TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 22 Sierpnia 2025, 17:56
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prosiły, bym się nie bała

Prosiły, bym się nie bała

Uwięzienie i motywowany pobudkami politycznymi proces o herezję nie były dla Joanny d’Arc zaskoczeniem. Została o nich uprzedzona w czasie jednego ze swych mistycznych doświadczeń, w czasie których słyszała głosy z nieba. „Prosiły mnie, bym się nie bała” - zeznała na przesłuchaniu.


W czasach kiedy 17-letnia Joanna rozpoczynała swoją działalność militarną, świat polityki był dla kobiet nie tylko zamknięty, ale wręcz nieosiągalny. Tymczasem ta wiejska dziewczyna, do tego analfabetka, z namaszczenia władcy okupowanej przez Anglików Francji, stanęła na czele francuskiej armii i powiodła ją do przełomowych zwycięstw. Nigdy nie dowiemy się, ile historycznych bitew wygrałaby jeszcze gdyby nie zawiązany przeciwko niej spisek i skandaliczny proces o herezję, który zakończył się dla niej stosem.

Kultura klęski

Co ciekawe, to właśnie zachowanym protokołom z owego procesu zawdzięczamy dziś  wiedzę o życiu i misji Joanny. Dowiadujemy się z nich zarówno tego, że w okolicach Domrémy-la-Pucelle, rodzinnej wioski Dziewicy Orleańskiej, z pokolenia na pokolenie przekazywano sobie przepowiednię, że z tej ziemi wyjdzie „służka”, która zjednoczy wokół siebie wojska i uratuje Francję, jak i tego, że mała Joanna świetnie tę przepowiednię znała, jednak nigdy w nią nie wierzyła. Mianem „służki” chlubę Francji czule nazwały głosy, które odtąd miała już słyszeć aż do śmierci*. Były to głosy z nieba. Przekazywały jej wolę Boga ustami św. Katarzyny Aleksandryjskiej, św. Małgorzaty Węgierskiej i samego Michała Archanioła. Po raz pierwszy Joanna usłyszała je jako 13-latka. Ich brzmienie sprawiało jej wielką radość i dawało poczucie szczęścia. Przez cztery lata głosy zapewniały ją o miłości Boga i niczego od niej nie wymagały. Dopiero wczesną wiosną 1429 roku ujawniły 17-letniej pannie, że Najwyższy wybrał ją do szczególnej misji: Joanna miała uwolnić Francję od angielskiej okupacji. Tak, po ludzku brzmiało to jak istne szaleństwo. Zważywszy, że Francję - jak określili to ujmująco amerykańscy historycy - pochłonęła już kultura klęski. Francuzi przestali wierzyć w to, że mogą odzyskać niepodległość, zaś ich bezradny delfin Karol VII, wyprowadził się do zamku na prowincji, a wskutek plotek o próbach odebrania mu prawa do tronu, popadł w kryzys. Joanna jest posłuszna głosom. Opuszcza dom. By uchronić się przed niebezpieczeństwami czyhającymi na nią ze strony lubieżnych mężczyzn, obcina włosy i przebiera się za chłopaka. 

Zawiść króla

Tak dociera do Karola VII i obwieszcza mu, że jest emisariuszką Boga, a Jego wolą jest wyzwolenie Francji spod angielskiego jarzma. Początkowo nieufny delfin, wysłuchuje jeszcze, na czym polegać miałaby rola młodziutkiej wieśniaczki w konfrontacji z Anglikami. Bóg polecił, by stanęła na czele francuskiej armii, a On jej już powie, jak prowadzić walkę, by wygrać. Delfina przekonuje zapewnienie, że jest gotowa oddać za niego życie i że wolą Boga jest to, by to Karol, nie kto inny, zasiadł na francuskim tronie. Joanna staje na czele wojsk. Wieść o niej obiega Francję i roznieca u Francuzów wiarę w zwycięstwo. Gdy zdobywa Orlean, jej rodacy ogłaszają ją świętą, zaś Anglicy szatanem. Pewni siebie dotychczas okupanci boją się Joanny jak ognia i planują ją zgładzić. W ciągu niespełna pięciu miesięcy swej działalności nikomu nieznana wieśniaczka przeistacza się w wodza, odbija z rąk Anglików kilka miast, w jednym z nich - Reims - doprowadza do koronacji Karola VII, a następnie dociera do bram czekającego na jej odsiecz Paryża. Młodziutka, naiwna w swej prawości wyzwolicielka nie przewiduje jednak, że ci, których dotąd wspierała, nie tylko ją zdradzą, ale i wydadzą na śmierć. Karol VII za jej plecami i wbrew woli Boga przekazywanej mu jej ustami, zaczyna na własną rękę paktować z przegrywającym okupantem. Jedno z ustaleń francusko-angielskich dotyczy zgładzenia Joanny. Karol nie ma co do tej kwestii skrupułów. Jest szalenie zazdrosny o uwielbienie, jakim lud Francji i tutejsze wojsko darzy dziewczynę. Uwielbienie, które jest wspierane przez przekonanie jego poddanych o tym, iż Joanna jest wybranką Boga, działa z Jego polecenia i w sojuszu z Nim. Król obawia się więc, że Joanna może zagrozić realnie jego władzy. Nim jednak przyczyni się ostatecznie do posłania Joanny na stos, zdyskredytuje ją podstępem w oczach wojska.

Anglicy bali się Joanny. Nie dość, że poderwała pogrążony we wspomnianej kulturze klęski, lud do walki, nie dość, że wiodła do zwycięstwa, to jeszcze obniżała morale angielskiej armii. Wieść o tym, że dziewczyna z Arc jest mistyczką i w walce pomaga jej sam Bóg, dotarła przecież także do angielskich żołnierzy. Anglicy wiedzieli, że aby zgładzić dziewczynę - a zgładzić ją było trzeba, bo zagrażała interesom Anglii - trzeba koniecznie odrzeć ją z mitu świętości. Nie zamierzali zaprzeczać, iż Joannę wspierała w jej działaniach nadprzyrodzona moc, to było widać gołym okiem. Postanowili jednak udowodnić światu, że owa moc nie pochodziła od Boga, ale od szatana. I z tą ideą zabrali się za organizowanie Joannie procesu o herezję. Uwięzienie nie było dla Joanny zaskoczeniem. Uprzedziły ją o nim głosy. „Prosiły mnie, abym się nie bała” – czytamy słowa Joanny w protokole z procesu, procesu, którego przebieg poznamy następnym razem, a do którego niniejszy artykuł jest wstępem.

Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!