Prymas i Władysław Gomułka (5)
Czy Prymasa i Gomułkę coś łączyło? Odpowiadając na to pytanie wymieniano charyzmę, ideowość, szczery patriotyzm, od innej strony rzecz ujmując, apodyktyczność, obyczajowy purytanizm. Sam Gomułka w rozmowie z Prymasem miał oświadczyć, że ich cechą wspólną jest ,,troska o nasz kraj, o naród, o Polskę, o jej przyszłość”.
Ostatnie bezpośrednie spotkanie Prymasa z pierwszym sekretarzem z 26 kwietnia 1963 roku utrwalało poczucie duchowej i intelektualnej obcości.
Zniewagi i szykany ze strony Gomułki
Gomułka przyjmował Kardynała ,,z twarzą zatrzymaną, nie wychodzącą, unikając wzroku”. Zarzucił hierarchii, że łamie układ z rządem z 1956 roku i odpowiada za stan zimnej wojny z Polską Ludową. Prymas usłyszał, że jego stosunek do ustroju jest wrogi i nawołuje on do nieprzestrzegania prawa. Nie mogło być mowy o żadnym porozumieniu. W latach 60. Gomułka dokuczał jak mógł Prymasowi. Odmówił mu wydania paszportu na wyjazd na Synod Biskupów do Rzymu w 1967 roku argumentując, że kardynał Wyszyński ,,jest obywatelem nielojalnym wobec państwa, wrogiem ustroju i rządu”.
Gdy Prymas w liście z 12 marca 1966 roku podziękował Gomułce za to, że w atmosferze nagonki na Episkopat po wysłaniu Orędzia do biskupów niemieckich powstrzymał się od zarzucenia mu zdrady, pierwszy sekretarz obcesowo, nieuprzejmie odpowiedział Kardynałowi, że partyjna prasa nikogo nie poniewiera i jego skargi są bezpodstawne. Przypisał Prymasowi kłamstwa i obłudę i posunął się do nagany: ,,Kiedyż wreszcie Ks. Kardynał zacznie myśleć kategoriami odpowiedzialności za własne słowa?”. Prymas przyjął ten atak z goryczą, list Gomułki uznał za ,,okropny, obelżywy, wprost nieprzytomny”. Jerzy Zawieyski utrzymywał, że szef partii w stosunku do Prymasa jest ,,opanowany pasją nienawiści personalnej”. Podobnie odczuwała konflikt chociażby Anna Rastawicka z sekretariatu Prymasa. Pytała go: ,,Ojcze, czy ty naprawdę kochasz tego pana Gomułkę?”. Prymas odpowiedział: ,,Pan Bóg go kocha, to cóż ja mam do powiedzenia?”. Pomimo doznanych zniewag Ks. Prymas, podobnie jak kiedyś ludziom z ekipy Bieruta, chciał wybaczać swojemu nieubłaganemu adwersarzowi: ,,Największa nawet krzywda i zniesławienie, których nieustannie dopuszcza się Wł. Gomułka – są starannie zapomniane. Bodaj mogę powiedzieć, że nie skrzywdziłem nawet myślą swego «Krzywdziciela». Przebaczam mu z serca”. Kiedy indziej Kardynał napisał: ,,nie uważam go za wroga”.
Bolszewicka szkoła oskarżeń
Inaczej Gomułka, nie mógł wybaczyć Prymasowi zwłaszcza Wielkiej Nowenny i Millenium. Uznał, że Nowenna była rozpętaniem wojny religijnej, którego dokonał Prymas ,,powodowany wrogim stosunkiem do państwa ludowego”. Do znudzenia powtarzał zatem, że Kościół prowadzi ,,wielką ofensywę polityczną” i ,,działalność antypaństwową”. Propaganda partyjna mówiła na temat obchodów milenijnych jako aktach ,,fanatyzmu”, ,,wtrącaniu Polski w mroki obskurantyzmu”. Cyrankiewicz nazywał je ,,grandą”, na którą partia odpowie własną grandą. Można powiedzieć, że było to typowe bolszewickie odwracanie znaczeń: agresja ze strony władzy zamieniała się w zuchwałe poczynania Kościoła, program służący w istocie wychowaniu narodu i wdrożeniu w nim ładu moralnego okazywał się przejawem zacofania i ciemnoty, faktyczne zaś uprzedzenia i fobie komunistów stawały się demonstracją postępu.
