TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 09:16
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Rodzina powinna być bezprzymiotnikowa

Rodzina powinna być bezprzymiotnikowa, a pan Terlikowski nigdzie się nie wybiera

Czy ja lubię psy? Co za pytanie, pleban ze wsi nie może nie lubić psów. Z kotami to trochę gorzej, nie przepadam, ale to chyba dlatego, że sam indywidualista wkurzam się, jak sobie koty nic ze mnie nie robią. Więc tak, zdecydowanie wolę psy. A czy ja mam psa? W tym miejscu już pewnym środowiskom się nożyk w kieszeni otwiera, bo przecież pies nie jest rzeczą, nie powinno się mówić o „posiadaniu” psa, a już straszną rzeczą jest nazywać siebie „panem” w stosunku do czworonogów. Ale, jak wiecie, ja się tą nowomową i poprawnością wcale nie przejmuję i odpowiadam, że owszem świetnie byłoby być panem fajnego dużego psiaka, jakiegoś owczarka, ale takiego raczej nie groźnego, chodzić z nim na spacery (może nawet by mi pomógł zrzucić parę kilogramów?), bardzo by mi się podobało, ale... nie mam psa. Ja sobie tak tłumaczę, że głównie dlatego, bo dużo przebywam poza domem, nie zawsze mógłbym o niego właściwie zadbać i nie chciałbym komuś powierzać troski o mojego psa (na psie hotele mnie nie stać ;). Ale prawda jest taka, że na pewno bym się do niego strasznie przywiązał, a że psy żyją krócej to by mi było ciężko, wiecie kiedy. Tak, że mój stosunek do psów nie jest naznaczony „budą, miską i łańcuchem” i wiem, że do takiego psiaka można się mocno przywiązać i wiem jak pomocne mogą być psy, koty, konie i inne stworzenia. 

Kiedy jednak czytam, że „miłość psa czy kota jest bezinteresowna przez całe życie, a dziecka tylko do pewnego momentu. Zwierzęta nie zaczną się kłócić o spadek czy dom po rodzicach” to coś mi zaczyna śmierdzieć. I nie chodzi o zapach zwierzęcia w domu (zapomniałem o tym wspomnieć wyżej: pieska w domu nie chciałbym ze względu na jednak niepotrzebny zapach, który jest czymś nieodzownym przy czworonogach na sofie). Wiem, że zaglądam tam na swoją własną szkodę, no ale czasami człowiek musi zobaczyć, czym tam teraz „częstują” no i doigrałem się. W organach pana Michnika promuje się teraz bowiem, uwaga, uwaga, rodziny międzygatunkowe! Ewidentnie patchworkowe (dużo tatusiów, dużo mam, dużo domów, rodzeństwa z różnych rodziców – to by nawet było śmieszne, gdyby nie fakt, że jednak wielu dzieciom do śmiechu nie jest, wręcz przeciwnie) stały się już tak powszechne, że trzeba zrobić krok dalej. Tytuł artykułu: „Dwa plus psiecko. Nie mają ludzkich dzieci, za to mają dzieci psie: nigdy nie jesteśmy Figą zmęczeni” O co chodzi w tym artykule? Pewna influencerka modowa wzięła sobie pieska i tak to opisuje: „Nigdy nie jesteśmy Figą zmęczeni, nigdy nie mamy jej dość. Wystarczy, że kilka godzin jej nie widzimy, i już myślimy, co u niej. Czemu tak bardzo chciałam mieć psa? Bo to pełne ciepła, mądre stworzenia. Nie ma na świecie drugiego takiego stworzenia, które kocha cię bezgranicznie każdego dnia. W przeciwieństwie do człowieka nie obudzi się któregoś dnia i nie stwierdzi, że już ma cię dość”. Prawda, że słodko? A generalnie chodzi o to, że mamy coraz więcej par bezdzietnych i jakkolwiek Główny Urząd Statystyczny, niestety, nie prowadzi takich badań, to jednak wydaje się, że coraz więcej z nich decyduje się na pieska albo kotka zamiast dzieci. I to nie tylko ci, którzy dzieci mieć nie mogą, bo są też tacy, którzy nie chcą. W innym artykule z tej samej stajni możemy się dowiedzieć, dlaczego małżeństwa nie chcą mieć dzieci: „Bo są rozsądne. Rodzicielstwo to projekt na 30 lat, chwilowe benefity nie rozwiązują problemów, w dłuższej perspektywie rządzący komunikują: radź sobie sama – oceniają eksperci, komentując dane o spadku dzietności”. 

