TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 10:56
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Polskie zwycięstwo włoski film

Polskie zwycięstwo włoski film

bitwa pod wiedniem

Dlaczego to ktoś trzeci ma przypominać nam o ważnym momentach naszej historii, dlaczego to Włosi chcą budować polski mit, no dobrze, wspierani przez Polaków, ale jednak oni, a w naszym kraju topi się kolejne miliony złotych w średniej i niskiej klasy komedie? Inne narody potrafią wykorzystywać swoje dobre strony, my jakoś ciągle wolimy biadolić nad naszym tragicznym losem i pokazywać na dużym ekranie ludzi zabijanych masowo na ulicach i w kanałach. Czy po jesiennej premierze ,,Bitwy pod Wiedniem” to się zmieni?

12 października swoją premierę będzie miała superprodukcja ,,Bitwa pod Wiedniem”. Nie produkują go i nie reżyserują Polacy, także scenariusz nie został przez naszych rodaków napisany. No i oczywiście wszyscy aktorzy mówią po angielsku. Dlaczego? Nie wiadomo! Czy po ,,Bitwie Warszawskiej”, która niestety nie okazała się powalającym hitem, filmowcy i producenci muszą odpocząć, zanim znowu zechcą zrobić film o jakimś polskim zwycięstwie?

Polska ,,ratownikiem” Europy

Wziął się za to włoski reżyser Renzo Martinelli, a Leone, producent filmu, który od dawna ma związki z Polską na konferencji prasowej uzasadniał wybór takiego, a nie innego tematu filmu. Mówił o tym, że Polacy czują się jak ludzie, którzy nie mogą wygrać, zupełnie niesłusznie, bo przecież mają wspaniałą historię i potrzebują potwierdzenia swojej narodowej dumy i tożsamości. Leone zna dobrze naszą historię, bo studiował w Rzymie filologię polską i uważa, że należy przypominać momenty polskich tryumfów, mówić o nich i robić filmy, bo choćby pod Wiedniem Polska odegrała rolę, jak się wyraził producent ,,ratownika” Europy. Tylko dlaczego mówią nam o tym Włosi? Dlaczego sami nie potrafimy budować swojego mitu narodowego, jak chociażby Amerykanie czy Rosjanie; wspominać zwycięstw, a nie tylko męczeństwo? Dlaczego film ,,Niepokonani”, czy choćby o ostatniej wojnie w Gruzji zrobili Amerykanie, i jeszcze na tym zarobili, choć aż się prosi, abyśmy to my, zważywszy na rolę odegraną przez Polaków, zrobili te filmy i czemu nie, zarobili na nich, budując zbiorową wyobraźnię na temat naszej Ojczyzny? Przecież młode pokolenie, które już nie czyta książek musi wiedzieć, że świat nie kończy się na sportowych i politycznych porażkach Polski; że mamy historię burzliwą, trudną, ale i piękną; że ten duch i patriotyzm w narodzie jest, tylko może trochę się zabłąkał.

Sobieski na pocieszenie

Wcale nie mówię tutaj o znanym trunku, którego nazwa niestety bardziej kojarzy się z kieliszkami niż z historią, zwłaszcza tym młodszym. Chodzi o to, że główną rolę zagrał jednak w tym włoskim filmie Polak - w rolę Jana III Sobieskiego wcielił się Jerzy Skolimowski. To mamy na pocieszenie, podobnie, jak kilku innych polskich aktorów. W obsadzie ,,Bitwy pod Wiedniem” są też m.in.: Piotr Adamczyk jako Leopold Habsburg, Alicja Bachleda-Curuś - w roli księżnej Eleonory Lotaryńskiej, Daniel Olbrychski - jako generał Marcin Kazimierz Kątski oraz Borys Szyc - jako hetman Mikołaj Adam Sieniawski. Wśród aktorów grających w filmie znalazł się także F. Murray Abraham. Zdobywca Oscara za rolę włoskiego kompozytora Antonio Salieriego w filmie Miloša Formana ,,Amadeusz”. Murray Abraham zagra postać ojca Marka z Aviano, kapucyna, jednego ,,z głównych bohaterów epopei wiedeńskiej”.

