TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 07:00
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Psychiczne wampiry

Psychiczne wampiry

psychiczne wampiry

„Psychiczne wampiry są osobnikami, które wyciągają z innych ich życiową energię. Osobę tego typu spotkać można niemal na każdej ulicy. Nie spełniają one żadnych pożytecznych zadań w naszym życiu i nie są ani obiektami miłości, ani prawdziwymi przyjaciółmi. Co więcej, czujemy się odpowiedzialni wobec psychicznego wampira, nie rozumiejąc nawet, dlaczego tak jest.

Jeżeli uważasz, że możesz stać się ofiarą takiego osobnika, istnieje kilka prostych sposobów, które pozwolą ci zdać sobie z tego sprawę. Czy istnieje osoba, do której często dzwonisz lub przychodzisz, mimo że naprawdę nie chcesz tego, ale robisz to, ponieważ inaczej czułbyś się winnym? A może jest taka osoba, której stale wyświadczasz przysługi, chociaż nigdy bezpośrednio cię o to nie prosi, a daje ci tylko do zrozumienia? (...) Nie trać swojego czasu dla ludzi, którzy w końcu doprowadzą do twojego zniszczenia”.
To cytat z pewnej popularnej książki. Jeśli choć trochę zgadzasz się z jego treścią, a jesteś osobą wierzącą, to może Cię zaszokować fakt, iż książka, którą właśnie zacytowałem, nosi tytuł „Biblia Szatana”, a jej autorem jest Anton LaVey, słynny założyciel i najwyższy kapłan Kościoła Szatana.
Ten sposób myślenia, chociaż jest właśnie rodem z piekła, zaczyna przenikać do Kościoła Chrystusowego i coraz częściej słyszę, że jakiś chrześcijanin chce się uwolnić z relacji, która dużo go kosztuje, że nie warto marnować czasu i energii na ludzi, którzy „wysysają z ciebie życie”. Taki chrześcijanin jest o krok od nazwania tych ludzi wampirami i nieświadomego stanięcia w jednym szeregu z satanistycznym kapłanem.
Ten sam duch, który prowadził LaVeya, zdaje się inspirować także główny nurt współczesnej psychologii, która jest wprost przesiąknięta egoizmem. Gdy chodziłem do liceum, parę razy miałem okazję uczestniczyć w zajęciach prowadzonych przez panią psycholog, która realizowała swój mały projekt unijny. Ona również, z pełnym przekonaniem polecała nam, żeby od takich osób, z którymi znajomość coś nas kosztuje, od razu się odciąć. W takich momentach zawsze zastanawiam się, od kogo odcięła się ta konkretna psycholoszka. Pewnie przeczytała jakąś książkę uznanego psychologa, który „rozgrzesza” wszystkich uwalniających się z trudnych relacji i sama postanowiła zrobić to samo.
Matka, która może jest nadopiekuńcza i wykonuje za dużo telefonów do swojej córki otrzyma bardzo zimną szkołę. Jej dziecko może nawet specjalnie nie przyjedzie na jej urodziny, żeby nauczyła się „radzić sobie ze swoimi emocjami”. Kuzyn, który słabo sobie radzi i zdecydowanie za często prosi o radę czy inną pomoc też pozna nowe oblicze ich relacji. Jest dorosły, można mu powiedzieć wprost, że nie jest się jego matką, tylko kuzynką, więc warto byłoby wrócić do pierwotnych ról w rodzinie i pójść na terapię. W końcu trzeba też wytłumaczyć sąsiadce, że powinna stanąć w prawdzie i przyznać, że jest żoną alkoholika, często bitą i zdradzaną. Bronienie takiego człowieka i życie w kłamstwie jeszcze nikomu nie pomogło, więc i ona nie powinna tego robić. Po wielu bardzo trudnych, ale potrzebnych rozmowach pani psycholog odetchnęła z ulgą, wolna od relacji, które tyle ją kosztowały. Wolna od psychicznych wampirów, zupełnie jak wzorowy satanista.
