Powołanie Świętego Józefa
Józef rozeznał swoje powołanie wybierając w pełnej wolności i miłości Maryję na swoją Małżonkę. Potem Bóg mu objawił, że w tym Małżeństwie jest też powołanie do bycia ziemskim ojcem Syna Bożego.
Powołanie jest wielką tajemnicą miłości Boga do człowieka i potem człowieka do Boga. Dobrze jest zauważyć tę kolejność, najpierw Bóg. A potem ja. Wierzymy, że tylko życie przeżywane jako odpowiedź na to, do czego zostaliśmy powołani jest pełne i radosne, nawet jeśli czasami nie wolne od cierpień i doświadczeń. Warto też, bez względu na to, na jakim etapie życia jesteśmy, ciągle pogłębiać rozeznanie własnego powołania. Dzisiaj chcemy to zrobić razem ze Świętym Józefem.
Powołanie w niepokoju
Każdy z nas ma własną drogę do odkrywania powołania do małżeństwa, kapłaństwa, czy życia konsekrowanego. Osobiście czasami zazdrościłem tym kolegom, którzy potrafili dokładnie wskazać moment i miejsce, w którym rozeznali swoje powołanie, w którym wyraźnie odczuli, że chcą i Bóg chce, żeby byli księżmi. Ja takiego momentu tak naprawdę nigdy nie miałem, a jeśli już koniecznie chciałbym taki znaleźć, to miał on miejsce na bardzo zaawansowanym, choć krytycznym etapie seminaryjnej drogi do kapłaństwa. Co więc zdecydowało wcześniej, że poszedłem do seminarium? Niepokój. Jakaś myśl dręcząca, niczym mały kamyczek w bucie, że być może Bóg chce ode mnie właśnie tego.
Kiedy mówimy o powołaniu Świętego Józefa odkrywamy, że podobnie jak Maryja miała swoje Zwiastowanie, o którym wszyscy wiedzą i tak właśnie je nazywają, a które zostało opisane przez św. Łukasza (Łk 1, 26-38), tak i św. Józef miał swoje, chociaż niemal nikt tego tak nie nazywa. Jest ono opisane w pierwszym rozdziale Ewangelii wg św. Mateusza (Mt 1, 18-25) i śmiało możemy powiedzieć, że jest to scena jego powołania. Jak pisze o. Ryszard Kempiak, ta perykopa o powołaniu św. Józefa przedstawia go stojącego przed trudną decyzją, która miała niebagatelne konsekwencje dla życia Świętej Rodziny: „Warto zauważyć, że zanim doszło do ingerencji Bożej i zwiastowania Józefowi we śnie – jak podkreśla zdecydowana większość komentatorów – św. Mateusz ukazuje szlachetność Józefa w jego postawie wobec faktu brzemienności Maryi. Według interpretacji biblistów Józef zamierzał bowiem zrezygnować z zastosowania przysługującego mu prawa publicznego dochodzenia niewierności Maryi, a zamiast tego skłaniał się do potajemnego, czyli dyskretnego oddalenia się od niej”. Ale to z kolei było raczej niemożliwe z dwóch powodów, jak tłumaczy ks. Jacek Stefański: „po pierwsze, nie ma dla Żyda możliwości potajemnego rozwodu. Po drugie, wszelkie rozstanie męża z żoną, które nie jest rozwodem, wymaga publicznego uzasadnienia i orzeczenia w ramach publicznej umowy. Jest to konieczne nie tylko ze względu na zobowiązania wobec żony, wynikające z kontraktu małżeńskiego, ale również ze względu na rodziców lub innych najbliższych krewnych, którzy musieliby się o tę niewiastę zatroszczyć”.
Co więc kombinował św. Józef? W jaki sposób chciał rozwiązać nierozwiązywalny problem, który przed nim stanął? Niewątpliwie się bał, skoro anioł Boży mówi do niego: „Józefie, Synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki”. Powołując się znowu na ks. Jacka Stefańskiego, który zakłada, że św. Józef musiał być wcześniej powiadomiony przez swoją dziewiczą Małżonkę o Boskim pochodzeniu Dziecięcia poczętego w jej łonie, możemy powiedzieć, że słowa objawienia, „które otrzymał od anioła, nie były dla niego odkryciem czegoś nowego, lecz raczej potwierdzeniem i zachętą, aby nie potraktował tego, co już wie, jako przeszkodę. Inaczej mówiąc, anioł daje Józefowi do zrozumienia, że to, co postrzegał z lękiem jako przeszkodę do przyjęcia Małżonki do swego domu, nie było ani przeszkodą, ani powodem do lęku. Wręcz przeciwnie: to właśnie on jest najbardziej odpowiednią osobą do podjęcia roli Małżonka i Opiekuna Syna Bożego na ziemi”.
