TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 00:51
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prymas w obliczu własnego kapłaństwa (I)

Prymas w obliczu własnego kapłaństwa (I)

Rozważając nieustannie, a szczególnie w sytuacji uwięzienia, własne kapłaństwo Prymas Tysiąclecia przypomniał niesłychanie istotne cechy tajemnicy kapłaństwa w Kościele oraz to, czym winno odznaczać się kapłańskie serce powołanych. Uświadomił na nowo prymat Chrystusa - Kapłana, wyeksponował niedocenianą często ideę zastępstwa i ofiary oraz przemówił do nas siłą swej miłości i tęsknoty do służby Bożej.

Jak już zostało wspomniane, kard. Stefan Wyszyński miał duszę kapłańską. Kapłaństwo było jego zasadniczą, najgłębszą tożsamością. Stało się kiedyś przedmiotem jego świadomego wyboru, życiowej decyzji, ale stanowiło nade wszystko daną mu przez Boga łaskę.

Łaska Boga i dążenie ludzkiego serca
Prymas wiedział, że jego powołanie i miłość do posługi i spraw Bożych pochodzą nie z tego świata, że pragnienia serca i życiowej orientacji nie zawdzięcza tylko sobie. W Stoczku Warmińskim pisał: ,,Napełniłeś duszę moją, Panie, miłością ku Twemu Kościołowi, ku świątyniom Twoim, ku służbie ołtarza, ku chwale Domu Twego; wszczepiłeś mi bodziec gorliwości apostolskiej, potrzebę wyznawania Cię przed ludźmi, wypełniłeś dom mój tymi mocami odśrodkowymi, które jak pszczoły z ula szukają wyjścia na świat”.
Źródłem kapłańskiej tożsamości Prymasa Polski był Bóg. Za wyborem Bożym i darem powołania podążyły ludzkie upodobania serca. Prymas Polski nie wahał się mówić, że po prostu lubi być kapłanem: ,,Tak kocham służbę liturgiczną przy ołtarzu, tak lubię wyznawać Cię przed ludźmi, tak miłuję ozdobę Domu Twego, tak tęsknię do mieszkania w przybytkach Pańskich!” Raz podjętej drogi nigdy nie żałował, innej postaci życia dla siebie nie widział, zawsze wybierałby kapłaństwo: ,,Gdybym dziś narodził się na nowo, a zapytany – jaką drogę życia obrałbym – bez chwili wahań wszedłbym na drogę kapłaństwa, choćbym od początku jasno wiedział, że skończę w okowach Chrystusowych, we wzgardzie szubienicy. Lepiej być wzgardzonym kapłanem, niż uwielbianym Cezarem”. ,,Gdybym miał dziś wybrać drogi życia mego na nowo, wybrałbym z najwspanialszych bram tę, która prowadzi do kapłaństwa, choćbym w głębi tej drogi widział przygotowaną dla siebie gilotynę. Gdybym miał do wyboru: posiąść na własność bibliotekę Muzeum Brytyjskiego, czy też jeden mszalik, wybrałbym mszalik”.

