Prymas i Paweł VI (I)
Za pontyfikatu Pawła VI Prymas Tysiąclecia wielokrotnie zdawał się znajdować w prawdziwym oku cyklonu, będąc obiektem manipulacji rządu, napaści peerelowskich mediów i służb oraz krytyki ze strony urzędników rzymskich dykasterii. Wytrzymał wszystko dzięki cierpliwości, rozwadze, męstwu i z pewnością opiece Matki Kościoła, której zawierzył siebie.
Z Ojcem Świętym rozmawiał nieustannie, serdecznie i z szacunkiem, a zarazem z mocnym przekonaniem co do swoich racji. Historia rychło pokazała, jak bardzo miał słuszność, jak ogromnie mądrym był człowiekiem i pasterzem.
W kazaniu wygłoszonym w archikatedrze warszawskiej po śmierci Pawła VI, 10 sierpnia 1978 roku, kard. Stefan Wyszyński wspominał moment wyboru tego papieża podczas konklawe 15 lat wcześniej: ,,Ponieważ wtedy w konklawe zajmowałem bardzo bliskie miejsce, wobec elekta czwarte, właśnie odmawiałem nieszpory o Sercu Pana Jezusa, bo to była wigilia tej uroczystości. W brewiarzu znalazłem antyfonę pierwszą, która po łacinie tak brzmi: suavi iugo tuo dominare in medio inimicorum tuorum – co znaczy: łagodnym jarzmem władaj w pośrodku twoich nieprzyjaciół. Elekt mógł być w tym momencie bardzo zatroskany, przeczytał ten tekst, skłonił głowę i powiada: zobaczymy później. Odszedłem. Przyszła komisja prezydialna konklawe i odczytała sprawozdanie z wyników wyboru. Padło pytanie: czy przyjmujesz wybór? Skłonił głowę. - Jakie sobie wybierasz imię? - Paweł. Sądzę, najmilsi, że ten nowy Paweł (…) zrozumiał czasy, (zrozumiał) że w Kościele się dopełnia coś niezwykłego”.
Burzliwy pontyfikat wrażliwego papieża
Nieco wcześniej Prymas Polski próbował podsumowywać zakończony co dopiero pontyfikat: ,,Bo okres pontyfikatu papieża Pawła VI był niesłychanie trudny, można powiedzieć przełomowy. Ale to był przełom, który orał niwę Bożą błyskawicami nowych świateł i piorunami, od których zda się wszystko trzęsło się w posadach. Sam Sobór, jego prace, synody posoborowe, głębokie, narastające sprzeciwy przeciwko Kościołowi i jego pracy na rzecz Pacem in terris i Humanae vitae, obrony pokoju i obrony godności człowieka, wszystko było kontestowane” (tekst oryginalny). Natomiast w listopadzie 1978 roku na spotkaniu Rady Głównej Episkopatu Polski kardynał Wyszyński oceniał: ,,Paweł VI - to osobowość uważna, refleksyjna i serdeczna. Można było rozmawiać z nim konstruktywnie. Miał dużo zaufania do Episkopatu i Prymasa Polski. Miał trudności psychiczne, dlatego nosił się
z zamiarem ustąpienia. Prymas Polski go umacniał i pocieszał – wyrażał mu za to wdzięczność i sympatię”.
Relacje Prymasa z papieżem Pawłem istotnie były serdeczne, nacechowane wzajemnym szacunkiem i uznaniem, a jednocześnie nie pozbawione napięć. Ojciec Święty nieustannie podkreślał zasługi Kościoła w Polsce i jego głównego pasterza, a zarazem, nie zgadzając się ze stanowiskiem kardynała, uważał, że należy konsekwentnie realizować politykę dialogu z komunistycznym reżimem. Na splątanie odniesień między papieżem a Prymasem wpływało postępowanie specjalnych wysłanników Stolicy Apostolskiej do Warszawy, abp. Agostino Casarolego, a następnie abp. Luigi Poggiego. Prymas wyznał to biskupom podczas wspomnianego spotkania: ,,Stosunki popsuły się wtedy, gdy abp Poggi zaczął przyjeżdżać do Polski. Urwały się wtedy kontakty z Kongregacjami i Sekretariatem Episkopatu. W ostatnich czasach było bardzo ciężko”.