To było objawienie mu jego nowego powołania. Można powiedzieć, że w niepokoju, ale i otwartości na Słowo Boże, w braku przekonania, że sam wszystko wie najlepiej, zostało mu doprecyzowane jego powołanie. Najpierw uważał, że jest nim po prostu małżeństwo z kobietą, którą kochał nade wszystko. Teraz okazuje się, że w tym małżeństwie jest jeszcze ważniejsza misja do wypełnienia i on, choć nie uważał się za godnego jej wypełnienia, zostaje zachęcony i upewniony przez samego Boga do jej podjęcia. I wiemy, że to powołanie i tę misję wypełni w sposób doskonały i do samego końca.
Kluczowe słowa dla powołania
Papież Franciszek w orędziu na Światowy Dzień Modlitwy o Powołania wydanym w uroczystość Świętego Józefa w ubiegłym roku wskazał na rysy charakterystyczne powołania Patriarchy z Nazaretu, które mogą wszystkim pomóc w wypełnianiu naszych chrześcijańskich powołań. Franciszek zauważył, że Bóg patrzy na serce i w św. Józefie rozpoznał serce ojca, zdolne do dawania i odradzania życia w codzienności. „Do tego zmierzają powołania: do rodzenia i odradzania życia każdego dnia. Pan pragnie kształtować serca ojców, serca matek: serca otwarte, zdolne do wielkiego zaangażowania, hojne w dawaniu siebie, współczujące w pocieszaniu smutków i mocne, aby umacniać nadzieje”. I dalej papież przybliża nam trzy słowa – klucze dla realizacji powołania Świętego Józefa, którego nazywa świętym z sąsiedztwa wychodzącym nam na spotkanie ze swoją łagodnością.
„Pierwszym z nich jest sen-marzenie. Wszyscy w życiu marzą o spełnieniu. I słuszne jest karmienie wielkich oczekiwań, wzniosłych perspektyw, których nie są w stanie zaspokoić ulotne cele, takie jak sukces, pieniądze czy rozrywka. Istotnie, gdybyśmy poprosili ludzi o wyrażenie w jednym słowie marzenia o życiu, nietrudno byłoby wyobrazić sobie odpowiedź: „miłość”. A to właśnie miłość nadaje sens życiu, ponieważ objawia jego tajemnicę. Życie bowiem posiadamy naprawdę jedynie tylko wówczas, gdy je w pełni dajemy. Św. Józef ma nam wiele do powiedzenia w tym względzie, ponieważ poprzez sny, które wzbudził w nim Bóg, uczynił swoje życie darem”.
Drugim słowem charakteryzującym drogę św. Józefa i jego powołania jest, zdaniem papieża Franciszka, służba. „Ewangelie ukazują, że on we wszystkim żył dla innych, a nigdy dla siebie. Święty lud Boży nazywa go przeczystym oblubieńcem, ujawniając w ten sposób jego zdolność do miłowania, bez zatrzymywania czegokolwiek dla siebie. Uwalniając miłość od wszelkiego zawłaszczenia, otworzył się w istocie na jeszcze bardziej owocną służbę: jego pełna miłości troska objęła całe pokolenia, jego troskliwa opieka uczyniła go patronem Kościoła”.
I wreszcie trzecim aspektem, który przewija się przez życie św. Józefa, a także każde powołanie chrześcijańskie, naznaczającym jego codzienność winna być wierność. Józef jest „człowiekiem sprawiedliwym” (Mt 1,19), który w pracowitym milczeniu każdego dnia wytrwale trzyma się Boga i Jego planów. „Medytuje, rozważa: nie daje się opanować pośpiechem, nie ulega pokusie podejmowania pochopnych decyzji, nie podąża za instynktem, nie żyje chwilą. Wszystko cierpliwie pielęgnuje. Wie, że życie można zbudować tylko dzięki stałej gotowości do wielkich decyzji. Odpowiada to cichemu i stałemu wysiłkowi, z jakim wykonywał skromny zawód cieśli (por. Mt 13, 55), i dlatego nie inspirował ówczesnych kronik, lecz codzienność każdego ojca, każdego robotnika, każdego chrześcijanina na przestrzeni wieków. Powołanie bowiem, podobnie jak życie, dojrzewa jedynie poprzez wierność każdego dnia”.
Marzyć o miłości, służyć i być wiernym. Tylko tyle i aż tyle. ■
Tekst i zdjęcie ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!