Psy św. Bernarda
Bernardyn należy do największych psów na świecie, ale mówi się też, że ma jeszcze większe serce. Swoją nazwę zawdzięcza mnichom z klasztoru św. Bernarda ze schroniskiem dla wędrownych pielgrzymów w Alpach. Bernardyny pomogły im uratować wielu wędrowców zagubionych w górach.
Jak wygląda bernardyn wiemy doskonale na przykład dzięki filmowi „Beethoven”, czyli historii rodziny Newtonów, której monotonną codzienność niespodziewanie przerywa mały szczeniak, wyrastający na potężnego psa tej rasy. Rzeczywiście dorosły bernardyn może ważyć nawet do 100 kilogramów, a jego wysokość wynosi - samca 70-90 centymetrów i suki 65-80 cm. Historia wyhodowania tych inteligentnych, przyjacielskich psów mających umiejętności ratownicze i nie mogących zignorować zagrożenia, związana jest ze Świętym z Mentony i jego schroniskiem górskim.
Uratowane dwa tysiące
Wspomniany przed chwilą Święty to Bernard z Mentony i to on już w 1050 roku w szwajcarskiej przełęczy założył schronisko górskie dla niezliczonych pielgrzymów i podróżników przeprawiających się przez Alpy. Później nazwano przełęcz ze schroniskiem od jego imienia - Wielką Przełęczą Świętego Bernarda. Dodam, że położona jest ona w Alpach Pennińskich, w głównym alpejskim grzbiecie wododziałowym, dokładnie na granicy Włoch i Szwajcarii. Przez przełęcz przechodzi droga łącząca dolinę Rodanu na północy i dolinę Dora Baltea na południu. Jest ona najwyższym punktem historycznego, znanego już od średniowiecza pod nazwą Via Francigena, transalpejskiego szlaku, którym pielgrzymi z Anglii i Francji pielgrzymowali do Rzymu. To właśnie dla nich św. Bernard wybudował schronisko, bo szlak był bardzo trudny i według niektórych był to pierwszy na świecie punkt ratownictwa górskiego. Wkrótce wzniesiono tam także niewielki kościół i klasztor, który szczególnie w XVIII wieku zasłynął hodowlą psów bernardynów.
Mnisi najpierw hodowali je jako zwierzęta transportowe, a potem jako psy poszukujące zaginionych w lawinach, czy mgle. Były szczególnie szkolone, by potrafiły wyruszyć w poszukiwaniu zagubionych pielgrzymów i przyprowadzały ich do schroniska. Na grzbiecie niosły koc, a na szyi „koszyczek” z jedzeniem dla wyczerpanego marszem pielgrzyma. Ocenia się, że psy tej rasy pomogły uratować mniej więcej dwa tysiące osób. Nic więc dziwnego, że św. Bernard został ogłoszony patronem ratowników górskich, alpinistów, turystów i narciarzy. A jego pomnik zobaczymy na kamiennej kolumnadzie stojącej na Przełęczy św. Bernarda po stronie włoskiej.
Współcześnie w schronisku nie hoduje się już bernardynów. Ale, jak można przeczytać w informacjach, przez lato mieszkają one na przełęczy św. Bernarda i można je tutaj zobaczyć, a nawet wyruszyć z nimi na spacer po górskich szlakach.
Przez wieki niewielkie schronisko, które założył św. Bernard, rozrastało się coraz bardziej, tak że powstał tak naprawdę kompleks. Obecnie z części dla pielgrzymów z noclegownią można skorzystać podobno za symboliczną jak na Szwajcarię opłatę, natomiast w części hotelowej za większe pieniądze może przenocować każdy. Zimą ta druga część jest zamknięta, a klasztorne schronisko otwarte. To tradycja sięgająca aż XI wieku, kiedy zgubiono klucze od jego wejścia. Wielką Przełęcz św. Bernarda ze schroniskiem w lipcu 2006 roku odwiedził papież Benedykt XVI. Jego wizyta była utrzymywana w tajemnicy i nikt spoza otoczenia papieża do ostatniej chwili o niej nie wiedział.
