TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 08:52
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prymas i Solidarność (3)

Prymas i Solidarność (3)

Zdaniem Prymasa znów jak w epoce rozbiorów, możliwy atak przeciw Polsce posunąłby się z trzech kierunków, czyli z każdej strony granicy. W takiej sytuacji kard. Wyszyński nie miał co do tego żadnej wątpliwości, że Polska pozostałaby w obliczu potrójnego najazdu samotna, ponieważ Zachód nie wystąpiłby w jej obronie.

Kardynał zdawał sobie sprawę, że reżim dokonał w przekazie jego przemówienia cięć emitując to tylko, co zgadzało się z ,,linią życzeń” partii. Niemniej w następnych dniach i miesiącach konsekwentnie bronił swego obliczonego na łagodzenie protestów stanowiska. 

Realistyczne spojrzenie z wyżyn Jasnej Góry

27 sierpnia tłumaczył jasnogórskim paulinom, że ,,Kościół nie jest od podtrzymywania napięć, bo non in commotione Deus”. Następnego dnia napisał w Pro memoria: ,,z Jasnej Góry przemawiam do Narodu a nie do Rządu ani do Stoczni (…) . Z tego szczytu muszę ogarniać syntetycznie całość problemu i wszystkie możliwości”. Oznaczało to branie pod uwagę możliwej interwencji sowieckiej. Z wysokości jasnogórskich wałów Prymas ogarniał spojrzeniem nie tylko zgromadzone rzesze i cały naród, ale penetrował swą myślą całe jego geopolityczne otoczenie i niekorzystny układ sił. Niezmiennie był zatem zdania, że w ówczesnych realiach Moskwa nie pozwoli jeszcze Polsce na usamodzielnienie się i wystąpienie z Bloku. Z uwagi na geopolityczne uwarunkowania, czyli bezwzględną hegemonię Sowietów, w Polsce ,,istnieć musi jakaś władza” i to władza, którą Moskwa zna i w jakiejś mierze na niej polega. 

Solidarność i naród nie mają zatem wyjścia, muszą przynajmniej na jakiś czas zgodzić się na dominację komunistów. Ich władzę należy ,,ścierpieć” aż do osiągnięcia takiej sytuacji, w której ,,można będzie tę władzę ukształtować na obraz i podobieństwo własne”. Alternatywą bowiem jest, w konsekwencji zbyt pospiesznego i  gwałtownego rzucenia wyzwania komunizmowi, rozlew krwi i starcie zbrojne z obcymi armiami, które zakończyć musiałoby się dla narodu katastrofą. Prymas wiedział dobrze, że do inwazji Sowietów na Polskę chętnie przyłączyliby się inni jej właściwie jawni wrogowie, czyli Niemcy (z NRD) oraz mająca uraz do Polski chociażby za rok 1938 i 1968 Czechosłowacja. Sąsiednie nacje, choć niesuwerenne i pod przewodem komunistycznych towarzyszy, tylko czekają aby przystąpić do rozprawy z Polakami. 

W bardzo ważnym liście do Jana Pawła II z 8 stycznia 1981 roku, który stanowił syntetyczne odzwierciedlenie wszystkich głównych problemów epoki pierwszej Solidarności, Prymas pisał  na temat koniecznej rozwagi: ,,Polska nie może na siebie ściągnąć interwencji zewnętrznej, jak długo u naszych sąsiadów panuje «względny spokój» - bo w tym wypadku cała siła agresji (z trzech stron) doprowadziłaby do zmiażdżenia Narodu. Tego niebezpieczeństwa należy uniknąć za każdą możliwą cenę”. A zatem, zdaniem Kardynała, znów jak w epoce rozbiorów, możliwy atak przeciw Polsce posunie się z trzech kierunków, czyli z każdej strony granicy, za wyjątkiem morza. W takiej sytuacji – Prymas nie miał co do tego żadnej wątpliwości – Polska pozostałaby w obliczu potrójnego najazdu samotna, ponieważ Zachód nie wystąpiłby w jej obronie.

Nie igrać losem Ojczyzny

Dlatego niezwykle irytowały Kardynała publicystyczne harce Jacka Kuronia, który 23 listopada 1980 roku pytając na łamach pisma ,,Robotnik” ,,Czy grozi nam interwencja?” postulował, aby Solidarność korzystając ze słabości partii i ogólnego zamętu śmielej sięgała po władzę, odbierając komunistom metodycznie i krok po kroku kolejne dziedziny życia publicznego. Niebezpieczeństwo ,,wjazdu tanków” Kuroń uznawał przy tym za okoliczność usprawiedliwiającą pożądane przezeń przyspieszenie. Prymas Wyszyński sądził po pierwsze, że środowisko Kuronia (solidarnościowa lewica, działacze wywodzący się z KOR-u i dawni partyjni dysydenci) pchając Polskę do konfrontacji z Moskwą chce uczynić z niej element wewnętrznej rozgrywki światowej lewicy. Potraktowana instrumentalnie Polska może tylko na tym stracić. Kiedy jednak los Polski naprawdę obchodził aktualnych lub byłych wyznawców Marksa? (chociaż sam Marks istotnie był propolski). Stanowisko Kuronia jest więc odmianą politycznego awanturnictwa. Po drugie zaś, jak pisał Prymas do Papieża w przywołanym liście, ,,jest to gra ryzykowna, gdyż nie wiadomo, gdzie jest granica wytrzymałości ZSRR”. Hanna Suchocka (premier RP w latach 1992-93) komentując korespondencję Kardynała z Janem Pawłem II zaznacza, że Prymas obawiał się ,,działań radykalnych w kontekście geopolitycznym” i wciąż stawiał w gruncie rzeczy pytanie, ,,jaka jest wytrzymałość Związku Radzieckiego?” Byli biskupi, którzy w tamtych czasach próbowali znaleźć na nie odpowiedź. 

