TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Sierpnia 2025, 09:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Postawił się poza Kościołem

Postawił się poza Kościołem

W historii papiestwa mamy liczne świadectwa sytuacji, kiedy nawet papieża trzeba było sprowadzić na dobrą drogę, choć nie każdego się udało. Ale można to robić skutecznie tylko wewnątrz Kościoła.

Jako pierwszy na upomnienie zasłużył przecież sam Święty Piotr, w Antiochii, kiedy nie miał odwagi, aby się sprzeciwić się współbraciom w wierze, którzy usiłowali narzucić Kościołowi jakieś zwyczaje judaistyczne. Pisał o tym św. Paweł w Liście do Galatów: „Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę”. Postawa Piotra, bo przecież nie nauczanie, było mało czytelne, niekonsekwentne i Paweł nie wahał się zwrócić mu uwagi. A Piotr to pokornie przyjął.

Papieża można krytykować
Możemy powiedzieć, że papież Franciszek ma wyjątkową zdolność, a może to taka strategia (?) do wypowiedzi i decyzji bardzo kontrowersyjnych i często sprzecznych ze sobą. Ostatnio była choćby wypowiedź na temat „nadmiaru gejostwa w seminariach” i stanowcze potwierdzenie zakazu przyjmowania do seminarium duchownych osób z taką inklinacją, a potem list do usuniętego z seminarium kleryka przyznającego się do orientacji homoseksualnej z zachętą, aby... wytrwał w swoim powołaniu. W związku z tą swoją zdolnością Franciszek ciągle jest krytykowany i kontestowany z różnych pozycji: najczęściej tych konserwatywnych (że jest zbyt postępowy), ale wcale nierzadko również liberalnych czy modernistycznych (że jest za mało postępowy). I krytykują go kardynałowie, biskupi, księża, świeccy, ale jak do tej pory nikt za to nie został ukarany, a już na pewno nie ekskomunikowany.
A taki właśnie los spotkał arcybiskupa Carlo Marii Viganò, jak się dowiadujemy z komunikatu Dykasterii Nauki Wiary z 5 lipca, gdzie czytamy: „Dobrze znane są jego publiczne oświadczenia ukazujące odmowę uznania i poddania się Najwyższemu Pasterzowi, odrzucenie jedności z podległymi mu członkami Kościoła, a także [odrzucenie] prawomocności i autorytetu nauczycielskiego II Soboru Watykańskiego. Podczas zakończenia procesu karnego, Wielce Czcigodny Carlo Maria Viganò został uznany winnym zastrzeżonego przestępstwa schizmy. Dykasteria ogłosiła ekskomunikę latae sententiae zgodnie z kanonem 1364 par. 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego. Zniesienie kary jest w tym wypadku zastrzeżone Stolicy Apostolskiej”.
Ekskomunika latae sententiae to ekskomunika wiążąca mocą samego prawa, czyli że jest ona automatyczną konsekwencją czynów, których w sprawie arcybiskupa były cztery: publikował oświadczenia, które skutkują odrzuceniem elementów koniecznych do zachowania komunii z Kościołem katolickim; odrzucał prawomocność pontyfikatu papieża Franciszka; zerwał komunię z papieżem; odrzucił II Sobór Watykański. Kim jest arcybiskup Viganò i dlaczego tak źle, przynajmniej na tę chwilę skończył?

Zbyt dużo czasu na emeryturze?
Sekretarz stanu Watykanu kardynał Pietro Parolin powiedział: „Jest mi bardzo przykro, bo zawsze go ceniłem jako bardzo pracowitego i bardzo wiernego Stolicy Apostolskiej. Był przykładem, również kiedy został nuncjuszem apostolskim, pracował nadzwyczaj dobrze. Nie wiem, co mu się stało” No właśnie, co się stało?
O Viganò zrobiło się głośno, kiedy był już na emeryturze i w 2018 roku opublikował swoje „Świadectwo”. Był to dokument, w którym wypowiedział się na temat działań Watykanu w odniesieniu do kard. Theodore’a McCarricka, wówczas arcybiskupa seniora archidiecezji waszyngtońskiej, który okazał się pozbawionym skrupułów seksualnym drapieżcą, gwałcącym dzieci i molestującym seksualnie kleryków oraz księży. W reakcji na olbrzymi skandal papież Franciszek najpierw zakazał purpuratowi publicznego sprawowania sakramentów, a następnie nakazał mu zrzec się godności kardynalskiej.
W „Świadectwie” Viganò, pełniący funkcję nuncjusza w Waszyngtonie w latach 2011–2016, stwierdził, że wielokrotnie informował o wyczynach McCarrica Stolicę Apostolską i robili to także dwaj jego poprzednicy. Nie otrzymywali jednak odpowiedzi. Winą za taki stan rzeczy Viganò obciążył głównie kolejnych sekretarzy stanu, kard. Angelo Sodano i kard. Tarcisio Bertone, którzy mieli ukrywać przestępstwa McCarricka przed Janem Pawłem II i Benedyktem XVI. Jednak najbardziej krytykował papieża Franciszka, zarzucając mu, że w sprawie McCarricka „nie zachował się poprawnie, ale w pewnym stopniu pomagał mu, czyniąc go swym doradcą przy nominacjach nowych biskupów amerykańskich”. Posunął się nawet do apelu do papieża Franciszka i kilku hierarchów o ustąpienie z pełnionych urzędów. Tak to się zaczęło ale na tym się nie skończyło, bo potem było już tylko gorzej.