Barry i baryłka
Najsłynniejszym z alpejskich bernardynów jest Barry I, który uratował życie ponad 40 osób. Jedynkę przy imieniu otrzymał, bo imię Barry nadawano najsilniejszym psom w hodowli w schronisku. Barry I żył na początku XIX wieku. Kiedy stał się słynny, część historii na jego temat zostało zmyślonych, jak ta, że przyniósł na swoim grzbiecie uratowane dziecko. Podobno żaden nawet najsilniejszy pies nie jest w stanie tego zrobić. Ale tak pokazano go między innymi na jednym z rysunków w książce Elizabeth Williams Champney „Trzy dziewczyny Vasser w Szwajcarii” z 1890 roku i historia się utrwaliła. Z kolei w miejscu, gdzie pochowano Barrry’go znajduje się napis: „Barry z Wielkiej Przełęczy Świętego Bernarda. Uratował 40 ludziom życie. Zabił go 41 raz”. Nawiązuje on do legendy, że pies miał zginąć na Przełęczy Świętego Bernarda, kiedy próbował ratować spod lawiny żołnierza, który ugrzązł w śniegu. Udało mu się do niego dokopać, ale żołnierz pomylił psa z wilkiem. Przerażony myślał, że za chwilę rozszarpie go wilk i dźgnął psa śmiertelnie bagnetem. To legenda, bo Barry nie zginął tragicznie. Po 12 latach ratowania ludzi jako pies staruszek i emeryt został przeniesiony do Berna, gdzie przeżył ostatnie dwa lata życia wraz z nowym opiekunem. Potem jako eksponat trafił do Muzeum Historii Naturalnej w Bernie. W 1923 roku zastąpiono go gipsowym odlewem pokrytym sierścią, pochowano na cmentarzu dla zwierząt Cimetière des Chiens pod Paryżem i ustawiono na tym miejscu rzeźbę psa z dzieckiem na grzbiecie.
Bernardyn z alpejskiej przełęczy był tak słynny jako górski ratownik, że w 1887 roku stał się jednym z symboli narodowych Szwajcarii. Teraz kiedy kupimy pamiątkę z tego kraju, będzie to pies z baryłką wypełnioną brandy i zawszoną na szyi. Jednak ratując ludzi bernardyny nigdy ich nie nosiły. Skąd więc wzięły się te baryłki? Podobno między innymi przez obraz Johna Emmsa sprzed 1913 roku, który ukazywał mnicha i psy św. Bernarda właśnie z przytwierdzonymi do szyi baryłkami z trunkiem. Natomiast na portalu jednego z miesięczników o podróżowaniu przeczytać można historię związaną z bernardynem, który w 1901 roku miał uratować od bankructwa klub piłkarski Manchester United. Na imprezę zorganizowaną ze zbiórką pieniędzy na rzecz klubu, kapitan drużyny przyszedł ze swoim bernardynem. Na psa zwrócił uwagę właściciel browaru, który postanowił go kupić dla swojej córki. Nie udało mu się go odkupić, ale po rozmowie z kapitanem drużyny, nabył klub ratując go od bankructwa.
Uwaga, Polska
Na koniec jeszcze o polskim akcencie na Wielkiej Przełęczy św. Bernarda. Obecnie istniejący tam kościół wybudowano w 1689 roku. W kapliczce zobaczymy tam obraz Matki Bożej Częstochowskiej namalowany i podarowany kanonikom z alpejskiej przełęczy w 1954 roku przez Edmunda Apolinarego Ernesta Kosmowskiego. Ten urodzony w 1900 polski malarz będąc skautem trafił do Legionów Polskich. Od 1915 roku służył w 5. Pułku Piechoty Legionów, od listopada 1918 roku brał udział w rozbrajaniu wojsk okupacyjnych, a w latach 1920–1922 ochotniczo służył w Wojsku Polskim. Następnie Kosmowski studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim równolegle uczęszczając do Szkoły Sztuk Pięknych. Został nawet prezesem Bratniej Pomocy Studentów ASP, a także członkiem założycielem i członkiem zarządu Związku Pionierów Kolonialnych. Po ukończeniu obu uczelni zajął się malarstwem. Kiedy zakończyła się II wojna światowa nie powrócił do Polski Ludowej, lecz osiadł we Francji, gdzie zmarł w 1985 roku. Ostatecznie jego wizerunek Matki Bożej Jasnogórskiej trafił do kaplicy na przełęczy św. Bernarda w 1956 roku, a ponad 30 lat później umieszczono go w ołtarzu św. Faustyny.
Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!