Pomiędzy wiarą a nauką wybieram naukę
Ciągle jeszcze wielu uważa, że nauka i wiara są sprzeczne, jakby zapomnieli, że taki Mikołaj Kopernik był duchownym katolickim.
Ileż to razy słyszeliśmy, że wiara i religia, zwłaszcza wiara katolicka, to czysty zabobon czy „opium dla mas” i oszczędzę wam tutaj innych epitetów, jakie często padają i możemy być pewni, że również do dzieci i młodzieży one docierają. Choćby w ostatnich dyskusjach na temat nauczania religii w szkole. W każdym razie dla ludzi młodych, którym praktyki religijne i chodzenie na religię w szkole ciążą, takie argumenty są bardzo na rękę. Brzmią tak mądrze: ja wybieram naukę, a nie zabobon! Swoją drogą warto by się przyjrzeć, jak bardzo serio traktują naukę innych przedmiotów, ale to temat na odrębny tekst.
Jak zauważa Brandon Vogt, zarzuty dotyczące konfliktu wiary i nauki najczęściej obrazowane są dwoma przykładami: teorią ewolucji i przypadkiem Galileusza. Zacznijmy od ewolucji. Dusze są niematerialne, mogą być zatem tylko stworzone bezpośrednio przez Boga, więc ewolucja ma się do nich nijak, „ponieważ dotyczy jedynie świata naturalnego, materialnego, ale nie ma sprzeczności w tym, aby wierzyć, że ewolucja odegrała jakąś rolę w formowaniu się ludzkiego ciała. Ewolucja nie jest problemem dla katolicyzmu i nie stoi w sprzeczności z wiarą”.
Natomiast jeśli chodzi o Galileusza, to sytuacja jest nieco bardziej złożona. „Nawet jeśli prawdą jest, że nałożono na niego areszt domowy (w pałacu, ze sługą), to jednak nie był on ani w więzieniu, ani go nie torturowano. Spotkała go kara nie dlatego, że Kościół nie zgadzał się z jego nauką, ale ponieważ zakpił on z papieża i zdradził jego przyjaźń. Zażądał też, aby w świetle jego własnych naukowych teorii, które nie były jeszcze udowodnione, Kościół zmienił swoją teologię. Należy więc winić obie strony: Galileusza za jego agresywność i przywódców Kościoła za ich zbyt gwałtowną reakcję”. Oczywiście Kościół uznał swoje niesprawiedliwe potraktowanie Galileusza i dzisiaj docenia jego wkład naukowy.
Przechodząc na płaszczyznę bardziej ogólną zauważmy, że nauka opiera się na metodzie empirycznej, czyli doświadczalnej. Wyjaśnia świat, korzystając tylko z danych dostarczanych przez sam świat, danych namacalnych. Natomiast religia patrzy na świat z innej perspektywy. Z perspektywy pozamaterialnej, używa „danych”, których nie da się dotknąć. Religia pyta, KTO świat stworzył i nie rości sobie prawa do wytłumaczenia, JAK to zrobił. To właśnie pozostawia naukom przyrodniczym. Wiara wykracza poza materię, gdy chodzi o człowieka interesuje się jego duchowością, moralnością, wolnością i sumieniem. Można powiedzieć, że wszystkim co jest w człowieku odniesieniem do Boga. Natomiast nie interesuje się i nie bada twierdzeń takich jak to, że człowiek składa się w 60–70 proc. z wody. Jest to prawdą dostarczoną nam przez nauki przyrodnicze. Wiara i religia tego nie kwestionują. Ale tak samo inne nauki nie są w stanie i nie powinny kwestionować twierdzeń wiary jako nieprawdziwych i - z ich perspektywy - „nienaukowych”. Biblia rzeczywiście przekazuje najważniejsze dla nas prawdy, posługując się językiem poezji, metafor, mitów, opowiadań, które odwołują się do ludzkiej wrażliwości na tajemnice, których nie da się zgłębić używając naukowego języka fizyki, chemii czy biologii. Język religii i język nauki to różne opisy tej samej rzeczywistości. Teolog nie powinien się mądrzyć o związkach węgla, czy neuronach w ludzkim ciele, a matematyk definiować grzech pierworodny czy moralność.
Należy więc pamiętać, że nauka nie może rozstrzygnąć kwestii Boga. Nie istnieje taki naukowiec, albo taki eksperyment, który by udowodnił, że Boga nie ma i naukowo obalił wiarę. Aby odpowiadać na pytania dotyczące wiary, takie jak kwestie moralne (czy to postępowanie jest dobre?), kwestie dotyczące sensu i celu (dlaczego tutaj jestem?) i kwestie dotyczące Boga i Jego natury (czy Bóg istnieje, a jeśli tak, to jaki jest?) nie potrzebujemy narzędzi naukowych, ale refleksji filozoficznej i Boskiego objawienia. Oczywiście nauki mogą się zajmować religią w jej widzialnej materialnej postaci i czynią to choćby socjologia, statystyka czy historia Kościoła.
Na koniec jeszcze jeden argument: nie wszyscy naukowcy są ateistami i wielu z nich wierzy w Boga. Przynajmniej z badań wykonanych około 10 lat temu wynikało, że mniej więcej połowa czynnych naukowców jest teistami, to znaczy, że wierzy w osobowego Boga, a tylko około 20 procent - ateistami (reszta nie jest pewna). Wielu znakomitych naukowców w historii było nie tylko ludźmi wierzącymi, ale nawet duchownymi. Niektórzy wiedzą, że choćby Mikołaj Kopernik był niższym duchownym katolickim, ale niemal nikt nie wie, że twórcą teorii Wielkiego Wybuchu był ksiądz katolicki Georges Lemaître. Zresztą wiele współczesnych odkryć naukowych raczej daje oparcie światopoglądowi chrześcijańskiemu niż mu przeczy. Kiedyś uważano, że po prostu nauka nie dała jeszcze odpowiedzi na wiele pytań, więc te „dziury w wiedzy” człowiek sobie wypełnił Bogiem. Ale kiedy nauka się rozwinie i wszystko wyjaśni, to na Boga nie będzie już miejsca. Okazało się jednak, że im więcej wiemy, tym większe obszary niewiedzy się pojawiają na horyzoncie.
To nasze ostatnie spotkanie pod szyldem „Bierzmowanie? Pomocy!”, ale wspólnie z redakcją postanowiliśmy, aby nie porzucać podejmowanej tutaj tematyki. Czytelnikami „Opiekuna” są osoby, którym zależy na utrzymaniu i pogłębieniu wiary i którzy troszczą się o swoje dzieci i wnuki, a więc będziemy nadal próbowali podpowiadać, jak rozmawiać z młodszymi o wierze, jak pokazywać piękno Kościoła i liturgii, jak radzić sobie z trudnościami i sprawami trudnymi do wytłumaczenia. Pierwszy artykuł w nowym cyklu już w następnym numerze, a więc do zobaczenia!
Tekst ks. Paweł
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!