Decydująca bitwa

Film kosztuje dwa razy więcej, niż wspomniana już polska produkcja ,,Bitwa Warszawska”. W obrazie o wiedeńskiej wiktorii wykorzystano ponad dziesięć tysięcy statystów i trzy tysiące koni, bo przecież latem 1683 roku 300 tys. wojowników Imperium Osmańskiego pod wodzą Wielkiego Wezyra Mustafy rozpoczęło oblężenie Wiednia. Po ucieczce cesarza Leopolda los miasta stawał się coraz bardziej niepewny. Jeśliby Wiedeń upadł, armia Wielkiego Wezyra bez trudu dotarłaby aż do Morza Północnego, a potem także do Rzymu. Po wielu tygodniach oblężenia, 12 września 1683 roku, doszło w końcu do decydującej bitwy, a co chwilę wydawało się, że ktoś inny zdobędzie w niej ostateczne zwycięstwo. W momencie, kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na bliski tryumf armii Wielkiego Wezyra, do boju włączyły się polskie wojska pod wodzą króla Jana III Sobieskiego. Tutaj nasza husaria stoczyła morderczą walkę, w której ważyły się nie tylko losy miasta, ale i całej Europy. Wiktoria wiedeńska uznawana jest przez większość historyków za jedną z decydujących bitew w dziejach świata. Ocaliła chrześcijańską Europę przed dominacją turecką. Wiele osób odegrało tu swoją rolę, wówczas historyczną, a teraz filmową na dużym ekranie, w końcu w produkcji wzięło udział około stu profesjonalnych aktorów.

Wilanów z Lombardii

Niedługo będziemy mogli się osobiście przekonać, czy powstał dobry film. Na pewno u polskich krytyków będzie miał lżej na starcie, bo przecież wszystko, co zagraniczne jest z założenia lepsze. Niestety czasami rzeczywiście tak jest, różnic, szczególnie w dziedzinie kinematografii między Polską a krajami Zachodu nie da się ukryć ani pominąć, jednak mimo wszystko mam wrażenie, że polska krytyka często nie bierze pod uwagę warunków i możliwości i bywa nieobiektywna. 

Z drugiej strony my, Polacy, chyba nadal nie zdajemy sobie sprawy z mocy oddziaływania kina i współczesnych mediów, o czym może świadczyć brak porozumienia przy produkcji filmu ,,Bitwa pod Wiedniem” między filmowcami a dyrektorami polskich pałaców i Zamku Królewskiego. Obiekty te miały zagrać w filmie, jednak okazało się, że rozmowy o współpracy zakończyły się klęską lub wcale się nie odbyły. Muzealnicy mieli swoje powody, być może nawet słuszne, ale żeby nawet nie chcieć porozmawiać o kompromisie? W wyniku czego ujęcia w pałacu wilanowskim, bądź co bądź siedzibie Jana III Sobieskiego nie były nagrywane (filmowane) w Wilanowie, ale w Lombardii. Twórcy filmu zdradzają, że pejzaż z pałacem zostanie komputerowo podłożony. Rzeczywistość rozczarowuje, ale kto nie wie, może się zachwyci ;-) Na razie czekamy...

Anika Djoniziak

 

?Duchowy lekarz Europyduchowny lekarz

Tak nazywano ojca Marka z Aviano, wcześniejszego Karola Dominika Cristofori, kaucyna, który był znakomitym włoskim kaznodzieją, zakonnika, który miał uzdrawiać chorych. Przeszedł on do historii, jako jeden „z głównych bohaterów epopei wiedeńskiej”. W 2003 roku beatyfikował go nasz papież Jan Paweł II. Kapucyn pojawi się na dużym ekranie w filmie ,,Bitwa pod Wiedniem”, który wchodzi na ekrany kin 12 października. Zagra go zdobywca Oscara F. Murray Abraham.

