TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 08:42
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prymas w świetle listów (1)

Prymas w świetle listów na czas przełomu cz.1

Rozmach, przenikliwość i trafność politycznych analiz formułowanych przez Ks. Prymasa w listach do Ojca Świętego są imponujące. Dotyczą one nie tylko lokalnej sytuacji Kościoła w Polsce i relacji ze Stolicą Apostolską, ale geopolitycznej architektury Europy i wręcz całego świata.

 

Opublikowany pod koniec 2021 roku wybór korespondencji między kard. Stefanem Wyszyńskim a papieżem Janem Pawłem II z lat 1978 – 1981 „Listy na czas przełomu” potwierdza i zarazem poszerza znacząco obraz Prymasa Polski jako w najlepszym znaczeniu polityka o nadzwyczajnej inteligencji i globalnej skali zainteresowań. Zarówno język, którym w kontaktach z papieżem posługuje się Prymas, jak i charakter podnoszonych argumentów zdradzają z jednej strony zmysł politycznej obserwacji, umiejętność analizy i daleko posunięte ,,wyrobienie” Autora, z drugiej zaś zdecydowaną wolę odrzucenia ,,wielomówstwa” i pustosłowia, całej tej typowej dla ówczesnej i późniejszej epoki dyplomatycznej nowomowy i poprawności. Ks. Prymas nazywa wiele rzeczy po imieniu, jest konkretny i odważny, a jednocześnie wie o czym mówi, jest niebywale kompetentny. Ujawnione niedawno listy domagają się zatem, aby poświęcić im osobną refleksję.

„LʼOsservatore Romano” odbiciem priorytetów – nie zawsze szczęśliwych

Jako osobistość polityczna w klasycznym rozumieniu, reprezentant racji stanu zarówno Kościoła katolickiego, jak i narodu polskiego Ks. Kardynał surowo oceniał rolę i poczynania dyplomacji Stolicy Apostolskiej. Wpłynęły na to niewątpliwie jego doświadczenia z rzymskimi dykasteriami z początkowego okresu posługi prymasowskiej, z roku 1951 – kiedy pierwszy raz gościł w Rzymie, i z roku 1957 – kiedy po uwolnieniu z odosobnienia mógł wreszcie odebrać z rąk Piusa XII insygnia godności purpurata. Już wtedy dostrzegał niepokojącą go dysproporcję między ściśle kościelnym, pasterskim aspektem działalności Stolicy Świętej a potęgą i wpływami świata dyplomacji – nierównowagę na korzyść oczywiście tej drugiej sfery aktywności papiestwa. Niepohamowane aspiracje domeny dyplomatycznej znajdowały odzwierciedlenie choćby na łamach Lʼ Osservatore Romano. W liście do Jana Pawła II z 10 grudnia 1978 roku Ks. Prymas wspominał: ,,Kiedyś prowadziłem na ten temat rozmowę z mons. Montini w Sekretariacie Stanu (bodaj 1951 roku). Prosiłem, by zmieniono charakter «[Lʼ]O[sservatore] R[omano] i nadano mu wymiary bardziej kościelne niż polityczne. Tłumaczyłem, że wiadomości polityczne Czytelnik znajdzie na pewno w szerszym wymiarze w tylu innych pismach i nie będzie ich szukał w «[Lʼ]O[sservatore] R[omano]». Natomiast ludzie chętnie szukają w «[Lʼ]O[sservarore] R[omano]» wiadomości kościelnych. Ówczesny mons. J[an] B[aptysta] Montini nie udzielił mi wtedy żadnej odpowiedzi, tylko sobie zanotował «problem». Dziś widzi się znaczną poprawę z «[Lʼ]O[sservarore] R[omano]», gdyż o sprawach Kościoła jest więcej materiału, zwłaszcza od Soboru Wat[ykańskiego] II i Synodów, które bardzo ożywiły w sensie teologicznym pracę centrali watykańskiej – ale jeszcze więcej oczekuje się treści z życia Kościoła powszechnego”. Stan obecny, choć uległ poprawie, nie jest bynajmniej zadowalający: ,,więcej pisało się o przyjęciu dyplomatów niż Biskupów z różnych krajów”. Mankamenty odzywające się w preferencjach redakcji urzędowego periodyku Stolicy Świętej stanowią, zdaniem Ks. Prymasa, przejaw większej, o wiele poważniejszej przypadłości: ,,Rzeczywistość nieraz jest taka, że dyplomacja wypiera hierarchię – wbrew myślom przewodnim Soboru Wat[ykańskiego] II, który dowartościował hierarchię «kościołów lokalnych»”.
Trzeba powiedzieć, że o ile w 1951 roku Prymas Polski w obecności mons. Montiniego miał powody do narzekania na wadliwą w swej ocenie strukturę informacji, w istocie zaś zadań realizowanych przez papieskie agendy, to przecież za pontyfikatu jego ówczesnego rozmówcy (mons. Montini to jak wiadomo późniejszy Ojciec Święty Paweł VI) przewaga dyplomatów nie uległa wcale ukróceniu. Przeciwnie, w ramach posoborowej reformy najwyższych organów Kościoła, Sekretariat Stanu zyskał pierwszeństwo przed Kongregacją Nauki Wiary (dykasteria doktrynalna, odpowiedzialna za czystość i prawowierność przekazu nauki katolickiej) – następczynią dawnej Kongregacji Świętego Oficjum, co było, swoją drogą, aktem bez precedensu w historii Kościoła.

