TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 07:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Polskie Westerplatte i Mieczysław Jałowiecki

Polskie Westerplatte i Mieczysław Jałowiecki

W internetowych wpisach dotyczących Mieczysława Jałowieckiego znajduje się taki tekst: „Być może Jan Paweł II nie wypowiedziałby słynnych słów: Każdy z Was, młodzi przyjaciele znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, gdyby nie Mieczysław Jałowiecki”. Kim był i jaką rolę pełnił ten wybitny Polak i mieszkaniec ziemi kaliskiej?

Wydobywając z mroków zapomnienia tę niezwykłą postać Aldona Zaorska napisała na łamach „Warszawskiej Gazety” (nr 29/2019): „to syn gen. Bolesława Jałowieckiego i Anieli z Witkiewiczów (…) ziemianin, agronom, dyplomata, autor licznych prac na temat gospodarki rolnej, w latach 1919 -20 delegat rządu polskiego Gdańsku. Przede wszystkim zaś człowiek, któremu Polska zawdzięcza stanicę na Westerplatte”.
Jak do tego doszło? Kończyła się I wojna światowa. W Rosji trwała rewolucja bolszewicka rozlewając się na zawładnięte przez carat kraje i narody. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia Jałowiecki przybył do swego rodzinnego domu w Syłgudyszkach koło Święcian, by wraz ze służbą i administracją majątku przeżyć Wigilię. Jednak w ten specyficzny wieczór, ostrzeżony przez gajowego, musiał uciekać przed zbliżającymi się bolszewikami, przez których był poszukiwany. Via Wilno i Białystok dotarł do Warszawy, gdzie rozpoczął służbę dyplomatyczną dla odradzającej się Polski. Trwała wówczas konferencja wersalska i ważył się przebieg granic nie tylko Polski. Alianci utworzyli wolne miasto Gdańsk, z którego Niemcy nie mieli ochoty rezygnować. Jałowiecki został pierwszym nieoficjalnym delegatem rządu RP w tym mieście. Misja ta była niezwykle delikatna i wymagająca nieprzeciętnych umiejętności, gdyż Niemcy terroryzowali miasto podsycając wrogość do Polaków. Działania Jałowieckiego nieco tę wrogość złagodziły, ale nadal nie było lekko.
Przebywając w Gdańsku Jałowiecki zwrócił uwagę na strategiczne znaczenie niepozornego półwyspu dominującego nad wejściem do portu. Ten fragment lądu nazywano Westerplatte. Postanowił działać, mimo że niemiecki właściciel nie był zainteresowany sprzedażą. Jałowiecki przedstawił swój pomysł premierowi Paderewskiemu. Choć pomysł był przedni, to jego referent dowiedział się, że nie może liczyć na rządowe pieniądze, których nie ma, lecz może działać na własną rękę, a w perspektywie Polska odkupi od niego teren po cenie, jaką on zapłaci! Jałowiecki wziął kredyt na swoje nazwisko i  „na słupa”, którym został pewien Kaszub o niemieckim nazwisku nabył półwysep. W podobny sposób nabyto też inne obiekty przy ujściu Wisły.
W marcu 1924 roku Liga Narodów przyznała Polsce teren Westerplatte, a w grudniu 1925 roku prawo do utrzymywania tam straży wojskowej. W styczniu 1926 roku przybył tam pierwszy oddział Wojska Polskiego - z czasem powiększony i wsławiony bohaterską obroną placówki we wrześniu 1939 roku. Za swoje zasługi dla Polski Jałowiecki nie spotkał się z wyrazami wdzięczności, tylko jak sam mówił z „kąsaniem po łydkach”. Nie lubili go głównie socjaliści, zarzucając różne powiązania rodzinne i rzekome nieprawidłowości, które się nie potwierdziły. Rzeczywiście Jałowiecki miał niesamowite koligacje. Był spokrewniony z większością polskich rodów. Jego wujami byli Józef Piłsudski i Gabriel Narutowicz. Był gruntownie wykształconym fachowcem i poliglotą. Biegle władał językami: polskim, litewskim, angielskim, francuskim i niemieckim. Porozumiewał się też po szwedzku. Wobec podłej atmosfery, jaka pojawiła się wokół jego osoby, Jałowiecki złożył pod koniec 1920 roku dymisję. Nieco później zamieszkał w majątku swojej drugiej żony – Zofii Anieli z Romockich Wyganowskiej - w Kamieniu koło Kalisza.
W 1939 roku, gdy „Westerplatte broniło się nadal”, szczęśliwie wyjechał z Polski. Zamieszkał w Wielkiej Brytanii, gdzie działał w środowiskach polonijnych. Napisał kilka książek z dziedziny rolnictwa i turystyki. Jego wspomnienia „Wolne miasto” czytała odchodzącemu Ojcu św. Janowi Pawłowi II Wanda Półtawska. Nie zdążyła skończyć.
Wydaje się, że osoba tego wybitnego Polaka i mieszkańca ziemi kaliskiej nie jest należycie znana w naszym mieście i powiecie. Czy jest wystarczająco wyeksponowana i wspominana w Kamieniu? Czy oprócz książek w bibliotekach istnieją jakieś materialne ślady jego prawie 20-letniego pobytu na kaliskiej ziemi? Najwyższy czas, by przywracać społecznej pamięci ludzi, którzy jak Mieczysław Jałowiecki czy admirał Józef Unrug, nie szczędzili sił i własnych środków materialnych, by Polska znów była Polską. Postać Mieczysława Jałowieckiego przypominam w czasie, gdy pojawiają się irracjonalne opory władz Gdańska przed upamiętnieniem przez Wojsko Polskie rocznicy wybuchu II wojny światowej na terenie skropionej krwią polskiego żołnierza stanicy na Westerplatte.

Jan Czarnek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!