TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 07 Października 2025, 01:47
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Przyjaciel życia

Przyjaciel życia

- Zrozumiałem, że jako lekarz nie mogę być zagrożeniem dla rozpoczynającego się życia, nie mogę działać w tym kierunku, aby życie to przestało istnieć – mówił w jednym z wywiadów tegoroczny laureat nagrody Przyjaciel życia Tadeusz Wasilewski, lekarz ginekolog położnik z kliniki naprotechnologicznej. Założył ją kiedy po 14 latach pracy porzucił wykonywanie procedury in vitro. Od początku wiedział komu zawdzięcza taką przemianę.

- Żeby mieć dziecko zrobiłabym wszystko, łącznie z adopcją - usłyszałam niedawno od jednej z koleżanek. Niepłodność małżeńska dotyka co piątą - szóstą parę, starającą się o poczęcie dziecka. Szacuje się, że w krajach rozwiniętych problem ten może dotyczyć nawet od 10 do 15% par. O niepłodności mówimy wtedy, kiedy kobieta i mężczyzna w wieku do 35 lat, będący ludźmi zdrowymi do tej pory, bezskutecznie starają się przez 12 miesięcy o poczęcie dziecka. Małżeństwa cierpią z tego powodu, bo jak mówią, taki był jeden z celów ich życia. Niepłodność to nie tylko choroba społeczna, ale również problem rodzinny. - Czujemy się źle. Unikamy spotkań rodzinnych, bo nie chcemy słyszeć pytań teściowej typu: kiedy wreszcie będzie miała wnuka i do synowej: dlaczego nie jesteś jeszcze w ciąży? - podkreślali niektórzy. Oni doskonale wiedzą, jak cennym darem jest życie. Chcieliby podczas USG w czwartym, piątym tygodniu od poczęcia zauważyć bicie serduszka ich dziecka, bo zaczyna ono bić około 18, 21 dnia życia. Dlatego zastanawiają się, co mogą zrobić, by przeciwdziałać niepłodności.

Dzień Świętości Życia
Małżeństwa z całej Polski i Polacy z zagranicy bezskutecznie starające się o poczęcie dziecka trafiały i trafiają do dra Tadeusza Wasilewskiego w klinice naprotechnologicznej, który wcześniej angażował się w procedurę in vitro i to przez 14 lat. Cytowane na początku jego słowa pochodzą z rozmowy z Karoliną Krawczyk zamieszczonej na portalu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka. Wywiadu udzielił po otrzymaniu nagrody Przyjaciel życia przyznawanej przez zarząd tego stowarzyszenia. Co jeszcze wtedy powiedział już za chwilę.
Na marginesie wspomnę, że jego historię poznałam na progu Dnia Świętości Życia, który obchodzimy w Kościele 25 marca w uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Natomiast dzień wcześniej w Polsce przypada Narodowy Dzień Życia. Oba mają tak naprawdę wspólny cel i jest nim kształtowanie szacunku dla ludzkiego życia. Chodzi o budzenie wrażliwości na sens i wartość ludzkiego życia w każdym momencie i każdej kondycji. Tak było w życiu dra Wasilewskiego.

Od in vitro
Ten położnik ginekolog zaczął zajmować się bezpłodnością małżeńską w 1993 roku, gdy od siedmiu lat był już lekarzem. Jak podkreślił w różnych wypowiedziach, wiedza medyczna na ten temat bardzo go pociągnęła. Nie ukrywał, że to co robił zawodowo dawało mu dużo satysfakcji, ale i frustracji. W 2007 roku dr Wasilewski zdecydował, że więcej nie przyłoży ręki do in vitro. Na pewno nie była to łatwa decyzja. Widział efekty swojej pracy. Dostawał listy ludzi, którzy zgłaszali się do niego do kliniki i doczekali się syna lub córki. Miał również rodzinę i na dodatek kredyt hipoteczny, na który pracując w tego typu klinice mógł sobie bez problemu pozwolić. Teraz mógł stracić dom.
- Już na początku rozmowy chcę podziękować Panu Bogu, bo to On stoi za zmianą mojego postrzegania in vitro. To On wskazał, jak ważna jest prawda, że połączenie się komórki jajowej z plemnikiem jest poczęciem człowieka, jest początkiem ludzkiego życia. Zrozumiałem, że jako lekarz nie mogę być zagrożeniem dla rozpoczynającego się życia, nie mogę działać w tym kierunku, aby życie to przestało istnieć. Procedura in vitro, w której komórki jajowe i plemniki są łączone poza organizmem matki i hodowane w warunkach laboratoryjnych, wiąże się z możliwością śmierci człowieka na tym wczesnym etapie rozwoju zarodkowego. Nawet jeśli ta procedura jest wykonywana z najbardziej szlachetnych pobudek, czyli aby pomóc małżonkom, którzy nie mogą posiadać potomstwa, nie daje stuprocentowej gwarancji, że każda osoba ludzka powołana poza organizmem mamy, przetrwa – powiedział w rozmowie z panią Krawczyk (warto przeczytać całość na pro-life.pl).

