Promienna Boża twarz
Mówiono o nim „Promienna Boża twarz”, był ciągle uśmiechnięty. Przeżył wojnę i wiedział, że Bóg ofiarował mu drugie życie. Żył w przekonaniu, że ocalał, bo miał misje do spełnienia.
- A jego imię odzwierciedlało to, kim był zarówno w oczach Boga, jak i w oczach tych, do których został posłany – mówił ks. prałat Andrzej Latoń, proboszcz parafii pw. św. Gotarda w Kaliszu, podczas Mszy św. inaugurującej obchody Roku ks. prał. Józefa Sieradzana. To właśnie w dniu imienin ks. Sieradzana, w uroczystość św. Józefa, oblubieńca mieszkańcy miasta rozpoczęli świętowanie tego patronatu. Świętowanie rozpoczęli Mszą św. w kościele, gdzie ks. Sieradzan przez lata pełnił posługę proboszcza i gdzie mimo upływu lat jest ciągle obecny w pamięci wiernych tych, którzy go znali nawet ze słyszenia. Dlatego też ks. prałat Andrzej Latoń, obecny proboszcz parafii rozpoczął to świętowanie od podziękowań tym wszystkim, którzy przyczynili się do tego, aby ten rok ogłosić, aby także i inni mogli lepiej poznać wielkiego Polaka, wielkiego kaliszanina, a przede wszystkim dobrego księdza. Na Mszę św. przybył także bratanek księdza, pan Edward.
Imię zobowiązuje
19 marca, uroczystość św. Józefa, oblubieńca NMP, nie to nie przypadek, że tego właśnie dnia zainaugurowano obchody, bo przecież ks. Sieradzan nosił imię Józef. A jak zaznaczył w homilii ks. prałat Latoń, każde imię w Biblii coś znaczy, ma swoją treść. - Imię zawiera misje, a imię Józef ma podwójne znaczenie. Pierwszy człon określał tego, który stawiał tamy złu, ochraniał Świętą Rodzinę. Drugi zaś człon to ten, który przynosi więcej, który daje chleb życia – mówił kaznodzieja wskazując na św. Józefa, który przygotowywał Jezusa do Jego misji. I jak zaakcentował dalej ks. prałat Latoń, takim Józefem był także ks. Sieradzan, on nie bał się stawiać tam złu, on dawał z siebie więcej niż mógł. - W tym kościele wychodził na środek z mikrofonem i głosił z mocą słowo Boga, żeby bronić swoich parafian przed złem. Mówił bardzo odważnie, głosił Ewangelię taką jaka ona jest, szczerze i do bólu, dlatego, że w swoim życiu przeżył wiele dramatów, zwłaszcza wojnę – zaznaczył kaznodzieja. - Jak św. Józef był dobrym pasterzem, nigdy nie koncentrował na sobie uwagi, był skromny, pokorny i ubogi, a mimo to co tylko mógł rozdawał ubogim – dodał ks. prałat. - Tak imię Józef bardzo do niego pasowało, bo bardzo dobrze odzwierciedlało to kim był, kochał Boga, kochał ludzi i Ojczyznę – zaznaczył ks. Latoń.
- Od wielu ludzi słyszałem, że ksiądz Sieradzan, tak kochał swoich parafian, że chciał każdego poznać osobiście. Przez co znany jest już fakt, że po kolędzie chodził cały rok, by nikogo nie pominąć – mówił ks. prałat przypominając, że nie było to takie łatwe zwłaszcza, że były to czasy głębokiej komuny. - Ks. Sieradzan mówił, że zło komunizmu to jest system przeciw Kościołowi, ale on sam nikogo nie osądzał, a co za tym idzie nie omijał domów komunistów w czasie kolędowania. Chodził do tych domów, żeby z nimi się modlić – zaznaczył kaznodzieja. I w tym kontekście ks. prałat przywołał wspomnienie jednego z parafian, który mówił, że kiedy do jego domu przyszedł ksiądz Sieradzan, to trzeba było go przyjąć, bo był on natrętny i tak by wrócił. Ale kiedy chcieli złożyć ofiarę podając kopertę, wtedy ks. Sieradzan odmawiał mówiąc, że od komunistów nie bierze. - Proszę dać biednym albo kupić cukierki i rozdać dzieciom – cytował ks. Latoń dodając z uśmiechem, że wszystkim było wiadomo, że ks. Sieradzan zawsze miał cukierki w kieszeni i częstował nimi.