Niebezpieczeństwo upolitycznienia

Nie przypadkiem w liście do Jana Pawła II z 10 grudnia 1978 roku Prymas napisał: ,,Boję się przerostu «dyplomacji» w zarządzie Kościołem, gdyż to politykuje (upolitycznia) Kościół”. Istotnie, za pontyfikatu Pawła VI dypolamatyczno-polityczny ,,komponent” aktywności Stolicy Świętej został nie tyle powściągnięty, co przeorientowany. Nowa watykańska ,,polityka wschodnia”, sławetna Ostpolitik, w centrum zainteresowania i uwagi umieściła komunistyczne reżimy rządzące z poręki Związku Sowieckiego krajami Europy Środkowej i Wschodniej, co z konieczności musiało negatywnie odbić się na życiu tamtejszych Kościołów i społeczności katolickich. Prymas Polski, któremu z całkowitym uzasadnieniem przypisać można miano polityka, osoby, która mimo swej powściągliwości co i rusz zdradzała polityczne zacięcie, temperament i talenty, bolał nad tym z kilku powodów.

Po pierwsze, przewagę sfery dyplomatycznej i predylekcję do układania się z władzą świecką w ogóle, uważał za przejaw upolitycznienia Kościoła. Kościół zawierając rozmaite porozumienia, zwłaszcza te z nieprzyjaznymi mu ideowo rządami, idzie na kompromisy i poprzez przyjmowanie niejasnych zobowiązań wikła się w akceptowanie dwuznacznej polityki. W efekcie, używając tych samych co władcy tego świata narzędzi, łatwo ulega ich wpływom, przeobraża się w duchu całkowicie niezgodnym z własną naturą, tożsamością, z duchowym, ewangelicznym posłannictwem. Używając dzisiejszej terminologii zjawisko takie można określić jako ,,światowość”; innymi słowy jest to zachłyśnięcie się urokami przyjaźni z władzą, konsumowanie skądinąd niepewnych przywilejów przy zapomnieniu lub zlekceważeniu potrzeb i cierpień milionów wierzących, poprzestawanie na przyjmowaniu pozorów szacunku bez woli i ambicji egzekwowania rzeczywiście należnych Kościołowi praw. Niebezpieczeństwo zbytniego zaufania środkom świeckim i światowym Prymas rozpoznawał i nazywał po imieniu właśnie dlatego, że był najpierw czujnym i wiernym pasterzem Kościoła, ale też dlatego, że był politykiem klasycznym, wytrawnym politycznym realistą, że znał się na polityce, że rozumiał czym jest polityczna gra i potrafił odróżnić wątpliwej wartości meandry sztuki dyplomatycznej, nieistotne umizgi i taktyczne ustępstwa od tego, co jest jądrem prawdziwej polityki zasługującej na to miano i co niezmiennie składa się na Non possumus Kościoła. Ponieważ postępował na gruncie realizmu, wywiedzionego tak ze źródeł rodzimych – z doświadczeń dziejowych Polski, jak i z tradycyjnej katolickiej doktryny społecznej, mógł też unikać schlebiania atrakcyjnym, lecz ryzykownym iluzjom, które obiecują globalne odprężenie, pokój i szczęście, w rzeczywistości zaś kończą się ustępstwami przed uzbrojoną po zęby, agresywną potęgą. Które posługując się humanistyczną retoryką i tak odwołać muszą się do siły, która nie zapewni bynajmniej równowagi w świecie, lecz wbrew sprawiedliwości obróci się przeciw słabszym. ■

Tekst ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!