Głos z tamtej strony frontu
Kapłańskie powołanie Stefana Wyszyńskiego dostrzegali postronni, w tym także ci, którzy daleko odeszli od wspólnych z nim kiedyś ideałów i wartości. Dziennikarz i agent SB Henryk Ryszewski, który w młodości studiował wraz z późniejszym Prymasem Polski w seminarium włocławskim, pisał o nim w swej książce „Purpura kardynalska i czerwień”: ,,Czy Stefan miał prawdziwe powołanie do kapłaństwa? Niewątpliwie, że tak, a w miarę upływu czasu powołanie to rozrastało się i piękniało”. Ryszewski pośrednio potwierdza szczerość bezkompromisowych wyznań Prymasa o własnym kapłaństwie zamieszczonych w „Zapiskach więziennych”, gdy retorycznie i nieco kuriozalnie zwraca się do niego w przywołanym tu dziele, aby wspomnieć spartańskie warunki życia w seminarium: ,,Pamiętasz, jak twardym było nasze życie. (…) Wszak my na śniadanie dostawaliśmy żurek bez kartofli, aby zaoszczędzić na chlebie, a do herbaty maczaliśmy suchary z razowca nadbużańskiego, które nam rodzice przysłali. Jak bardzo psuliśmy żołądki, wiesz najlepiej, bo przez długie lata odczuwałeś ciągle bóle. Nawiedzała nas wszawica, świerzb i tyfus brzuszny. Jedenastu alumnów zachorowało, czterech zmarło”. A zatem, realizacja powołania i spełnienie osobistych marzeń o kapłaństwie kosztowały księży takich jak Prymas Polski ogromnie wiele. Zapewne to dlatego, między innymi, Stefan Wyszyński tak bardzo cenił posłannictwo sług ołtarza, w tym swoje własne: ,,Co może być piękniejszego na tym łez padole? To kapłan przeistaczający chleb i wino w Ciało Chrystusowe i Krew Boga Dziewicy!”

Zamknięte pszczoły i ziarna, męka brzemienności
Jako prawdziwy kapłan i miłośnik spraw Bożych Kardynał niezwykle cierpiał, gdy z różnych powodów nie mógł wykonywać swej posługi. W latach 50. XX wieku przeszkodę stanowiło uwięzienie. W „Zapiskach więziennych” nieustannie powracają skargi na niemożność udzielania się w służbie Bożej. Moce łaski, w które został wyposażony, ,,jak pszczoły z ula szukają wyjścia na świat. A gdy wszystkie tłoczą się w gardle, sprawiają mękę człowieka duszonego z nadmiaru dóbr, których rozdać nie może. Jak trudno jest uspokoić te pszczoły pracowite, które rwą się po miód dla Twych ołtarzy. Podnieś, Panie, zaworę i wypuść sługi Twoje na świat Boży, aby szły i owoc Ci przyniosły”.
Kiedy indziej Prymas Polski posłużył się metaforą ziarna: ,,Ojcze, ziarno, które nagromadziłeś w spichlerzu mojej duszy, pozostaje dalej na pryzmie. Nie mogę go wysiać. Brak mi pola. Spichlerz mój zamknięto. Już mi ciasno, Ojcze. Dusza moja jęczy. Rozumiem Apostoła: «Biada mi, gdybym Ewangelii nie przepowiadał» (…) Ojcze (…) otwórz moje spichlerze”. W przejmującej modlitwie zwracał się też do swej niebieskiej Matki: ,,Zamknięto mi usta na kłódę milczenia... związano mi ręce i nogi festonami drutów. (…) Rwie się dusza moja do ołtarzy Pańskich, do wspólnej modlitwy, do woni kadzideł, do świateł ołtarzowych, do śpiewu ludu... Usta chcą wyznawać przed ludźmi Syna Twojego... już dłużej trudno utrzymać «Słowo, które Ciałem się stało». Ono chce się urodzić... choć brak miejsca w gospodzie... Ty znasz, Matko, ten ból brzemienia Słowa, którego nie ma gdzie złożyć”. ,,Tragedią apostoła jest - wyznawał przy innej okazji - gdy tę wielką siłę [słowa, świadectwa Prawdzie] musi w sobie stłumić, gdy nie może mówić, krzyczeć, szaleć po Bożemu”. Doświadczenie bezsilności i wyłączenia ze służby Bożej wróciło pod sam koniec życia, w trakcie śmiertelnej już choroby. Kard. Wyszyński 4 kwietnia 1981 roku pisał: ,,Gdy ja choruję, Obraz Nawiedzenia zbiera hołdy ludu Bożego w parafii świętego Michała. (…) Zwykle tak dzieje się w moim życiu, że na najpiękniejsze uroczystości kościelne, które przygotowywałem – zostaję chory”.

Tekst ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!