TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 15:04
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prymas i Paweł VI (III)

Prymas i Paweł VI (III)

Stosunek do ateizmu i komunizmu zwłaszcza w państwowej jego formie był tym, co różniło od siebie kard. Wyszyńskiego i papieża Pawła VI. Najlepiej pokazują to losy petycji, którą w trakcie ostatniej sesji Soboru 9 października 1965 roku Prymas i polscy biskupi skierowali do komisji redagującej schemat Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym.

Polscy biskupi domagali się jednoznacznego potępienia komunizmu. Poprawka powstała z inicjatywy Coetus Internationalis Patrum, była właśnie ze strony Polaków reakcją na sformułowania Ecclesiam suam i podpisało się pod nią w sumie 454 uczestników obrad. Fakt, że byli wśród nich biskupi z krajów uciskanych przez reżim, np. Polacy, sprawiał, że traciła wagę argumentacja, według której osądzenie komunizmu byłoby wystąpieniem nierozważnym i ściągnęłoby niepotrzebne represje na katolików.

Kwestia komunizmu na Soborze
W końcu polscy biskupi doskonale wiedzieli, co powinni zrobić i jak daleko się posunąć w tej sprawie. Żyli przecież pod panowaniem reżimu na co dzień. Jednak taką właśnie motywację przywołał Paweł VI, na którego życzenie soborowa komisja zignorowała petycję jednej trzeciej ojców, gdy dzień po zakończeniu Soboru mówił do kard. Wyszyńskiego: ,,Zapewne należało coś więcej powiedzieć na Soborze przeciwko komunizmowi, i to mocnych rzeczy. Ale to mogłoby wam zaszkodzić. Wierzcie, jesteśmy ostrożni nie przez obawę, ale przez miłość. Ufamy wam, postępujemy ostrożnie i rozważnie, chociaż serce się kraje, gdy patrzymy na wasze udręki. Zawsze podziwiamy was szczerze i popieramy was modlitwą”.
Ks. Prymas, podobnie jak później Joseph Ratzinger - Benedykt XVI, sceptycznie oceniał Gaudium et spes. Według wspomnień historyka idei i opozycjonisty w czasach PRL Bohdana Cywińskiego, mówił do działaczy KIK, aby nie czytali Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym bez dokumentu o Kościele, czyli Lumen gentium, konstytucji dogmatycznej. Stosunek Kościoła do świata to sprawa drugorzędna.

,,Wielkie złudzenie” polityki wschodniej
Paweł VI tłumaczył w 1974 roku wysłanemu do niego przez Prymasa bp. B. Dąbrowskiemu: ,,Ustrój, w którym żyjecie, jest ustrojem stałym. Nie ma widoków, aby coś się zmieniło”. W tym samym 1974 roku Prymas na spotkaniu Rady Głównej dziwił się, jak można żywić podobne przekonanie: ,,Na czym się ta stałość opiera? Czy na mocy doktryny? Czy na pozycji w społeczeństwie? Czy na sile militarnej? Nie ma rozwoju doktryny, pozycja w społeczeństwie maleje, stałość gwarantowana przez postawę militarną jest krucha. Ustrój oparty na armatach jest najmniej stały. A zatem po co Stolica Apostolska chce utrwalać coś, co jest pyłem, który prędzej czy później się rozwali poprzez swoją naturę wewnętrzną, swoją słabość wewnętrzną”. Już bliska przyszłość pokazała, kto miał tu rację. Można tylko podziwiać przenikliwość i dalekowzroczność Prymasa.
Obawy papieża, który martwił się, co w warunkach życia w komunizmie będzie za 10, 20 lat zupełnie się nie sprawdziły. To Prymas Polski okazał się większym realistą i politykiem w najlepszym znaczeniu tego słowa. Wychodząc od zasadniczo odmiennej niż watykańska diagnozy sytuacji historycznej, politykę wschodnią Stolicy Apostolskiej nazywał ,,wielkim złudzeniem”. Swoje poglądy otwarcie przedstawiał w rozmowach z Pawłem VI.
W grudniu 1975 roku wyznał w zapiskach: ,,Jeszcze nigdy nie rozmawiałem z Głową Kościoła – tak polemicznie. Rozumiem św. Pawła, który wyprawiał się resistere Petro (opierać się Piotrowi). Broń mnie Boże od takiej postawy”. Nie można powiedzieć, by kard. Wyszyński reprezentując w kwestii relacji z komunizmem odmienną opcję niż papież i jego dyplomacja, niczego nie ryzykował. Przeciwnie, mimo stałych deklaracji Pawła VI o zaufaniu, jakim go darzy, ryzyko cały czas za jego pontyfikatu istniało. Prymas Polski był świadomy, że płacąc cenę za tzw. normalizację stosunków z Czechosłowacją Stolica Apostolska zmusiła do ustąpienia arcybiskupa Pragi kard. Jozsefa Berana, że w imię podobnej normalizacji z Węgrami został wezwany do Watykanu i skłoniony do wyrzeczenia się urzędu Prymasa bohaterski kard. Jozsef Mindszenty, że wbrew swej woli po opuszczeniu łagru do Rzymu trafił unicki arcybiskup większy Lwowa Josyf Slipyj.