Według niektórych podań Karol Dominik w młodości zamierzał zostać żołnierzem, dlatego przerwał naukę u jezuitów (u których mógł się kształcić, bo pochodził z licznej, bogatej rodziny mieszczańskiej) i zaciągnął się do armii. Kiedy miał zaledwie 17 lat (urodził się w 1631 roku w Aviano) zatrzymał się na nocleg w kapucyńskim klasztorze w Conegliano i... już go nie opuścił.

Cudowne uzdrowienia

Po odpowiednim przygotowaniu, które trwało siedem lat, 18 września 1655 roku Karol Dominik przyjął święcenia kapłańskie. Przyjął także nowe imię Marek i przez kilka kolejnych lat mieszkał i pracował w klasztorze swoich braci. W roku, w którym przypadł jego Chrystusowy wiek, czyli 33 lata, został powołany do pracy misyjnej. Według różnych jego życiorysów pewnego razu Marek modlił się nad chorą zakonnicą, która przez trzynaście lat była przykuta do łóżka. Kobieta została cudownie uzdrowiona za jego wstawiennictwem, a wkrótce pojawiły się następne uzdrowienia. 

Megafon chrześcijaństwa

Ojciec Marek pobierał naukę w zakonach w Belluno, Oderzo i w Padwie, gdzie przygotowywał się do głoszenia kazań. Bóg obdarzył go do tego potrzebnymi talentami, bo niebawem stał się słynnym mówcą. Był zapraszany, a czasami nawet wzywany na dwory całej Europy. Szczególnie związał się z habsburskim władcą Leopoldem I. Jemu też przez długi czas doradzał w bardzo różnych kwestiach, będąc jednocześnie przewodnikiem duchowym. Mówi się, że to papież Innocenty XI uczynił z Marka z Aviano ,,megafon” chrześcijaństwa na ówczesne czasy. Głowa Kościoła katolickiego prosiła, by wszędzie tam, gdzie będzie mu dane przemawiać, rozpowszechniał wiadomości o islamskim niebezpieczeństwie i potrzebie, a nawet konieczności zatrzymania muzułmańskiej ekspansji na północny-zachód.

Na obrazie Matejki

Dlaczego postać Marka z Aviano znalazła się na obrazie polskiego malarza Jana Matejki przedstawiającym zwycięstwo Jana III Sobieskiego pod Wiedniem? To dzięki jego aktywnej działalności kaznodziejskiej i apostolskiej było możliwe stworzenie armii, która zdołała ocalić okrążony i zagrożony Wiedeń. Skąd to wiemy? W jego pamiętnikach można odnaleźć ślady kazania, które wezwało w 1683 roku do decydującej bitwy.

Podobno tylko jeden władca nie zgodził się, by przyjechał do jego królestwa i odmówił spotkania. Ludwik XIV, czyli Król Słońce nie tylko zabronił Markowi z Aviano wjazdu na tereny Francji, ale nie pozwolił mu także poruszać się po jej terenie, by przedostać się do Hiszpanii. 

Kościół katolicki ojcu Markowi zawdzięczał wiele nawróceń. Jego zdolność wymowy i umiejętności kaznodziejskie były tak wielkie, że współcześni nazwali go duchowym lekarzem Europy. Po słynnej bitwie pod Wiedniem, zasłużony kapucyn poświęci się już do końca swoich dni misji głoszenia kazań. Zmarł w obecności cesarza Leopolda i jego żony Eleonory w 1699 roku (13 sierpnia). Jego ciało pochowano w krypcie kościoła kapucynów w Wiedniu, obok grobów cesarskich. W 1935 roku społeczeństwo Wiednia wystawiło mu pomnik (na zdjęciu na początku artykułu). Obecnie jest błogosławionym Kościoła katolickiego, 27 kwietnia 2003 roku beatyfikował go papież Jan Paweł II. 

Anika Djoniziak

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!