Sama biologia
Wbrew temu co mówią niektórzy, nie trzeba być osobą wierzącą, by stwierdzić kiedy zaczyna się ludzkie życie. Już w podręcznikach do biologii dla szkół podstawowych można przeczytać definicję mówiącą, że nowe życie zaczyna się od połączenia się komórki jajowej z plemnikiem. Taką samą informację znajdziemy w książkach dla studentów medycyny. „Z tą definicją biologiczną nikt nie powinien dyskutować, bo każda próba ustalenia tego początku w jakimś innym momencie jest po prostu manipulacją. Tymczasem w dzisiejszym świecie są próby zmiany definicji początków ludzkiego życia, na przykład przesunięcia go na okres po urodzeniu! Mówiąc inaczej – dopóki dziecko się nie urodzi, nie jest człowiekiem. W tym miejscu odwołajmy się do badań psychologii prenatalnej, które wskazują, że już w fazie embrionalnej, czyli w pierwszych tygodniach życia, człowiek czuje, słyszy i pamięta. Mamy też publikacje dotyczące in vitro (z 2023 roku) o stresie biochemicznym, na który są narażone embriony w fazie przedimplantacyjnej” (z wywiadu na www.pro-life.pl). Właśnie obok faktu życia człowieka od poczęcia i jego śmierci w procedurze in vitro dr Wasielewski nie mógł przejść obojętnie.
- Nie stałbym przed państwem, gdyby nie przyprowadziło mnie tutaj wielu, bardzo wielu, przyjaciół życia. Nie stałbym tutaj przed państwem, gdyby pewnej nocy nie obudził mnie głos: „Ufaj Jezusowi!”, powtórzony trzykrotnie. Ta noc z 24 na 25 stycznia zapoczątkowała wiele zmian w moim życiu, prowadząc do rezygnacji z pracy w programie in vitro - podkreślił dr Wasilewski odbierając nagrodę Przyjaciel życia. Usłyszane słowa skojarzyły mu się z Koronką do Miłosierdzia Bożego, objawieniami s. Faustynie. A jego rodzinny Białystok nazywany jest Miastem Miłosierdzia. Zawdzięcza to przede wszystkim bł. ks. Michałowi Sopoćce, który w tym mieście spędził blisko 30 lat życia.

Odnalezienie i usunięcie przyczyn
Kiedy w 2007 roku dr Wasilewski zrezygnował z pracy w białostockiej klinice i z in vitro, nic jeszcze nie wiedział o naprotechnologii. Poznając ją dowiedział się, że to metoda leczenia niepłodności, poprzez którą uzyskując ciążę szanuje się każde poczęte życie, godność każdego człowieka. Dlatego w 2009 roku zdecydował się na założenie pierwszej w Polsce kliniki leczenia niepłodności metodą naprotechnologiczną NaProMedica w Białymstoku.
W rozmowie na www.pro-life.pl wyjaśnił, jakie są najważniejsze różnice pomiędzy in vitro a naprotechnologią.
- Program in vitro widzi niepłodność jako przeszkodę w poczęciu dziecka, którą można ominąć dokonując zapłodnienia poza organizmem kobiety. Z kolei medycyna prokreacyjna skoncentrowana jest na odnalezieniu i usunięciu przyczyn tej przeszkody i przywróceniu naturalnej płodności kobiety i mężczyzny. (…) Po przywróceniu zdrowia małżonków następne poczęcia dzieci mogą zachodzić naturalnie, bez interwencji medycznych, natomiast procedury in vitro muszą być zwykle powtarzane, by doprowadzić do kolejnych ciąż – mówił przypominając, że nazwa in vitro czyli „w szkle”, powstała, bo komórki jajowe łączy się z plemnikami w warunkach laboratoryjnych. Potem hoduje się je, przeprowadza selekcję i umieszcza w macicy kobiety. By urodziło się dziecko, „musi obumrzeć kilka, nawet dziesięć innych zarodków ludzkich, czyli dzieci na najwcześniejszym etapie rozwoju. To jest cena skuteczności tego programu”. Inaczej jest w przypadku naprotechnologii. Jak podkreślił dr Wasielewski w 2012 roku podczas sympozjum zorganizowanego przez Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Częstochowskiej, ta metoda nie niszczy w wyniku medycznego działania żadnego ludzkiego życia i jest zdecydowanie mniej kosztowna niż program in vitro. A jakie są efekty? - Szacuje się i porównuje, że program in vitro wykonany na przestrzeni dwóch lat leczenia niepłodności małżeńskiej (można go powtórzyć 3-4 razy) daje efekt końcowy w postaci porodów dzieci wynoszący około 60-65%. Naprotechnologia prowadzona u małżeństwa na przestrzeni dwóch lat daje efekt końcowy w postaci też około 60-65%. Eureka, tylko tego nikt nie chce słuchać - stwierdził położnik ginekolog podczas sympozjum.
Dlatego więc wręczając dr. Wasilewskiemu statuetkę Przyjaciel życia dziękowano mu „za odwagę poszukiwania prawdy w czasach etycznego, naukowego i medialnego zamętu; za wrażliwość na cierpienie niepłodnych małżonków, którzy niejednokrotnie dźwigają ciężar nie do uniesienia; wreszcie za miłość tych najmniejszych”. - Jesteśmy przekonani, że pod naszym „Dziękujemy” podpisałoby się niejedno małżeństwo, któremu pomógł pan doktor w spełnieniu marzenia o rodzicielstwie, niejeden lekarz, któremu pańska postawa pomaga zachować wierność przysiędze Hipokratesa i wreszcie niejedno narodzone dziecko – podkreślono w laudacji. ■

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!