TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 12:57
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prymas i Władysław Gomułka (3)

Prymas i Władysław Gomułka (3)

Zdjęcie: wikipedia/commons/c/cd/Gomulka_speech

Prymas nie mógł zgodzić się z tym, że komunizm jest jedynym wyjściem dla Polski. Uważał, że komunistyczne panowanie nad Polską jest przejściowe i dlatego wychowywał wytrwale naród, aby w przyszłości Polacy mogli o własnych siłach wstać i podjąć dzieło restytucji Rzeczpospolitej. 

Prymas nie był, jak wielokrotnie zdawał się sugerować szef partii, awanturnikiem, nie liczącym się z rzeczywistością idealistą, przeciwnie, działał bardzo roztropnie i racjonalnie. Głosząc koncept przedmurza nie tylko przypominał o zobowiązaniach Polski wobec chrześcijańskiej cywilizacji, ale uzmysławiał Polakom, że kiedyś będą musieli samodzielnie, na własną odpowiedzialność ułożyć swoje relacje z sąsiadami na wschodzie, podbitymi na razie przez Moskwę, ale potencjalnie zdolnymi odtworzyć własną państwowość. 

Zalety inicjatywy Prymasa wobec Niemców

Mało tego, Prymas uważał, że Polacy też muszą sami podjąć wyzwanie uregulowania stosunków z Niemcami. Stać ich na to. Nikt w polityce nie może zadbać lepiej o nasze bezpieczeństwo, nikt nie rozumie lepiej naszych potrzeb niż my sami. Stałe gwarancje nienaruszalności polskiej granicy zachodniej ze strony Moskwy służą niczemu innemu jak szachowaniu, szantażowaniu Polski przez Rosjan niemieckim odwetem, gdy tymczasem samodzielnie osiągnięte porozumienie z Niemcami rozszczelnia niejako sowiecki system kontroli nad Polską, wyłamuje Polskę z dławiącego uścisku wschodniego sąsiada. 

Prymas, zdaniem Janusza Zabłockiego ,,obsesyjnie lękał się porozumienia Moskwy z Niemcami”. Był pod tym względem podobny do Gomułki i w obawie przed wrogim sojuszem dawnych zaborców gotów był iść na ustępstwa wobec szefa partii w pewnych aspektach polityki wewnętrznej. Ale z całą pewnością inaczej niż Gomułka określał to, kto powinien być pełnoprawnym sprawcą i beneficjentem układu z  Niemcami, a mianowicie nie czasowo zarządzająca kompetencjami państwa partia komunistyczna, ale suwerenny, odpowiedzialny za własne czyny naród polski. 

Wymiana listów między biskupami polskimi i niemieckimi w związku z Millenium dlatego tak rozwścieczyła komunistów i Gomułkę osobiście, że złamała uzurpowany sobie przez nich monopol na kontakty międzynarodowe i negocjacje ze stroną niemiecką w szczególności. Ujawniła niejako niezależną od niesuwerennego rządu sprawczość polityczną Polaków i podważyła obiektywnie legitymację komunistów do wyłącznego wypowiadania się w kwestii polskich interesów. Inicjatywa Prymasa i biskupów wobec Niemców podjęta w trakcie Soboru, zdaniem Andrzeja Grajewskiego przekreślała ,,fundamentalny plan Stalina, zrealizowany w Poczdamie, że Polska otrzyma Ziemie Zachodnie i Północne jako dar Związku Radzieckiego, ale Sowieci będą jedynym gwarantem utrzymania tych ziem. To położenie geopolityczne, skazujące na egzystencję w cieniu niemieckiego rewizjonizmu miało (…) skłaniać do sojuszu z Sowietami”. Można powiedzieć: do sojuszu i do wiecznej wdzięczności. Polska miała zawdzięczać na zawsze swoje nowe granice zachodnie Rosjanom, a układ z Niemcami  -  jedynie działającej z ich nadania partii komunistycznej. Prymas był zdania, że tego rodzaju ubezwłasnowolnienie stoi poniżej możliwości i godności tysiącletniego narodu. Jego stanowisko tym bardziej było słuszne, że obcy ośrodek władzy, który uważa, że coś Polsce dał, może też kiedyś zażądać od niej zwrotu przekazanego upominku. Może też odebrać go Polsce sam, albo w ramach cynicznego kontraktu wezwać do ,,rewindykacji” dawnych posiadłości potencjalnego niemieckiego kontrahenta. Rewizja polskich granic zagraża, inaczej mówiąc, nie tylko ze strony Niemiec, ale też ze strony Sowietów, będących aktualnym wcieleniem wschodniego, rosyjskiego imperializmu. Zatem trzeba zrobić wszystko, by Ziemie Zachodnie nie zależały od łaski Moskwy, aby gospodarzem praw do nich była wyłącznie Polska. Gomułka uważał może nawet podobnie, ale był przekonany, że trwały status granicy zachodniej i uniknięcie skłócenia Polaków z Moskwą jest w stanie zapewnić jedynie komunistyczna władza PRL i pierwszy sekretarz partii osobiście. I nie pozwalał, by ktokolwiek wtrącał się w to, co uznał za własną, strzeżoną zazdrośnie domenę.