,,Cudowne spotkania” Alinsky’ego
Co powodowało Pawłem VI? Nie ulega wątpliwości, że Giovanni Battista Montini w ciągu całego swego życia dał się poznać jako krytyk dominującego na zachodzie od XIX wieku mieszczańskiego modelu sytego, niewrażliwego, obojętnego coraz bardziej na Boga społeczeństwa. Spodziewał się wciąż radykalnych jego przemian i sądził, że przyszłość będzie inna niż świat znany do tej pory. Zapewne uważał, że lewica wystąpi w roli siły napędowej owych przekształceń i dlatego zawczasu należy dążyć do kontaktu z nią i porozumienia. Co więcej, w poczynaniach ateistów i działaczy lewicy dopatrywał się szlachetnych pobudek i utajonego, niewyartykułowanego szukania Boga.
Widać to chociażby w tekście przywołanej encykliki Ecclesiam suam, ale również w wystąpieniach Arcybiskupa Mediolanu w trakcie wielkich misji miejskich w latach 50. Abp Montini skłonny był wtedy winą za odejście robotników od Kościoła obarczać bogaczy, burżuazję i wielki kapitał. Stąd też bez trudu znajdował wspólny język z osobami kontestującymi na zachodzie współczesny, nie zawsze sprawiedliwy, bywało hedonistyczny porządek. W 1958 roku rozmawiał np. w Mediolanie z Saulem Alinskym, teoretykiem i aktywistą amerykańskiej skrajnej lewicy, organizującym w tym czasie happeningi i protesty przeciw kapitalizmowi.
W liście do przyjaciela, wybitnego filozofa Jacquesa Maritaina, Alinsky pisał: ,,Odbyłem trzy cudowne spotkania z Montinim”. Być może z perspektywy tych sympatii trudniej było dostrzec, że lewica na wschodzie nie jest tym samym co na zachodzie, nie jest nonkonformistyczną obietnicą przezwyciężenia konsumpcjonizmu i bardziej sprawiedliwego ładu, ale właśnie uosobieniem tego, co bezduszne, opresyjne i przewrotne. I być może łatwiej było widzieć partnera w występujących z lewicowych pozycji, zainstalowanych przez Moskwę reżimach. Skąd jednak brało się przekonanie, że komuniści walcząc z Bogiem tak naprawdę Go szukają?

Podpis w Helsinkach
W latach 70. XX wieku Watykan zaangażował się w prace Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, swego rodzaju zbiorowy pakt bezpieczeństwa z udziałem ZSRS i jego satelitów. Prymas Polski, który pamiętał zapewne, że niepodległa Rzeczpospolita zawsze wystrzegała się wchodzenia w tego typu alianse z wiarołomnym kontrahentem, niezwykle krytycznie oceniał poczynania papieskiej dyplomacji i je ganił. Watykan sądził, że włączając w system Moskwę i państwa zależne mobilizuje się je do przestrzegania praw człowieka, w tym wolności religijnej. Prymas wiedział, że zobowiązania tego rodzaju są nic nie warte, a ponadto sankcjonują pojałtański porządek w Europie, legalizują podboje ZSRS i odbierają nadzieję na niepodległość narodom wcielonym do imperium: Litwinom, Łotyszom, Estończykom, Białorusinom, Ukraińcom. Z tych powodów Akt końcowy OBW, podpisany w Helsinkach 1 sierpnia 1975 roku przez Stolicę Apostolską, teoretycznie broniąc praw człowieka jest w istocie głęboko niesprawiedliwy.
Ks. Prymas surowo recenzował słowa i zachowanie głównego wykonawcy Ostpolitik abp. Agostino Casarolego, późniejszego kardynała i sekretarza stanu. O jego przemówieniu w Helsinkach napisał: ,,Taką mowę mógł może powiedzieć Turek, Arab - a może lepszą - nie potrzeba wysłannika Stolicy Apostolskiej. Czy to małoduszność, czy dyplomacja? W imię kogo walczymy o pokój?” Przedstawiciel Ojca Świętego, zdaniem Kardynała, powinien pamiętać, że najpierw jest świadkiem i wyznawcą Chrystusa, a nie globalnych koncepcji politycznych i świeckich wartości. Ale dyplomata, który wiele misji realizował incognito, w garniturze i pod krawatem, mógł ulec świeckiej rutynie.

Ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!