TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 02 Sierpnia 2025, 15:08
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pseudobareizmy w moim życiu, czyli kim jest ten facet obok Kowalskiego

Pseudobareizmy w moim życiu, czyli kim jest ten facet obok Kowalskiego

Tylko osoby całkowicie niewtajemniczone sądzą, że podczas pielgrzymki jej uczestnicy zajmują się wyłącznie modlitwami, umartwianiem i jedzeniem sucharków. Co więc jeszcze robią?

Nie zdawałem sobie sprawy, szczerze mówiąc zupełnie, że turystyka pielgrzymkowa nie tylko stanowiła (bo to akurat wiedziałem), ale też nadal stanowi jedną z głównych form turystyki. Religijność przeżywa poważny kryzys, ale jak na razie, nie dotyka to chyba specjalnie pielgrzymek. Bardzo to ciekawe. My akurat przyjechaliśmy do Lourdes zarówno w celach religijnych i pielgrzymkowych, czyli byliśmy wierzącymi pielgrzymami (w ogóle nie ma takiego obowiązku!). Jednak tylko osoby całkowicie niewtajemniczone sądzą, że podczas pielgrzymki jej uczestnicy zajmują się wyłącznie modlitwami, umartwianiem i jedzeniem sucharków (najlepiej „bieszczadzkich”, gdyż te, jak powszechnie wiadomo, nie nadają się nawet na podkłady kolejowe, gdyż są zbyt twarde - uwaga lokowanie produktu). Wcale tak nie jest i, jak wiadomo z przekazów historycznych, nigdy tak nie było. Już w średniowieczu pielgrzymki były także okazją do poznawania świata, poznawania ludzi i, bez wątpienia, także do robienia zakupów!

W książce „Jesień średniowiecza” pisze Huizinga, że Dionizy Kartuz (ale cytuję z pamięci, może inny średniowieczny filozof) krytykuje pielgrzymki, pisząc, że niewielu świętych uczestniczy w takich imprezach. Mam w ogóle liczne podejrzenia, że może ten nasz kryzys nie jest wcale jakiś specjalnie duży. Wcale nie dlatego, że teraz jest względnie dobrze – jest kiepsko, ale chyba nigdy zbyt dobrze nie było. W każdym razie także nasza pielgrzymka do Lourdes nie jest wolna od części zakupowej. Takie jest prawo natury, pani kierowniczko. Trzeba to rozumieć i żyć z tym. Powstaje jednak niezwykle istotne pytanie co mianowicie będziemy „kupywać”. Intuicja mojej żony wskazała tym razem na berety z antenką. Nie pytajcie mnie dlaczego…

Przez 40 lat naszego małżeństwa zdążyłem się nauczyć, że Anita niemal nigdy się nie myli. Jeśli mówi „berety”, to znaczy, że już wiosną 2024 roku cała Warszawa będzie w beretach. Tacy są trendsetterzy - nie dość, że wiedzą, to jeszcze nie wiadomo skąd wiedzą. A że Lourdes graniczy z krajem Basków (wspólnota w północnej Hiszpanii położona nad Zatoką Biskajską - przyp. red.), więc berety to tu. Choć na przykład Berettini jest Włochem. No, ale to wyjątek potwierdzający regułę. Mimo wszystko, przynajmniej na razie, większość kupujących w Lourdes poszukuje buteleczek na wodę w kształcie Maryi, wody do buteleczek w kształcie Maryi oraz zakrętek do buteleczek na wodę. To tutejsza specjalność i zapewne tak musi być. Nie wyśmiewam się z tego, po prostu odnotowuję. Ja też buteleczki kupiłem i odpowiednią wodą napełniłem. Jeśli jednak chodzi o berety, to szukaliśmy ich przez dobre dwa dni (oczywiście jedynie w czasie wolnym od czynności pobożnych, więc nie tak długo znowu).

Poszukiwania zostały uwieńczone powodzeniem. Znaleźliśmy sklep o pięknej i wiele mówiącej nazwie „Pirenejskie barany”. Szał czapek, beretów, sweterków, skarpet i jeszcze raz beretów. I antenek do beretów. Baranów nie widzieliśmy. Ani jednego. Przeszukując sklep zwróciliśmy uwagę na duże zdjęcie nad drzwiami. Na zdjęciu jakiś młody człowiek z wielkim nabożeństwem całował dłoń Jana Pawła II. Byliśmy rzecz jasna bardzo ciekawi, kim jest ten młodzieniec (ten, który całował dłoń). Zapytaliśmy o to pana sprzedawcę, starszego tęgiego mężczyznę w baskijskim bereciku, a jakże. Pan spojrzał na nas bez szczególnego zdziwienia.

- Chodzi państwu o tego faceta obok mnie? To jest papież. Dokładnie rzecz biorąc Jan Paweł. A jeszcze dokładniej - Drugi - powiedział.

„To kamień z Jeleniej Góry, panie Janie. Pan wie, kto po nim stąpał?” Faktycznie to był Jan Paweł. Na moje oko Drugi. A tym młodzieńcem był właściciel sklepu. Uważał, że o niego przecież nie pytamy, bo właśnie tu z nami siedzi. Co prawda troszkę się zmienił przez te 40 lat, no ale on sam specjalnej różnicy nie widzi. ■

Tekst Łukasz Święcicki

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!