TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 14:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prymas i Orędzie do biskupów niemieckich (I)

Prymas i Orędzie do biskupów niemieckich (I)

W trakcie reperkusji związanych z Orędziem kard. Wyszyński po raz pierwszy spotkał się z rezerwą i niezrozumieniem polskiej społeczności katolickiej. Część krytycznych argumentów warta była rozważenia. Ale nawet wtedy okazał się wybitnym pedagogiem, który innych potrafi prowadzić za sobą na wyżyny.

Słynne Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich podpisane 18 listopada 1965 roku zawierało między innymi słowa: ,,W tym najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do Was, siedzących tu na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy, niemieccy biskupi i Ojcowie Soboru, po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Milenium w sposób jak najbardziej chrześcijański”.

Konieczne pytania
Z perspektywy 55 lat, jakie upłynęły niedawno od powstania historycznego dokumentu, można sformułować pytanie, czy jego stworzenie i treść, choć zapewne przyczyniły się do reaktywacji i normalizacji polsko-niemieckich kontaktów, nie stały się zbytnim wybiegnięciem przez Episkopat naprzód, czy w wystarczającym stopniu liczyły się z wrażliwością i poczuciem sprawiedliwości Polaków w 20 lat po rozpętanej przez Niemców kosztem Polski wojnie, czy zatem list był aktem rzeczywiście roztropnym i czy chłodna zrazu reakcja społeczeństwa, niezależnie od działań propagandowych władz PRL, nie była w pewnej mierze uzasadniona i słuszna?
Tym bardziej, że przygotowania do wydania Orędzia toczyły się w tajemnicy. Nie tylko nie konsultowano go ze społeczeństwem, ale nawet nie informowano na temat zamyślanej deklaracji i jej ogłoszenie stanowiło zrozumiałe zaskoczenie dla większości Polaków. Komuniści z łatwością mogli wykorzystać sceptyczną w naturalny sposób postawę szerokich kręgów względem listu i uczynili to z całą brutalnością. Także odpowiedź Niemców była inna niż się spodziewano. Czy zatem zmysł polityczny i poczucie realizmu, zwykle niezawodne, tym razem opuściły kard. Wyszyńskiego? Czy biskupi pod jego przewodnictwem nie rzucili wierzących Polaków, katolików na zbyt głęboką wodę? Nawet następca Prymasa Wyszyńskiego kard. Józef Glemp wspominał: ,,Wszyscy wtedy pytaliśmy, co Niemcy mają nam przebaczyć. To był bardzo trudny dla katolików moment psychologiczny i duchowy”.

Powstawanie dokumentu
Orędzie niewątpliwie wyrosło w klimacie wydarzenia soborowego, w trakcie którego niemieccy hierarchowie odegrali czołowe, wręcz decydujące role (Ren wpada do Tybru! - według znanego wyrażenia o. Ralpha Wiltgena, który tak zatytułował swoją historię Soboru). Na jego stworzenie wpłynęła też prosta okoliczność spotykania się biskupów polskich i niemieckich na forum Soboru, choćby kardynałów Wyszyńskiego i Doepfnera w strukturach, które służyły przygotowaniu zgromadzenia. Polsko-niemieckie konsultacje odbywały się w ciągu roku 1964 i 1965. Tezy Orędzia omawiano szczegółowo we wrześniu 1965 roku. Spotkanie z 4 października, poprzedzone tzw. Memorandum z Tybingi, w którym ewangeliccy intelektualiści optowali za uznaniem przez Niemcy granicy z Polską, wywołało wrażenie, że przychylna reakcja niemieckiego Episkopatu jest rzeczą pewną. Zresztą tekst przekazano Niemcom już 27 października, na trzy tygodnie przed oficjalnym podpisaniem i wysłaniem przez stronę polską, i nie słychać było, by zgłaszali doń jakieś obiekcje i zastrzeżenia. Całemu przedsięwzięciu patronował i sprzyjał mu papież Paweł VI, który otrzymał list 15 listopada. Instytucje Stolicy Apostolskiej, Sekretariat Stanu i Kongregacja Nadzwyczajnych Spraw Kościoła były na bieżąco informowane. Prymas spotykał się w kwestii listu z abp. Samore, a ks. abp Wojtyła konferował z zaufanym Pawła VI ks. abp. Benellim. Zdawało się więc, że nie istnieją żadne powody do obaw co do formalnej strony projektu i że zadbano o wszelkie instytucjonalne zabezpieczenia.
Głównym autorem Orędzia był ordynariusz wrocławski abp Bolesław Kominek, współredagowali je biskupi chełmińscy Kazimierz Kowalski i Bernard Czapliński oraz gorzowski biskup pomocniczy Jerzy Stroba. Podpisanie nastąpiło 18 listopada o godz. 17 w Instytucie Polskim przy via Pietro Cavallini 38. Pierwszy oryginalną wersję w języku niemieckim podpisał Ks. Prymas, potem abp Kominek, abp Wojtyła i pozostali hierarchowie, łącznie 36 osób. Prymas znał tekst przesłania i je aprobował (posługiwał się językiem niemieckim), podobnie abp Wojtyła, który uczestniczył w pracach redakcyjnych. Ale nie wszyscy znali język niemiecki i wiedzieli co podpisują. Co niektórzy biskupi mieli być nastawieni krytycznie.

