TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 08:42
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prymas i „Solidarność” cz IV

Prymas i „Solidarność” cz IV

W pierwszych miesiącach istnienia „Solidarności” Prymas Wyszyński zabiegał przede wszystkim, aby utrzymał się on jak najdłużej w systemie PRL. Uważał, że czas siłą rzeczy pracuje na korzyść związku.

Każdy kolejny dzień i miesiąc zwiększał szanse „Solidarności” na ostateczne przetrwanie i osłabiał komunistów, którzy w końcu będą musieli się zgodzić na jej realną akceptację. Tak jak inni biskupi kardynał Wyszyński nie miał bowiem wątpliwości, że ustępstwo władz z 31 sierpnia ma charakter czysto taktyczny i komuniści nie będą skłonni dotrzymywać warunków umowy. Jeśli odpowiednio się wzmocnią – przystąpią do kontrataku.


Czekając na ,,nowych ludzi plemię”
Rolą „Solidarności” jest w tej sytuacji tak przygotować ludzi do życia w systemie, aby byli w stanie samodzielnie walczyć o prawa pracownicze i obywatelskie. Trzeba od razu powiedzieć, że Prymas nie przewidywał dla „Solidarności”, przynajmniej na razie, żadnej roli politycznej, nie sądził, by jej powołaniem było sięganie po władzę. Kryzysu w Polsce nie rozwiąże się, jego zdaniem, tylko dzięki temu, że jedna ekipa, nawet solidarnościowa, zastąpi inną, tę już wystarczająco skompromitowaną: nic nie da sama ,,wymiana ludzi”. Chodzi o to, ,,aby ludzie się odmienili, aby byli inni, aby (…) jedna klika złodziei nie wydarła kluczy od kasy państwowej innej grupie złodziei. Idzie o odnowę człowieka”.
W tej odnowie kluczową rolę odgrywa sumienie, nie ma ,,drogi ku odnowie bez odwołania się do sumienia”. Odnowiony w sumieniu człowiek, obywatel państwa, jest kluczem do odnowy społeczeństwa i jego ustroju: ,,nawet kiepski ustrój, jeżeli będzie wspierany przez miłość Boga i ludzi, stanie się pokojem i sprawiedliwością. Nic nie pomoże ustrój najwspanialej pomyślany, jeżeli będą go wykonywać ludzie o starych nałogach i złych skłonnościach”. Człowiek zatem w istotny sposób wpływa na jakość ustroju, który tworzy. Dlatego potrzebne jest, aby przyszło ,,nowych ludzi plemię”. Nowych nie w sensie personalnego zestawu nowych ekip rządowych, ale w znaczeniu osób odnowionych wewnętrznie. Można by jednak dodać, że zależność przebiega również w kierunku odwrotnym, że ustrój i szerzej – środowisko, w którym przebywa człowiek demoralizuje go bądź uszlachetnia. Komuniści stworzyli taki ustrój, który spychał wciąż ludzi w dół, czynił ich gorszymi, deprawował i promował ich wady. Dlatego było kwestią żywotną z punktu widzenia najpierw przetrwania, a potem duchowego odrodzenia narodu i poszczególnych osób jego obalenie, unieważnienie, trwałe, ostateczne przezwyciężenie.

Najbliższe zadania „Solidarności”
Prymas nie stawiał póki co przed „Solidarnością” tak ambitnych zadań i celów. Chciał, aby „Solidarność” przygotowała tylko naród do przyszłego zwycięstwa, aby uzdolniła go do zmagań o swoją godność i wyposażyła w odpowiednie ku temu narzędzia. Ale, aby to osiągnąć, musiała najpierw sama przejść proces niezbędnej formacji. Zakładała ona w rozumieniu Prymasa metodologię stopniowego zdobywania ograniczonych etapów oraz przyswojenie sobie ducha cierpliwości i wyrzeczenia, by posłużyć się językiem psychologii – odkładania na później zamierzonej gratyfikacji.
Już 29 sierpnia 1980 roku Prymas Wyszyński przekazał Lechowi Wałęsie, za pośrednictwem ks. Jankowskiego, zalecenie przyjęcia tego, co rząd oferuje w czasie pertraktacji w stoczni, zagwarantowania sobie prawa do zgłaszania dalszych postulatów w przyszłości i powołania komisji, która miałaby rozważyć dopiero sprawę stworzenia samorządnych związków zawodowych. Należy zauważyć, że zakres formułowanych tak oczekiwań był niezwykle skromny i stronie robotniczej już dwa dni później udało się osiągnąć o wiele więcej, bo zgodę rządu na powstanie związku. Kiedy Solidarność ukształtowała się w następstwie Porozumień i nawet, za pośrednictwem Wałęsy, pytała się Prymasa o rady i wskazania dla swojej działalności, ten niezmiennie przekonywał ją, aby wystrzegała się pokusy politycznej walki o władzę.
„Solidarność” widział zdecydowanie jako chrześcijański ruch, czy ściślej związek społeczno-zawodowy, który realizując postulaty katolickiej nauki społecznej, kierując się chrześcijańską etyką wciela Ewangelię w życie robotników i całej wspólnoty narodowej. Zdecydowanie powróciła w ten sposób społeczna wizja, którą młody ks. Wyszyński realizował jako duszpasterz przedwojennych chrześcijańskich związków zawodowych we Włocławku. Prymas chciał, aby działacze „Solidarności” poznawali i studiowali naukę społeczną Kościoła, a nawet powołał w tym celu odpowiednie gremium specjalistów. Nie przestawał też tłumaczyć: ,,Chociaż mielibyście różne pokusy natury politycznej, pamiętajcie, że pierwszym waszym celem jest realizacja zadań zawodowo-społecznych: obrona środowiska pracy, warunków higieny i bezpieczeństwa pracy, przestrzegania Kodeksu pracy, ustawodawstwa społecznego”. Domagał się, aby aktywność związku układana była według hierarchii potrzeb i w ramach swego rodzaju szerszego ładu, który wynika ostatecznie z funkcji chrześcijańskiego sumienia i porządku serca: ,,Na pewno macie wiele postulatów, wymagań i potrzeb, ale wszystko układajcie według pewnej hierarchii: co dzisiejsze państwo, chociażby było najlepiej zorganizowane, może już dać, a czego jeszcze dać nie może”.
W liście do papieża z 8 stycznia 1981 roku Prymas zauważał, że „Solidarność” wychodzi z okresu mesjanistycznych porywów, do organizowania pracy programowo-administracyjne. Dostrzegał w związku z tym trudności po stronie liderów związku, a zwłaszcza samego Lecha Wałęsy, który jest zdaniem Kardynała nieprzygotowany do systematycznej pracy na wielką skalę: ,,Nagły rozwój «Solidarności» na terenie całej Polski postawił p. Wałęsę wobec zadania ponad jego siły. Czuje się on nieprzystosowanym do pracy systematycznej. Brak mu też pomocników do takiej pracy, o których prosi m.in. koła kościelne”. Po pierwszym spotkaniu z Wałęsą we wrześniu 1980 roku Prymas wyznaczył do pomocy w formułowaniu statutu związku Tadeusza Mazowieckiego, Andrzeja Wielowieyskiego, Eugeniusza Myczkę, Andrzeja Święcickiego i Romualda Kukołowicza.
Te osoby Kardynał obdarzał zaufaniem, co w odniesieniu do np. Mazowieckiego było objawem wielkoduszności, ponieważ w poprzednich dekadach ten znany publicysta i działacz lewej strony katolickiego laikatu znajdował się w wyraźnej opozycji do Prymasa. ■

Ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!