TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 20:59
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prawo do szczęścia albo do nie cierpienia

Prawo do szczęścia albo do nie cierpienia

Gdyby ta wiadomość ukazała się 1 kwietnia, czyli w prima aprilis, na pewno nikt by się na nią nie nabrał. Tymczasem mamy środek czerwca i w wielu mediach równocześnie pojawiły się doniesienia o wyborach sołtysa we wsi Piaski, gdzie jedynym kandydatem był... arcybiskup Głódź. W pierwszej chwili oczywiście pomyślałem, że ani chybi to kolejny fake news i robienie sobie jaj z hierarchy, który delikatnie mówiąc nie ma najlepszej passy. Okazało się jednak, że doniesienie żyje swoim życiem i nikt go nie dementuje. Mało tego, jak czytamy na 36 uprawnionych do głosowania, na wyborach pojawiło się 9 osób i wszystkie one głosowały na arcybiskupa! Powiem szczerze, choć żem pleban ze wsi, to nawet mi przez myśl nie przeszło, aby na sołtysa wystartować, a tu, proszę, arcybiskup Głódź nie wahał się ani chwili! Prekursor po prostu... 

Oczywiście natychmiast rozgorzała dyskusja, jak on tak mógł? Przecież prawo kanoniczne (którego zresztą doktorem jest czcigodny sołtys) zabrania duchownym przyjmowania publicznych urzędów, z którymi łączy się udział w wykonywaniu władzy świeckiej. Kto wie, może arcybiskup postanowił się trochę „porozpychać” w prawie, aby zmusić Kościół do działania w tym kierunku? Do zmiany? To bardzo ostatnio popularny kierunek myślenia w Kościele, choćby w Niemczech. Ostatnio był na przykład u papieża Franciszka na audiencji biskup Georg Bätzing, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, który wsławił się tym, że podlegający mu biskupi zachęcają swoich księży do błogosławienia par homoseksualnych, mimo kategorycznego zakazu z Watykanu, a on sam wziął udział w spotkaniu ekumenicznym, gdzie została dopuszczona inter-komunia (czyli możliwość udzielenia Komunii Świętej niektórym protestantom, choć oni mają inne rozumienie tej rzeczywistości) znowu pomimo kategorycznego zakazu ze strony Watykanu! Na pytanie, dlaczego do tego dopuszcza wbrew oficjalnemu nauczaniu Kościoła odpowiedział, że żyjemy w czasach, kiedy otworzyło się pewne „okienko możliwości zmian” i grzechem byłoby z niego nie skorzystać. A poza tym, przecież to się dzieje tu i tam już od jakiegoś czasu – wyznał. No a skoro się dzieje, to dlaczego by tego nie umocować w prawie i nauczaniu? Wiecie, rozumiecie, nie? Skoro i tak od dawna, my Niemcy, dajemy Komunię rozwodnikom, błogosławimy pary homoseksualne, udzielamy Komunii protestantom, którzy nie wierzą w realną obecność w niej Jezusa Chrystusa i to się po prostu dzieje, to zmieńmy w końcu to prawo i już. Niech się prawo dostosuje do tego, co my, Niemcy tutaj robimy od dawna. Myślę, że wytłumaczyłem koncept, co? OK, to teraz wracamy do naszego sołtysa czcigodnego. A może on też dostrzegł okienko możliwości zmian??? I wystartował, na sołtysa zaledwie, nawet nie na wójta czy burmistrza, że nie wspomnę o senatorstwie czy poselstwie. Nie, skromniutko, od sołtysa zaczął. A potem będzie można powiedzieć, że to się przecież już dzieje tu i tam, ot choćby w takich Piaskach, więc może zmienimy to prawo kanoniczne? Szczwany lis, prawda?

