Polska Wielkanoc
Józef Chełmoński, Śmigus, 1886 r.
Oblewajska, chodzenie po włóczebnem, śmiguśne dziady, siuda baba, Emaus – to stare polskie wielkanocne zwyczaje. Wśród wielu osób budzą one zdziwienie, a niektóre z nich przetrwały do dzisiaj.
Wielkanoc to najważniejsze święta dla chrześcijan. Nazwa nawiązuje do cudu zmartwychwstania Pana Jezusa. Wielkanoc obchodzona była przez tydzień od 14 dnia miesiąca Nisan – przypadającego mniej więcej na przełomie marca i kwietnia kalendarza gregoriańskiego. W 325 roku Sobór Nicejski zatwierdził, że Pascha chrześcijańska będzie obchodzona w niedzielę po pierwszej pełni księżyca. Później, za panowania Karola Wielkiego, ostatecznie zadecydowano, że Wielkanoc będzie przypadać po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Święta Wielkanocne obfitują w wiele tradycji i zwyczajów. Część z nich wywodzi się już z czasów słowiańskich, inne natomiast mają charakter chrześcijański. Polska Wielkanoc może pochwalić się wyjątkowymi obrzędami. Niektóre z nich nie są znane nigdzie indziej.
Głośna rezurekcja
Święta Wielkanocne rozpoczynały się od Mszy św. rezurekcyjnej. Od XVIII wieku Rezurekcję odprawiano nie o północy, ale o świcie. Niegdyś Msza św. zaczynała się o brzasku, a więc nie ustalano stałej godziny. Ludzie wychodzili z domów, gdy jeszcze było ciemno, aby przed wschodem słońca dotrzeć do kościoła.
W czasie rezurekcyjnej procesji wśród dźwięku dzwonów, dzwonków i śpiewów odpalano petardy i było słychać radosne okrzyki. Niekiedy wydarzeniu towarzyszyła kanonada ze strzelb i pistoletów, armat i moździerzy. Tę rytualną wrzawę podnoszono, aby przebudzić świat do życia. Po Rezurekcji pozdrawiano się słowami „Chrystus zmartwychwstał”, na co odpowiadano „Zmartwychwstał prawdziwie”.
Wielkanocne śniadanie
Wielkanoc była radosna, także z tego powodu, że po 40 dniach Wielkiego Postu w końcu można było dobrze się najeść. Dawniej post przestrzegano w sposób dużo bardziej rygorystyczny. Mięsa nie jedzono przez cały ten okres. Podstawowym posiłkiem był żurek, barszcz oraz śledzie. Właśnie stąd na koniec postu, w Wielki Piątek, w niektórych regionach Polski był zwyczaj wyprawiania „pogrzebu żuru”. Symboliczny pogrzeb oznaczał pożegnanie z postnym jedzeniem i zapowiedź obfitego wielkanocnego stołu. Były także osoby, które chcąc jeszcze bardziej umartwić się przed najważniejszymi świętami, nie jadły nic od czwartkowego wieczora. Po ponad dwóch dobach niejedzenia takie osoby zasiadały do świątecznego śniadania bardzo głodne. Głównie na wsiach podczas Wielkanocy wiele osób dotykał problem przejedzenia się. Jednak ludowa mądrość i na to miała radę. Aby uniknąć niestrawności należało przed rozpoczęciem śniadania wielkanocnego zjeść na czczo święconego chrzanu i trzy razy chuchnąć do komina lub zjeść usmażone na maśle pokrzywy. Po takim „lekarstwie” można było bez obaw zasiąść do suto zastawionego stołu.
Trudno porównywać bogactwo stołów w domach szlacheckich z tymi chłopskimi, jednak wszędzie starano się, aby były one zastawione rozmaitymi potrawami. Przed jedzeniem dzielono się jajkiem i składano życzenia. Skorupki jajka należało rozkruszyć i rozsypać po kątach izby, co miało chronić przed szczurami i myszami. Na stole musiały być wędliny i kiełbasy samodzielnie przyrządzane przez gospodarzy. Tradycyjną zupą był żurek z kiełbasą, jajkiem, chrzanem, zabielony śmietaną. Podawano także bigos z przeróżnymi gatunkami mięs oraz groch z kapustą. Oczywiście nie mogło zabraknąć babek i kołaczy. Święcone było dużo większe niż to, które dzisiaj zanosimy do kościołów, a nie mogło się nic zmarnować, więc wykorzystywano nawet okruszki chleba i ciast, które rozsiewano w ogrodzie dla lepszych plonów. Skorupki święconych jajek zakopywano pomiędzy warzywnymi grządkami. Niedzielę Wielkiej Nocy spędzano w domu, w gronie najbliższej rodziny. Dopiero w Poniedziałek Wielkanocny odwiedzano dalszą rodzinę i sąsiadów.
