Powódź to nie potop
Pierwsze emocje związane z powodzią, jaka nawiedziła południowo-zachodnią Polskę i inne kraje Europy Środkowej, trochę w nas opadły. W tym czasie w sieci zdążyło już się pojawić pytanie: dlaczego wielu ludzi doświadczyło skutków tak wielkiego żywiołu? Są tacy, którzy mają gotową odpowiedź: to Bóg zesłał powódź i to kara za grzechy.
Przypomnę, że tegoroczna powódź objęła Europę Środkową w południowym dorzeczu Odry. Źródło podniesienia poziomu tych wód rozpoczęło się w Sudetach i na Nizinie Śląskiej. W Polsce zjawisko powodzi lub zagrożenia powodziowego wystąpiło na terenie województw dolnośląskiego, opolskiego, śląskiego, lubuskiego i było porównywane przez wielu do powodzi tysiąclecia z 1997 roku.
Zaczęło się 13
Kiedy sięgamy do wyjaśnień encyklopedycznych, czyli teoretycznych, przeczytamy, że powodzie: „to czasowe pokrycie przez wodę terenu, który w normalnych warunkach nie jest nią pokryty. Powstaje na skutek wezbrania wody w ciekach naturalnych, zbiornikach wodnych, kanałach oraz od strony morza, powodując zagrożenie życia i zdrowia ludzi, środowiska, dziedzictwa kulturowego oraz działalności gospodarczej”. Natomiast na Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej MEN opisano, jakie są przyczyny powodzi. Wymieniono tam intensywne opady deszczu, roztopy wiosenne, zatamowanie biegu rzeki przez zatory lodowe, bardzo silne wiatry czy też cofkę wodną. Wspomniano też o uszkodzeniach obiektów hydrotechnicznych, na przykład tam.
Ze względu na poważne skutki wystąpienia powodzi ważne jest zapobieganie temu zagrożeniu. Oczywiście nie można wyeliminować wszystkich przyczyn, bo czy ktoś z nas może na przykład powstrzymać obfite opady? Ale można ograniczyć skutki wywoływane przez żywioł lub nie dopuścić do ich powstania i dlatego wznoszone są budowle przeciwpowodziowe.
Jak powódź wygląda nie w teorii, ale naprawdę zobaczyliśmy od 13 września, kiedy w Polsce poziom alarmowy został przekroczony na wielu rzekach, w informacjach wymienia się ich aż 40. Do nich dopisywane są miasta jakie ucierpiały: Kłodzko, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie, Głuchołazy, Prudnik, Nysa, Bystrzyca Kłodzka, Szprotawa i Lewin Brzeski zalany w 90 procentach. W mniejszym lub większym stopniu zostały też zalane wsie. Woda uszkodziła lub zniszczyła domy, szpitale, zakłady pracy, szkoły, przedszkola, kościoły, a także zabytkowe obiekty, na przykład XVI-wieczny most w Lądku-Zdroju i klasztor franciszkanów w Kłodzku. Powódź spowodowała straty w infrastrukturze kolejowej i utrudnienia w ruchu pociągów. Największe zniszczenia odnotowano w rejonie stacji Głuchołazy, gdzie doszło m.in. do deformacji torów. W sumie straty szacowane są w miliardach złotych. I nie są to wszystkie skutki powodzi.
Manipulowanie lękiem
Dlaczego pojawiła się powódź? Specjaliści podkreślają, że została spowodowana przez silne opady deszczu wywołane niżem genueńskim po długotrwałej suszy, co doprowadziło do wylania Odry i dorzecza tej rzeki. Natomiast w internecie pojawiły się też sugestie, że powódź to kara Boga i jeżeli będziemy z Nim to nic złego nas w życiu nie spotka.
W sieci od razu zareagował na to pallotyn ks. Krzysztof Freitag. Skomentował to w ten sposób: „Wiecie, mam małego wnerwa, że nawet w obliczu tej tragedii, znajdują się tacy pseudo-głosiciele, którzy chcą manipulować lękiem, głosząc: Bóg nawołuje do nawrócenia, wy głupi grzesznicy! Nie. To nie jest Ewangelia. To jest manipulacja, granie na emocjach”. Przywołał też słowa Jezusa: „Myślicie, że owych 18, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jeruzalem? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13, 4-5). „Czemu zginęli smutno? Bo smutno żyli, nie myśleli o wieczności. Ale to nie Bóg ich pokarał. Pokarało ich myślenie, że to, co tu i teraz jest wszystkim” – napisał ks. Freitag. I jeszcze wyjaśnił: „Wiara nie chroni przed bólem, cierpieniem, śmiercią. Jeśli już to pomaga w tych doświadczeniach znaleźć sens albo chociaż pokój”. Rzeczywiście nieszczęścia dotykają wierzących, prowadzących głębokie życie duchowe, jak i ludzi słabszej wiary, czy niewierzących. Św. Bazyli Wielki tak to tłumaczył: „zło nie zostało stworzone przez Boga, ale jest wynikiem kondycji człowieka po upadku Prarodziców w raju. Stąd nieszczęścia to stały element naszej kondycji, ale jednocześnie - Bóg nie chce, aby nas dotykały. Posyła na naszą drogę ludzi i wydarzenia, w których możemy doświadczyć ludzkiej miłości i wsparcia i dzięki nim ponownie zaufali Stwórcy”.
