TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 10:00
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Post jest wielki

Post jest wielki

wielkopost

Najpopularniejszym przejawem obecności Wielkiego Postu wśród współczesnych praktykujących chrześcijan jest odmawianie sobie czegoś. Standardem praktykującego jest brak uczestnictwa w hucznych imprezach, słuchania muzyki rozrywkowej i tańca. Niektórzy swój post poszerzają o kilka dodatkowych praktyk.

Na przykład nie jedzą słodyczy, nie słodzą herbaty lub „umartwiają” się w podobny żywieniowy sposób. Najłatwiej bowiem wprowadzić zmiany w diecie lub osobistym programie rozrywek. Nikt nie potępi nas za to, wręcz przeciwnie, pochwali. Poszczenie lub umartwianie w oczach wiary nie jest niczym haniebnym. Punkt centralny i intencja zawsze kryje się w sercu człowieka. Ścisły post czy wyrzekanie się czegokolwiek bywa tym intensywniejsze, im głośniejsze wyrzuty sumienia. Nie raz popychają o krok dalej i nękana dusza upatruje winę w bliźnich. Wytyka po kolei każdemu z osobna powinności wielkopostne zaniedbane czy też dokłada kolejne.
Zakończy się Wielki Post, a następnie Wielkanoc, jajeczka zostaną zjedzone, baranki schowane do kredensu, woda z lanego poniedziałku wyparuje. Co nam z tego zostanie? Po co było to poszczenie? Miejmy nadzieję, że odmawianie sobie przysmaków czy przeróżne formy umartwiania, rezygnacji z czegoś tam, nie pójdą na marne. A jak miałyby pójść na marne? Jest bardzo prosty powód. Nieznany bliżej może być cel poszczenia.
Miłość i szacunek wobec drugiego człowieka to spotkanie z Bogiem. To bycie bliżej Niego. Jeśli wciąż uparcie gardzimy i życzymy źle jakiejkolwiek osobie, to nawet post o chlebie i wodzie nie pomoże. Nie słuchamy radia, nie przyjmujemy zaproszeń na imprezy, ale nadal zażarcie kłócimy się z sąsiadem, także bilans jest równy zeru. Może nawet jesteśmy na minusie. Po co nam ten post? Jeśli udajemy przed wszystkimi umartwianie, a w rzeczywistości nic się nie zmienia i generalnie „hulaj dusza, piekła nie ma”, to sami sobie powinniśmy współczuć. Chyba nie ma nic gorszego niż udawanie i brak posiadania własnego zdania czy postawy. Niczym dziecko uczymy się na pamięć paciorka, bo inaczej mama będzie zła? O, może jest coś gorszego? Udawanie przed samym sobą?
Post czy jakakolwiek interakcja z Bogiem musi wynikać z osobistych chęci, płynących z serca. Modlitwa na nakaz jest jak wirus. Rozprzestrzenia się i paraliżuje naszą świadomość. Siadamy, klękamy, przeżegnamy się, bijemy się w pierś, potem znów siedzimy… patrzymy na zegarek, jeszcze chwila i do domu. Nie wiemy, co się z nami wtedy dzieje, jesteśmy wyłączeni. Ciało wykonuje ruchy, usta wypowiadają jakieś słowa. W czasie Wielkiego Postu poszerzamy praktyki o kilka nabożeństw więcej, pójdziemy na rekolekcje i tyle. Co z tego zostanie na później?
Jeszcze 500 lat temu małżonkowie przez cały Wielki Post mieli zakaz współżycia seksualnego. Najczęściej sypiali przez ten czas oddzielnie, jeśli było ich stać na większy dom. W tygodniu miłość cielesna była zakazana w czwartek (wspomnienie Ostatniej Wieczerzy), piątek (dzień śmierci Chrystusa), sobotę i niedzielę (Jezus w grobie) oraz poniedziałek (Zmartwychwstanie). Pozostawały wtorek i środa, o ile wtedy nie wypadało jakieś święto, np. Środa Popielcowa. Za złamanie regulaminu kościelnego groziła surowa kara w postaci pokuty. Był nią post o chlebie i wodzie.