Lany Poniedziałek
Śmigus-dyngus, nazywany też Lanym Poniedziałkiem, znany jest przede wszystkim jako dzień oblewania wodą. Zwyczaj ten miał różne nazwy: oblewajska, lejek, meus, śmigus i dyngus. Najstarszą wzmianką o dyngusie w Polsce jest uchwała synodu diecezji poznańskiej z 1420 roku, w której zakazywano „napastować o jaja i inne podarunki” oraz „do wody ciągnąć”. Swawole takie określono wówczas jako grzech śmiertelny i ich zabraniano: „Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie Święto Wielkanocne mężczyźni kobiet, a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podarunki, co pospolicie się nazywa dyngować (...), ani do wody ciągnąć, bo swawole i dręczenia takie nie odbywają się bez grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego”. Mimo takich zakazów ludzie na wsiach kultywowali tę zabawę. Oblewano się wzajemnie, czasem dosłownie litrami wody, bo jak głosi stare przysłowie „Gdzie się woda leje, tam się dobrze dzieje”. W połowie XVII wieku pisano nawet, że zwyczaj oblewania wodą istniał w Polsce nie tylko w Poniedziałek Wielkanocny, ale przeciągał się aż do Zielonych Świątek. Niespełna 100 lat później historyk Jędrzej Kitowicz pisał, że „amanci dystyngowani swoje wybranki oblewali nie zwykłą wodą, lecz wodą różaną, skraplając ich ręce. Kto zaś przedkładał swawolę nad dyskrecję (…) oblewał damy wodą chlustając garnkami, szklenicami (…) prosto w twarz lub od nóg do góry”. Oblanie wodą młodych dziewcząt było dla nich wróżbą rychłego zamążpójścia. W Lany Poniedziałek w wielu regionach Polski parobek wchodził na dach karczmy z miednicą w ręku i bił w jej dno, obwołując młode dziewczęta, które miały być oblane wodą.
W dawnej Polsce dyngus oznaczał też kolędowanie. Młodzi mężczyźni wędrowali po okolicy zaglądając do różnych domów. Wymuszali oni na gospodarzach podarki, a w zamian nie czynili nikomu żadnych psot. W Małopolsce domostwa odwiedzały maszkary, czyli chłopcy w strojach ze słomy, dmący w trąbki. Z kolei na Mazowszu i Podlasiu dyngusem nazywano chodzenie po włóczebnem związane z wyśpiewywaniem życzeń świątecznych. Ze zwyczajem wizyt dyngusowych wiązały się różne zabawne wierszyki, np. „Przyszliśmy tu po dyngusie zaśpiewamy o Jezusie” lub „Przyszedłem tu po dyngusie, leży placek na obrusie, tata kraje, mama daje, proszę o malowane jaje”.
Siuda baba i śmiguśne słomiki
W zależności od regionu Polski obchodzone są różne zwyczaje wielkanocne. W okolicach Limanowej w Wielkanocy Poniedziałek można zobaczyć tzw. śmiguśne słomiki lub śmiguśne dziady. Ręce i nogi mają oplecione słomą, noszą słomiane kamizelki i czapy na głowach. Twarz okrytą mają futrzanymi maskami. Chodzą już wczesnym świtem, stukają kijami i zbierają smakołyki. Muszą przejść wszystkie domy zanim zobaczą światło.
Natomiast niedaleko Wieliczki znana jest tzw. siuda baba. Chłopcy przebierali się tam w stare stroje kobiece, zaczepiali przechodniów i prosili o datki na tabaczkę.
Na Kaszubach gromada chłopców wybierała się na wieś w nocy z gałązkami jałowca w ręku. Dziewczęta na tę okazję zakładały spodnie, ponieważ bały się uderzenia jałowcem po nagim ciele.Znanym świątecznym zwyczajem w Krakowie był Emaus, który miał miejsce w Poniedziałek Wielkanocny na wzgórzu między kościołem św. Salwatora, kaplicą św. Małgorzaty a murami klasztoru sióstr norbertanek na Zwierzyńcu. W tym dniu młodzież zakładała wierzbowe różdżki, na których rozwinięte były bazie, w drodze na Emaus chłopcy bili nimi dziewczęta, mówiąc „Cóż tak nieskoro idziesz do Emaus?”. To wydarzenie miało też charakter uroczystego spaceru mieszczan na pamiątkę uczniów, którzy w drodze do Emaus spotkali Pana Jezusa. Do dziś odbywa się tam odpust, a na krakowskich ulicach zaczęto stawiać stragany, na których znajdują się wyjątkowe regionalne rękodzieła. Podczas odpustu można pokręcić się na karuzeli, postrzelać z korkowca, kupić w kramie piernikowe serduszko, glinianego ptaszka-świstawkę lub inną zabawkę emausową. ■
Tekst Ewa Kotowska-Rasiak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!