, to temat tegorocznego spotkania, jak można te słowa przełożyć na życie codzienne. Czym objawia się Państwa droga do świętości w życiu prywatnym?
Jan: Dla nas bardzo ważne jest by wiarę, którą przekazali nam nasi rodzice, przekazać naszym dzieciom, żeby nie ograniczało się to tylko do niedzielnej Mszy św. Pragniemy każdego dnia pokazywać im, że Pan Bóg, to coś więcej niż tylko niedzielna Msza św., starając się żyć tą wiarą w każdym momencie naszego życia. Droga do świętości w życiu prywatnym, czy też zawodowym, nie jest łatwą drogą, dlatego, że dzisiejszy świat nie idzie w stronę wiary. Staramy się, by nasz dzień był wypełniony wiarą, co przekłada się to na konkretne elementy takie jak: rodzinna modlitwa przed posiłkami, czego bardzo pilnujemy. Dodam, że zmieniamy formę modlitwy w zależności od okresu liturgicznego. I tak w okresie Wielkanocy, czy Bożego Narodzenia podczas modlitwy śpiewamy pieśni tego okresu. Tym samym chcemy, by modlitwa nie stała się rutyną, formułką, ale by była wyrażeniem nas i Kościoła.
Wyczytałem kiedyś w „mądrej książce”, że ważne jest, by dzieci słyszały każdego dnia, że Panu Bogu za coś dziękujemy. I tak przez drobne gesty pokazujemy dzieciom, że wiara jest czymś ważnym, jest czymś ciągłym, a nie tylko od święta. Warto „inwestować” w duchowy rozwój swoich pociech, bo owoce są piękne.
Jeśli już mówimy o wychowaniu, to warto zauważyć, że jest to wielkie wyzwanie. Jak Państwo radzicie sobie z tym zadaniem?
Jan: Tutaj chciałbym podkreślić, że dużym wsparciem są rodziny, które spotykamy w naszym życiu. Rodziny, które wychowując swoje dzieci, kierują się wartościami. To od nich bardzo dużo czerpiemy, obserwując jak sobie radzą, czym się kierują, ale też prosimy ich o to, by podzielili się swoim doświadczeniem. Pytamy przede wszystkim o te dobre rzeczy, które sprawiają, że w naszych rodzinach jest radośniej, lepiej. Uważamy bowiem, że wchodząc w rodzicielstwo nie mamy żadnego doświadczenia. Lekarz, żeby był dobrym lekarzem, musi studiować 10 lat, natomiast my wchodząc w rodzicielstwo nie mamy tego doświadczenia i musimy się wszystkiego uczyć. A z racji tego, że temat ten jest dla nas bardzo ważny stworzyliśmy rodzinną kawiarenkę, gdzie odbywają się spotkania z rodzinami z całej Polski, oczywiście są to spotkania online. Spotkania odbywają się raz w miesiącu. W spotkaniach biorą udział rodziny, którym zależy na rodzinie i na wartościowym wychowywaniu dzieci. Zapraszani są na nie różni goście oraz kapłan, który na koniec spotkania udziela błogosławieństwa. Szczegóły na stronie www.rodzinnakawiarenka.pl, na którą zapraszamy.
Wracając do spotkania w Rzymie, zostało tam wypowiedzianych wiele świadectw, czy któreś z nich szczególnie wywarło na Państwa wrażenie?
Aleksandra: Dla nas całe to wydarzenie było wielkim świadectwem. Jednak chciałoby się powiedzieć, że najważniejsze świadectwa, które usłyszeliśmy, to były świadectwa rodzin, które spotykaliśmy indywidualnie i które dzieliły się tym, w jaki sposób przeżywają wiarę w swoich krajach. Niezwykle cenne są dla nas spotkania z doświadczonymi już małżeństwami, które mają dorastające lub dorosłe już dzieci, ponieważ przeżyli już drogę, która jest przed nami. A ponieważ nam zależy na tym, by przeżyć tą drogę dobrze i owocnie, to ich doświadczenia są dla nas inspiracją. Świadectwem były również te rodziny, które zatroszczyły się o nas nie znając nas, byliśmy bardzo mocno wspierani przez inne rodziny. Ich serdeczność było można odczuć na każdym kroku. Nazwaliśmy tych ludzi aniołami z nieba, byli wśród nich także duchowni, którzy zjawiali się w momencie, kiedy bardzo tego potrzebowaliśmy.
Czy to, co przeżyliście podczas spotkania rodzin, w jakimś stopniu wpłynie na wasze życie osobiste, a może i wspólnotowe? Co warto przekazać innym rodzinom?
Aleksandra: Światowe spotkanie rodzin w Rzymie, to przede wszystkim umocnienie naszej wiary, także wiary w ludzi. Wyjeżdżając do Rzymu mieliśmy właściwie tylko bilet na pociąg i załatwiony nocleg, natomiast wszystko inne co otrzymaliśmy, otrzymaliśmy już tam na miejscu od ludzi, których spotkaliśmy. Niewątpliwie tym, co utkwiło nam w sercach, było przesłanie papieża Franciszka zwłaszcza to wypowiedziane podczas Eucharystii kończącej światowe spotkanie. Mówił wówczas, że Kościół jest dla rodzin i z rodzinami. Myślę sobie, że to jest niezwykle ważne przesłanie dla wszystkich, ponieważ zdarza się, że spotykamy rodziny, które mówią, że nie chodzą do kościoła z dziećmi, bo dzieci przeszkadzają innym uczestnikom Mszy św. albo że dzieci są za małe na uczestnictwo w sakramentach. I myślę, że to jest taki czytelny znak, że niezależnie od tego czy mamy małe dzieci, czy większe, one wszystkie mają swoje miejsce w Kościele. A skoro tak jest, to i całe rodziny mają swoje miejsce w Kościele. To jest bardzo umacniające i pokazujące, że naprawdę wszyscy, którzy chcą skorzystać z tego daru, mogą to zrobić i bardzo zachęcamy do tego. A ponadto papież Franciszek zapewnił nas wszystkich o swojej bliskości wszędzie tam, gdzie się znajdujemy, w konkretnych okolicznościach naszego życia.
Rozmawiała Arleta Wencwel-Plata
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!