Znamienne, że w dniu, w którym piszę te słowa, cały Kościół czyta akurat ten fragment z Listu Jakuba: „Szczera i nieskazitelna wobec Boga i Ojca pobożność - to troska o sieroty i wdowy w ich niedoli, niewinność i wolność od wpływów tego świata” (Jk 1, 27). Prawdziwy chrześcijanin, który żyje słowem Bożym będzie wolny od wpływów diabelskiej filozofii i głównego nurtu współczesnej psychologii. Będzie bowiem dbał o wszystkich potrzebujących, jakich spotka na swojej drodze. Nie odtrąci swojej matki, ani nie będzie dla niej chłodny. Odbierze każdy telefon od niej, ewentualnie tłumacząc jej ciepło, że czuje się tym trochę zmęczony. Zna bowiem jeszcze inne wskazanie z Nowego Testamentu: „Starszego człowieka nie upominaj surowo, ale proś go jak ojca, młodszych - jak braci, starsze kobiety - jak matki, młodsze - jak siostry, z największą skromnością” (1 Tm 5, 1-2). Nigdy nie rezygnuje z łagodności, która jest przecież jednym z owoców Ducha Świętego (Ga 5, 22-23).
Prawdziwy chrześcijanin nie przestałby pomagać swojemu kuzynowi, ale wciąż byłby dla niego oparciem, doceniając to, że i tak bardzo dobrze się trzyma, jeśli wziąć pod uwagę jego ciężkie dzieciństwo. Odpowiedzialność zrzuci na tych, przez których chłopak nie mogł zdrowo dorosnąć, a nie na niego samego. Będzie skłonny do poświęcenia czasu, który normalnie przeznaczyłby na „zrobienie czegoś dla siebie”, bowiem na wzór świętych katolickich, a wbrew współczesnemu światu, próbuje zwalczyć w sobie tzw. miłość własną. Nie stara się kochać samego siebie, ale uczy się kochania od Chrystusa, który z miłości oddał życie na krzyżu.
W końcu, nie czyniąc żadnych wyrzutów, prawdziwy chrześcijanin ze łzami w oczach pomagałby tej sąsiadce, dziękując Bogu, że sam nie jest w podobnej sytuacji, i podziwiając tą kobietę, że jeszcze się nie poddała. To wymaga jednak w człowieku naturalnej, niezniszczonej empatii, tego „wczucia” w położenie drugiego człowieka, o którym pisała św. Edyta Stein.
Oczywiście nie zachęcam do wiązania się na całe życie z osobą, która nieustannie nas wykorzystuje, ani do trwania w każdej relacji bez względu na wszystko, ryzykując załamaniem nerwowym. Nie można jednak razem ze światem odcinać się od potrzebujących ludzi. Niektórych z nich nie da się zmienić, ale nadal można ich kochać takimi jakimi są. Wiedział to chyba już św. Paweł, skoro zachęcał chrześcijan z Efezu, żeby „znosili się nawzajem w miłości” (Ef 4,2).
A tak w ogóle, czy Bóg nie jest jak nieskończone źródło, a my jak rzeki, które przekazują Jego łaskę dalej? Tak przecież mówi o nas, wierzących, sam Jezus: „A z wnętrza tego, kto wierzy we Mnie - jak powiedziano w Piśmie - płyną rzeki żywej wody” (J 7, 38). Nie powinniśmy zatem przejmować się tym, że mamy w swoim życiu takiego „wampira”, który coś z nas wysysa. Nie jesteśmy bowiem jak człowiek ze szklanką wody, drżący ze strachu, że ktoś mu ją wypije. Jesteśmy jak rzeka, która wręcz cieszy się, gdy znajduje ujście.

Tekst Mikołaj Kapusta
www.DobraNowina.net

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!