W temacie nowego zajęcia arcybiskupa nie mogło nie paść pytanie o pieniądze. Czyżby robił to dla pieniędzy? Strzał kulą w płot. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, sołtys nie otrzymuje wynagrodzenia za pełnienie swojej funkcji. Dostaje za to dietę, której wysokość ustala rada gminy. Dziennikarze szybko odkryli, że w gminie Jaświły, do której należy wioska Piaski, taka dieta wynosi 150 zł za udział w posiedzeniach rady i jeśli arcybiskup będzie w nich uczestniczył, to będzie ją otrzymywał. Jednak, jak donosi portal Money.pl, sytuacja może się niedługo zmienić, bo w marcu do Sejmu trafił projekt ustawy Koalicji Polskiej, który zmienia uprawnienia sołtysa i nadaje mu stałe wynagrodzenie w wysokości połowy minimalnej krajowej. Obecnie ok. 1400 złotych brutto. Czyżby i w tym wymiarze czcigodny sołtys wykazał się zdolnością przewidywania? Kto wie? Że to szczwany lis, odkryliśmy wcześniej. 

Liczni publicyści, w tym a może przede wszystkim katoliccy, jak redaktor Terlikowski czy ojciec Kramer, dostali oczywiście świetne paliwo do swoich występów w mediach społecznościowych i mogli sobie poużywać podkreślając rozmiar żenady wydarzenia, a także przywiązanie do władzy hierarchy, który odsunięty od wszystkiego, skorzystał z możliwości, aby choć trochę władzy uzyskać... Bo władza, panie, jest jak narkotyk, uzależnia. Jak się ją raz ma, nie da się bez niej żyć. Jakby nie było, wszyscy - łącznie ze mną - mogliśmy sobie pogadać. A ja tylko jeszcze dodam od siebie, że w sumie to wrogowie Kościoła i bezkrytyczni piewcy demokracji powinni być super szczęśliwi: ci pierwsi dlatego, że czcigodny sołtys nic sobie nie robi z prawa kościelnego (które mu zabrania kandydować), natomiast stosuje się do prawa państwowego, które każdemu obywatelowi daje również bierne prawo wyborcze. Ci drudzy powinni podziwiać arcybiskupa, że choć przyzwyczajony do hierarchicznego podejścia, gdzie biskup czy kapłan zostaje posłany do wspólnoty bez pytania ludzi o konsensus, postanowił stanąć w szranki wyborcze i niech demokracja zadecyduje. Tak czy nie? Jeszcze się okaże, że to będzie prekursor demokratyzacji Kościoła... ;)

Żeby nie było, że piszę tylko o cierpieniach związanych z utratą władzy to na koniec krótko o cierpieniu... kogucików. Oto niemiecka minister rolnictwa Julia Klöckner, zaniepokojona tym, że w niemieckich wylęgarniach kurcząt niszczy się rocznie 40 mln jaj wraz ze znajdującymi się w nich kogucikami (które nie znoszą jaj i mają kiepskie mięso więc są niepotrzebne i kiedy technologia pozwala odkryć, że w jajku rozwija się kogut, te jajka się niszczy) zgłosiła do Bundestagu projekt ustawy, zgodnie z którą już w roku 2022 hodowcy będą musieli znaleźć sposób ustalenia płci kurczęcia już w embrionalnej fazie jego rozwoju. Jeśli okaże się, że w jajku rozwija się kogut, będą mieli prawo zniszczyć to jajko, ale najpóźniej w siódmym dniu rozwoju, ponieważ według dostępnej wiedzy, od siódmego dnia istnienia kogucik odczuwa ból! W tym miejscu trzeba uczciwie dodać, że pani Klöckner jest zdeklarowaną przeciwniczką aborcji, eksperymentów na ludzkich embrionach czy adopcji dzieci przez pary homoseksualne i jej troska o cierpienie kurcząt jest pewnie przesadą, nadmiarem humanitaryzmu, ale przynajmniej ona jest konsekwentna. Czego nie można powiedzieć o członkach niemieckiego parlamentu spośród socjalistów i zielonych, których poglądy na aborcję są jednoznacznie pozytywne, a ustawę pani Klöckner skrytykowali, bo wciąż dopuszczała zabijanie kurzych płodów! Koniec końców ustawa przeszła. Koguciki będą zgładzone zanim zaczną cierpieć. Tyle na dzisiaj, pora na śniadanie. I jak tu teraz jeść tę jajecznicę....

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!