Na zakończenie Eucharystii głos zabrała Beata Wicenciak, nauczyciel języka polskiego w Zespole Szkół Techniczno-Elektronicznych im. ks. Józefa Sieradzana w Kaliszu mówiąc, że dla społeczności szkolnej ks. Sieradzan, pozostaje w pamięci jako człowiek z jednej strony emanujący pokojem, życzliwością, a z drugiej ktoś niezwykły, prawdziwy rycerz niezłomny, pozostający do końca wierny swoim zasadom. - W tym sensie wydaje się, że wszyscy jesteśmy jego spadkobiercami, spadkobiercami wartości, którym pozostawał wierny, a jeżeli jesteśmy spadkobiercami, to jesteśmy zobowiązani do tego, żeby być strażnikami jego pamięci i rok, który mamy, jest dowodem na to, że tych strażników pamięci księdza Sieradzana, kapitana Mariana może być bardzo wielu, może być nim każdy z nas – podkreśliła nauczycielka. Obecna na Mszy św. młodzież z ZSTE w Kaliszu wykonała hymn roku, do którego słowa napisała Aneta Kolańczyk. Muzykę skomponował Krzysztof Niegowski.
Niezłomna postawa
Jak zauważyła Beata Wicenciak, wszyscy możemy być spadkobiercami wartości, którym pozostawał wierny ks. Sieradzan. I właśnie takim spadkobiercą jest Marek Rzeszotarski, współzałożyciel Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej „Żywiciel” i Miłośników ich Tradycji, dyplomata w okresie III RP, wieloletni pracownik MSZ, który przybył do Kalisza by podzielić się świadectwem o ks. Sieradzanie. Swoja prelekcję, albo jak to sam określił gawędę starszego pana, rozpoczął od wspomnień, całkiem nie tak odległych, a związanych z zorganizowaną przez niego pielgrzymką rowerzystów do kaliskiego sanktuarium św. Józefa. Wtedy to na szlaku pątniczym wiodącym z Warszawy do Kalisza zaczęły pojawiać się znaki księdza Sieradzana, które pomijając szczegóły, zaowocowały tym, że zawiązał on współpracę z kaliską szkołą jego imienia, która trwa i owocuje. Pan Marek podczas spotkania podkreślał, że losy ks. Sieradzana, to rzecz poświęcenia najwyższej wagi, a jego osobiste wspomnienia przypadają na lata, kiedy ks. Sieradzan wraz z innymi przyjeżdżali do Ciechanowa, gdzie mieszkali po wojnie. - Do ojca zaczęła przyjeżdżać grupa pięknych młodych pań i fajnych facetów na motocyklach. Wśród nich było dwóch księży i było to o tyle niezwykłe, gdyż w tamtych czasach, a była to druga połowa lat 50. księża nie chodzili do prywatnych domów – wspominał prelegent podkreślając, że byli to kapelani z Powstania Warszawskiego. - Jeden to dobrotliwy staruszek, legendarny ks. Trószyński, a drugim był ks. Sieradzan, przystojny, ale mniej wylewny i poważny – zauważył pan Rzeszotarski. - Przyjeżdżali do swojego starego dowódcy, bo wspomnę, że ojciec mój był komendantem tajnej podchorążówki, do której młodzież warszawska chciała się zapisać, ale oczywiście nie każdemu było to dane – dodał prelegent.
- A jeśli chodzi o ks. Sieradzana, to ten mniej wylewny ksiądz w gruncie rzeczy był nietypowym księdzem. Działał w konspiracji Armii Krajowej pod pseudonimem ,,Marian’’, w czasie Powstania Warszawskiego był kapelanem wojskowym Marymontu w stopniu kapitana – zaznaczył pan Rzeszotarski.
Trudno jest tutaj opisać wszystko, o czym mówił prelegent, bo mówiąc o ks. Sieradzanie nie mógł pominąć swojego ojca, pominąć wydarzeń i sytuacji w jakich Polska znajdowała się w sytuacjach politycznych i innych. Od siebie dodam, a właściwie przypomnę, że ks. Sieradzan za swoje bohaterstwo został odznaczony 3 października 1941 roku Krzyżem Walecznych. W uzasadnieniu napisano: ,,Ks. Marian, kapelan najobszerniejszego rejonu II Obwodu z narażeniem życia odwiedzał rozrzucone placówki żołnierskie, został ranny i był zasypany przy niesieniu pomocy rannym, choć sam ranny w dalszym ciągu ofiarnie niósł pomoc, chorym i zasypanym’’.
Wiemy zatem, że w kapłański życiorys ks. prałata Józefa Sieradzana wpisane jest Powstanie Warszawskie, które było jednym z najważniejszych, a zarazem najtragiczniejszych wydarzeń w okupacyjnej historii naszego kraju. I zapewne życiorys ks. Sieradzana ukaże jeszcze wiele innych aspektów jego życia, o czym z pewnością dowiemy się z kolejnych spotkań z racji roku pod jego patronatem.
Arleta Wencwel-Plata
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!