Radykał i schizmatyk
Arcybiskup radykalizował się coraz bardziej i to w różnych argumentach. Trzy tygodnie po inwazji Rosji na Ukrainę, opublikował oświadczenie, w którym oskarżył Zachód o sprowokowanie konfliktu i o ekspansję polityczną i militarną USA w Europie Środkowo-Wschodniej, Władimira Putina uznał za obrońcę cywilizacji chrześcijańskiej a w Moskwie dostrzegł „Trzeci Rzym”, za którego wyjdzie odnowa Kościoła. Złośliwi mogą powiedzieć, że poszedł tylko troszkę dalej niż sam Franciszek, który mówił o „szczekaniu przed drzwiami Rosji przez NATO”, ale tutaj podobieństwa się kończą, a konflikt emerytowanego arcybiskupa z papieżem eskaluje jeszcze bardziej.
Na początku tego roku włoski dziennik La Nuova Bussola Quotidiana poinformował, że Viganò przyjął ponowną konsekrację biskupią z rąk bp. Richarda Williamsona, schizmatyckiego biskupa, wykluczonego nawet z Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X. Viganò, korespondując z dziennikiem, nie potwierdził tych informacji, ale też im nie zaprzeczył, istnieje więc możliwość, że zakwestionował własne święcenia biskupie z roku 1992 r.
I wreszcie akt ostatni, 28 czerwca tego roku w nagraniu video skierowanym przeciwko papieżowi Franciszkowi, który zatytułował J’accuse Viganò ogłosił między innymi: „Wobec moich współbraci w episkopacie i wobec całego ciała kościelnego oskarżam Jorge Mario Bergoglia o herezję i schizmę. Wzywam, by jako heretyk i schizmatyk został osądzony i usunięty z tronu, który zajmuje niegodziwie od ponad jedenastu lat. Nie jest to w żaden sposób sprzeczne z powiedzeniem Prima sedes a nemine iudicatur (Pierwsza stolica nie może być przez nikogo sądzona), jako że jest oczywiste, iż heretyk, nie mogąc objąć papiestwa, nie stoi ponad tymi prałatami, którzy będą go sądzić”. Stawiane sobie zarzuty uznał za powód do dumy.

Zabrakło pokory
Czy mógł być inny epilog tej sprawy odmienny od ekskomuniki? Nie było takiej możliwości. Jest wielu hierarchów, którzy się nie zgadzają i bardzo wyraźnie zgłaszają swoją niezgodę na różne aspekty nauczania czy funkcjonowania papieża, ale oni nie posuwają się do „odmowy uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego lub utrzymania wspólnoty z członkami Kościoła, uznającymi to zwierzchnictwo”, a właśnie to wyczerpuje znamiona schizmy z kanonu 751 Kodeksu prawa kanonicznego. Jeśli ekskomunika to postawienie kogoś poza wspólnotą Kościoła, to staje się oczywistym, że arcybiskup Viganò sam siebie tam postawił. Teraz pewnie będzie próbował, on i jego zwolennicy, postawić siebie w roli męczennika, czy jako kolejnego Lefebvre’a, ale wystarczy nawet powierzchowna znajomość faktów, aby uznać, że kardynał Lefebvre do samego końca prowadził intensywne negocjacje z ówczesnym prefektem Kongregacji Nauki Wiary Józefem Ratzingerem, aby w Kościele pozostać, natomiast arcybiskup Viganò sam ogłosił wolę zerwania jakiejkolwiek formy jedności z papieżem i ze Stolicą w Rzymie. Czy się jeszcze opamięta? Trudno powiedzieć, bo najwyraźniej zabrakło mu pokory.
O. Jacek Salij wspomniał kiedyś słowa włoskiego zakonnika na temat św. Franciszka z Asyżu: „W epoce, w której wielu głośno oskarżało Kościół instytucjonalny o bogactwo i korupcję, Franciszek wymazał ze swego życia wszelką naganę, wykluczył jakiekolwiek «przeciwko». Nie był polemiczny wobec Kościoła hierarchicznego, lecz także nie chciał polemizować z tymi, którzy z Kościołem polemizowali. On chciał reformować Kościół nie na drodze krytyki, nawet jeśli naprawdę słusznej, ale poprzez pobudzanie do świętości”. No i św. Franciszkowi pokory nie brakowało. A przed upadkiem kroczy pycha.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!