Jeszcze kilkaset lat po chrzcie Polski,utrzymały się bardzo indywidualne tradycje. Chrześcijaństwo zniosło pogańskie bożki i rytuały, ale niektóre święta subtelnie przekształciły się w tradycje symboliczne w formie zabawy. Jedną z tradycji jest topienie Marzanny. W dniu przesilenia wiosennego topiono kukłę młodej dziewczyny – uosobienia śmierci. Rytuał miał miejsce za miastem lub wsią. Marzannę wrzucano do rzeki albo błota. Następował później czas Wielkiej Nocy. W Wielką Środę palono ogniska. Wierzono, że to ogrzeje dusze zmarłych. Dla nich także zostawiano w Wielki Czwartek misy z jedzeniem na grobach. (Podobne praktyki odbywały się w Zaduszki, 2 listopada. Do dziś na terenach wschodnich ma to miejsce). Tak jak współcześnie, święcono pokarmy w Wielką Sobotę. Najbardziej wyczekiwany przez dzieci jest moment, gdy muszą znaleźć drobne prezenty, jakie przynosi im „zajączek”. Równie emocjonujący moment to lany poniedziałek. Śmiechu i zabawy nie ma końca. Tradycja taka jak Boże rany, została już raczej porzucona. Chłopcy smagali dziewczęta rózgami z gałązek. Podobno te, które padały częściej ofiarami rózgi, miały większe powodzenie. Dzisiaj już chyba żadna dziewczyna nie da sobie wmówić, że lanie od chłopaka to tradycja i wyraz zainteresowania.
Tradycja tradycją, ale zawsze warto zadać sobie pytanie: „dlaczego?”. Po co kontynuujemy tradycję i czy to tylko wyraz przynależności do społeczeństwa i wiary? Praktyki wspólnoty to coś, co ją spaja. Dzięki temu mamy poczucie wspólnoty z tymi, którzy są najbliżej nas. Tradycje to dorobek nie tylko duchowy, ale i kulturalny. Jak we wszystkim w dużej mierze liczą się wartości i intencje. Gdy już zabrzmi głośna muzyka, pomyślimy sobie „no nareszcie!”, czy będziemy ubogaceni przemyśleniami, jakie przyniosła cisza?
Jeśli zapytani w maju o owoce z ostatnich świąt Wielkiej Nocy, opowiemy o prezentach na zajączka… to będzie naprawdę słabo. Życzę sobie oraz innym, by dzięki praktykom postnym odsunęli od siebie rzeczy, które rozpraszają i zabierają uwagę. Dobrze jest być bliżej Boga, bo wtedy lepiej słyszymy Jego głos, który zawsze dobrze nam doradzi. Uruchomi intuicję, serce i postawi na drodze znaki.
Ta cisza, w której zanurzamy się na czas Wielkiego Postu, przynosi nam wielkie dary. Natchnienie w poszukiwaniu nowych dróg i rozwiązań. Zmartwychwstanie to nowe życie. Wiara jest tętniącym życiem sercem, radością, uśmiechem. Zmartwychwstajemy za życia, czy to możliwe? A ile razy zabija nas zło? Kłamstwo, gniew, lenistwo, samotność i inne. Zmartwychwstańmy więc do nowego życia w szczęściu, prawdzie i dobru.
Przy najbliższej okazji zatańczę i zjem porządny kawałek ciasta. Lubię bawić się przy skocznej muzyce. Gdyby słodycze i tym podobne przysmaki nie były aż tak tuczące, z pewnością wcale bym ich sobie nie żałowała. Najmilej będzie zjeść je razem z kimś i tańczyć nie samemu, ale w parach.

Tekst Katarzyna Smolińska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!