Tak, dziecko to kłopot, jak to się mówi? Małe dziecko, mały kłopot, duże dziecko... Po co to sobie brać na głowę? A jeszcze ta emisja CO2... Przy piesku znacznie mniej tych problemów. A jeszcze można bardzo pomysłowo wykorzystać takie „potomstwo” - pamiętam, jak pewna znana acz już nieżyjąca wokalistka na pieska sobie zamawiała sprzedażą wysyłkową zakazane substancje, bo przecież jakby co, to pieska nie zaaresztują, no a z dzieciakiem to już mogłoby być gorzej... Ja to już tylko patrzę na te wymysły i czekam co będzie dalej. W sensie, że tak pojadę Stachurą „czy tam gdzieś będzie kres”? No bo skoro rodziny międzygatunkowe, to dlaczego tylko „między” rodzicami i potomstwem czy też „potomstwem”? A czemu nie międzygatunkowość między „mężem” a „żoną”? Tak tylko pytam. No bo przecież my chcemy być w awangardzie, prawda? W tych dniach na przykład trwa zbiórka podpisów pod projektem ustawy wprowadzającej w Polsce płatny urlop opiekuńczy na chorego pieska albo chomika. Zobaczymy, może się uda, bo takiej ustawy to jeszcze w Europie nie ma, możemy być pierwsi!

Zmieniamy temat. Ta wieść gruchnęła jak grom z jasnego nieba! W tytułach i na portalach, które bardzo interesują się Kościołem, ale głównie po piłkarsku (czyli kiedy można mu, czyli Kościołowi, dokopać), mam na myśli Onety, Newsweeki itp., pojawił się komentarz niejakiego pana Vargi: „Tomasz Terlikowski, żywa legenda ortodoksji katolickiej, ostatnimi czasy zmienia front, co słuszne i zbawienne (...) Książka Terlikowskiego („Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła”), mimo iż gęsto inkrustowana zapewnianiami o ciągłej ufności w możliwość zreformowania tej niereformowalnej instytucji, podkreślaniem doniosłości wspólnoty eklezjalnej, opowieścią o wartości teologicznej prac Jana Pawła II, jest dobitną deklaracją rozejścia się z Kościołem (…) Terlikowski na moje oko nie tylko rozpoczął drogę odchodzenia od Kościoła, ale wręcz żegnania się z katolicyzmem. Nie mówię, że Terlikowski halsuje w stronę apostazji, ale że jego religijność jest dzisiaj już tylko rozpaczliwa i desperacka, a na dodatek w fazie terminalnej”.

No kto by się spodziewał? Co prawda pan Varga trochę niezbyt jest uważny, bo pan Terlikowski już dawno nie jest jakąś „legendą ortodoksji katolickiej”, a już raczej wszechnicą wiedzy katolickiej i ostateczną wyrocznią na wszelkie tematy związane z katolicyzmem, który bynajmniej nie zawsze stoi w jednej linii z papieżem, no ale żeby podejrzewać go o żegnanie się z katolicyzmem? Na szczęście pan Tomasz wszystkich uspokoił: „Siła mediów jest potężna. Odkąd Krzysztof Varga w „Newsweeku” opublikował tekst o moim rzekomym zerwaniu z Kościołem i katolicyzmem (a Onet go przedrukował u siebie) dostaję pytania, czy to prawda. Odpowiedź jest prosta i jednoznaczna: NIE! (…) Adoracja, Msza Święta, Różaniec są moją codziennością, byłem i jestem - wbrew opiniom - dość konserwatywnym pobożnościowo katolikiem.” Ufff... Odetchnęliśmy z ulgą, bo pan Tomasz nie raz i nie dwa nam tematy podsuwał. Gdybym był złośliwy, to bym nawet zapytał ile pan Varga bierze, za takie reklamowe spoty ;)

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!