Pierwsza Msza św.
Tak dzieje się obecnie. Tegoroczna powódź od pierwszych dni wyzwoliła w wielu ludziach dobro. Ich pierwszym odruchem była pomoc poszkodowanym i o tym pisze w „Opiekunie” Ewa Kotowska-Rasiak. Tu wspomnę o wsparciu duchowym. Już 22 września franciszkanie w Kłodzku odprawili pierwszą Mszę św. w miejscu, które tydzień wcześniej było totalnie zalane wodą. Przypomnę: kościół franciszkanów i reszta ich budynków 15 września znalazły się pod wodą, ale już dwa dni później zorganizowali oni punkt pomocy dla poszkodowanych.
Po co ta Msza św. tłumaczył na misyjne.pl o. Savio Sitarczyk: „Chcemy, żeby parafia na tyle, na ile jest to możliwe, funkcjonowała. Uruchomiliśmy telefon, który może pomóc parafianom w komunikowaniu spraw (...). W niedzielę, 22 września odbyła się pierwsza Msza Święta niedzielna. Był to ważny i poruszający moment. Wspólnie mogliśmy modlić się w miejscu, gdzie jeszcze tydzień temu przepływała rwąca rzeka. Wiele osób miało pragnienie skorzystać z tego sakramentu i jestem pewien, że to wydarzenie było bardzo potrzebne. Dało duże poczucie przynależności do wspólnoty. Tragedia nie zabiła dobroci ludzkiej, aby być z drugim człowiekiem, a także wspólnoty, której siły można szczególnie doświadczyć”.
Na początek ujawnienie katastrofy
Skąd więc komentarze o karze Boga? Wprawdzie jedna z głównych prawd wiary brzmi tak: „Bóg za dobro wynagradza, a za złe karze”, ale tu chodzi o inne rozumienie kary niż mamy zakodowane w sobie. To po prostu nieunikniona konsekwencja popełnionego zła. Tak jak na Sądzie Ostatecznym. Człowiek ma zawsze szansę się nawrócić, ale ponieważ Bóg zostawia mu wolną wolę, ma możliwość wyboru i z niego wynika konsekwencja podjętych decyzji.
Niektórzy mylą też powódź z potopem, który Bóg zesłał w czasach biblijnych. Nie ma tu miejsca, by wyjaśniać tym, którzy powiedzą: potopu nigdy nie było, to bajka. Obecnie wypowiadają się na ten temat naukowcy. Przypomnę natomiast fragment komentarza o znaczeniu potopu o. Jacka Salija OP. „Głównym dziełem, którego Bóg w czasach potopu dokonał, było – wyjaśnia Księga Mądrości – ocalenie skupionej wokół Noego garstki ostatnich sprawiedliwych. Zatem potop materialny był tylko ujawnieniem tej katastrofy, która dokonała się wcześniej. Na długo przed wodami potopu cała ziemia była zalana brudem ludzkich grzechów, w którym poginęli już niemal wszyscy i który, gdyby nie szczególna interwencja Boża, pochłonąłby również Noego i jego bliskich. Taka jest logika grzechu, że niszczy on przede wszystkim samych grzeszników. Już Kain – twierdzi autor Księgi Mądrości – bardziej skrzywdził samego siebie niż Abla, którego przecież zamordował: „w bratobójczym szale zgubił sam siebie” (Mdr 10, 3). Duchowymi samobójcami byli również grzesznicy z czasów potopu, podobnie zresztą jak mieszkańcy Sodomy i Gomory. Dlaczego zatem w czasach potopu sam Bóg musiał przychodzić na ratunek Noemu, dlaczego również w Sodomie sprawiedliwy Lot potrzebował ratunku od Boga, skoro grzech niszczy przede wszystkim samych grzeszników? Człowiek jest istotą społeczną, toteż jeśli grzech staje się w społeczności normą, zaczyna, jak zaraźliwa choroba, ogarniać kolejnych jej członków. Zarówno Noe, jak i Lot, którym przyszło żyć w czasach zwycięstwa zła, już tylko resztkami sił opierali się nawale bezbożności” - wyjaśnił o. Salij na dominikanie.pl.
Powódź i potop to nie to samo, ale mają pewien wspólny mianownik i nie chodzi mi o wielką wodę. Bóg wykorzystuje te sytuacje, by ocalić lub wyzwolić w nas dobro, wezwać do spojrzenia na życie. Wtedy dostrzeżemy to, co najważniejsze, a co warto w nim zmienić. Tego potrzebuje każdy, nawet święty, który zresztą lepiej to dostrzega, widząc jaki jest Bóg. ■
Renata Jurowicz
Zdjęcie: Jacek Halicki
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!