Anonimy i prowokacje PRL-owskich służb
Niezwykle trudny był też dla Prymasa Polski początek pontyfikatu Pawła VI i rozgrywki toczone wokół osoby Kardynała w trakcie II sesji Soboru. Jesienią 1963 roku MSW na zlecenie Zenona Kliszki przygotowało antyprymasowską prowokację w postaci dokumentu zatytułowanego ,,Memoriał o niektórych aspektach kultu maryjnego w Polsce”. Opracowanie, które powstało przy zaangażowaniu wielu profesjonalnych teologów, a zarazem współpracowników komunistycznych służb specjalnych zarzucało Prymasowi, jak można się domyślić, przesadę, bigoterię, promocję skrajnych jakoby i wybujałych form kultu maryjnego, wręcz balansowanie na krawędzi herezji. Tekst przetłumaczony został na kilka języków zachodnich.
Rezydentura peerelowskiego wywiadu w Rzymie zadbała, aby dotarł on do wpływowych uczestników Soboru,
a także 23 biskupów polskich. W rezultacie Prymas nie uniknął kłopotliwych pytań i, jak relacjonowali z Rzymu agenci wywiadu, skarżył się, że nigdy nie miał jeszcze podobnie ciężkiego okresu. Jakby tego było mało, nielojalni polscy katolicy z szeregów środowisk koncesjonowanych przez partię (PAX, Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne, Kluby Inteligencji Katolickiej) jeździli wówczas do Rzymu i obwiniając Prymasa Polski o zły stan relacji Kościoła z państwem, niedwuznacznie domagali się jego odwołania, a przynajmniej znaczącej interwencji papieża. Kard. Wyszyński czuł się tym przygnębiony i, albo biorąc pod uwagę własną rezygnację albo też faktycznie licząc się z negatywną oceną swej działalności przez Stolicę Apostolską, w trakcie audiencji u Pawła VI 2 grudnia 1963 roku zaproponował papieżowi trzech kandydatów na swoje miejsce. Byli to biskupi Bronisław Dąbrowski, Jerzy Modzelewski i Jerzy Stroba.
Ojciec Święty nie przyjął tej swoistej deklaracji możliwego ustąpienia, niemniej ze strony komunistycznej bezpieki zabiegi zmierzające do dyskredytacji Prymasa i odwołania go przez Pawła VI podejmowane były jeszcze bardzo długo. Na przykład w listopadzie 1969 roku anonimowy autor zwracał się do papieża z prośbą, aby wyznaczył nowego Prymasa, takiego, który szedłby drogą wskazań Soboru i umiał prowadzić Kościół w państwie ludowym. Inni wierni ,,zatroskani” o Kościół w Polsce apelowali do Pawła VI, aby Prymas Wyszyński nie wracał z Rzymu, ale został tam i ,,pod okiem” papieża był ,,wychowywany w jego duchu”. Kardynał był nękany w powyższy sposób właściwie do połowy lat 70. Swoje dokładali intelektualiści ze zasłużonego skądinąd kręgu ,,Znaku”, Stanisław Stomma et consortes. Stomma był autorem wybitnie nielojalnej wobec Prymasa tzw. opinii, samowolnie przygotowanej i błędnej merytorycznie analizy stosunków państwo - Kościół, którą bez wiedzy i woli Kardynała przywiózł do Rzymu w czasie II sesji Soboru. Zręcznie zadbano, by dokument trafił do watykańskiego Sekretariatu Stanu. Po latach Stomma żałował swych poczynań, ale on i jego koledzy przysporzyli wielu kłopotów wielkiemu Prymasowi Polski, od którego mogliby się dużo nauczyć, ale od którego, niestety, uważali się za mądrzejszych.
Ks. Piotr Jaroszkiewicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!