Prymas w epoce Edwarda Gierka (5)
Epoka Gierka charakteryzowała się tym, że promocja idei dobrobytu i pewne ukłony w stronę Kościoła i Prymasa w szczególności towarzyszyły przyspieszonej sowietyzacji kraju i pogłębianiu zależności od centrum decyzji bloku w Moskwie.
Ów paradoks, który polegał na tym, że partia i rząd przypisujące sobie miano robotniczych i uzurpujące monopol na reprezentowanie robotniczych interesów sytuują się w rzeczywistości po przeciwnej niż robotnicy stronie społecznego podziału, Prymas zauważał wielokrotnie w latach wcześniejszych: ,,Kodeks pracy, sądownictwo pracy, ubezpieczenia, prawo koalicji – wszystko leży. Robotnicy zostali pozbawieni tego wszystkiego de facto przez rząd robotniczy”.
Czyny partyjne i konstytucja PRL
Kardynał brał więc na siebie obowiązek obrony robotników przed robotniczym nominalnie rządem. A w całej dekadzie lat 70. było o co walczyć. Partia niczego nie potrafiła tak dobrze robić, jak zapędzać innych do roboty. Dni wolne, niedziele i święta nie były naprawdę wolne, bo partia ,,organizowała” czas przez masówki i czyny społeczne, bicie rekordów produkcyjnych i wydobywczych i śrubowanie rozmaitych norm. We wrześniu 1973 roku posiadacze partyjnych legitymacji w Warszawie zostali zobowiązani do udziału w niedziele w budowaniu Wisłostrady. Wtedy Kardynał uznał, że nawet partyjnych trzeba ratować przed nadgorliwością ich zwierzchników. Napisał więc bardzo trafny telegram do Gierka: ,,Proszę bardzo o położenie kresu pozbawiania dnia wypoczynku ludzi całotygodniowej, wytężonej pracy. Wszyscy obywatele Miasta mają prawo do pokoju społecznego (nie)zakłóconego przez prace, do których mobilizuje się tysiące ludzi. Prosimy, by Miasto nie było zamieniane na obóz pracy ciągłej”. Ale problem był znacznie głębszy i on również nie uszedł uwadze Prymasa. W liście do bp. H. Bednorza zauważał on, że dawny konflikt kapitalizm - proletariat przybrał nieoczekiwany obrót. Teraz bowiem w klasę wyzyskiwaczy zamieniają się ci, którzy mieli być awangardą proletariatu. Dominacja produkcji nad robotnikiem przesądza o tym, że w ramach oficjalnego komunizmu, powstało i ugruntowało się zjawisko, które komunizm deklaratywnie zwalczał, czyli kapitalizm, czy też jakaś jego zmutowana wersja, którą Prymas nazwał ,,neokapitalizmem”. Ale czyż Orwell w „Folwarku zwierzęcym” nie przewidział tego wszystkiego? Nie tylko wyprzedził myślą taką ewolucję komunizmu, ale dostrzegał ją wszędzie tam, gdzie marksistowska utopia była już wcielana w życie. Podobnie Prymas. Epoka Gierka tym się charakteryzowała, że promocja idei dobrobytu i pewne ukłony w stronę Kościoła i Prymasa w szczególności towarzyszyły przyspieszonej sowietyzacji kraju i pogłębianiu zależności od centrum decyzji bloku w Moskwie.
Ścisłe podporządkowanie PRL Związkowi Sowieckiemu egzekwowane było z całą skrupulatnością na przykład w dziedzinie militarnej, w szkolnictwie przybrało kształt wzmożonej ateizacji młodzieży, w rolnictwie zaś oznaczało powrót do zarzuconej niegdyś z powodów taktycznych kolektywizacji. Ale przede wszystkim nie obyło się bez gestów o znaczeniu symbolicznym, niemniej niesłychanie ważnym dla poczucia narodowej godności, podmiotowości i sprawczości Polaków względem własnego życia. Taką próbą duchowego i mentalnego zdławienia narodu był projekt wpisania do konstytucji PRL przewodniej roli partii komunistycznej oraz niezmiennego sojuszu z Sowietami. Biskupi protestowali przeciw temu, występując nie tylko w imieniu zagrożonej wolności wierzących, ale żądając też ochrony tradycyjnych instytucji Rzeczpospolitej, rządu i parlamentu. Przemawiali z perspektywy ,,suwerenności Państwa, Kraju, Narodu”, które uznawali za ,,wartości niezbywalne”.
Prymas w kazaniach świętokrzyskich tłumaczył, że państwo, szanując własną suwerenność polityczną i kulturalną, ,,nie może wchodzić w takie układy i przyjmować takich zobowiązań międzynarodowych, które byłyby krzywdą dla kultury narodowej i suwerenności gospodarczej”. Istotnie byłoby niesłychaną krzywdą i niesprawiedliwością godzić się na zadekretowanie wiecznej podległości narodu o ponadtysiącletniej tradycji państwowej i kulturowej Rzeczpospolitej, która niegdyś była wspaniałą monarchią, potężnym i najrozleglejszym w Europie mocarstwem politycznemu ośrodkowi, który daleko młodszy i opóźniony pod względem cywilizacyjnym, z peryferiów Europy, na których się rozwinął, wtargnął w jej głąb tylko siłą własnych podbojów i mocą niepohamowanej ekspansji i żądzy panowania. Prymas z całą pewnością znał i rozumiał racje, które nakazywały sprzeciwić się obcemu dyktatowi realizowanemu za pomocą dyspozycyjnych wobec niego struktur PRL.
Dziedzictwo ostrożności
Ambiwalencja powracających w jego nauczaniu w epoce Gierka wątków i motywów, osobliwe sformułowania czy oryginalne tezy nie mogą przesłaniać prawdziwego dobrodziejstwa, jakim była dla narodu posługa Prymasa Tysiąclecia również w tamtym okresie. Niemniej trudno zaprzeczyć, że zapoczątkowana wówczas oględność i powściągliwość oficjalnego stanowiska Kościoła wobec władz PRL, w latach 80. wytworzyła nie tylko charakterystyczny modus operandi, ale wpłynęła wręcz na powstanie pewnej specyficznej kultury zachowań katolickiej hierarchii, dla której priorytetem stał się spokój społeczny i troska o zabezpieczenie granic wywalczonej autonomii i zakresu wolności religijnej dla wierzących. Wystarczy tu choćby przywołać reakcje na działalność ks. Jerzego Popiełuszki, a następnie stanowisko przyjęte wobec zadania mu przez służby reżimu okrutnej śmierci. Innym przykładem jest zakończenie sporu o szkolne krzyże, który pod przewodnictwem dzielnego ks. Marka Łabudy podjęła młodzież szkół średnich we Włoszczowie. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.
Ks. Piotr Jaroszkiewicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!