Iluzja ,,wieczności” socjalizmu

Towarzysz ,,Wiesław” w ogóle był przeświadczony, że poza komunizmem nie ma dla Polski życia, że jest on ostateczną formą egzystencji kraju. Mówił o tym dobitnie podczas rozmowy z Prymasem 11 stycznia 1960 roku: ,,Nie ma dzisiaj i nie będzie jutro innej dla Polski drogi rozwoju (…) . I kto kocha Polskę, kocha ten naród, chce dla niego lepszej przyszłości, ten powinien nam pomóc, powinien pomóc państwu ludowemu, powinien zająć pozycję aktywnego poparcia generalnej polityki państwa ludowego”. Liczy się tylko ta droga, którą wskazuje ,,nasza partia”. Podobnie tłumaczył w 1959 roku Jerzemu Zawieyskiemu: ,,Wy mówicie, że idzie wam o Polskę. A tu, panie Zawieyski, idzie o socjalizm, bo nie ma Polski bez socjalizmu. Kto wyraźnie nie opowie się po stronie socjalizmu – ten jest wrogiem ustroju”. Prymas oczywiście nie mógł zgodzić się z tym, że komunizm jest jedynym wyjściem dla Polski, ani że stanowi on ostateczną postać polskiej państwowości. Uważał, że komunistyczne panowanie nad Polską jest przejściowe. Właśnie dlatego wychowywał wytrwale naród, aby w przyszłości, po załamaniu się narzuconego z zewnątrz ustroju, Polacy mogli o własnych siłach wstać i podjąć dzieło restytucji Rzeczpospolitej. 

Ks. Kardynał ponadto nie pozostawiał złudzeń Gomułce i władzom PRL: Kościół, z oczywistych powodów, nie może popierać partii i systemu, który dąży do ateizacji narodu. W liście Prymasa do pierwszego sekretarza z marca 1961 roku czytamy: ,,Partia ma swój program, który obowiązuje członków partii. Wszyscy inni obywatele mogą, zależnie od woli, program ten podzielać lub nie. Ale z tego powodu nie można im zarzucać postawy antypaństwowej, nawet wtedy, gdy za obecny okres dziejów narodu i państwa Partia bierze na siebie odpowiedzialność. Trudno wymagać od hierarchii i katolików, by podzielali program antyreligijny Partii, i by milczeli, gdy ten program narzucany jest społeczeństwu katolickiemu z pomocą administracji państwowej”. Partia nie może żądać od Kościoła rzeczy nierealnej, sprzecznej z jego naturą i powołaniem

Nie firmować obcego jarzma

Prymas nie tylko był przekonany o tymczasowości peerelowskich władz, struktur i ideologii, ale nie miał wątpliwości, że komunistyczna klasa przywódcza to tylko marionetki obcego hegemona, a stworzone przez nią instytucje mają charakter fasadowy. Dlatego kard. Wyszyński nie chciał legitymować namiestników imperium swoją obecnością w trakcie oficjalnych uroczystości i spotkań z udziałem przedstawicieli establishmentu. 

Kiedy w 1967 roku, goszczący w Polsce prezydent Francji gen. Charles de Gaulle zaprosił go na bankiet do ambasady francuskiej Prymas odmówił przybycia, co tak uzasadnił w swoich zapiskach: ,,Ambasada Francuska ustawia, że de Gaulle składa wizytę narodowi, a więc chciałby tam widzieć i Prymasa. Ale pytanie, kto tam będzie z «narodu» - czy wolni obywatele walczący o wolność narodu, czy aparat partyjny i jego dependenci, którzy ujarzmili naród i zepchnęli go do pozycji niewolników. Musiałbym stanąć na czele tych niewolników. I dlatego nie mogę wziąć udziału w raucie wilanowskim”. 

Tekst ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!