Zmysł geopolityczny biskupa Ignacego Tokarczuka

Biskup Ignacy Tokarczuk z Przemyśla, jeśliby użyć popularnego i chwytliwego skrótu – uchodzący w łonie Episkopatu za ,,jastrzębia” w zakresie relacji hierarchii z komunistyczną władzą, uważał, że Sowiety wcale nie są ani chętne ani gotowe do uderzenia na Polskę. W październiku 1980 roku, zabierając głos w trakcie obrad Rady Głównej wyjaśniał: ,,Kwestia nacisku sąsiadów – pewne pociągnięcia są, ale Rosja nie jest pewna swego społeczeństwa. Czy jest niebezpieczeństwo ingerencji? Tej możliwości nikt wykluczyć nie może. Ale w tej chwili to jest straszak partii jako narzędzie nacisku na naród. Społeczeństwo jest karne, poza deklaracjami Moczulskiego – nie prowokuje. Czy wkroczenie wojsk sowieckich poprawiłoby sytuację bloku? ZSRR otworzyłby nowy front europejski, a ma już azjatycki. Ponadto odbywa się konferencja w Madrycie. Rosjanie są trzeźwi i wiedzą, że rozpoczęcie wojny obróciłoby się przeciwko nim. Rosja dla zachowania spokoju w Polsce ustąpi z wielu pozycji. Rosjanie są realistami, trzeźwo oceniają sytuację”. 

Trudno odmówić biskupowi przemyskiemu dobrej orientacji w ówczesnej geopolityce i trafności użytych argumentów. Istotnie Rosja nie zdecydowała się na początku lat 80. na bezpośrednie uderzenie, właśnie za przyczyną przywołanych przez bpa Tokarczuka hamulców. Należał do nich między innymi ,,front azjatycki”, czyli wojna w Afganistanie. Rozprawę z wolnościowym zrywem narodu polskiego Moskwa pozostawiła reżimowi swojego wychowanka, generała Jaruzelskiego. Słuszność wywodów bp. Tokarczuka potwierdziły w 1981 roku wypowiedzi Breżniewa i innych członków sowieckiego Politbiura, wykluczające bezpośrednią interwencję, a nawet sygnalizujące zdjęcie ,,ochronnego parasola” z polskich komunistów. Ordynariusz przemyski dał się ponadto poznać jako ten spośród hierarchów, który prawidłowo i niezwykle głęboko zrozumiał znaczenie stanowiących podwaliny dla Solidarności Porozumień z 31 sierpnia. Mówił: ,,gdy idzie o generalia – to te osiągnięcia są milowym krokiem naprzód. W państwie totalnym, przy szantażu rosyjskim, nie można było ruszyć z miejsca. Społeczeństwo dezintegrowane przez 35 lat – całkowicie uzależnione, zdobyło się dzisiaj na taką integrację nie z powodu agitacji, ale że to samo cały naród czuł (…) Wolne związki zawodowe to niesłychany wyłom, który dokonał się w systemie”. Intuicja biskupa wskazywała mu, że zaistniała w Polsce zasadnicza zmiana wywrze swój nieuchronny wpływ na cały blok. Prymas na posiedzeniach Rady Głównej musiał jednak brać pod uwagę głosy podyktowane innego rodzaju racjonalnością – racjonalnością umiaru, powściągliwości, obaw tych pasterzy Kościoła, którzy nie dysponowali dalekowzrocznością bpa Tokarczuka i woleli zadowalać się drobniejszymi osiągnięciami. 

Ale ostrożny Prymas był też jednocześnie autorem oryginalnego na swój sposób pomysłu, aby działacze Solidarności szukali poparcia nie tylko w Stolicy Apostolskiej, ale też i w samej Moskwie, co po pierwsze wytrąciłoby broń z rąk pominiętych towarzyszy polskich, a po drugie zapewniłoby związkowi trwałość. Kukołowicz pisałutrzymywał: ,,Prymas był pewien, że jeżeli Moskwa nie uzna Solidarności, to związek ten nie będzie długo istnieć”. Rozgrywka dyplomatyczna pomyślana – wydawałoby się – genialnie: porozumieć się bezpośrednio z Kremlem za plecami polskiej partii. Lech Wałęsa uznał ją jednak za nierealną i koncepcję szukania kontaktu z władzą sowiecką odrzucił. W tej kwestii miał rację. Moskwa nigdy nie widziałaby w Solidarności partnera, od początku uważała ją za wroga. ■

Tekst ks. Piotr Jaroszkiewicz

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!