Prorok Jonasz w „wielkanocnej odsłonie”
Znaną od pierwszych wieków chrześcijaństwa starotestamentową zapowiedzią, czyli prefiguracją, nie tylko Chrystusowego pobytu po śmierci w otchłani (Szeolu), ale i zmartwychwstania jest profeta Jonasz należący do grupy „proroków mniejszych”.
Ów prorok, którego imię w języku hebrajskim oznacza „gołębia”, pochodził z Gat-ha-Chefer. Żył w VIII stuleciu przed Chrystusem. Jego postać jako zapowiadająca paschalne misterium Jezusa Chrystusa cieszyła się niezwykłą popularnością już w sztuce wczesnochrześcijańskiej.
Uciekinier z „wyrzutami sumienia”
Ten starotestamentowy profeta zasłynął jako gromiący nieprawości „ciężko grzeszącej” Niniwy, dawnej stolicy Asyrii (ongiś na północy Mezopotamii), ale i jako „ofiara” morskiego stwora kojarzonego często z wielką rybą, biblijnym Lewiatanem bądź wielorybem. Był to też prorok stawiający opór woli Bożej. Początkowo bowiem wzdragał się przed wykonaniem Bożego polecenia i zagrożeniem Niniwie zagładą za jej postępki, dlatego usiłował uciec przed tą trudną i niewdzięczną misją drogą morską na pokładzie statku zmierzającego ku odległemu Tarszisz. Kiedy jednak w trakcie owej podróży rozpętała się na morzu burza, dopatrzył się jej przyczyny w swoim nieposłuszeństwie wobec Boga i kazał wrzucić siebie w rozszalałe fale. Ten epizod stał się zapowiedzią śmierci Jezusa Chrystusa na krzyżu.
Gdy Jonasz znalazł się poza burtą, połknął go morski stwór, co zapowiadało zstąpienie Odkupiciela do piekieł, czyli wspomnianego Szeolu, i pobyt w nich aż do poranka zmartwychwstania. Ów pobyt symbolizuje przebywanie przez Jonasza przez trzy noce i trzy dni we wnętrzu stwora. Następnie po dziękczynnej modlitwie za ocalenie życia Jonasz został wypluty przez morską bestię, po czym znalazł się na lądzie, a epizod ten jest zapowiedzią Chrystusowego zmartwychwstania.
„Zmartwychwstanie” pod pergolą
Tak zwanym cyklem Jonaszowym dekorowano już ściany rzymskich, podziemnych cmentarzy, czyli katakumb. Widniał też na chrześcijańskich mozaikach i sarkofagach. Na cykl ten składały się trzy epizody: wrzucenie Jonasza do morza, wyrzucenie go przez stwora na ląd i Jonasz odpoczywający pod krzewem rycynusowym. Taki cykl ozdabiał między innymi katakumby Kaliksta i Pryscylli w Rzymie. Z epoki wczesnochrześcijańskiej, konkretnie z IV‒V wieku, pochodzą również niewielkie posążki przedstawiające na przykład Jonasza wypluwanego przez morskiego stwora, przechowywane w muzeum w Cleveland, a przeznaczone wcześniej do należących do chrześcijan domowych ogrodów jako dekoracja.
Często też cykl Jonaszowy umieszczano w pobliżu Jezusa Chrystusa przedstawianego jako Dobrego Pasterza, uwypuklając w ten sposób prawdę o zmartwychwstaniu w Jezusie Chrystusie. Co więcej także w późniejszej średniowiecznej i nowożytnej sztuce uwydatniano niekiedy typologiczne znaczenie epizodów takich, jak połknięcie oraz wyplucie Jonasza przez morskiego stwora, stanowiących prefigurację złożenia Odkupiciela do grobu i Chrystusowego zmartwychwstania. Jednakże Corregio posunął się w swej artystycznej interpretacji jeszcze dalej: powiązał wyplucie Jonasza z Chrystusowym wniebowstąpieniem na swoim szesnastowiecznym fresku z kopuły kościoła pw. św. Jana Ewangelisty w Parmie. Owo wyplucie ukazał również malarz z przełomu XVI i XVII stulecia, Pieter Lastman, na którego obrazie starszy wiekiem prorok wyrzucany jest z ogromną mocą przez stwora wprost na skały, w które uderzają fale. Bywa też, że niejako własnymi siłami ‒ nogą ‒ prorok ten poniekąd rozchyla paszczę morskiej bestii, by samodzielnie wydostać się z jej wnętrza. Tak mianowicie wyobraził młodego Jonasza za pomocą dłuta Lorenzetto w pierwszej połowie XVI wieku.
Z cyklu Jonaszowego sympatią artystów cieszył się także pobyt proroka na brzegu morza. Żyjący na przełomie XIX i XX stulecia malarz James Tissot przedstawił profetę jako półprzytomnego po wypluciu przez zanurzającą się w morskie głębiny bestię. Prorok z trudem utrzymuje się na nogach w zalewanym wodą piasku plaży. Z zamkniętymi oczami i uniesionymi rękoma, idąc przed siebie, lekko zwraca głowę do tyłu. Za jego plecami widoczny jest w morzu ogon wielkiej ryby, w której wnętrzu przed chwilą przebywał. Wydaje się, że profeta jest nadal zszokowany tym, czego doświadczył. Natomiast odpoczynek Jonasza na brzegu idyllicznie ukazał anonimowy artysta na wczesnochrześcijańskiej mozaice zdobiącej bazylikę w Akwilei, mianowicie wyobraził na niej leżącego, nabierającego sił nagiego proroka pod piękną… pergolą „otoczoną” przez morze obfitujące w rozmaitego gatunku faunę, przeważnie możliwą do zidentyfikowania, której połowem zajmują się nie tylko ludzie, ale i amorki. Ponadto warto, przy okazji wakacyjnych wędrówek, zajrzeć, „poszukując” Jonasza, do Kaplicy Sykstyńskiej. Na zdobiącym jej sklepienie fresku Michał Anioł przedstawił bowiem młodego proroka z przypisanymi mu atrybutami: wielką rybą i drzewem.
Teologicznym okiem…
O tym, że Jezus Chrystus prefigurowany jest przez postać proroka Jonasza przekonani byli już chrześcijańscy pisarze w pierwszych wiekach Kościoła, co zresztą wyrazili w swoich pismach. Sam bowiem Zbawiciel na domaganie się od Niego jako proroka znaku zapowiada (co przytacza ewangelista Mateusz): „Jak bowiem Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrzu wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie przez trzy dni i trzy noce w łonie ziemi”. Z owych pisarzy na przykład św. Justyn, obrońca chrześcijańskiej wiary, odnosi w „Dialogu z Żydem Tryfonem” zapowiedziany „znak Jonasza” do zmartwychwstania.
Także Tertulian w traktacie zatytułowanym „O zmartwychwstaniu” traktuje Jonasza jako prefigurację Jezusa Chrystusa, dopatrzywszy się w „znaku Jonasza” pewności zmartwychwstania. Co więcej i św. Cyryl Jerozolimski w 14. katechezie ilustruje Chrystusowe zmartwychwstanie przykładem Jonasza wyrwanego ze śmierci symbolizowanej przez morskiego stwora. Również u świętych Hieronima i Piotra Chryzologa Jonasz jawi się jako, co oczywiste, prefiguracja Jezusa Chrystusa. ■
Tekst Justyna Sprutta
Obraz: Pieter Lastman, Jonasz i wielka ryba
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!