Motywy Prymasa
Ks. Prymas decydując się na podpisanie oczekiwał, że Kościół w Polsce wywrze poprzez Orędzie odpowiedni wpływ na biskupów niemieckich i, poprzez mocne wyartykułowanie niezbędności wspólnej granicy na Odrze i Nysie, pozyska poparcie niemieckich katolików dla idei jej trwałości. Pomogłoby to bardzo w rozmowach w Stolicy Apostolskiej na temat ustanowienia na polskich ziemiach zachodnich stałej organizacji kościelnej. Kardynał liczył też na wniesienie wkładu Kościoła w polsko-niemiecki dialog i pośrednie dotarcie do umysłów zachodnioniemieckich przywódców. Sądził, ogólnie rzecz ujmując, że działa w ten sposób na korzyść polskiej racji stanu i pomaga władzom PRL w unormowaniu relacji z zachodnim sąsiadem.
Czy jednak wziął pod uwagę, że te właśnie zabiegi mogą zostać zinterpretowane jako nieuprawnione wtargnięcie na obszar kompetencji dyplomatycznych rządu i próba faktycznej delegitymizacji partii komunistycznej do występowania w imieniu narodu? Tak na pewno potraktował inicjatywę biskupów Gomułka, którego ambicją było samodzielne, to znaczy w zależności od Moskwy, ale bez ingerowania Kościoła, uregulowanie relacji z Niemcami, tak aby osiągnięcie powyższe można było przypisać w całości komunistom.

Meandry kursu władz
Prymas Polski ks. kard. Wyszyński zatroskany z pewnością o dobro i przyszłość Polski nie konsultował procesu kształtowania Orędzia z władzami i nie informował oficjalnie o przebiegu prac. Gomułka i towarzysze uznali to za przejaw skrajnej nielojalności, wręcz zdrady i potem rozpętali burzę przeciwko biskupom. Niemniej autorzy listu (ks. abp Kominek) próbowali sondować przed jego wydaniem opinię władz. Tekst przesłania trafił w Rzymie do korespondenta ,,Trybuny Ludu” Ignacego Krasickiego, o którym było wiadomo, że jest agentem komunistycznego wywiadu, szpiegującym zapewne poczynania biskupów w Stolicy Apostolskiej. Krasicki oświadczył, że kierownictwo PZPR ustosunkuje się pozytywnie do treści Orędzia. Także w kręgach Urzędu ds. Wyznań zajmowano na początku życzliwe stanowisko.
Czy brak odpowiednio wczesnego oficjalnego zawiadomienia władz było nieostrożnością i zaniedbaniem ze strony Episkopatu? Zapewne Ksiądz Prymas i biskupi uważali je za przedmiotowe, zakładając nieprzychylną z góry reakcję i może próby torpedowania inicjatywy. Przecież, jak wyraził to potem Kardynał, między władzami a Kościołem istniała fundamentalna opozycja, zasadnicza rozbieżność w definiowaniu potrzeb Polski: Kościół ,,pchał Polskę na Zachód, natomiast partia pcha Polskę na Wschód, czego Polska nie chce”, bo zresztą kulturowo, duchowo na Zachodzie była od zawsze.
Poza tym niefortunną okolicznością, która przyczyniła się do gwałtownego przebiegu wszczętej przez władze antykościelnej kampanii był fakt, że dostarczony Krasickiemu tekst Orędzia trafił podobno do ludzi z otoczenia Mieczysława Moczara. Moczar, znany z prowokowania konfliktów na szczytach hierarchii PRL pod koniec lat 60., już wtedy w roku 1965, przez rozpętanie nagonki przeciwko Prymasowi Polski chciał zaognić jego spór z Gomułką i tak doprowadzić do osłabienia pozycji I sekretarza w walce o władzę w partii.

Ks. Piotr Jaroszkiewicz

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!