TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 09:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ród, który wydał błogosławioną

Ród, który wydał błogosławioną

Błogosławiona Gwidona, Helena Cierpka, była siostrą w zakonie nazaretanek i zginęła 1 sierpnia 1943 roku. Wraz z jedenastoma innymi siostrami została rozstrzelana w lesie 5 km od Nowogródka. Miała wtedy 43 lata. 

Ciocia Helena. Ciocia Gwidona. Była jedną z córek dwanaściorga dzieci Stanisława i Barbary Cierpków. Miała dziesięciu braci i jedną siostrę. Wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu 17 lutego 1927 roku we Lwowie. Później pełniła posługę m.in. w Grodnie, Ostrzeszowie i Warszawie. Siostry widziały w niej osobę niezwykle pobożną, pokorną i pracowitą. Latem 1943 roku w Nowogródku rozegrały się dramatyczne wydarzenia. 31 lipca s. przełożona Maria Stella dostała nakaz stawienia się w komisariacie okręgowym wraz z innymi siostrami. Siostra Gwidona znała język niemiecki i zrozumiała z rozmowy Niemców, jaki los czeka ją oraz pozostałe nazaretanki.

W niedzielny poranek jedenaście zakonnic zostało rozstrzelanych i wrzuconych do wykopanego przez hitlerowców dołu. Do końca trwały w wierze i nie pozwoliły na upokorzenie – z dumą oświadczyły, że zginą w habitach.

Maria Barbara Stawicka spisała historię niezwykłej rodziny Cierpków na kartach książki „Ojcowizna, karabin, tablica…”. Dzięki niej w sobotę, 24 września do Granowca koło Odolanowa przybyło ponad pięćdziesiąt osób z tej rodziny. To właśnie pani Maria postawiła sobie za cel zebranie klanu jednego dnia, w jednym miejscu. Uroczystą Mszę św. odprawił proboszcz parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej
i św. Antoniego Padewskiego w Granowcu ks. Zdzisław Nagler.

W kazaniu ks. kanonik Mariusz Pohl ukazał zachowanie ciągłości dziedzictwa własnych przodków. Człowiek otrzymuje od swoich praprzodków życie oraz bardzo ważną misję.

- Mamy poczucie, że nasze życie jest wielkim darem, który swoje najgłębsze korzenie czerpie gdzieś tam przed setkami lat od tych, którzy byli naszymi praprzodkami. Teraz ten dar mamy sami przekazać dalej innym. Przekazać pomnożony, ubogacony doświadczeniem, dokonaniami, modlitwą. Musimy mieć wielkie poczucie swojego długu wdzięczności względem naszych rodziców, dziadków, pradziadków, bo tylko wtedy będziemy mieli też poczucie odpowiedzialności, aby ci, dla których my jesteśmy rodzicami, dziadkami czy pradziadkami, mieli co od nas przejąć. To jest wielkie zadanie – trud wychowania.

Rodzina jest podstawą życia społecznego. Jeśli coś nie dokona się przede wszystkim w domu, to nie dokona się już praktycznie nigdzie. Duma ze swojego rodu powinna być przekazywana dalej, dzieciom i wnukom. Mądrości rodziców nie zastąpią media. Nauka otoczenia nie będzie nigdy tak ważna, jak ta od bliskich. To właśnie w rodzinie człowiek nabywa umiejętność kochania, szacunku, pomocy drugiemu, hojności i wielu innych cennych zachowań, które z biegiem czasu osiągają cenę na wagę złota. 

Po Eucharystii podziękowania i kwiaty złożono na ręce Marii Stawickiej. Jeszcze przed udaniem się na salę, gdzie przygotowany został obiad dla całej rodziny, panowała atmosfera bardzo przyjazna, ciepła, choć w uroczystym tonie. To ogromna pamiątka, cudowne wspomnienie, które buduje wiarę ludzi. W tym wypadku bardzo bliską sercu wiarę w drugiego człowieka, bo najbliższego, w którego żyłach płynie ta sama krew, mającego wspólnych przodków. Rodzinę łączy nie tylko fizyczny wymiar nici DNA, noszone nazwisko i podobieństwo ciała. O przynależności do rodziny stanowi przede wszystkim podobieństwo ducha. Pani Maria postawiła sobie za cel rzecz w dzisiejszych czasach niemalże nieosiągalną. Zanurzyła się w historii, w głębokiej przeszłości. Poświęciła czas, wsparta własnym uporem i chęcią przypieczętowania dumy z rodu, z którego się wywodzi. Skontaktowała się z wieloma osobami, zorganizowała spotkanie, a także stworzyła pamiątkę materialną – napisała książkę. Na sali podczas obiadu wszyscy tak naprawdę zaczęli się bliżej poznawać. Pięknym widokiem było zbieranie się wszystkich do pozowania w czasie robienia zdjęć. 

Co zawdzięczają Cierpkowie pani Marii? W budowaniu świątyni duchowych więzi rodzinnych, to ona wylała fundamenty, dała podstawę. Należą się jej wielkie podziękowania także od innych, ponieważ dała przykład, jak należy dbać i pamiętać o krewnych. Na wspólnej fotografii widać wiele szczęścia. Z pewnością bł. ciocia Gwidona uśmiechała się z góry i radowała z zaszczytu i piękna, jakich dostąpił jej ród. Zapewne ona także ma w tym swój udział. Obdarzała i nadal obdarza wsparciem każdego z Cierpków.

Katarzyna Smolińska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!