I aby jeszcze zilustrować propagandową przewrotność reżimu nie zaszkodzi z poznańskiego przemówienia ,,Wiesława” przywołać określenie sowieckiego podboju ziem Rzeczpospolitej w latach 40. mianem wyzwolenia Polski (każdy, kto był świadkiem zachowania się wtedy Rosjan wie i pamięta, że traktowali oni Polskę jak kraj podbity!). Zarówno zatem wyczyny retoryczne, jak i represyjne działania partyjnych funkcjonariuszy można podsumować: stara moskiewska szkoła! W przypadku Gomułki, szkoła Kominternu, Trzeciej Międzynarodówki.
Dzieliło ich wszystko
Czy Prymasa i Gomułkę coś łączyło? Odpowiadając na to pytanie wymieniano charyzmę, ideowość, szczery patriotyzm, od innej strony rzecz ujmując, apodyktyczność, obyczajowy purytanizm, wysoko zawieszoną poprzeczkę wymagań wobec samego siebie. Sam Gomułka w rozmowie z Prymasem miał oświadczyć, że ich cechą wspólną jest ,,troska o nasz kraj, o naród, o Polskę, o jej przyszłość”. Ks. prof. Zygmunt Zieliński skonstatował, że zdarzały się między nimi ,,chwile wzajemnego zrozumienia, natomiast nigdy porozumienia”. Dzieliło ich prawie wszystko. ,,Brakowało nawet kawałka wspólnej płaszczyzny. Nie była nią nawet historia, do której tak chętnie się odwoływali, po swojemu ją interpretując. Nie był nią tym bardziej naród tak przecież różnie przez obu definiowany. Gomułka mówił o wspólnym działaniu dla narodu, ale rozumiał to jako poparcie Kościoła dla inicjatyw partii. Prymas miał zawsze na myśli dobro narodu w swej masie katolickiego, zatem oczekiwał, iż partia weźmie to pod uwagę”.
Najgorzej wypadło spotkanie w roku 1958, najchłodniej ostatnie, w roku 1963. W miarę przyjaźnie pierwsze, z maja 1957 roku, gdy Gomułka był jeszcze na etapie uśmierzania antykomunistycznych nastrojów w Polsce i przed wizytą Prymasa w Rzymie wysunął zamiar zawarcia ze Stolicą Apostolską konkordatu, oczywiście po to, by w przyszłości zastawić na Kościół pułapkę. W toku tych kontaktów Prymas próbował być ludzki i życzliwy. W ciągu rozmowy w roku 1960 chwalił nawet Gomułkę. Mówił, że w roku 1956 obydwaj uchronili Polskę od losu Węgier. Podkreślał zasługi Gomułki: ,,Pan stanął w obronie suwerenności Polski i to uznajemy za jego zasługę. Ale i Kościół ma swoją zasługę, bośmy zaufali w stałość przemian”. Gomułka, niestety, nie potrafił być wspaniałomyślny; był małostkowy, mściwy, impulsywny. W 1958 roku wołał zapamiętale: ,,to, że nie spotkał Ks. Prymasa los Mindszentyego, zawdzięcza nam. To nasza polityka była taka, że nie doszło tu do żadnych awantur. Nam Prymas Wyszyński zawdzięcza swoje ocalenie. Nam!”. Z łatwością widać zapomniał, że to on zabiegał w październiku 1956 roku o poparcie Prymasa, a nie odwrotnie. Prymas o nic nie musiał zabiegać, bo spontaniczne i masowe poparcie miał, nawet w szeregach partii (słynne hasło ,,Wyszyński do Biura Politycznego” na warszawskim wiecu z Gomułką). Czy zatem z kimś takim, jak towarzysz ,,Wiesław” Prymas mógł cokolwiek uzgodnić lub wyjaśnić? Jest oczywistą rzeczą, że człowiek ten, o mentalności partyjnego agitatora był dla kard. Stefana Wyszyńskiego najbardziej uciążliwym z przywódców PRL.
Tekst ks. Piotr Jaroszkiewicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!